Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Na czwartek w harmonogramie Sejmu przewidziany jest już wybór członków komisji śledczej ds nielegalnej inwigilacji z użyciem systemu Pegasus. A dziś (we wtorek 16 stycznia) odbyła się debata dotycząca jej powołania. W jej trakcie w sali obrad przebywało tylko czterech (sic!) posłów PiS. Pozostali wyszli. W fotelach po pozbawionych mandatów i odbywających karę więzienia Mariuszu Kamińskim i Macieju Wąsiku pozostawili jednak plakaty z ich podobiznami.
Brzmi to jak autoironiczny żart – zwłaszcza, że również w PiS krążyły liczne anegdoty dotyczące tego, z jaką lubością obaj skazani politycy tej partii obchodzili się z podsłuchami. Maciej Wąsik nawet przez partyjnych kolegów nazywany bywał zaś ksywką, którą zyskał wewnątrz służb – czyli „Gumowe Ucho”. Uczestnicy debaty bezpośrednio do tego nawiązywali.
„ Ci, którzy są za to odpowiedzialni, już ponoszą karę za poprzednie zbrodnie. Teraz tych bandytów czeka nowa kara” – mówił poseł i prezydent Sopotu, będący prawdopodobnie jednym z inwigilowanych z pomocą Pegasusa, Jacek Karnowski.
Komisja śledcza ds Pegasusa ma być drugą z trzech powołanych na początku tej kadencji Sejmu do zbadania nielegalnych działań PiS. Pierwsza z nich – do spraw wyborów kopertowych – już działa. Jako trzecia ma ruszyć komisja ds afery wizowej.
Komisja ds Pegasusa jest z nich wszystkich trzech prawdopodobnie najważniejsza. Ma bardzo długą oficjalną nazwę – brzmi ona „Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej w okresie od dnia 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.”. Działanie komisji ma służyć zbadaniu realnej skali stosowania systemu Pegasus do inwigilacji przeciwników politycznych PiS.
System Pegasus to kompleksowe oprogramowanie szpiegowskie zakupione za rządów PiS w Izraelu za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości i używane przez kilka polskich służb. Stworzono je do walki z najgroźniejszymi terrorystami, zorganizowaną międzynarodową przestępczością i działań wywiadowczych, w Polsce (i kilku innych krajach) wykorzystywano je jednak w zupełnie inny sposób. Umożliwiało ono zdalną kontrolę nad smartfonem inwigilowanej osoby, przechwytywanie połączeń i wiadomości, badanie historii przeglądania i używania aplikacji a nawet zdalne umieszczenie w pamięci urządzenia plików. Z pomocą systemu Pegasus inwigilowani byli krytycy rządu PiS – m.in. Krzysztof Brejza, prokurator Ewa Wrzosek, Roman Giertych, Michał Kołodziejczak czy prezydent Sopotu Jacek Karnowski.
W Sejmie przypominał o tym poseł Marcin Bosacki, w poprzedniej kadencji współtwórca senackiej komisji do zbadania tej sprawy. „- Pegasus został stworzony, by ścigać zorganizowaną przestępczość i terroryzm. Ale w Polsce był używany przeciwko opozycji politycznej. Wielu inwigilowanych siedzi dzisiaj z nami w tej izbie” – mówił Bosacki.
„Podsłuchy, inwigilacja, zastraszanie i bezkarność, to były standardy państwa PiS. Komisja wyjaśni, co się działo z pozyskanymi materiałami i jak dostawali je pseudodziennikarze na usługach władzy” – mówił z kolei poseł Dariusz Joński, nawiązując m.in. do wykorzystania przez TVP materiałów umieszczonych przez służby w pamięci smartfona Krzysztofa Brejzy.
W tej sprawie nie było niespodzianek. Sejm wybrał dziś na czteroletnią kadencję nowego prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Został nim Mirosław Wróblewski, prawnik i politolog – dotychczasowy dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wróblewski – w trakcie obrad sejmowej komisji opiniującej jego kandydaturę – został jedynym kandydatem rządzącej większości na to stanowisko. Wycofane zostały zgłoszone przez Trzecią Drogę kandydatury Konrada Komornickiego i Andrzeja Rybusa-Tołłoczki. Jedynym konkurentem Wróblewskiego pozostawał Jakub Groszkowski, zgłoszony przez PiS. Sejmowa komisja zgodnie z parlamentarną arytmetyką wskazała kandydaturę Wróblewskiego.
Jarosław Olechowski, jeden z najlepiej zarabiających nominatów PiS w telewizji publicznej nie był długo bezrobotny – podaje wp.pl
Dziennikarze wp.pl ustalili, że Jarosław Olechowski, były dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, pełni obecnie funkcję doradcy zarządu państwowego banku Pekao SA. W stukturze organizacyjnej podlega wiceprezesowi Piotrowi Zborowskiemu – politycznie powiązanemu z PiS, a w szczególności z Jackiem Sasinem. Zborowski był wcześniej między innymi wicedyrektorem biura Sasina jako ministra aktywów państwowych.
Nie wiadomo, czym konkretnie zajmuje się w banku Olechowski. Sam nie odbierał telefonów od dziennikarzy wp.pl, którzy chcieli zapytać go o nową pracę. Bank również nie udzielił odpowiedzi – zasłaniając się przepisami prawa pracy i ochroną danych osobowych.
W TVP kontrolowanej przez PiS Olechowski należał do najbardziej zaufanych ludzi prezesa Jacka Kurskiego. Odpowiadał za czołowe programy informacyjne. Kierował zespołem „Wiadomości”, następnie został też szefem TAI. Stracił jednak tę pracę wiosną zeszłego roku, bo wszedł w otwarty konflikt z następcą Kurskiego – Mateuszem Matyszkowiczem i pisał na niego donosy skierowane do... władz PiS.
Szybko przytuliła go jednak Polska Agencja Żeglugi Powietrznej – Olechowski został jej rzecznikiem prasowym, mimo braku jakichkolwiek doświadczeń zawodowych związanych z lotnictwem.
Po ujawnieniu przez posła Dariusza Jońskiego wysokości zarobków kluczowych pracowników TVP w epoce PiS, Olechowski oficjalnie wszedł do grona „milionerów z TVP”. Zarabiał bowiem wyjątkowo dużo – nawet jak na bizantyńskie standardy tej instytucji za rządów PiS. W samym 2023 roku Olechowski zarobił w TVP 1 424 075 zł, z czego 1 016 450 zł na etacie, a 407 625 zł z tytułu umów cywilnoprawnych. A przez nieco ponad 3 lata pracy w TVP, udało mu się zarobić ponad 5 milionów.
Więcej na temat Olechowskiego w materiale Krzysztofa Boczka w OKO.press:
Instytut Kolbego miał promować polską kulturę, ale służył ludziom powiązanym z PiS. Według wiceministry Joanny Muchy publiczne dotacje zostały w dużej mierze „przejedzone”, np. na zagraniczne wycieczki
Wiceministra edukacji Joanna Mucha przedstawiła pierwsze wnioski z audytu w Instytucie Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Kolbego. Instytucja została powołana w 2022 roku i miała służyć rozwojowi kultury i języka polskiego za granicą. Podczas konferencji prasowej Mucha stwierdziła, że w rzeczywistości była to „przepompownia kasy do środowisk związanych z PiS-em”. Podkreślała, że sprawa wygląda bardzo poważnie, a dotacje z pieniędzy publicznych w większości były „przejadane”.
„Jak widzę ludzi, którzy owijają się Maksymilianem Marią Kolbem po to, by w moim przekonaniu kraść, to uważam, że jest to po prostu obrzydliwe” – komentowała wiceministra edukacji.
Mucha tłumaczyła, że nowelizacja ustawy o instytucie, wprowadzona w lipcu 2o23 roku, została skonstruowana taki sposób, by „zabetonować” kierownictwo Instytutu. Brakuje przepisów dotyczących ich odwołania, wprowadzono kadencje dyrektorów instytutu i rady oraz zagwarantowano środki na funkcjonowanie.
Mucha wymieniła też przykładowe organizacje powiązane z PiS, na które szły pieniądze. Wśród nich:
Wiceminister edukacji sugerowała, że część projektów służyła do finansowania zagraniczny wycieczek, a nie promocji polskiej kultury.
Mucha cytowała też opowieści sygnalistów, którzy zgłosili się do ministerstwa z prośbą o audyt:
Ministerstwo edukacji wystąpi także do NIK z wnioskiem o kontrolę instytutu.
„Doprowadzimy do zwrotu tych pieniędzy, które zostały przekazane w sposób nieuczciwy. Rozliczymy osoby odpowiedzialne za niegospodarność, brak nadzoru, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Rozliczymy absolutny brak nadzoru nad instytutem ze strony kierownictwa MEN. W moim przekonaniu ten nadzór był sprawowany tak, by dopychać wydawanie publicznych środków, a nie po to, by to wydawanie było gospodarne i celowe” – mówiła wiceministra.
Dodała, że choć władz Instytutu nie da się odwołać, resort edukacji znajdzie inny sposób na ukrócenie nieuczciwych praktyk. „Zastopujemy w trybie natychmiastowym przekazywanie publicznych środków” – stwierdziła Joanna Mucha.
Europa musi przestać się łudzić – mówił podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Pierwszy raz od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie prezydent Wołodymyr Zełenski przyjechał na Światowe Forum Ekonomiczne w szwajcarskim Davos osobiście. W swoim przemówieniu ostrzegał przed eskalacją. „Jeśli ktoś myśli, że w wojnie na Ukrainie chodzi tylko o ten kraj, to głęboko się myli” – mówił. Władimira Putina nazwał „drapieżnikiem”, który nie zadowoli się „zamrożeniem„ konfliktu na Ukrainie. ”Putin chce ponownie wrócić do tego, co skończyło się w latach ubiegłego wieku: do masowych deportacji, równania z ziemią całych miejscowości oraz wywołania przerażającego poczucia, że wojna nigdy się nie skończy" – przekonywał Zełenski.
Prezydent Ukrainy powtórzył, że rosyjską armię trzeba zatrzymać teraz, inaczej wojna rozszerzy się na inne terytoria. "Chciałbym wam zadać szczere pytanie: która armia europejska jest dzisiaj w takiej gotowości bojowej, by powstrzymać agresję Rosji, jak robi to armia ukraińska? Ilu mężczyzn i kobiet są wasze kraje gotowe wysłać, by bronić innych państw i narodów? Czy nie lepiej teraz zatrzymać agresję, gdy nasi mężczyźni i kobiety są gotowi to uczynić? Oni są szansą świata – mówił Zełenski.
Wezwał przywódców Zachodu do przekazania Ukrainie broni dalekiego zasięgu, a także zaostrzenia sankcji na rosyjskich oligarchów.