Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W środę 13 marca Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiedziało, że rozpoczęło proces odwołania 50 ambasadorów ze swoich placówek. Aby jednak do tego doszło, dymisje podpisać musi prezydent. Jego kancelaria wysyła na razie sygnały, że prezydent jest takim zmianom niechętny.
„To jest liczba ponad 50 ambasadorów, to jest jednak trzęsienie zmieni. Jedni nazwą czystką, drudzy powiedzą tak, jak ja, ale na pewno przede wszystkim kładę akcent na kwestie odpowiedzialności, aby ta sytuacja była też dobrze oceniana i poprowadzona ze względu na ocenę jej przez naszych partnerów zagranicznych” – powiedziała dziś w Polsacie sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka.
Wczoraj na konferencji prasowej w Helsinkach szef MSZ Radosław Sikorski mówił:
„Zapewniam, że ciągłość polskiej polityki zagranicznej będzie zachowana i proszę też wziąć pod uwagę, że te swoje preferencje, które przekazał mi prezydent podczas spotkania w tej sprawie jeszcze w grudniu póki co zostały uhonorowane”.
W ostatnim zdaniu Sikorski mówi o nieoficjalnych ustaleniach między nim a prezydentem. Prezydent nie chce, by odwołano czterech ambasadorów – Krzysztofa Szczerskiego, szefa polskiej misji w ONZ, Pawła Solocha, ambasadora w Rumunii, Jakuba Kumocha, ambasadora w Chinach oraz Adama Kwiatkowskiego, ambasadora w Watykanie. Wszyscy oni są ludźmi prezydenta i nie mają poważniejszego zaplecza politycznego w PiS.
Paprocka zaprzecza jednak, by takie ustalenia miały miejsce:
„To bardzo wygodne tłumaczenie ze strony MSZ. Prezydent i mówię to z całą odpowiedzialnością, absolutnie w taki sposób na obsadę placówek nie patrzy i nic absolutnie nie wiem, aby były uzgodnienia co do rzekomej ochrony czterech placówek”.
„My przynajmniej nie kradniemy, staramy się zrobić, żeby nasi ludzie, kurwa, zarabiali” – opisuje swoją filozofię Daniel Obajtek w nagranej rozmowie
My o nią zadbamy i się zaopiekujemy. Tak samo z ojcem. Może kogoś wypierdolę – mówi były prezes Orlenu Daniel Obajtek na nagraniu, o którym pisze Onet, do Piotra Nisztora.
Przed 2015 rokiem Nisztor pracował w „Rzeczpospolitej” czy „Wprost”. Od tego czasu jest związany z „Gazetą Polską” i „Gazetą Polską Codziennie”. To media Tomasza Sakiewicza, wydawane przez spółki związane z PiS. Przez osiem lat rządów tej formacji były silnie dotowane przez władzę i unikały krytykowania rządzących.
W nagranej rozmowie Nisztor prosi w niej Obajtka o znalezienie pracy dla jego żony i ojca. Niedługo po rozmowie żona dziennikarza znalazła pracę w Orlenie, a ojciec został prokurentem w należącej do Orlenu spółce Energa-Operator.
W rozmowie słychać, że obaj mężczyźni są w dobrych stosunkach, rozmawiają jak bliscy znajomi. Z ujawnionych wcześniej danych wynika, że Nisztor był jednym z najczęstszych gości w siedzibie Orlenu. W latach 2018-2022 był w niej aż 72 razy.
Według Onetu podsłuch w gabinecie Daniela Obajtka założyła CBA w 2018 roku, niedługo po tym, jak został prezesem spółki paliwowej. Nie był podejrzany o popełnienie przestępstwa, celem było zbieranie materiałów na wszelki wypadek. Zdaniem źródeł portalu Obajtek początkowo nie wiedział, że jest podsłuchiwany. Gdy się o tym dowiedział, nie próbował usuwać podsłuchu, ale zmienił ton rozmów, był dużo bardziej ostrożny.
Cytowana rozmowa z Nisztorem odbyła się w czerwcu 2018 roku, gdy Obajtek nie wiedział jeszcze, że jest podsłuchiwany. Po obietnicy, że Obajtek załatwi pracę i żonie, i ojcu, słyszymy taką wymianę:
Daniel Obajtek: „Przyjacielu, uważam, że te skurwiele kradły i jeszcze stanowiska załatwiały. A my przynajmniej nie kradniemy, staramy się zrobić, żeby nasi ludzie, kurwa, zarabiali. Bo przyjdą chude lata, że będziemy musieli wszyscy przetrwać”.
Piotr Nisztor: „Ale powiem ci jedną rzecz, ty jesteś jedną z nielicznych osób, która w ten sposób na to patrzy”.
