Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Kto powinien decydować, ile i jakich prac domowych zadaje się uczennicom i uczniom? Ministerstwo edukacji czy nauczycielki/le prowadzący zajęcia w szkole?” – tak brzmi jedno z kluczowych pytań obywatelskiej sondy
Jak już informowaliśmy, organizacje społeczne zajmujące się edukacją postanowiły także w ten sposób zabrać głos w dyskusji o rozporządzeniu MEN ograniczającemu prace domowe w podstawówkach.
Jak informuje nas sekretariat SOS dla Edukacji (jednego z organizatorów sondy) do wtorkowego południa 5 marca 2024 sondę wypełniło już:
Sonda ma choćby w przybliżeniu odpowiedzieć na pytanie, jak jest naprawdę z pracami domowymi: ile jest zadawane, ile czasu „lekcje” zajmują dzieciom i młodzieży, kto im pomaga je odrabiać, które prace są bardziej, a które mniej sensowne. I wreszcie – jak członkowie społeczności szkolnej oceniają propozycje ministerstwa.
Jeśli masz dziecko (a także wnuka/wnuczkę) w szkole, uczysz w szkole, albo sam czy sama się w niej uczysz, dołącz do tej obywatelskiej inicjatywy. Sondę o pracach domowych znajdziesz tutaj.
Sonda trwa tylko do środy 6 marca. Jest anonimowa, wyniki zostaną przekazane władzom oświatowym oraz mediom.
Ministerstwo zakończyło już konsultacje kontrowersyjnego rozporządzenia, w którym uzupełnia poprzednie (z 2023 roku) „o ocenianiu, klasyfikowaniu i promowaniu uczniów”.
Zmiany w sposobie zadawania, czy raczej niezadawania prac domowych dla klas I-III wejdą w życie od kwietnia, a dla klas IV-VIII – od września 2024 roku.
Do ogólnego paragrafu 12 o ocenianiu dołączono dwa kluczowe zapisy:
OKO.press kilkakrotnie pisało o wątpliwościach, jakie budzi pomysł ministerstwa edukacji: już w październiku 2023, potem w styczniu (tutaj i tutaj). Na zarzuty odpowiadała w pogłębionym wywiadzie z Antonem Ambroziakiem i Piotrem Pacewiczem wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer.
Szykuje się kolejny zwrot ws. projektów ustaw aborcyjnych. Szymon Hołownia ma nie chcieć politycznej jatki w toku kampanii wyborczej. I będzie rekomendował prezydium Sejmu odłożenie prac
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, temat aborcji może znów spaść z porządku obrad Sejmu. Posłowie i posłanki mieli zająć się czterema projektami ustaw w tym tygodniu. Ale marszałek Szymon Hołownia nie chce, żeby burzliwa dyskusja o aborcji wpłynęła na atmosferę w koalicji podczas kampanii wyborczej. I na odwrót, by kampania wyborcza nie wpłynęła na dyskusję o prawie do przerywania ciąży.
Oficjalnie Hołownia przekazał, że chodzi o to, żeby żaden z projektów nie został wyrzucony do kosza po pierwszym czytaniu.
„Jestem zwolennikiem tezy, że trzeba zrobić absolutnie wszystko, by zminimalizować ryzyko odrzucenia wszystkich czterech projektów w pierwszym czytaniu. Jesteśmy w kampanii wyborczej, nie da się tego ukryć, emocje kampanijne hulają na bardzo dużym diapazonie. Trzeba sobie powiedzieć, że to jest tak ważna sprawa, że ona musi być rozpatrzona poza kontekstem bieżącej i coraz bardziej gorącej kampanii wyborczej. Będę proponował takie rozwiązanie prezydium Sejmu, zobaczymy, jak ono się na to zapatruje” – zapowiedział Hołownia.
Decyzja ma zapaść we wtorek wieczorem.
Według Tuska prywatny detektyw na zlecenie byłego prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka miał „śledzić” posłów ówczesnej opozycji. „Nawet spółki skarbu państwa uczestniczyły w procesie totalnej inwigilacji”
„Może to zabrzmieć sensacyjnie, ale chciałem państwu uzmysłowić, z jakim bagnem mamy do czynienia. I ile czasu i wysiłku zabiera naszym służbom i ministrom sprzątanie po poprzednikach” – powiedział premier Donald Tusk na briefingu po wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów.
