0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

17:03 30-11-2023

Prawa autorskie: ilustracja: Weronika Syrkowska / OKO.pressilustracja: Weronika...

Sąd będzie mógł oddalić skargę, jeśli zidentyfikuje ją jak SLAPP. Jest porozumienie Rady i PE

Parlament Europejski i Rada UE osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie zwalczania SLAPP-ów. Zgodnie z dyrektywą, sąd będzie mógł oddalić skargę na bardzo wczesnym etapie, jeśli zidentyfikuje ją jako nieuzasadnione nękanie.

Wypracowane porozumienie to efekt wysiłków hiszpańskiej prezydencji w Radzie, która przeciwdziałanie SLAPP-om uznała za jeden z priorytetów prezydencji.

Zgodnie z osiągniętym dziś kompromisem, w przygotowywanej obecnie unijnej dyrektywie dotyczącej ochrony osób dziennikarskich oraz obrońców praw człowieka znajdą się zapisy, które umożliwią sądom na wniosek pozwanych:

  • oddalenie powództwa na wczesnym etapie, jeżeli zostanie ono uznane za pozew typu SLAPP, czyli bezpodstawny wyraz nękania i chęci uciszenia mediów lub aktywistów; wnioski o oddalenie takich powództw sądy będą miały rozpatrywać w trybie pilnym;
  • uzyskanie finansowego zabezpieczenia na poczet kosztów postępowania od osoby lub przedsiębiorstwa, które wystąpiły z pozwem; sąd będzie mógł też zasądzić poniesienie przez powoda kosztów zastępstwa procesowego ofiary powództwa typu SLAPP;
  • efektem postępowania typu SLAPP może być ukaranie przez sąd karą grzywny powoda, która wszczął postępowanie typu SLAPP.

To wszystko ma zniechęcić podmioty, które usiłują w ten sposób uciszać media i organizacje broniące praw człowieka, do sięgania po SLAPP-y.

Czym są pozwy typu SLAPP?

SLAPP to skrót od Strategic Lawsuit Against Public Participation, co oznacza strategiczny pozew przeciwko partycypacji publicznej. To coraz powszechniej używane powództwa zmierzające do stłumienia debaty publicznej i uciszenia krytyki lub sprzeciwu.

Najczęściej sięgają po nie politycy, grupy lobbystyczne, wielkie korporacje i organy państwowe. Ich celem jest uciszenie osób wypowiadających się w kwestiach leżących w interesie publicznym.

Cenzurowanie, zastraszanie i uciszanie odbywa się poprzez obciążanie kosztami obrony prawnej osób, które dopuszczają się publicznej krytyki lub sprzeciwu, dopóki nie zrezygnują z zabierania głosu.

Ofiarami SLAPP-ów najczęściej padają dziennikarze i obrońcy praw człowieka, ale też nauczyciele akademiccy czy badacze.

„Nasze demokracje są zagrożone”

„Nasze demokracje są zagrożone, jeśli bogaci i potężni mogą uciszać swoich krytyków, podając ich do sądu tylko dlatego, że wypowiadają się oni w sprawach leżących w interesie publicznym. Dzięki temu nowemu aktowi UE broni dziennikarzy i obrońców praw człowieka przed bezpodstawnymi i stanowiącymi nadużycie sprawami sądowymi” – powiedział Félix Bolaños, hiszpański minister sprawiedliwości, ogłaszając porozumienie.

Wstępne porozumienie musi teraz zostać zatwierdzone przez przedstawicieli państw członkowskich w Radzie (czyli na forum tzw. Coreper). Gdy tak się stanie, tekst będzie jeszcze musiał zostać formalnie przyjęty zarówno przez Radę, jak i Parlament Europejski.

Przeczytaj także:

15:56 30-11-2023

Rozszerzenie UE: „Stopniowa integracja Bałkanów z UE lepsza niż nic”

Minister spraw zagranicznych Macedonii Północnej wzywa do stopniowej integracji państw Bałkanów Zachodnich z UE, bo wobec pełnej integracji będzie większy opór państw członkowskich. Bujar Osmani mówił o tym w wywiadzie z portalem Politico.eu.

Osmani wzywa UE do szybszej integracji państw Bałkanów Zachodnich i podkreśla, że europejskie aspiracje to jedna z nielicznych kwestii, która jednoczy wieloetniczne społeczeństwa tych krajów.

