Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Niezwykle szeroki i niejasny wyrok, który uznaje wszelką działalność w „międzynarodowym ruchu LGBT+” za ekstremistyczną, może skutkować kolejną falą poważnych prześladowań osób LGBT+ w Rosji – donosi brytyjski dziennik The Guardian.
Rosyjscy aktywiści alarmują, że orzeczenie wydane przez rosyjski Sąd Najwyższy w czwartek 30 listopada jest niezwykle szerokie i nie do końca wiadomo, czego dotyczy. Każda osoba LGBT+ może na jego mocy zostać uznana za ekstremistę.
Orzeczenie zostało wydane na wniosek rosyjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Wniosek nie definiuje, czym jest „międzynarodowy ruch LGBT+” oraz co przesądza o uczestnictwie w nim. Orzeczenie Sądu ustanawia jednak surowe kary pozbawienia wolności za działalność ekstremistyczną.
Władze Rosji od wielu lat używają oskarżeń o działalność ekstremistyczną wobec organizacji i ruchów, które są wobec nich opozycyjne. Na tej zasadzie w Rosji zdelegalizowano wiele organizacji broniących praw człowieka, a także niezależnych mediów.
Od czasu rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, ta tendencja się jeszcze nasiliła. Rzekomą walką z nazizmem i „ideologią LGBT+” Putin uzasadnia konieczność prowadzenia wojny.
W Wiśle i połączonych z nią zbiornikach wodnych znajdujących się na terenie śląskiej kopalni wykryto złotą algę. Greenpeace: „Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie zdecydowało się poinformować opinii publicznej o wystąpieniu zagrożenia”.
Organizacje Greenpeace i Towarzystwo na Rzecz Ziemi sprawdziły, czy Wisła jest zagrożona taką katastrofą, jaka wydarzyła się na Odrze w lecie 2022 roku. Wtedy w rzece zakwitła toksyczna złota alga, która zabija ryby, małże i ślimaki.
Czy Wisła także jest w niebezpieczeństwie?
Opublikowane właśnie badania nie przynoszą optymistycznej odpowiedzi.
Wodę w Wiśle zbadała prof. dr hab. Iwona Jasser z Uniwersytetu Warszawskiego. Analizowała w sumie pięć stanowisk na Wiśle i trzy w Kanale Gliwickim – czyli tam, gdzie zaczęła się katastrofa odrzańska.
Z jej badań wynika, że największe stężenie złotej algi (Prymnesium parvum) występuje w zbiorniku na terenie kopalni węgla kamiennego Pniówek Pawłowice, z którego woda jest odprowadzana do Wisły.
Kopalnie są jednym ze źródeł katastrofy odrzańskiej: wylewają do rzeki solankę, przez co tworzą dobre warunki do rozwoju złotej algi. Greenpeace już na początku 2023 roku ostrzegał, że problem może dotyczyć także Wisły.
„Liczebność [złotej algi] osiągnęła na tym stanowisku ponad 200 milionów komórek/l. Jest to liczebność porównywalna z notowaną w czasie zakwitu Prymnesium w Kanale Gliwickim w 2022 roku. Ponadto gatunek ten stanowił prawie 90 proc. biomasy całego fitoplanktonu” – czytamy w raporcie.
Złota alga jest również już w samej rzece – naukowczyni wykryła jej niewielkie ilości przy śluzie Dwory na wysokości Oświęcimia.
„Istnieje poważne zagrożenie, że w warunkach środowiskowych sprzyjających rozwojowi Prymnesium parvum może dojść do zakwitu złotej algi w Wiśle i katastrofy porównywalnej z tą notowaną w Odrze w 2022 roku” – napisała prof. Jasser w raporcie z badań.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach potwierdził, że zarówno w zbiorniku wodnym znajdującym się na terenie kopalni węgla kamiennego Pniówek, jak i w dolnej zlewni Wisły wykryto złotą algę.
Mimo że państwowe instytucje o tym wiedziały, to informacji o wynikach badań nie znajdziemy na rządowych stronach. „Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie zdecydowało się upublicznić tej informacji” – podaje Greenpeace.
