Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W sobotę nad ranem Izrael zbombardował obiekty cywilne w mieście Chan Junus na południu Strefy Gazy. Zginęły 32 osoby. Izraelskie wojsko zarządza ewakuację szpitala Asz-Szifa w mieście Gaza
Izrael kontynuuje odwetowy atak na strefę Gazy po tym, jak bojownicy Hamasu na początku października przeprowadzili w Izraelu zmasowaną i krwawą akcję terrorystyczną. Rząd Binjamina Netanjahu postanowił unicestwić Hamas i w tym celu bombarduje cele w strefie Gazy, w tym infrastrukturę cywilną, w której mają ukrywać się terroryści.
Giną przy tym tysiące niewinnych Palestyńczyków. W piątek medycy pracujący w strefie szacowali liczbę ofiar na ponad 12 tys., z czego 5 tys. to dzieci. ONZ uznała te dane za wiarygodne.
Po bombardowaniu, do którego doszło w sobotni poranek, liczba ofiar wzrosła o 32 – donosi agencja Reuters.
Izraelskie bomby spadły na bloki mieszkalne w południowej części strefy Gazy, w mieście Chan Junus.
To na południu koncentrują się teraz izraelskie działania wojskowe.
Część osób, które padły ofiarą ataku, była uchodźcami ze zbombardowanego przez Izrael miasta Gaza, izraelskie wojsko zapewniało ich, że na południu będą bezpieczni. W czwartek na Chan Junus zrzucono ulotki z informacją, że miasto może być celem operacji militarnej. Wśród personelu medycznego i organizacji pomocowych rosną obawy, że ludzie będą teraz próbować przedostać się z powrotem na północ.
Jednocześnie trwa izraelska operacja w mieście Gaza, a dokładnie w największym szpitalu strefy: Asz-Szifa. Izraelczycy twierdzą, że pod szpitalem znajduje się rozległe centrum dowodzenia Hamasu i sieć tuneli. Hamas temu zaprzecza.
„Na podstawie informacji wywiadowczych i konieczności operacyjnej Siły Obronne Izraela wykonują precyzyjną operację przeciwko Hamasowi w konkretnej strefie szpitala Asz-Szifa” – ogłosił w środę 15 listopada rano Daniel Hagari, rzecznik Sił Obronnych Izraela. Do placówki medycznej wkroczyli wtedy izraelscy żołnierze.
Dziś wojsko wezwało władze szpitala do ewakuacji „pacjentów, rannych, przesiedleńców i personelu medycznego”, polecając im, by kierowali się w kierunku morza – donosi Agence France Presse. Ewakuacja wymaga poruszania się po zdewastowanym mieście, na ulicach leżą gruzy i ciała zabitych. Izrael twierdzi, że nie wymaga, by ze szpitala ewakuowali się ludzie w stanie zagrożenia życia i leczący ich personel.
Nic nie wskazuje, by wojna miała prędko się zakończyć.
Narasta kryzys humanitarny: w Gazie brakuje jedzenia, leków, wody pitnej i paliwa.
Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) ostrzega, że mimo zapewnień Izraela, od trzech dni do Gazy nie dotarł żaden transport z pomocą. Zapasy zgromadzone na miejscu nie mogą trafić do potrzebujących ze względu na zagrożenie bombardowaniami i braki paliwa.
Rośnie też napięcie na Zachodnim Brzegu. Palestyńscy medycy donoszą, że w izraelskim ataku na obóz dla uchodźców w mieście Nablus zginęło co najmniej pięciu bojowników zbrojnego odłamu ruchu Al-Fatah prezydenta Palestyny Mahmuda Abbasa.
Europoseł Robert Biedroń był dziś gościem programu „Jeden na jeden” w TVN24. Mówił przede wszystkim o kulisach prac nad stworzeniem koalicyjnego rządu KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Zaznaczył, że propozycje Lewicy zostały już wstępnie zaakceptowane przez przyszłego premiera Donalda Tuska.