O członkostwo w UE ubiega się obecnie sześć państw Bałkanów Zachodnich: Albania, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia Północna i Serbia.

Cztery z nich mają status państw kandydujących i otwarte negocjacje akcesyjne. Bośnia i Hercegowina wciąż czeka na otwarcie negocjacji, a Kosowo na przyznanie statusu państwa kandydującego.

Serbia, Czarnogóra i Macedonia Północna czekają w kolejce do UE już kilkanaście lat.

Rosyjska wojna w Ukrainie stworzyła nowe momentum dla rozszerzenia UE, jednak z upływem czasu prorozszerzeniowe nastroje słabną.

Także niedawna zmiana władz w takich krajach jak Słowacja oraz perspektywa tworzenia rządu w Holandii przez skrajnie prawicowe, antyeuropejskie ugrupowanie Geerta Wildersa stawarzą ryzyko, że kolejne rozszerzenie UE nie znajdzie poparcia wszystkich państw członkowskich.

Dlatego minister spraw zagranicznych Macedonii Północnej wychodzi z propozycją stopniowej integracji, która mogłaby budzić mniejszy opór. Proponuje, by wraz z zamykaniem kolejnych rozdziałów akcesyjnych, stopniowo dopuszczać państwa kandydujące do kolejnych dobrodziejstw integracji, np. wspólnego rynku, bez możliwości korzystania z funduszy strukturalnych, itp.

Taki postulat jest jednak trudny do spełnienia – wymagałby gruntownej reformy polityki akcesyjnej UE.

W listopadzie 2023 roku Komisja Europejska opublikowała doroczny raport dotyczący postępu w procesie akcesyjnym. Jak wynika z ustaleń KE, kraje kandydujące czynią ciągły postęp.

W przypadku Kosowa Komisja Europejska nie zarekomendowała jeszcze przyznania krajowi statusu państwa kandydującego. Negocjacje akcesyjne z Bośnią i Hercegowiną mają zostać rozpoczęte, gdy zostanie osiągnięty „odpowiedni poziom zgodności z kryteriami członkostwa”.

Na forum UE toczy się obecnie ważna dyskusja o kolejnej reformie traktatowej Unii oraz potrzebie dalszego rozszerzenia.

Więcej o sprawie przeczytasz tu:

Przeczytaj także:

15:17 30-11-2023

Danuta Holecka odchodzi z Wiadomości. Na własną prośbę

Jak ustalił serwis Na Temat Danuta Holecka, szefowa Wiadomości i jedna z najważniejszych twarzy TVP pod rządami PiS, zniknie z anteny od 12 grudnia.

Danuta Holecka, ulubiona dziennikarka pisowskiego obozu władzy oraz milionerka z TVP, znika z anteny. Sama Holecka nie potwierdziła jednak tych doniesień.

Jak wynika z informacji, które serwis Na Temat uzyskał w dwóch niezależnych źródłach w TVP, umowa z firmą Holeckiej już została rozwiązana. Holecka ma zniknąć z anteny 12 grudnia. Okres wypowiedzenia umowy to jednak rok, podczas którego dziennikarka prawdopodobnie będzie dostawała wynagrodzenie.

„To bzdura” – miała skwitować zirytowana dziennikarka, gdy reporter Na Temat usiłował potwierdzić informację o jej odejściu z Wiadomości. Po chwili jednak dodała, że „nie komentuje sprawy”. Doniesieniom Na Temat zaprzeczyła też w rozmowie z Onetem.

Jeszcze 27 października Wirtualna Polska informowała, że Holecka nie zamierza odchodzić ze stanowiska pod presją nowej władzy. Tak twierdzili informatorzy portalu. Sprawę badała też „Gazeta Wyborcza”. Z rozmowy z jednym z polityków KO wynikało, że takie osoby jak Danuta Holecka czy Edyta Lewandowska, będą pierwsze do zwolnienia, gdy zawieszony zostanie dotychczasowy zarząd.

Transformację mediów publicznych Koalicja Obywatelska zapowiadała już w kampanii wyborczej, jako ważny element przywracania praworządności i niezależności mediów. Za czasów PiS TVP stała się bowiem tubą propagandy rządowej nie gorszą niż Dziennik Telewizyjny za komuny.