W sierpniu 2023 roku Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykrył obecność złotej algi na Pszczynce, dopływie Wisły. Zlecono badania na całej Wiśle, jednak ostatnie informacje z wakacji 2023 roku dowodzą, że algi nie znaleziono. Próbki do raportu prof. Jasser, przygotowanego razem z Greenpeace i Towarzystwem na Rzecz Ziemi, były pobierane później: 30 września i 1 października.
Organizacje społeczne domagają się działania ze strony rządu:
Parlament Europejski i Rada UE osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie zwalczania SLAPP-ów. Zgodnie z dyrektywą, sąd będzie mógł oddalić skargę na bardzo wczesnym etapie, jeśli zidentyfikuje ją jako nieuzasadnione nękanie.
Wypracowane porozumienie to efekt wysiłków hiszpańskiej prezydencji w Radzie, która przeciwdziałanie SLAPP-om uznała za jeden z priorytetów prezydencji.
Zgodnie z osiągniętym dziś kompromisem, w przygotowywanej obecnie unijnej dyrektywie dotyczącej ochrony osób dziennikarskich oraz obrońców praw człowieka znajdą się zapisy, które umożliwią sądom na wniosek pozwanych:
To wszystko ma zniechęcić podmioty, które usiłują w ten sposób uciszać media i organizacje broniące praw człowieka, do sięgania po SLAPP-y.
SLAPP to skrót od Strategic Lawsuit Against Public Participation, co oznacza strategiczny pozew przeciwko partycypacji publicznej. To coraz powszechniej używane powództwa zmierzające do stłumienia debaty publicznej i uciszenia krytyki lub sprzeciwu.
Najczęściej sięgają po nie politycy, grupy lobbystyczne, wielkie korporacje i organy państwowe. Ich celem jest uciszenie osób wypowiadających się w kwestiach leżących w interesie publicznym.
Cenzurowanie, zastraszanie i uciszanie odbywa się poprzez obciążanie kosztami obrony prawnej osób, które dopuszczają się publicznej krytyki lub sprzeciwu, dopóki nie zrezygnują z zabierania głosu.
Ofiarami SLAPP-ów najczęściej padają dziennikarze i obrońcy praw człowieka, ale też nauczyciele akademiccy czy badacze.
„Nasze demokracje są zagrożone, jeśli bogaci i potężni mogą uciszać swoich krytyków, podając ich do sądu tylko dlatego, że wypowiadają się oni w sprawach leżących w interesie publicznym. Dzięki temu nowemu aktowi UE broni dziennikarzy i obrońców praw człowieka przed bezpodstawnymi i stanowiącymi nadużycie sprawami sądowymi” – powiedział Félix Bolaños, hiszpański minister sprawiedliwości, ogłaszając porozumienie.
Wstępne porozumienie musi teraz zostać zatwierdzone przez przedstawicieli państw członkowskich w Radzie (czyli na forum tzw. Coreper). Gdy tak się stanie, tekst będzie jeszcze musiał zostać formalnie przyjęty zarówno przez Radę, jak i Parlament Europejski.
Minister spraw zagranicznych Macedonii Północnej wzywa do stopniowej integracji państw Bałkanów Zachodnich z UE, bo wobec pełnej integracji będzie większy opór państw członkowskich. Bujar Osmani mówił o tym w wywiadzie z portalem Politico.eu.
Osmani wzywa UE do szybszej integracji państw Bałkanów Zachodnich i podkreśla, że europejskie aspiracje to jedna z nielicznych kwestii, która jednoczy wieloetniczne społeczeństwa tych krajów.
O członkostwo w UE ubiega się obecnie sześć państw Bałkanów Zachodnich: Albania, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia Północna i Serbia.
Cztery z nich mają status państw kandydujących i otwarte negocjacje akcesyjne. Bośnia i Hercegowina wciąż czeka na otwarcie negocjacji, a Kosowo na przyznanie statusu państwa kandydującego.
Serbia, Czarnogóra i Macedonia Północna czekają w kolejce do UE już kilkanaście lat.
Rosyjska wojna w Ukrainie stworzyła nowe momentum dla rozszerzenia UE, jednak z upływem czasu prorozszerzeniowe nastroje słabną.
