Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Odwołałam zarząd Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości” – ogłosiła ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. „Dziś ogłaszam transparentny konkurs na nowego prezesa. PARP będzie dla polskich przedsiębiorców partnerem, nie nadzorcą” – dodała.
Tymczasowo Agencją pokieruje Joanna Zębaczyńska-Światek, dotychczasowa dyrektorka departamentu koordynacji i wdrażania programów w PARP.
Pełczyńska Nałęcz podczas konferencji prasowej na ten temat podkreślała, że PARP to największa instytucja wspierająca przedsiębiorców w Polsce. „W perspektywie finansowej 2021-2027 to jest ok. 20 mld zł z funduszy strukturalnych. W tym roku PARP powinien przekazać przedsiębiorcom 3,5 mld zł” -wyliczała ministra.
Orlen sprzedał część gdańskiej rafinerii z bajecznym rabatem – wynika z kontroli NIK dotyczącej procesu fuzji Orlenu i Lotosu. Do treści raportu Najwyższej Izby Kontroli przed jego publikacją dotarł Bussines Insider.
Lotos przed wchłonięciem przez Orlen musiał zostać podzielony. Był to wymóg Brukseli, która obawiała się powstania nad Wisłą paliwowego monopolu. W związku z tym stacje, magazyny i spółkę produkującą asfalt od Lotosu przejął węgierski MOL, a jedną trzecią aktywów Rafinerii Gdańskiej – Saudyjski koncern Aramco. To ta druga transakcja budziła i nadal budzi największe wątpliwości. Z medialnych przecieków wiadomo, że to Saudyjczycy mają ostatnie słowo przy wielu decyzjach dotyczących przyszłości rafinerii (między innymi przy odsprzedaży akcji przez Orlen). Krytycy zwracali też uwagę na to, że sprzedajemy jeden z najważniejszych zakładów przemysłowych przedsiębiorstwu bezpośrednio zależnemu od autorytarnego saudyjskiego reżimu, współpracującego z Rosją w ramach naftowego kartelu OPEC+.
NIK najwięcej uwagi poświęca jednak kwocie, którą Aramco musiało przekazać Orlenowi za sprzedaż aktywów Lotosu. 30 proc. udziałów w Rafinerii trafiło to Saudyjczyków za 1,15 mld złotych, za miliard złotych Aramco przejęło segment hurtowego handlu paliwami. Kontrolerzy szacują, że rzeczywista wartość aktywów przekraczała 5 mld złotych. Jedynie aktywa rafineryjne w ich ocenie mogły zostać wycenione na 4,6 mld złotych.
Na naszych łamach eksperci oceniali, że aktywa Lotosu przeszły w ręce Saudyjczyków po okazyjnej cenie, jednak transakcja pod pewnymi względami mogła mieć sens. Rynek paliw konwencjonalnych w kolejnych dekadach będzie się kurczył, a sprzedaż części Lotosu oznacza oddanie Saudyjczykom części ryzyka związanego z prowadzeniem działalności rafineryjnej – mówił nam Robert Tomaszewski z think-tanku Polityka Insight.
” Rafinerie będą zamieniały się w kompleksy petrochemiczne, fabryki wodoru i paliw syntetycznych. Magazyny paliw będą zamykane albo przekształcane w rozlewnie e-paliw, asfalt będzie jeszcze potrzebny, ale przy spadku przerobu ropy będzie wypierany przez zielony beton” – mówi nam Tomaszewski.
Nie oznacza to jednak, że transakcję można oceniać jednoznacznie pozytywnie.
„Rynek wiedział, że Orlen jest »na musiku« i pod wpływem presji Komisji Europejskiej musi sprzedać aktywa, dlatego negocjacje ze strony prywatnych firm były przeciągane, a ceny były śrubowane w dół” – twierdzi ekspert – „Oddzielną kwestią jest ocena czy Orlen – a wraz z nim rząd PiS – powinien był doprowadzić do takiej sytuacji, w której to rynek dyktuje Orlenowi warunki sprzedaży strategicznych aktywów rafineryjnych, magazynów paliw, asfaltowych i paliwowego detalu. I znowu, odpowiedź jest złożona – jeśli patrzymy z perspektywy wycen i bezpieczeństwa paliwowego państwa w krótkim i średnim terminie, popełniono błąd – sprzedano za tanio zbyt ważne aktywa. Patrząc jednak w długim terminie, możemy zobaczyć, że kwestia zarobienia kilku miliardów przy przychodach rzędu kilkuset miliardów rocznie nie jest wielkim osiągnięciem” – zauważał Tomaszewski.
Orlen odpowiedział Bussines Insiderowi na przedstawione przez portal wnioski z kontroli. Przedstawiciele koncernu twierdzą, że wycena aktywów Lotosu była właściwa.
„Wskazywana przez kontrolerów NIK wartość księgowa, nie ma nic wspólnego z rynkową wartością firmy. W czasie, gdy Orlen finalizował fuzję z grupą Lotos, ok. 150 spółek na GPW było wyceniane poniżej ich wartości księgowej” – cytuje portal.
„Sąd rejestrowy oddalił wniosek o wpis likwidacji Polskiego Radia S.A. do KRS” – poinformował na X poseł PiS Krzysztof Szczucki.
Orzeczenie odmawiające likwidacji Polskiego Radia zostało wydane dziś, 22 stycznia. Karolina Ilczuk, referendarz sądowy Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy wyjaśnia w nim, że „bezprecedensowy charakter sprawy wymaga poczynienia szerszych rozważań oraz wnikliwej analizy przepisów ustaw szczególnych, orzecznictwa i doktryny”. O wydaniu orzeczenia poinformował na X poseł PiS Krzysztof Szczucki.
Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, opublikował pełne uzasadnienie decyzji referendarza sądowego. Czytamy w nim, że „nie sposób uznać, iż rozwiązanie i likwidacja spółki publicznej radiofonii i telewizji sprzyja realizacji misji publicznej, wręcz przeciwnie – rozciągnięte w czasie prowadzenie likwidacji może przeczyć możliwości jej realizacji”.
Wcześniej sądy wpisały do KRS otwarcie likwidacji 11 z 17 regionalnych rozgłośni publicznych. Tak było na przykład w przypadku Radia Gdańsk i Radia Katowice, o czym pisaliśmy w OKO.press:
Orzeczenie nie jest prawomocne. Minister kultury, Bartłomiej Sienkiewicz, może się od niego odwołać. Do momentu uprawomocnienia się decyzji, sytuacja w Polskim Radiu się nie zmieni.
Przypomnijmy: pod koniec grudnia, po tym, jak Andrzej Duda zawetował ustawę okołobudżetową zakładającą dofinansowanie mediów publicznych, minister Sienkiewicz zdecydował o postawienie ich w stan likwidacji. Jak wyjaśniał w OKO.press Witold Głowacki, jest to prawniczym manewrem mającym umożliwić nowej władzy skuteczne odebranie kontroli nad mediami publicznymi PiS-owi.
To – wbrew pozorom – nie jest wstępem do zamknięcia Polskiego Radia czy TVP.
„Likwidacja jest bowiem takim stanem prawnym, w którym miejsce normalnego zarządu spółki, jej rady nadzorczej i innych statutowych organów zarządczych zajmuje ktoś w rodzaju biznesowego dyktatora – czyli wyznaczony przez właściciela likwidator. Zarazem stan likwidacji to biznesowy odpowiednik stanu wyjątkowego w państwie. Obowiązują wtedy inne niż w czasach „pokoju” przepisy – umożliwiające masowe zwolnienia, cięcia wynagrodzeń czy przesuwanie pracowników na inne stanowiska” – pisał Głowacki.
Donald Tusk przyjechał do Kijowa, gdzie spotka się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Swoją wizytę zapowiadał już w połowie stycznia, podczas wywiadu z TVP, TVN24 i Polsatem. Przed wyjazdem spotkał się z Andrzejem Dudą.
„Dla nas obu, pan prezydent był też w to bardzo zaangażowany, sytuacja w Ukrainie i na froncie to jest kwestia numer jeden ze względu na polskie bezpieczeństwo. Są tam także do załatwienia inne sprawy, związane choćby z interesami polskich przewoźników, więc mamy o czym rozmawiać w Kijowie” – powiedział wtedy premier.
„Apelowałem już do ministra Adama Bodnara, bo stworzyłem mu ku temu warunki, by przerwał obu panom odbywanie kary pozbawienia wolności. Niestety, nie korzysta z tego” – powiedział Duda w SE, odnosząc się do sprawy Kamińskiego i Wąsika
Fragment wywiadu z „Super Expressu” pojawił się w mediach społecznościowych już w niedzielę. Duda opowiadał o ułaskawieniu przebywających w zakładach karnych Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
Jak wyjaśnialiśmy w OKO.press, Duda wszczął procedurę z artykułu 567 paragraf 2 kodeksu postępowania karnego: „Prokurator Generalny przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej akta sprawy lub wszczyna z urzędu postępowanie o ułaskawienie w każdym wypadku, kiedy Prezydent tak zadecyduje”. To dłuższa droga, angażująca w cały proces Prokuratora Generalnego. Duda mógłby ułaskawić skazanych polityków PiS, co skutkowałoby natychmiastowym zwolnieniem ich z więzienia.
