Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Pierwsza godzina przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przebiegła na awanturach i kłótniach o definicje prawne. Prezes PiS nie złożył pełnego oświadczenia o zamiarze mówienia prawdy, zasłaniając się ewentualnymi tajemnicami państwowymi
Prezes PiS uważany jest za najważniejszego świadka komisji, która ma zbadać nielegalną inwigilację za pomocą systemu Pegasus. Wiemy, że rząd PiS używał go do śledzenia swoich przeciwników – między innymi prokurator Ewy Wrzosek, mecenasa Romana Giertycha czy polityka Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy.
Przesłuchanie Kaczyńskiego – między innymi wicepremiera do spraw bezpieczeństwa w czasach rządów PiS – budzi więc ogromne emocje.
Na samym początku prezes PiS odmówił złożenia oświadczenia, w którym musiałby powiedzieć „będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome”.
Prezes PiS argumentował:
„Mam złożyć wedle przepisów odnoszących się do działania komisji przyrzeczenie. W tym przyrzeczeniu jest formuła mówiąca o tym, że muszę powiedzieć wszystko, co wiem, a część mojej wiedzy dotyczącej Pegasusa, która może być traktowana jako tajna, ściśle tajna, można powiedzieć marginalna. Ale jeśli mam powiedzieć całą prawdę, to nie mogę złożyć takiego przyrzeczenia. To jest prosta sprawa”.
Wywiązała się awantura, gdzie poseł Ozdoba z klubu PiS bronił prezesa Kaczyńskiego. Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka proponowała:
„Za każdym razem, gdy taka okoliczność się pojawi, proszę powiedzieć i będzie pan zwolniony z odpowiedzi na pytanie”.
Kaczyński na to nie przystał i ostatecznie były premier powiedział:
„Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę... Dalszej części nie mogę powiedzieć. Nie przyrzekam, że powiem wszystko, co wiem”
Komisja w związku z tym przegłosowała wniosek, by skierować sprawę odmowy prezesa PiS przed sąd.
Jarosław Kaczyński złożył z kolei wniosek, by wykluczyć z obrad posła Witolda Zembaczyńskiego z Koalicji Obywatelskiej.
„Składam wniosek o wyłączenie członka komisji Zembaczyńskiego z tego względu, że wielokrotnie dawał wyraz skrajnej niechęci na mój temat” – mówił Kaczyński. I dodał: „Pan ma na samochodzie osiem gwiazdek. To po pierwsze oznacza niebywały deficyt kulturowy. A ja jestem znany z tego, że takich ludzi o takim deficycie kulturowym bardzo nie lubię”.
Komisja głosowała wnioski o wykluczenie posłów Zembaczyńskiego i Treli (Lewica), ale nie uzyskały one większości.
Kaczyński próbował wygłosić swobodną wypowiedź, ale ona również zamieniła się w awanturę.
„Cała sprawa Pegasusa jest przedsięwzięciem politycznym, mówię tutaj o wymiarze medialnym” – powiedział Jarosław Kaczyński godzinę po rozpoczęciu swojego przesłuchania. „Chodzi o stworzenie rzeczywistości urojonej, w której w Polsce jest dyktatura” – mówił prezes PiS, przekonując, że nie ma żadnej afery. A jedynym celem komisji śledczej jest teatr polityczny i atakowanie PiS.
Gdy zaczął wymieniać nazwiska dziennikarzy, którzy jego zdaniem byli inwigilowani za czasów poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej, przewodnicząca Sroka wyłączyła Kaczyńskiemu mikrofon. Jej zdaniem wypowiedź musi mieścić się w temacie przesłuchania. To nie spodobało się posłom PiS, którzy starali się argumentować, że Kaczyński może mówić wszystko, na co ma ochotę.
Agnieszka Jędrzejczyk pisze tutaj, że nie ma dowodów na inwigilację dziennikarzy, o której mówił Jarosław Kaczyński.
Gdy prezes PiS znów zaczął mówić, opowiadał o tym, jak blisko dyktatury są obecne i były poprzednie rządy PiS. Mówił o potężnych lobby rosyjskim i niemieckim, które jego zdaniem mają wpływ na dzisiejszą politykę. I przekonywał, że w odniesieniu do dzisiejszej rzeczwistości politycznej „analogie z latami 40. i 50. są bardzo częste”.