„Każdy z nas wskaże resorty, za które chcielibyśmy wziąć odpowiedzialność. Do tych resortów wskażemy odpowiednie nazwiska. My, jako Lewica, to zrobiliśmy. Wszystkie nazwiska, które zostały zaproponowane przez Lewicę, Donald Tusk zaakceptował, uważając, że są to wysokiej klasy specjaliści i specjalistki. Te rozmowy są już praktycznie zakończone. Tak samo było z innym ugrupowaniami. Uczestniczyłem w tych rozmowach. Nie było tu większych kontrowersji. Proponowaliśmy najlepszych z najlepszych” – powiedział Biedroń.
Trwają spekulacje, czy on sam będzie jednym z ministrów.
„Wolałbym nie przekazywać informacji, które przekaże pan premier Tusk w momencie, kiedy będzie przedstawiał skład swojego nowego rządu” – odpowiedział na pytanie, czy szykuje się do powrotu do Polski. Dodał, że będzie miał „swoje zadanie”, ale „pełni wiele funkcji, które są na tyle odpowiedzialne”, że wolałby „te mandaty pokończyć i zaczynać wtedy dopiero nowe”.
Wicepremierem z ramienia Lewicy ma być Krzysztof Gawkowski, a Włodzimierz Czarzasty w poniedziałek został wybrany na wicemarszałka Sejmu. To politycy partii Nowa Lewica, która powstała z połączenia Wiosny i SLD. Trzeci największy partner w lewicowej koalicji – partia Razem – postanowiła nie delegować swoich polityków do nowego rządu, choć zapewnia, że będzie go popierać.
Biedroń zapewnił, że większość osób zgłoszonych przez Lewicę do rządu to kobiety.
Od soboty cztery przejścia graniczne między Finlandią a Rosją będą zamknięte. To reakcja władz Finlandii na pogłębiający się kryzys migracyjny, o którego wywołanie Helsinki oskarżają rząd Putina
O północy z piątku na sobotę rząd Finlandii zamknął cztery najbardziej uczęszczane przejścia na granicy z Rosją: Vaalimaa-Torfianowka, Nuijamaa-Brusnicznoje, Imatra-Swietogorsk i Niirala-Wiartsila. Powodem jest zwiększenie liczby migrantów próbujących dostać się do Finlandii z Rosji. Nie chodzi jednak o Rosjan a o osoby z krajów trzecich: z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Przejścia mają pozostać zamknięte przez trzy miesiące – do 18 lutego. Nie będą mogli korzystać z nich również Finowie. Granica Finlandii z Rosją to aż 1330 km, otwartych przejść pozostaje pięć. Ale tylko na dwóch Finlandia nadal przyjmuje wnioski azylowe. Otwarte przejścia położone są nawet kilkaset kilometrów na północ od najbardziej uczęszczanych punktów, które zostały dziś zablokowane. Opuszczono szlabany, stawiane są też betonowe i metalowe zapory – donosi reporter PAP Przemysław Molik.
Rząd Finlandii oskarża Rosję o próbę wywołania kryzysu uchodźczego na granicy, podobnego do tego, jaki wydarzył się w Polsce w 2021 roku.
Fińska straż graniczna informuje, że w ubiegłym tygodniu do fińskiej granicy dotarło ok. 300 osób.
Finowie uważają, że pomagały w tym rosyjskie służby. Potwierdzają to zresztą sami azylanci. Rosjanie mieli dowozić ich w okolice granicy, a następnie sprzedawać im rowery, by mogli „samodzielnie” stawić się w punktach kontroli. Już w środę Finowie przestali obsługiwać na przejściach ruch rowerowy.
„Decyzja rządu o zamknięciu przejść granicznych jest zdecydowaną odpowiedzią na zinstrumentalizowaną imigrację” — powiedziała na konferencji prasowej w czwartek fińska minister spraw zagranicznych Elina Valtonen. Finowie uważają, że Rosja reaguje w ten sposób na podpisanie porozumienia o współpracy obronnej z USA, które rząd w Helsinkach wynegocjował pod koniec października.
Rzeczniczka Kremla Maria Zacharowa powiedziała agencji TASS, że decyzja Finlandii to „tworzenie w Europie nowych linii podziału”.
Tuż po zamknięciu przejść w piątkowy wieczór 30-osobowa grupa została zawrócona przez fińskich pograniczników. W przypadku jednej z osób siłą – strażnik użył gazu łzawiącego. Ale jescze w czwartek niemal 20 osób dotarło do przejścia położonego bardziej na północ, w okolicach Kuhmo. Finlandia nie wyklucza zamknięcia całej granicy, jeżeli kryzys będzie się pogłębiał. Buduje także zaporę na 200-kilometrowym odcinku na wysokości przejścia Imatra-Swietogorsk.