"Moje ułaskawienie [sprzed prawomocnego wyroku] cały czas jest w mocy. Zarówno środowisko sędziowskie w Polsce, w jakiejś tam części także i prawnicze, które zmieniły zdanie na przestrzeni ostatnich lat, wyrywa kartki ze swoich własnych podręczników, udając, że dawniej nie mieli poglądów przed rokiem 2016. I upiera się, że to ułaskawienie wydane wobec panów Kamińskiego i Wąsika, było niedopuszczalne. W moim przekonaniu i w przekonaniu Trybunału Konstytucyjnego było dopuszczalne. Ale mnie przede wszystkim interesuje skuteczność.
Choć od strony prawnej jest tu pewne ryzyko i mam świadomość, że zostanę przez nich właśnie zaatakowany"
- powiedział „Super Expressowi”.
Jak dodał, najważniejsze dla niego jest, żeby „życie i zdrowie Mariusza Kamińskiego przede wszystkim nie ucierpiało”. Prezydent przypomniał, że zarówno Kamiński, jak i Wąsik, prowadzą strajk głodowy.
„Chciałbym, żeby to zostało przerwane. Jeżeli może to zostać przerwane tylko i wyłącznie przez to, że ja ich ponownie po prostu ułaskawię, żeby po prostu ich ratować, to to zrobię” – powiedział. Podkreślił, że ułaskawienie będzie „brutalną siła przeciwko prawu”, które prezydent reprezentuje.
Czy to oznacza, że Duda jednak ułaskawi Wąsika i Kamińskiego, nie czekając na Adama Bodnara?
Z wypowiedzi szefa gabinetu prezydenta, Marcina Mastalerka, wynika, że nie ma takiego planu.
„Prezydent niedawno wszczął procedurę ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w oparciu o Kodeks postępowania karnego. Nic się w tej kwestii nie zmienia. Prezydent czeka na opinię prokuratora generalnego w sprawie ułaskawienia, bo takie są wymogi przy tej ścieżce prawnej” – wyjaśniał słowa Dudy w Onecie Mastalerek. Na portalu X dodał: „Pan Adam Bodnar zwlekając i nie wypuszczając Posłów z więzienia naraża ich życie i zdrowie”.
Na pytanie, czy kiedykolwiek wcześniej Duda przyjął w Pałacu Prezydenckim żonę skazanego ubiegającego się o ułaskawienie, prezydent w rozmowie z SE odpowiedział: „Zdarzyło się raz, gdy przyjąłem osobę powiązaną z procedurą ułaskawienia”. Jak wyjaśniał, chodzi o członka rodziny mężczyzny, który zginął w wypadku. „Chciałem się upewnić, że jego rodzina rzeczywiście chce, by ten, kto spowodował wypadek skutkujący śmiercią ich bliskiego, mógł być ułaskawiony”.
Prezydent został zapytany również o to, jak opisałby Polskę osobie, która niewiele o naszym kraju wie. Andrzej Duda powiedziałby wtedy, że Polska ma silna demokrację, ale – jak w każdym kraju – są zjawiska, które stanowią dla niej zagrożenie.
„Jeżeli zwyciężą skłonności o charakterze autorytarnym, to może być lub będzie tak jak śpiewał Jacek Kaczmarski w swojej pieśni »Jałta«” – mówił Duda. Zacytował fragment, do którego się odnosi: Komu zależy na pokoju, ten zawsze cofnie się przed gwałtem; wygra, kto się nie boi wojen – i tak rozumieć trzeba Jałtę”.
„Sprawdzian demokracji polega na tym, że w efekcie demokracja zatrzyma takiego gwałciciela” – powiedział Duda.
W rozmowie z prezydentem pojawił się również wątek dotyczący mediów publicznych. Duda podkreślał, że nie był zadowolony z tego, jak TVP działało pod rządami Jacka Kurskiego. Nie jest jednak również zadowolony z tego, jak nowa władza przejmuje media publiczne. Dlaczego, pyta w wywiadzie Duda, „premier i minister kultury nie przyszli normalnie się zachowując i szanując pewne zasady, nie usiedli i nie powiedzieli: panie prezydencie, proponujemy takie i takie zmiany, co pan na to, bo mamy dzisiaj większość, uchwalimy je”.
Andrzej Duda odniósł się również do swojej wizyty na Forum w Davos. Podczas jednej z dyskusji – jak relacjonował – rozmawiał z innymi przywódcami o zmęczeniu wojną w Ukrainie. Prezydent uważa, że wojna nie powinna schodzić z pierwszego planu zainteresowania świata polityki.
„Ukraina musi zwyciężyć. Zwycięstwem jest odzyskanie przez Ukrainę kontroli nad jej międzynarodowo uznanymi terytoriami” – powiedział.