Wciąż nie znamy dokładnej godziny rozpoczęcia przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przed sejmową komisją śledczą. Posiedzenie może potrwać wiele godzin
„Nie rozumiem, dlaczego miałbym szykować jakiś plan na przesłuchanie. To raczej komisja powinna go mieć” – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński Wirtualnej Polsce na pytanie o jego plan na przesłuchanie przed sejmową komisją śledczą do spraw Pegasusa.
Lider PiS będzie dziś przesłuchiwany przez komisję pod przewodnictwem Magdaleny Sroki z Trzeciej Drogi, wspierać ją będą między innymi Tomasz Trela z Lewicy i Marcin Bosacki z Koalicji Obywatelskiej. Ze strony PiS w komisji zasiadają między innymi Jacek Ozdoba i Marcin Przydacz. W planie komisji są dziś dwa przesłuchania – drugim zaplanowanym dziś świadkiem będzie dr hab. Jerzy Kosiński, profesor Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
To jednak na przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego zwrócona będzie uwaga opinii publicznej. Przypomnijmy – Pegasus to system do inwigilacji, używamy na świecie przez służby specjalne. Wiemy, że rząd PiS używał go do śledzenia swoich przeciwników – między innymi prokurator Ewy Wrzosek, mecenasa Romana Giertycha czy polityka Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy.
Kaczyński twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a polskie służby miały prawo do korzystania z systemu, tak jak w wielu innych krajach. Szef PiS z pewnością będzie musiał odpowiedzieć na pytania, czy wiedział o inwigilacji polityków opozycji, a także odnieść się do doniesień medialnych, że za pomocą systemu inwigilowano także polityków PiS. Przypomnijmy, że w czasie rządów PiS Jarosław Kaczyński pełnił funkcję wicepremiera do spraw bezpieczeństwa – a taka funkcja może dawać dostęp do wiedzy o osobach inwigilowanych przez służby.
Kaczyński twierdzi jednak, że jego wiedza jest ograniczona:
„Czy odpowiem na wszystkie pytania? Obawiam się, że będzie wiele pytań, na które nie będę w stanie odpowiedzieć. Bo moja orientacja nie przekracza tego, co jest w tej chwili w mediach” – mówił niedawno na konferencji prasowej.
Poza listą dwóch świadków, komisja nie ma jeszcze dokładnego planu. Według nieoficjalnych informacji przesłuchanie ma zacząć się przed południem i może potrwać aż do godziny 18-19,
„Spodziewamy się ataków na infrastrukturę wyborczą” – ostrzegała Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova podczas wizyty w Polsce
„Nie możemy lekceważyć zagrożenia rosyjską dezinformacją. Już straciliśmy jeden kraj – Wielką Brytanię. Dlatego nie wolno nam nie doceniać tego mieszania się Rosji w wybory” – mówiła Jourova w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w TVN24.
Warszawa jest czwartą europejską na trasie wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej. W kolejnych krajach Jourova mówi o zagrożeniu rosyjską interwencją w wybory do Parlamentu Europejskiego i wybory krajowe w państwach UE.
Vera Jourova spotkała się z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, wicepremierem i ministrem cyfryzacji Krzysztofem Gawkowskim, ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i Tomaszem Siemoniakiem, koordynatorem służb specjalnych.
Co trzeba zrobić? – pytała Katarzyna Kolenda Zalewska.
„Wszyscy mamy pracę domową do odrobienia” – odpowiedziała Jourova. „Polityka zagraniczna to też ochrona przed interwencją zagraniczną”. Podkreślała, że każdy z ministrów, z którymi się spotyka, ponosi część odpowiedzialności za przygotowanie kraju do wyborów i zmniejszenie możliwości rosyjskiej interwencji.
„Potrzeba jeszcze więcej koordynacji również na poziomie państw. Oferuję wsparcie” – zadeklarowała Jourova.
jej Mają obowiązki
Rozumieją to zagrożenie? – pytała Kolenda-Zaleska.
„Chyba tak” – odpowiedziała Jourova.
„Jeśli pozwolimy Putinowi rozwinąć sobie czerwony dywan poprzez głosujących, to popełnimy fatalny błąd” – powiedziała Jourova.
„Putin myśli, że jesteśmy słabsi, bo mamy demokrację” – stwierdziła. „Pokażmy mu siłę, pokażmy, że jesteśmy gotowi. Musimy być odważni”.
Podkreślała, jak ważna jest praca wykonywana przez niezależne media i organizacje obywatelskie.
„Miałam bardzo ciekawe spotkanie z organizacjami społecznymi o tym, jak weryfikować fakty”. Zaznaczyła, że sami obywatele powinni poważnie potraktować swój udział w wyborach i szukać rzetelnych informacji.