Z relacji fińskiej prasy wynika, że Rosja kieruje już migrantów do granicy z Norwegią, na dalekiej północy. Rząd w Oslo poinformował, że nie wyklucza zamknięcia ostatniego otwartego dla Rosjan przejścia w Storskog, gdyby nasiliła się tam presja migracyjna – pisze „Rzeczpospolita”.
Reaguje także Estonia. W piątek nad ranem ustawiła na granicy elementy betonowych zapór w razie gdyby musiała zamknąć przejścia. Estończycy również twierdzą, że napływ azylantów to działanie Rosji. W Łotwie otwarte dla ruchu z i do Rosji pozostają dwa z czterech przejść granicznych.
Rzecznik odchodzącego rządu Piotr Müller w rozmowie z Polską Agencją Prasową tłumaczy, dlaczego Mateusz Morawiecki próbuje sformować rząd, choć PiS nie ma w Sejmie niezbędnej większości. Wczoraj wieczorem Morawiecki ogłosił „Dekalog Polskich Spraw”, czyli priorytety dla nowego gabinetu, do którego współtworzenia zaprosił polityków opozycji.
„Naszym zdaniem to fundamenty programowe, wokół powinniśmy budować porozumienie i przestrzeń do współpracy w ważnych dla Polski sprawach” — powiedział PAP Müller.
„Liczymy, że posłowie, którzy widzą, że już w ramach umowy koalicyjnej z Platformą Obywatelską nie będą mogli zrealizować swoich postulatów programowych, rozważą propozycje, które przedstawiamy” — dodał.
Wczoraj wieczorem Morawiecki przedstawił trzy z dziesięciu fundamentów nowego rządu:
PiS obiecuje wakacje ZUS, płatność VAT po opłaceniu faktury, tarcze dla firm i wydłużenie vacatio legis dla zmian podatkowych.
Czyli realizację „projektów rozwojowych”, takich jak CPK, port w Świnoujściu czy Via Carpatia. Poza tym wymienił: krajowy program mieszkaniowy, modernizację i ekologizację osiedli „z wielkiej płyty” oraz modernizację sieci przesyłowych.
„Chcemy stałego wzrostu płacy minimalnej, a średnie wynagrodzenie, żeby wynosiło 10 tys. zł. Wprowadzimy dotację 70 tys. zł na start przy założeniu działalności gospodarczej. Zależy nam na równości płacowej dla kobiet i mężczyzn” – wyliczał wczoraj premier.
Morawiecki zapowiedział, że skład swojego nowego rządu przedstawi w ciągu 7-8 dni. Politycy PiS wydają się jednak nie palić do misji skazanej na porażkę. Ostatnie głosowania w Sejmie – nad wyborem marszałka i wicemarszałków – pokazują, że partia Jarosława Kaczyńskiego jest bez szans na uzyskanie wotum zaufania. Większość komentujących zgadza się, że PiS, próbując zmontować rząd, gra jedynie na zwłokę.
Płonne nadzieje premiera i spotkanie marszałka Hołowni z prezydentem – to najważniejsze wydarzenia kończącego się dnia.
Atmosfera spotkania miała być „życzliwa” – choć Duda z Hołownią rozstali się w przypadku wielu tematów raczej w życzliwej niezgodzie. Mimo to było to wartościowe spotkanie – stwierdził marszałek Hołownia wczesnym popołudniem.
„Poruszaliśmy kwestie związane z sytuacją geopolityczną. Prezydent mówił o projekcie ustawy o działaniu organów państwowych w sytuacji zagrożenia zewnętrznego. Rozmawialiśmy o perspektywach nowego rządu w kwestiach, o których mówiliśmy już podczas konsultacji. Zapoznał mnie ze stanowiskiem w tych kwestiach” – mówił ogólnikowo Hołownia.