Danuta Holecka jedną z twarzy Wiadomości TVP została w 2016 roku, a kierowanie programem przejęła w 2019 roku. Jej kontrakt z TVP był iście gwiazdorski. Jak wynika z ustaleń reportera OKO.press Krzysztofa Boczka, tylko od sierpnia 2020 roku do stycznia 2023 roku Danuta Holecka miała zarobić w TVP 1,4 mln zł. Miesięcznie inkasowała 46 tys. netto na umowie cywilnej plus 5-10 tys. zł na umowie o pracę. Od lutego 2023 roku jej główna stawka skoczyła do 50 tys. zł za 9-11 wydań „Wiadomości” w miesiącu. Do lipca 2025 roku miała zarobić jeszcze 1,5 mln zł.

Więcej o milionerach z Woronicza przeczytasz tutaj:

Przeczytaj także:

15:16 30-11-2023

Pomimo zawieszenia broni Hamas atakuje w Jerozolimie

Jak donosi agencja Reutera, pomimo trwającego rozejmu między Strefą Gazy a Izraelem, w czwartek rano doszło do ataku terrorystycznego w Jerozolimie.

Dwóch strzelców, zidentyfikowanych jako członkowie Hamasu, otworzyło ogień do osób stojących na przystanku autobusowym w Jerozolimie. W wyniku ostrzału 3 osoby zginęły na miejscu, a 8 jest rannych. Strzelcy zostali zabici na miejscu.

Środa 29 listopada miała być ostatnim dniem ogłoszono w piątek 24 listopada tymczasowego zawieszenia broni między Izraelem a Strefą Gazy. W czwartek rano władze Izraela poinformowały jednak o przedłużeniu rozejmu na kolejne dwa dni.

Celem rozejmu jest wymiana zakładników oraz dotarcie z pomocą humanitarną do cywilów w Gazie. W sumie podczas sześciodniowego zawieszenia broni Hamas uwolnił 70 zakładników izraelskich oraz 25 obcokrajowców. Z izraelskich więzień wypuszczono 210 palestyńskich kobiet i nastolatków.

Wojna Izraela ze Strefą Gazy wybuchła w efekcie ataku terrorystycznego na Izrael, który Hamas przeprowadził 7 października 2023 r. W wielu skoordynowanych atakach terrorystycznych zginęło wówczas ponad 1300 osób. W odwecie Izrael rozpoczął intensywne bombardowania Strefy Gazy.

Pomimo trwającego rozejmu premier Izraela Benjamin Netanjahu podkreśla, że cel Izraela się nie zmienił: Izrael zamierza zmieść Hamas z powierzchni ziemi.

„Przysięgaliśmy, ja przysięgałem, że wyeliminujemy Hamas. Nic nas nie powstrzyma” – powiedział Netanjahu tuż po tym, jak dowiedział się o ataku.

Hamas wziął odpowiedzialność za atak i określił go mianem „heroicznego”. Otwartym pozostaje pytanie, czy w świetle tego wydarzenia rozejm z Hamasem pozostaje w mocy.

15:11 30-11-2023

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkielo...

Zamrożenie cen energii: Sejmowa większość ma projekt i dołożyła wiatrakową „wrzutkę”. To bubel?

Sejmowa większość przedstawiła projekt zamrożenia cen energii, w którym zaszyła ważne zmiany – między innymi dla energii wiatrowej. Paulina Hennig-Kloska zapowiada zmiany w projekcie, który budzi duże emocje.

Ustawa zakładająca zamrożenie cen energii może pójść do pierwszego czytania jeszcze w przyszłym tygodniu – zapowiedziała typowana na ministrę klimatu Paulina Hennig-Kloska. O jej założeniach w Sejmie mówił dziś szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka. Według niego bez szybkiego procedowania ustawy z początkiem roku można było spodziewać się drastycznych podwyżek. Rzeczywiście, szacunki Urzędu Regulacji Energetyki mówiły o kwotach nawet 50-70 proc. wyższych niż w tym roku.