„Spodziewamy się ataków na infrastrukturę wyborczą” – ostrzegała Jourova.
„Bardzo cieszę się, że plan zaprezentowany przez Bodnra zawiera realne kroki, aby [przywrócić praworządność] – zwiększyć niezależność sędziów, stworzyć nową KRS. Plan działań jest absolutnie wykonalny. Widzę dużą determinację obecnego rządu” – mówiła Jourova.
„Cała ta saga zagrożenia praworządności w Polsce. To też spowodowało bardzo dużo dziwnych sentymentów wśród partnerów europejskich. Nadeszła pora, kiedy potrzebujemy silnej Polski” – powiedziała wiceprzewodnicząca KE w TVN24.
Co jeśli prezydent zawetuje te ustawy? – zapytała Kolenda-Zaleska.
„Miałam zaszczyt porozmawiać z prezydentem Dudą podczas forum w Davos. Powiedział jasno, że nie podpisze ustaw, jeśli jego autorytet – to, że wcześniej złożył podpisy – zostanie naruszony. To jest problem wewnętrzny” – brzmiała odpowiedź.
Jourova mówiła, że Polacy sami muszą to rozwiązać.
„Chcemy zobaczyć zaawansowany etap procesu legislacyjnego, chcemy zobaczyć ustawy, krtóre będą procedowane przez Sejm i omawiane z interesariuszami, bo ten proces też jest ważny. Wtedy KE rozważy, czy zamknąć procedurę z art. 7. Gra jest trudna
Są rzeczy, które Polska musi zrobić sama. Adam Bodnar wie, że może liczyć na naszą obiektywną ocenę”.
„Podjęliśmy decyzję o odblokowaniu [KPO] w oparciu o ocenę kamieni milowych i warunków, które zostały wyznaczone w porozumieniu z Polską już jakiś czas temu. Złożyliśmy deklarację w oparciu o tę ocenę, że warunki zostały spełnione” – mówiła o odblokowaniu KPO Jourova.
Jednocześnie wiceprzewodnicząca KE dodała: „Jest taka ogólna zasada, która obejmuje wszystkie państwa członkowskie, otóż monitoring jest stały, jeśli chodzi o realizację kamieni milowych i spełnianie warunków”.
„Uważam, że to była prowokacja. Byłem zbyt ufny” – powiedział Adam Gomoła w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zalewską w TVN24. Poseł wykluczony z Polski 2050 twierdzi, że poprzez niego ktoś chciał uderzyć w partię Szymona Hołowni.
„Jestem dumny z mojej partii, że postąpiła tak stanowczo” – powiedział Adam Gomoła w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zalewską w TVN.
W piątek 8 marca „Nowa Trybuna Opolska” opublikowała stenogramy nagrań z udziałem Adama Gomoły. Gomoła miał być zamieszany w handel miejscami na listach wyborów samorządowych. Jeszcze tego samego dnia Polska 2050 wykluczyła Gomołę spośród członków partii.
„Ja chce ten cały mechanizm prowokacji, która została na mnie zorganizowana, chcę ujawnić” – powiedział Gomoła. Dodał: „Nie będę stał ponad prawem”.
Gomoła tłumaczył, co jego zdaniem można było usłyszeć na nagraniach:
„Polska 2050 oferowała w tych wyborach mnóstwo świeżych, nowych osób. Oczywiste jest, że żeby zyskać profesjonalny wizerunek, to trzeba podpisać taką umowę. Jeżeli to się działo przed kampanią wyborczą, to była to umowa między osobą prywatną a firmą konsultingową. A jeżeli w trakcie kampanii, to to się działo przez komitet wyborczy”.
Były poseł dodał:
„To był dla mnie bardzo trudny okres. Powiem wprost: te doniesienia zaszokowały mnie. Zaszokowało mnie to, w jaki sposób moje działania zostały przedstawione. Mnie po ludzku ta cała sytuacja przytłoczyła”
„Wszyscy członkowie partii Polska 2050, zgodnie ze statutem, są zobowiązani do przestrzegania powszechnie przyjętych norm etycznych, a także sumiennego i rzetelnego wykonywania funkcji powierzonych im w wyborach do organów publicznych z rekomendacji partii. Zaistniała sytuacja pozostawia wątpliwości, czy w przypadku pana posła Adama Gomoły zostały zachowane standardy przejrzystości i transparentności. W związku z tym, na podstawie głosowania członków zarządu krajowego partii, poseł Adam Gomoła został dzisiaj wykluczony z partii Polska 2050” – napisano w oświadczeniu Polski 2050.