Dopiero po ponad godzinie przesłuchania rozpoczęła się właściwa część przesłuchania – pytania od członków komisji.
Sprawa inwigilacji za czasów rządów PO-PSL 2007 – 2015 nie jest newsem. Jarosław Kaczyński próbował jednak przed komisją śledczą ds. Pegasusa odczytać listę inwigilowanych. Czytał je, mimo że przewodnicząca komisji wyłączyła mikrofon. A wyłączyła, bo sprawy rządów PO-PSL wykraczają poza zainteresowanie komisji
Od 2016 r. wiadomo, że inwigilacja dotyczyła 80 osób, w tym dziennikarzy i prawników. Ogłosił to z trybuny sejmowej 12 maja 2016 r. ówczesny szef MSWiA Mariusz Kamiński. Powiedział wtedy, że skierował do prokuratury 19 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa.
Minęło 8 lat i nie wiadomo, co się z tymi sprawami stało — choć nie jest tak, że nikt nie sprawdzał.
RPO Adam Bodnar na rewelacje Kamińskiego zareagował natychmiast, bo zarzut był poważny i dotyczył naruszenia praw obywateli. Z przecieków w mediach wynikało wtedy, że inwigilacja dotyczyła osób, które m.in. ujawniły przecieki z “Sowy i Przyjaciół”. Inwigilowanych miało być 80 osób, w tym m.in. piszących wówczas dla „Wprost” Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor, Sylwester Latkowski i Michał Majewski. W Komendzie Głównej Policji miała działać grupa specjalna do rozpracowania osób biorących udział w podsłuchiwaniu polityków w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Chodziło o to, by dowiedzieć się, kto stoi za głównym podejrzanym w tej sprawie — Markiem Falentą. Aby ukryć sprawę przed prokuraturą i sądami, podsłuchy miały być zakładane w ramach śledztwa dotyczącego napaści na tle rasowym w Białymstoku. Specgrupa, na czele której stał ówczesny szef Biura Spraw Wewnętrznych KGP, miał otrzymać praktycznie nieograniczone możliwości działania.
Ciąg dalszy urzędowego śledztwa dotyczącego skali inwigilacji, dostępny jest w serwisie internetowym RPO. Rzecznik pyta, gdzie są te sprawy, jakie mają sygnatury, jaki jest ich stan.
W mediach pojawia się informacja, że część z tych spraw trafiła do prokuratury w Krakowie, więc RPO tropi dalej.
Rzeczywiście w 2020 r. prowadzone tam było śledztwo, które nie zostało wtedy w całości zakończone. Zakończono natomiast poszczególne jego wątki – jednym aktem oskarżenia dotyczącym niepowiadomienia o przestępstwie i utrudniania śledztwa. "W kolejnych wątkach wydano postanowienia o umorzeniu postępowania”.
I nigdy więcej nie udało się uzyskać bardziej konkretnej informacji – sprawa rozpłynęła się, mimo pełnej kontroli PiS nad prokuraturami, policją i MSWiA.
Zapytaliśmy Biuro RPO, czy historia ta ma ciąg dalszy, który nie pojawił się już w komunikatach na stronie internetowej. Czekamy na odpowiedź.
Wniosek posła Mariusza Goska o wyłączenie posłów Tomasza Treli i Witolda Zembaczyńskiego z obrad komisji w części obejmującej przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego to prosty i zarazem chytry pomysł na zablokowanie pracy komisji.
Wniosek posła Mariusza Goska o wyłączenie posłów Tomasza Treli i Witolda Zembaczyńskiego z obrad komisji w części obejmującej przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego to prosty i zarazem chytry pomysł na zablokowanie pracy komisji. Przewodnicząca Magdalena Sroka rozdzieliła ten wniosek na dwa i PiS oba głosowanie przegrał, przy czym przedstawiciel Konfederacji Przemysław Wipler najprawdopodobniej głosował za wykluczeniem Zembaczyńskiego (wynik był 5:5 – wniosek nie zyskał większości, bo decydował głos Sroki), ale przeciw wykluczeniu Treli (wynik był 6:4).
Prostota tego pomysłu polega na tym, że przedstawiciele PiS mogą przecież złożyć wniosek o wykluczenie dowolnej liczby 1-6 (pomijam konfederatę) nie-PiS-owskich członków komisji, a przyjęcie takiego wniosku oznacza, że osoby wskazane przez PiS muszą się wyłączyć z głosowania. Gdy liczba osób wyłączonych przekracza dwie (przy pełnym składzie 11 osób w komisji), przesądza to wynik głosowania na korzyść PiS.