„Politycy demokratycznej większości wnieśli do Sejmu projekt, który zapewnia zamrożenie na obecnym poziomie cen energii elektrycznej, gazu oraz ciepła systemowego. To projekt, który kompleksowo reguluje te kwestie, co więcej zabezpiecza środki finansowe z ponad nadmiarowych zysków spółek skarbu państwa” – mówił Budka.

Przeczytaj także:

Ustawa wprowadzająca zamrożenie cen energii została jednak poszerzona o „wrzutki”, ważne szczególnie z perspektywy branży energetyki wiatrowej i samorządu terytorialnego. Sejmowa większość chce znacznie przybliżyć wiatraki do zabudowań mieszkalnych. Obowiązujące dziś prawo zakłada, że przy zgodzie Rady Gminy i zmianach w planie miejscowym turbiny mogą znaleźć się minimum 700 metrów od zabudowań mieszkalnych. To poluzowanie tak zwanej „zasady 10H”, która mówiła o odsunięciu ich od domów na odległość równej dziesięciokrotności wysokości wiatraka razem z łopatą. Taka zmiana nie zadowalała branży i specjalistów od energetyki. Jak argumentowali, warunki dla rozwoju elektrowni wiatrowych polepszyły się tylko nieznacznie.

Zamrożenie cen energii. Wiatrowa „wrzutka” wtopą większości?

"Poprawka przyjęta przez Sejm jest według naszych obliczeń dwukrotnie bardziej restrykcyjna niż wcześniej konsultowany społecznie wariant ustawy. W samym województwie kujawsko-pomorskim ta zmiana oznacza utratę 65% powierzchni dostępnej pod turbiny wiatrowe – ocenia Jarosław Kopeć, starszy analityk danych w Fundacji Instrat.

Wiatrowa „wrzutka” może skłonić prezydenta do podpisu pod zmianami, które budzą sprzeciw jego otoczenia politycznego. W końcu wetując zmiany dla energetyki wiatrowej, jednocześnie wyrzuci do kosza regulacje o utrzymaniu niższych cen prądu.

Nie możemy jednak wylać dziecka z kąpielą – mówią OKO.press eksperci rynku energetyki. Poważne uwagi do projektu zgłaszają organizacje pozarządowe. Zwracał na nie uwagę między innymi Bart Staszewski z Fundacji Basta. Organizacja wyliczyła wątpliwości dotyczące kontrowersyjnych planów projektowanej koalicji. Chodzi przede wszystkim o zmniejszenie odległości zabudowań od elektrowni (300 metrów w przypadku zabudowy wielorodzinnej i 400 metrów w przypadku domów jednorodzinnych w przypadku najcichszych turbin – głośniejsze będą stopniowo odsuwane od zabudowań) oraz zmianę kompetencji samorządów, które miejsce na wiatraki mogłyby wyznaczać na podstawie „uchwały wiatrakowej”, a nie zmiany planu miejscowego. Projektodawcy są też niespójni jeśli chodzi o odległość turbin od granicy parków narodowych i rezerwatów przyrody. W ustawie mowa jest o odległości 300 metrów, w uzasadnieniu – już o 500 metrach. Według aktywistów nowe prawo powinno też zakazywać stawiania elektrowni na terenie parków krajobrazowych.

Branża: nie będzie wywłaszczeń

Fundacja ostrzega też przed zaszytą w ustawie możliwością wywłaszczeń prywatnych osób pod budowę farmy wiatrowej. Projekt nie zakłada takiej opcji – uspokajają jednak przedstawiciele branży.

„Te uproszczenia są przeznaczone dla infrastruktury energetycznej zapewniającej przesył energii elektrycznej i ciepła w Polsce. Nie ma potrzeby aby inwestycje w farmy wiatrowe korzystały ze specjalnych praw zarezerwowanych do tego dokładnie dobranego katalogu inwestycji. Zależy nam na pełnym procesie planistycznym z poszanowaniem strony społecznej i lokalnych społeczności” – zapewnia Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Jak dodaje, PSEW nadal chciałby zbliżenia wiatraków do zabudowań na 500 metrów i dialogu z lokalnymi społecznościami.

Hennig-Kloska zapowiadała, że po pierwszym czytaniu ustawy zakładającym zamrożenie c. en energii można spodziewać się poprawek – w tym tych precyzujących zapisy o wywłaszczaniu i powrocie do 500 metrów jako optymalnej odległości wiatraka od zabudowań.