Tusk pokazał dokumenty, z których ma wynikać, że Daniel Obajtek jako prezes PKN Orlen podpisał zlecenie dla detektywa na „identyfikację źródeł informacji dotyczących funkcjonowania koncernu”. W praktyce miało chodzić o śledzenie posłów opozycji. Tusk wymienił nazwiska: Marcina Kierwińskiego i Jana Grabca oraz europosła Andrzeja Halickiego. „Na te usługi Orlen wydał ponad milion złotych. Na codzienną obserwację posłów opozycji” – mówił premier.
Tusk przekazał również, że działalność spółki Orlen Trading Switzerland (OTS) założonej przez Orlen w 2022 roku „może narazić Polskę na poważne kłopoty”. Jak czytamy na stronie internetowej OTS, spółka handluje produktami ropopochodnymi, dostarcza produkty zarówno z pięciu rafinerii grupy Orlen, jak i od światowych dostawców. Tusk mówił, że funkcjonowanie OTS będzie przedmiotem „poważnych analiz, poważnych działań”. I hasłowo wymienił, że chodzi o „niegospodarność, hazard i pazerność”.
„Podjęliśmy decyzję, to chyba najważniejsza informacja dnia dla sporej grupy naszych rodaków, o przedłużeniu tak zwanych wakacji kredytowych” – mówił premier Donald Tusk po posiedzeniu Rady Ministrów
Jak tłumaczył premier, chodzi o nowelizację ustawy o wsparciu kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy i znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. „Pod tymi dość technicznymi terminami kryje się decyzja o przedłużeniu systemu, który pozwala tym, którzy wzięli kredyt i mają kłopot ze spłaceniem z różnych powodów, daje możliwość wakacji, czyli odłożenia w czasie spłaty raty kredyt” – mówił Donald Tusk po wtorkowym posiedzeniu rządu. Projekt przedłużający tzw. wakacje kredytowe przygotowało Ministerstwo Finansów. Szczegóły nie są jednak znane. Poprzednie przepisy, wprowadzone przez rząd PiS, umożliwiały zawieszenie spłaty czterech rat złotowego kredytu hipotecznego w roku. Zawieszone raty przechodziły na koniec okresu spłaty, wydłużając okres kredytowania. Propozycją nowego rządu zajmie się Sejm.
Tusk poinformował, że rząd przyjął także rozporządzenia przygotowane przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. „Minister kontynuuje swoją pracę. Mówię tu o przywracaniu ładu prawnego i rządów prawa” – mówił premier. I dodał, że chodzi o rozporządzenia dotyczące komisji kodyfikacyjnych.
Ponadto rząd przygotował ustawę, która ma ułatwić rolnikom pozyskiwanie kredytów.
Sejmowa komisja śledcza ds afery wizowej przesłuchała dziś Adama Burakowskiego, który kierował ambasadą w Indiach w latach 2017-2023
Adam Burakowski, który obecnie jest ambasadorem Polski w RPA opowiadał członkom komisji o systemie outsorcingu wizowego. Podkreślał, że rolą ambasadora nie jest zajmowanie się kwestią wiz – i że leżało to w gestii wydziałów konsularnych.
„Indie są bardzo dużym krajem, który posiada kilkanaście wielkich miast i outsourcing wizowy ma służyć usprawnieniu pracy konsulatów i zwiększeniu komfortu obsługi dla aplikantów. Jak przyjechałem do New Delhi, wszystkie kraje Schengen miały outsourcing wizowy. Polska jako jedyna nie. Uznałem za rzecz naturalną, że taki outsourcing może być” – mówił Burakowski.
Według Burakowskiego kwestią outsorcingu wizowego w Indiach zajmowały się wydział konsularny w New Delhi, konsulat w Mumbaju i departament konsularny MSZ. Zorganizowany został przetarg, do którego stanęły 4 firmy, wygrała go VFS Global pełniąca, co podkreślał Burakowski, funkcję pośrednika wizowego w większości krajów Schengen.
„Utworzono ok. 10 takich punktów w czołowym miastach Indii. W takich punktach są przyznawane wnioski, które następnie są obrabiane przez te punkty. Do konsulatu trafia wniosek kompletny. Konsul odbywa rozmowę z aplikantem i podejmuje decyzję” – tak opisywał działanie firmy VFS Global Burakowski.
Pytany o ewentualne nieprawidłowości w działaniu systemu Burakowski stwierdził po raz kolejny, że sprawami wiz zajmowały się konsulaty. On sam, owszem, coś słyszał. Ale jedynie nieoficjalnie. „Na zasadzie plotek docierały do mnie sprawy wynikające z niedociągnięć biurokratycznych, jak pomyłki w nazwiskach, datach urodzenia” – mówił Burakowski.