„W miejscowości Sorocza Nóżka w powiecie hajnowskim policjanci zostali powiadomieni przez funkcjonariuszy Straży Granicznej o znalezieniu w kompleksie leśnym zwłok mężczyzny. Na miejscu pracują policjanci i prokurator” – przekazał w czwartek rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.
Prokuratura w Hajnówce potwierdziła, że ciało odnalazła Straż Graniczna podczas patrolu w lesie. Nie można wykluczyć, że ciało leżało na miejscu od kilku dni. Według dokumentów, jakie przy ciele znaleziono, ofiara to 32-letni obywatel Pakistanu.
Dziś hajnowska prokuratura ma rozpocząć śledztwo w tej sprawie, pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka.
Jeśli potwierdzi się, że śmierć ta ma związek ze szlakiem migracyjnym z Białorusi, będzie to przynajmniej 56. ofiara trwającego od 2021 roku kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej.
GUS podał, że inflacja spadła poniżej 3 proc., wynik ze stycznia zrewidowano z 3,9 proc. do 3,7 proc. Czeka nas jeszcze jeden miesiąc spadków, a później walka z uporczywością inflacji
Dezinflacja nie zwalnia. Główny Urząd Statystyczny opublikował właśnie najnowsze dane, z których wynika, że w lutym wskaźnik cen i towarów konsumpcyjnych wzrósł o 2,8 proc. w stosunku do lutego 2023 roku. Ostatnio tak niską wartość widzieliśmy w 2019 roku.
Jest to też wynik mieszczący się w celu inflacyjnym Narodowego Banku Polskiego. NBP dąży do tego, by inflacja wynosiła 2,5 proc., i pozwala sobie na jednopunktowy przedział ufności z obu stron – czyli inflacja powinna mieścić się między 1,5 a 3,5 proc. Dzisiejszy wynik nie oznacza jednak, że wróciliśmy właśnie do czasów, w których inflacja nie jest już żadnym newsem, bo jest stała, niska i mieści się w celu. Druga połowa roku najpewniej przyniesie nam wzrosty. Tak twierdzą zarówno niezależni ekonomiści, jak i prognozy NBP, które w przeszłości były całkiem trafne.
W stosunku do stycznia 2024 ceny wzrosły o 0,3 proc. To niski wynik i potwierdzenie, że w krótkim terminie procesy inflacyjne zachowują się normalnie.
GUS zrewidował też system wag, według których wylicza wskaźnik inflacyjny. To standardowy proces, który przeprowadza się co roku. Rewizje wag są nieduże i mają odpowiadać zmieniającym się trendom konsumpcyjnym. Wszystko po to, by jak najdokładniej opisywać inflację. Dla przykładu – w zeszłym roku żywność odpowiadała za 27,01 proc. koszyka konsumpcyjnego GUS. W tym roku zwiększono jej udział do 27,66 proc. O 0,8 punktu procentowego zwiększył się też udział kosztów użytkowania mieszkania.
Te na pozór niewielkie zmiany są konieczne, by poziom inflacji jak najlepiej odwzorowywał rzeczywistość polskich konsumentów. Wiemy nawet na ile zmiana wpływa na poziom inflacji, bo styczniowy poziom został zrewidowany do nowych wag. Według systemu z 2023 roku mieliśmy 3,9 proc., po rewizji to 3,7 proc.
To już prawie koniec spadków. Niższą inflację zobaczymy jeszcze najprawdopodobniej w marcu, być może nawet poniżej 2,5 proc. W kwietniu zgodnie z decyzją rządu wracamy do przedinflacyjnych stawek VAT na żywność, co podniesie ceny. Pamiętajmy też, że inflacja bazowa – czyli wskaźnik po wyłączeniu chwiejnych cen energii, paliw i żywności jest wyższa niż wskaźnik ogólny, wynosi około 5 proc. A to oznacza, że chwiejne ceny dziś spadają szybciej. Po ich ustabilizowaniu, wskaźnik może zatrzymać się w okolicach inflacji bazowej. Według prognozy NBP ta w całym 2024 roku nie spadnie poniżej 4 proc. Czeka nas więc jeszcze sporo czasu, zanim na stałe wrócimy do stabilnie niskiej i bezpiecznej inflacji.