Omawiane były również kwestie związane z polityką międzynarodową. „Na mnie, jako na marszałku, spoczywa część zadań, jeśli chodzi o spotkania z zagranicznymi liderami. Uzgodniliśmy koordynację tych zadań, żeby nie było waśni i sporów na linii, na której byśmy chcieli rozmawiać z naszymi partnerami. Oczywiście, jeśli nie będziemy się zgadzać, to powiem swoje. Ale jeśli można mówić jednym głosem, to Rzeczpospolita będzie nim mówiła” – zapowiedział.
„Prezydent wyraził ubolewanie z powodu braku przedstawiciela największego klubu parlamentarnego w Prezydium Sejmu, co jest sytuacją niezgodną ze standardami demokratycznymi” – przekazywała z kolei Grażyna Ignaczak-Bandych z kancelarii prezydenta.
Hołownia nie kwestionował wiary prezydenta w rychłe powstanie rządu Mateusza Morawieckiego. „Nie wypadało mi pytać” – mówił dziennikarzom. Marszałek Sejmu ma jednak nadzieję, że rząd, który będzie w stanie uzyskać wotum zaufania, powstanie przed 15 grudnia. Duda ma nie zwlekać z powołaniem rządu w drugi kroku, po fiasku Morawieckiego.
W zupełnie innej rzeczywistości żyje premier Mateusz Morawiecki. Mimo wyraźnej niechęci opozycyjnych ugrupowań do rozmów z szefem rządu ten utrzymuje, że montuje „koalicję polskich spraw”. Zachęca inne ugrupowania do dołączenia do niej „dekalogiem polskich spraw” – czyli 10 propozycjami czerpiącymi z postulatów programowych Trzeciej Drogi, Konfederacji, a nawet Lewicy.
Morawiecki przedstawił trzy z nich – podkreślając zbieżności w programach PiS, Lewicy, Konfederacji, PSL i Polski 2050.
W tym punkcie PiS obiecuje wakacje ZUS, płatność VAT po opłaceniu faktury, tarcze dla firm i wydłużenie vacatio legis dla zmian podatkowych.
Tutaj Morawiecki zapowiada realizację „projektów rozwojowych”, takich jak CPK, port w Świnoujściu czy Via Carpatia. Poza tym wymienił: krajowy program mieszkaniowy, modernizację i ekologizację osiedli „z wielkiej płyty” oraz modernizację sieci przesyłowych.
„Chcemy stałego wzrostu płacy minimalnej, a średnie wynagrodzenie, żeby wynosiło 10 tys. zł. Wprowadzimy dotację 70 tys. zł na start przy założeniu działalności gospodarczej. Zależy nam na różności płacowej dla kobiet i mężczyzn” – wyliczał premier.
„Podjęcie próby tworzenia rządu to wielki zaszczyt, ale i obowiązek. Nowy rząd ma ofertę programową dla obywateli, ale i polityków innych partii, bo nasze propozycje są spójne z pomysłami polityków m. in. PSL-u. Widzimy, że nasi konkurenci chcą wycofać się ze swoich obietnic, że chcą do powrotu do dawnych standardów polityki. My chcemy rozwoju Polski i realizacji dobrego programu” – przekonywał Morawiecki.
Mało brakło, by premier nie musiał stosować umizgów do opozycji – przekonywał z kolei Janusz Korwin-Mikke, z którym wywiad szykuje „Rzeczpospolita”. W jego zapowiedzi możemy przeczytać, że rozmowy o koalicji PiS z Konfederacją trwały do ostatniej chwili, a w zmontowaniu jej przeszkodził jedynie słaby wynik tego drugiego ugrupowania. Według Korwina to kara za schowanie w kampanii jego i posła Grzegorza Brauna.
Nasz naczelny Piotr Pacewicz przygląda się decyzji partii Razem o nieuczestniczeniu w rządzie Donalda Tuska. Jakie są jej motywy i skutki? „Abdykacja partii ze współrządzenia to zła wiadomość dla lewicowych wyborców, którzy na to przecież liczyli” – ocenia Pacewicz.
O ratunku dla pszczyńskich drzew i lekcji dla całej Polski pisze Agnieszka Jędrzejczyk. „To jest postawienie aktywności obywatelskiej z głowy na nogi: zabierać głos i być słuchanym wtedy, kiedy ekspertyza obywatelska może się przydać i ma szansę być skuteczna. Siła pszczyńskiego pomysłu polega na zorganizowaniu współpracy samorządu ze społecznikami” – pisze nasza autorka