Także niedawna zmiana władz w takich krajach jak Słowacja oraz perspektywa tworzenia rządu w Holandii przez skrajnie prawicowe, antyeuropejskie ugrupowanie Geerta Wildersa stawarzą ryzyko, że kolejne rozszerzenie UE nie znajdzie poparcia wszystkich państw członkowskich.
Dlatego minister spraw zagranicznych Macedonii Północnej wychodzi z propozycją stopniowej integracji, która mogłaby budzić mniejszy opór. Proponuje, by wraz z zamykaniem kolejnych rozdziałów akcesyjnych, stopniowo dopuszczać państwa kandydujące do kolejnych dobrodziejstw integracji, np. wspólnego rynku, bez możliwości korzystania z funduszy strukturalnych, itp.
Taki postulat jest jednak trudny do spełnienia – wymagałby gruntownej reformy polityki akcesyjnej UE.
W listopadzie 2023 roku Komisja Europejska opublikowała doroczny raport dotyczący postępu w procesie akcesyjnym. Jak wynika z ustaleń KE, kraje kandydujące czynią ciągły postęp.
W przypadku Kosowa Komisja Europejska nie zarekomendowała jeszcze przyznania krajowi statusu państwa kandydującego. Negocjacje akcesyjne z Bośnią i Hercegowiną mają zostać rozpoczęte, gdy zostanie osiągnięty „odpowiedni poziom zgodności z kryteriami członkostwa”.
Na forum UE toczy się obecnie ważna dyskusja o kolejnej reformie traktatowej Unii oraz potrzebie dalszego rozszerzenia.
Więcej o sprawie przeczytasz tu:
Jak ustalił serwis Na Temat Danuta Holecka, szefowa Wiadomości i jedna z najważniejszych twarzy TVP pod rządami PiS, zniknie z anteny od 12 grudnia.
Danuta Holecka, ulubiona dziennikarka pisowskiego obozu władzy oraz milionerka z TVP, znika z anteny. Sama Holecka nie potwierdziła jednak tych doniesień.
Jak wynika z informacji, które serwis Na Temat uzyskał w dwóch niezależnych źródłach w TVP, umowa z firmą Holeckiej już została rozwiązana. Holecka ma zniknąć z anteny 12 grudnia. Okres wypowiedzenia umowy to jednak rok, podczas którego dziennikarka prawdopodobnie będzie dostawała wynagrodzenie.
„To bzdura” – miała skwitować zirytowana dziennikarka, gdy reporter Na Temat usiłował potwierdzić informację o jej odejściu z Wiadomości. Po chwili jednak dodała, że „nie komentuje sprawy”. Doniesieniom Na Temat zaprzeczyła też w rozmowie z Onetem.
Jeszcze 27 października Wirtualna Polska informowała, że Holecka nie zamierza odchodzić ze stanowiska pod presją nowej władzy. Tak twierdzili informatorzy portalu. Sprawę badała też „Gazeta Wyborcza”. Z rozmowy z jednym z polityków KO wynikało, że takie osoby jak Danuta Holecka czy Edyta Lewandowska, będą pierwsze do zwolnienia, gdy zawieszony zostanie dotychczasowy zarząd.
Transformację mediów publicznych Koalicja Obywatelska zapowiadała już w kampanii wyborczej, jako ważny element przywracania praworządności i niezależności mediów. Za czasów PiS TVP stała się bowiem tubą propagandy rządowej nie gorszą niż Dziennik Telewizyjny za komuny.
Danuta Holecka jedną z twarzy Wiadomości TVP została w 2016 roku, a kierowanie programem przejęła w 2019 roku. Jej kontrakt z TVP był iście gwiazdorski. Jak wynika z ustaleń reportera OKO.press Krzysztofa Boczka, tylko od sierpnia 2020 roku do stycznia 2023 roku Danuta Holecka miała zarobić w TVP 1,4 mln zł. Miesięcznie inkasowała 46 tys. netto na umowie cywilnej plus 5-10 tys. zł na umowie o pracę. Od lutego 2023 roku jej główna stawka skoczyła do 50 tys. zł za 9-11 wydań „Wiadomości” w miesiącu. Do lipca 2025 roku miała zarobić jeszcze 1,5 mln zł.
Więcej o milionerach z Woronicza przeczytasz tutaj: