„Widzieliśmy w trakcie katastrofy brzegi usłane zwłokami. Spodziewaliśmy się, że zginęły miliony. Mimo tego wyniki nas zaskoczyły: ponad 200 mln martwych organizmów” – mówi Łukasz Ławicki, współautor badania skutków katastrofy odrzańskiej
Zginęło prawie 150 mln ślimaków wodnych (czyli 85 proc. populacji) i 65 mln małży z rodziny skójkowatych – to 88 proc. populacji. Wyłowiono 3,3 miliona martwych ryb. To wyniki niezależnych badań ekspertów, którzy sprawdzili, jakie spustoszenie spowodowała katastrofa na Dolnej Odrze.
Ponad rok po pierwszych doniesieniach o martwych rybach w rzece opublikowali swoją analizę w prestiżowym magazynie naukowym „Science of The Total Environment”.
“Widzieliśmy w trakcie katastrofy brzegi usłane zwłokami. Ten widok ciągnął się kilometrami, więc spodziewaliśmy się, że zginęły miliony. Mimo tego wyniki nas zaskoczyły: ponad 200 mln martwych organizmów to liczba, która chyba na każdym robi wrażenie. Do tej pory podawało się, ile ton martwych ryb wyłowiono – tony, mam wrażenie, nie dają takiego wyobrażenia jak miliony osobników. Umniejszają skalę” – mówi w rozmowie z OKO.press Łukasz Ławicki, przyrodnik i jeden z autorów badań.
Razem z nim skutki katastrofy analizowali naukowcy (dr hab. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, prof. US, Instytut Nauk o Morzu i Środowisku, Uniwersytet Szczeciński; dr Dominik Marchowski, Muzeum i Instytut Zoologii PAN), a także ekolodzy skupieni w Koalicji Ratujmy Rzeki (Jacek Engel, Fundacja Greenmind; Ewa Drewniak, Klub Przyrodników; Karol Ciężak, Towarzystwo na rzecz Ziemi).
Jak dodaje Ławicki, autorzy szukali w literaturze podobnej katastrofy do tej, która zdarzyła się na Odrze. Nie znaleźli.
W naszej części Europy nigdy wcześniej nie udokumentowano katastrofy o takiej skali.
“Dane były zbierane kilkoma metodami. Pierwszą było liczenie martwych ryb w transektach na brzegu Odry – w sumie na kilkudziesięciu dziesięciometrowych odcinkach. Liczyliśmy co do osobnika, oznaczając te, które się dało. Nie wszystkie się dało – przez stan rozkładu części nie byliśmy w stanie zidentyfikować" – relacjonuje Ławicki.
„Drugą metodą było liczenie ślimaków i małży. Nie mogliśmy zrobić tego ręcznie, bo brzegi były usłane martwymi osobnikami. Trzeba byłoby mieć armię ludzi, która liczyłaby je po kolei. W tym wypadku zdecydowaliśmy się więc na robienie zdjęć, które potem były analizowane przez specjalny program komputerowy, obliczający, ile martwych ślimaków i małży leżało na brzegu Odry. Liczyliśmy również te małże, które płynęły rzeką” – wyjaśnia.
Jak dodaje, jednym z najważniejszych elementów były badania prof. Szlauer-Łukaszewskiej, która miała dane z poboru małży sprzed katastrofy z wielu punktów od Kostrzyna aż do jeziora Dąbie.
"Powtórzyła je po katastrofie, w tych samych miejscach, dzięki czemu mogliśmy porównać wyniki. Podobnie było z rybami – mieliśmy dane sprzed katastrofy, łącznie z rządowym raportem, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć, jak zmniejszyły się populacje” – mówi przyrodnik.
Co wynika z badań niezależnych ekspertów?
Przez katastrofę ucierpiała populacja szczeżui pospolitej, rodzimego gatunku małża, który jest świetnym filtratorem wody w rzece. Bez niego Odrze będzie jeszcze trudniej radzić sobie z zanieczyszczeniami. Eksperci oszacowali, że w Dolnej Odrze zginęło aż 95 proc. populacji tego małża. Bardziej odporna na katastrofę okazała się inwazyjna szczeżuja chińska, której populacja zmalała o zaledwie 15 procent.
Ten gatunek lepiej radzi sobie w wysokich temperaturach, jest również mniej wrażliwy na zanieczyszczenia – ryzyko, że zajmie miejsce rodzimego gatunku małży jest ogromne.
Na lądzie znaleziono co najmniej 147 milionów martwych ślimaków wodnych – co wskazuje na spadek populacji o 85 proc. ”Bezkręgowce odgrywają kluczową rolę w obiegu składników odżywczych, rozkładzie i służą jako źródło pożywienia dla wyższych poziomów troficznych” – czytamy w wynikach badań.
To oznacza, że bez ślimaków wodnych trudniej będzie odbudować również populację ryb. Tych – jak już wyliczaliśmy – na dolnym odcinku Odry zginęło aż 3,3 miliona. Wyłowiono tam 1025 ton martwych ryb, przede wszystkim często występujące na tym terenie jazgarze, okonie i leszcze.
“Na całym odcinku rzeki o długości 560 km szacowana śmiertelność ryb wyniosła 1650 ton, co oznacza spadek o 60 proc. w porównaniu z poziomem sprzed katastrofy” – czytamy.
Ucierpiały również gatunki chronione, jak chociażby koza pospolita, której populacja spadła o 97 proc. Innym przykładem jest różanka, która w Polsce podlega częściowej ochronie i jest wymieniona w załączniku II dyrektywy siedliskowej (to wykaz gatunków roślin i zwierząt ważnych dla Unii Europejskiej, których ochrona wymaga wyznaczenia specjalnych obszarów ochrony). Obliczono, że jej populacja zmniejszyła się aż o 98 procent.
Rozmnażanie się różanki jest ściśle związane z obecnością małży w rzece. Samice składają ikrę do jamy skrzelowej skójek lub szczeżui. Zapłodnienie jaj i rozwój larw odbywa się we wnętrzu małża. A skoro rodzime małże niemal całkowicie wyginęły w Odrze, to przyszłość różanki również stoi pod znakiem zapytania.
Zaznaczmy: badania dotyczyły wyłącznie Dolnej Odry, a więc jej odcinka od ujścia Warty aż do Zalewu Szczecińskiego. To oznacza, że straty w całej rzece są znacznie większe. Tym bardziej że pierwsze śnięcia ryb w lipcu 2022 roku zaobserwowano na górnym odcinku, przy ujściu Kanału Gliwickiego na wysokości Kędzierzyna-Koźla.
Dopiero kiedy padły ryby w dolnośląskiej Oławie, na problem zwróciły uwagę władze. Choć aktywiści, ekolodzy i wędkarze informowali o śmierci ryb w Odrze już od kilku dni, nikt nie reagował. Premier Mateusz Morawiecki o problemie miał dowiedzieć się dopiero 9 sierpnia 2022.
Całą historię przypominaliśmy w filmie opublikowanym na OKO.press:
Po tygodniach poszukiwań winnych okazało się, że ryby zabija toksyna wydzielana przez złotą algę. Ta zaś pojawiła się w Odrze dzięki idealnym warunkom: wysokiemu zasoleniu (za które odpowiadają kopalnie i zakłady przemysłowe odprowadzające ścieki do Odry), wysokiej temperaturze wody i niskim przepływom. Było upalne lato.
Powołana przez rząd grupa ekspertów w raporcie, opublikowanym 31 marca 2023, potwierdziła tezę o złotej aldze. Już z tego raportu mogliśmy się dowiedzieć, jakie spustoszenie spowodowała katastrofa na Odrze. Czytamy w nim m.in., że „w odłowach na odcinku Odry Swobodnie Płynącej, w porównywanych latach znacznie obniżył się udział procentowy gatunków ryb objętych ochroną. W 2017 roku wyniósł on 65,7 proc. wszystkich złowionych osobników, natomiast w 2022 tylko 9 proc.”, a także, że „przekształcenie koryta Odry oraz jej wieloletnie zanieczyszczenie doprowadziły do obniżenia liczebności lub wyginięcia [chronionych gatunków mięczaków] w Odrze”.
“Kiedy katastrofa dotarła w dolny bieg Odry, nie wiedzieliśmy jeszcze, czy rząd zdecyduje się na zrobienie badań. Zresztą spędzając kilka dni od rana do wieczora nad Odrą, nie widzieliśmy, żeby ktoś poza nami zbierał dane. My postanowiliśmy je zebrać, nawet nie myśląc o artykule naukowym.
Chcieliśmy po prostu jak najwięcej wiedzieć o skali katastrofy, żeby móc wykorzystać to w dalszej walce o Odrę”
– wyjaśnia Łukasz Ławicki.
”Poza tym wiemy, jak obecnie rządzący podchodzą do rzek. Chcieliśmy poznać prawdziwą skalę katastrofy, na wypadek, gdyby rząd niechętnie się nią dzielił” – dodaje.
Autorzy i autorki badań opublikowanych w „Science of The Total Environment” chcą również zwrócić uwagę na konieczność ochrony Międzyodrza – terenu otoczonego dwoma ramionami Odry, ciągnącego się od przedmieść Szczecina, przez Gryfino, aż do Widuchowej.
Katastrofa odrzańska nie zostawiła tutaj tak tragicznych skutków, jak na innych odcinkach rzeki, ponieważ ta „skomplikowana sieć kanałów, starorzeczy i jezior przepływowych łączących się z rzeką” działa jak rozległy i naturalny filtr.
„Ten teren podmokły o powierzchni 60 km² nie tylko odtruwa wodę, ale także stanowi schronienie dla niezliczonych organizmów” – czytamy.
Przyrodnicy postulują utworzenie tam Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Opisywaliśmy tę inicjatywę w OKO.press:
Poza ochroną Międzyodrza, autorzy i autorki badań rekomendują szereg działań, które mogłyby pomóc rzece:
Zalecenia ekspertów są odwrotnością tego, co rząd zawarł w ustawie o rewitalizacji Odry. Ustawa, pomimo swojej nazwy, nie pomoże w rewitalizacji. Zakłada m.in. 51 inwestycji w całej zlewni Odry, w tym stopnie i elektrownie wodne, które z pomocą rzece nie mają nic wspólnego.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze