Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Druga tura!” – skandowali zebrani na wiecu Karola Nawrockiego. Po chwili się poprawili: „Druga kadencja”. Po przemówieniu prezydenta publicysta Telewizji Republiki komentował: „Nie było mocnego uderzenia w rząd, nie było zadziorności politycznej, nie polaryzował społeczeństwa”
14 listopada 2025 mija 100 dni od zaprzysiężenia Karola Nawrockiego. Prezydent świętował ten dzień w Mińsku Mazowieckim. Wiec poprowadziła Emilia Wierzbicki – w czasie kampanii była rzeczniczką Nawrockiego, obecnie pracuje w telewizji wPolsce24, gdzie ostatnio jako dziennikarka prowadziła wywiad z Nawrockim.
W Mińsku Nawrocki zwrócił się do tych, którzy na niego nie głosowali: „Pracuję też dla was”. Mówił, że Polska musi być narodem ambitnym i obiecał, że nie zawiedzie młodzieży, nawiązując do sondaży, które pokazują, że w najmłodszych grupach wiekowych cieszy się ogromną popularnością.
Jednocześnie Nawrocki wyraził nadzieję na zmianę władzy:
„Znajdzie się taki polski Sejm i parlament, który powie, że zgodnie z tym co proponuje prezydent Nawrocki: jesteśmy za rozwojem, za rodziną, za pokonaniem kryzysu demograficznego, za ochroną polskich rolników, za emerytami. Jak nie dziś, to za jakiś czas. I w to głęboko wierzę, bo widzę waszą energię” – wykrzykiwał.
Przeczytaj także:
Nawrocki skupił się na omawianiu swoich inicjatyw ustawodawczych. Przypomniał, że przez 100 dni złożył ich 11. Wytknął błąd Koalicji Obywatelskiej (nie wymieniając nazwy partii), która twierdzi, że nie zgłosił połowy obiecanych 21 inicjatyw, choć to zapowiadał. Ubolewał, że parlament nie zajął się wszystkimi z tych propozycji. Odniósł się też do krytyków, którzy twierdzą, że wiele ustaw wetuje.
„Podpisałem 70 ustaw, a zawetowałem tych ustaw 13. Tu statystyka jasno pokazuje, że to zbyt mało zawetowanych, żeby nazwać kogoś wetomatem” – mówił Nawrocki.
Niektóre z inicjatyw ustawodawczych, o jakich mówił w Mińsku Mazowieckim Nawrocki:
Jakub Szymczak z OKO.press pisał o nim: „Zwolnienie z PIT dla rodzin z przynajmniej dwójką dzieci bez progu dochodowego, do którego takie rozwiązanie by obowiązywało, to oczywisty prezent dla najbogatszych”.
„Przykładowo: małżeństwo z dwójką lub trójką dzieci, jednym rodzicem bez pracy a drugim z zarobkami bliskimi płacy minimalnej w ogóle nie odczuje zmian proponowanych przez Karola Nawrockiego. Gdyby jednak pracujący rodzic miał bardzo wysoką pensję – 20 tys. zł miesięcznie – to dochód takiej rodziny zwiększy się wówczas o 1208 zł” – wyjaśniał Jakub Szymczak.
Przeczytaj także:
O obu tych pomysłach pisał w OKO.press Marcel Wandas.
Przeczytaj także:
Ustawa zakłada „wycięcie” niektórych składowych rachunków za prąd. „Jak mieczem, nie tylko tarczą, wyciąć to wszystko, co w naszych rachunkach za prąd nie jest potrzebne” – mówił Nawrocki. Ten pomysł spotkał się z przychylnością części ekspertów. „Nie ma lepszego sposobu na przygotowanie ludzi i firm do transformacji niż tani prąd dla ludzi i przemysłu. Jestem zwolennikiem twardych i zdecydowanych działań, w tym zaproponowanych przez Kancelarię Prezydenta” – komentował w rozmowie z Szymonem Bujalskim dla OKO.press Michał Hetmański, prezes i współzałożyciel fundacji Instrat.
Na 100 dni prezydentury Nawrockiego Koalicja Obywatelska przygotowała wideo. Prezydent zostaje tam nazwany „Wetomat”. „Ważne dla Polski projekty ma za nic” – mówi narrator w niespełna 30-sekundowym nagraniu. „On nie jest prezydentem Polski. Jest kolejnym rezydentem Kaczyńskiego”.
Odnosząc się do tego spotu, Nawrocki tłumaczył swoją politykę wetowania.
Twierdził, że podpisuje ustawy, „gdy przychodzi dobre prawo do polskiego prezydenta, przychodzą kwestie deregulacji, które wpływają na rozwój polskiej przedsiębiorczości. Gdy przychodzą ustawy, które są wypełnianiem pewnych relacji międzynarodowych, współpracy z instytucjami międzynarodowymi czy z innymi państwami. Jeśli przechodzą ustawy, które albo są wynikiem kompromisu parlamentarnego różnych środowisk politycznych, a nie są wynikiem zabiegów albo zmian na ostatni moment w komisjach parlamentarnych, czyli jeśli są ustawy dobre dla Polaków i dla Polek, to po prostu je podpisuję”.
Co zatem wetuje?
„Natomiast jeśli stara się mnie przekonać polski parlament, że żeby kolejne tarcze na energię elektryczną obudować 96 stronami o tym, żeby ludziom pod domem stawiać wiatraki, to takiej ustawy podpisywać nie będę. Nie pozwala mi na to ani urząd, ani inteligencja”.
Poza tym szedłem do Pałacu Prezydenckiego z przekonaniem, że mam być także strażnikiem. Strażnikiem naszych wartości, strażnikiem dobrobytu Polaków. A więc nie zamierzam podpisywać tych ustaw, które z jednej strony nie służą Polkom i Polakom, budzą kontrowersje konkretnych grup społecznych albo nie są wynikiem kompromisu w polskim parlamencie.
Więcej słów Nawrocki poświęcił ustawie o pomocy Ukraińcom.
„Wszyscy główni kandydaci w kampanii wyborczej mówili, że 800+, powinno trafiać tylko do pracujących Ukraińców, a nie do wszystkich Ukraińców, którzy nie pracują” – przypomniał Nawrocki. „A gdy już zostałem prezydentem, to dostałem propozycję ustawy, która nie uwzględniała głosu wszystkich kandydatów najważniejszych na urząd prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Było to nieuczciwe rozwiązanie wobec Polaków, dlatego ją zawetowałem” – stwierdził.
Przyznał, że „rząd się dopasował do moich oczekiwań”, zaznaczył jednak, że „nie w pełni”. Mimo to Nawrocki ustawę podpisał. Dlaczego? „Bo nie chcę być prezydentem chaosu”.
Jednocześnie zwrócił się do premiera i większości parlamentarnej: „przypominam, że powiedziałem, iż podpisałem tą ustawę o pomocy Ukraińcom po raz ostatni”.
Co się nadal nie podoba Nawrockiemu?
„Uznaję, że mniejszość ukraińska w Polsce już w trzecim roku po rozpoczęciu wojny powinna być traktowana oczywiście z należytą odpowiedzialnością, ale tak samo jak wszystkie inne mniejszości narodowe w Polsce. Jesteśmy w takim momencie społecznym, do którego dojrzeliśmy i mam nadzieję, że rząd pracuje nad rozwiązaniami takimi, które zabezpieczą i nasz dobrobyt i dobry pobyt obywateli Ukrainy w naszym kraju, których z otwartymi sercami, drodzy państwo, przywitaliśmy trzy lata temu i że nie pójdziemy za sprawą rządu w chaos w marcu przyszłego roku. Więc jeszcze raz przypominam, jak wyglądają warunki tej współpracy”.
O tej ustawie, skutkach weta i konsekwencjach niepewności pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:
Przeczytaj także:
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia jest na liście trzech głównych kandydatów na funkcję wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców – informują media
13 listopada 2025 Szymon Hołownia zgodnie z zapisami umowy koalicyjnej złożył rezygnację z funkcji Marszałka Sejm. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu fotel marszałka ma przejąć Włodzimierz Czarzasty z Nowej Lewicy.
Jednocześnie Hołownia szuka dla siebie nowego miejsca. We wrześniu ujawnił, że ubiega się o stanowisko Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ (UNHCR).
Dziennik „Rzeczpospolita”, PAP i portal Money.pl piszą 14 listopada 2025, że podróże, w trakcie których Hołownia będzie lobbował za swoją kandydaturą poza granicami Polski, będzie finansowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jednocześnie źródła „Rzeczpospolitej” i PAP w MSZ twierdzą, że dotychczasowy marszałek nie jest brany pod uwagę jako kandydat na inne stanowiska. To odpowiedź na wcześniejsze doniesienia, jakby Hołownia był brany pod uwagę jako ambasador RP w Waszyngtonie.
Według informacji „Rzeczpospolitej” Hołownia jest jednym z trzech głównych kandydatów na stanowisko komisarza ds. uchodźców. Obecnie Wysokim Komisarzem jest Włoch Filippo Grandi, który w UNHCR pracował od 1988 roku. Grandi brał udział w specjalnych operacjach m.in. w Kenii, Beninie, Ghanie, Liberii, Afryce Środkowej, Jemenie i Afganistanie.
Jesienią 2023 partie tworzące obecną koalicję rządową podzieliły się kluczowymi stanowiskami w państwie. W umowie koalicyjnej zapisano:
„Kandydatami Koalicji na Marszałka Sejmu RP są:
Hołownia właśnie wypełnił ten zapis, składając 13 listopada rezygnację.
Początkowo wydawało się, że szanse Hołowni są zerowe, a on sam obniżał poprzeczkę oczekiwań, pisząc: „Mówiąc uczciwie: szanse na dziś nie są wielkie”.
Obecnie jednak kilka mediów donosi, że polski polityk ma znaczne szanse w rywalizacji o to stanowisko. Głównymi kontrkandydatami Hołowni mają być Hiszpanka i Niemiec – donosi Money.pl.
„Teraz jest 50 proc. szans. Reszta to rozgrywki wewnątrz ONZ. Tam się zresztą mówi, że «państwa prowadzą kampanię», nie kandydaci — tłumaczy rozmówca znający kulisy sprawy” – mówią rozmówcy Money.pl.
„Hołownia miał odbyć już pogłębione rozmowy z ambasadorami USA i Chin przy ONZ. Jak słyszymy w kręgach partii Hołowni, może też liczyć na poparcie krajów bałtyckich, Ukrainy, Słowacji, Albanii, Egiptu, Wietnamu, Malawi, Zambii czy Sierra Leone”.
Na początku listopada Hołownia nie stawił się w prokuraturze na przesłuchaniu w sprawie wypowiedzi o „zamachu stanu”. Przebywał wtedy w Addis Abebie, stolicy Etiopii, gdzie lobbował za swoją kandydaturą na komisarza. Również w ramach oficjalnej podróży do USA Hołownia prowadził rozmowy w sprawie swojej kandydatury.
„Od strony czysto finansowej kampania Hołowni to wydrukowanie tysiąca ulotek, zorganizowania czterech lunchów i dwóch recepcji. Do tego koszty podróży, w tym dwa loty do Genewy, raz do USA, z kolei w Etiopii część wizyty była państwowa, część sejmowa” – opowiada Money.pl rozmówca z Polski 2050.
W sprawę od początku zaangażował się Radosław Sikorski, za co Hołownia dziękował, ogłaszając swoje plany.
Rozmówcy OKO.press nie zaprzeczali, że może to być związane z politycznymi kalkulacjami Donalda Tuska: Polska 2050 bez Hołowni mogłaby łatwiej poddawać się woli Tuska.
Hołownię ma też wspierać prezydent Karol Nawrocki.
Jednak jak pisze Money.pl ważny jest też kontekst międzynarodowy i finansowy.
„Na spotkaniach Hołownia ma podkreślać m.in. to, jak Polska poradziła sobie z falą uchodźców z Ukrainy. A w przypadku rozmów z przedstawicielami krajów globalnego Południa czy afrykańskich — że Polska nie ma dziedzictwa kolonialnego”.
„Sytuacja w ONZ jest dramatyczna. Amerykanie płacą, jak chcą. W Genewie poupychani są ludzie na kontraktach, którzy dostają 80 proc. ONZ-owskiej pensji i właściwie nic nie robią. Tymczasem Polska w okresie 2023-2025 płaci na UNHCR cztery razy więcej niż wcześniej, a są tacy, którzy łożą sześć raz mniej – przekonuje rozmówca z Polski 2050.”
Są też jednak ważne argumenty przeciwko kandydaturze Hołowni na to stanowisko.
Jak zwracała uwagę w OKO.press Magdalena Chrzczonowicz, „u podstaw istnienia UNHCR jest ochrona prawna uchodźców, a jej podstawowym narzędziem jest właśnie dostęp do procedur azylowych. To podstawowe zadanie agencji. Jej podstawowym dokumentem jest konwencja genewska”. I zgodnie z tymi zadaniami UNHCR zabrał głos w sprawie polskiej ustawy, która pozwala na czasowe i terytorialne zawieszenie prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową. Została ona przyjęta w lutym 2024 roku, a Szymon Hołownia ją poparł. To znaczy, że postąpił wbrew stanowisku instytucji, o szefowanie której właśnie się ubiega. Według UNHCR zapisy polskiej ustawy są niezgodne z konwencją genewską. Całe stanowisko możecie przeczytać tutaj.
Przeczytaj także:
Decyzja w sprawie stanowiska Wysokiego Komisarza ma zapaść w połowie grudnia.
Jeśli Hołowni nie uda się tego stanowiska zdobyć, zamierza być wicemarszałkiem Sejmu, co zgodnie z zapisami umowy koalicyjnej jest możliwe. Nie da się też wykluczyć, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom będzie się ponownie ubiegał o funkcję przewodniczącego partii Polska 2050, co dotąd wykluczał.
Na razie zamiar startu w partyjnych wyborach na osobę, która będzie przewodniczyć Polsce 2050, ogłosili Joanna Mucha i Ryszard Petru.
Przeczytaj także:
Niemiecki rząd wysyła sygnały dystansowania się od Ukrainy.
„W długiej rozmowie telefonicznej dziś poprosiłem prezydenta Ukrainy, aby zapewnił, że zwłaszcza młodzi ukraińscy mężczyźni nie będą przyjeżdżali do Niemiec coraz liczniej, lecz pozostaną w kraju i będą służyli swojej ojczyźnie” – poinformował w czwartek media kanclerz Niemiec Friedrich Mertz.
Niemieckie media podają, powołując się na dane ministerstwa spraw wewnętrznych, że po złagodzeniu ukraińskich przepisów dotyczących opuszczania Ukrainy, liczba młodych ukraińskich mężczyzn w wieku 18–22 lat przybywających do Niemiec wzrosła z 19 tygodniowo w połowie sierpnia do 1,4 tys. – 1,8 tys. tygodniowo w październiku.
Pod koniec sierpnia 2025 r. rząd Ukrainy zezwolił mężczyznom w wieku od 18 do 22 lat włącznie na opuszczanie Ukrainy bez przeszkód. Według danych Eurostatu ta decyzja spowodowała znaczący wzrost liczby osób, które wyjechały z Ukrainy.
„We wrześniu 2025 r. kraje UE wydały 79 205 nowych decyzji o przyznaniu tymczasowej ochrony obywatelom państw spoza UE, którzy uciekli z Ukrainy w związku z rosyjską agresją. Oznacza to wzrost o 49,0 proc. w porównaniu z sierpniem 2025 r. i stanowi najwyższą miesięczną liczbę nowych decyzji odnotowaną od sierpnia 2023 r.” – podaje Eurostat.
Niemcy należą do państw UE, w których liczba osób objętych ochroną tymczasową we wrześniu 2025 wzrosła najbardziej (+7 585 osób, czyli +0,6 proc. w porównaniu z końcem sierpnia). Przy czym największy wzrost odnotowano w Polsce (+12 960 osób; +1,3 proc.).
Już w październiku, komentując zmiany w ukraińskim prawie, w rozmowie z portalem Politico Jürgen Hardt, polityk CDU, powiedział: „Nie mamy żadnego interesu w tym, by młodzi ukraińscy mężczyźni spędzali czas w Niemczech, zamiast bronić swojego kraju. Ukraina podejmuje własne decyzje, ale ostatnia zmiana prawa doprowadziła do fali emigracji, którą musimy się zająć.”
Jednocześnie niemiecki rząd jest pod presją polityczną niemal ze wszystkich stron — zwłaszcza jednak ze strony AfD.
Po opublikowanym w środę 12 listopada 2025 raporcie Rady Ekspertów Ekonomicznych na rząd posypała się krytyka za rozluźnianie kryteriów zaciągania długu i wydawanie środków budżetowych niezgodnie z przeznaczeniem. Niemieckie władze obawiają się, że w sytuacji gospodarczej nieodpowiadającej oczekiwaniom społeczeństwa i biznesu, podgrzewany przez AfD konflikt wokół ukraińskich przybyszów jeszcze osłabi pozycję rządu.
Skrajnie prawicowa AfD nieznacznie wyprzedza w sondażach rządzącą CDU/CSU i jest obecnie najpopularniejszą siłą polityczną w Niemczech. Partia domaga się nie tylko ograniczenia świadczeń socjalnych dla osób z Ukrainy, ale również pomocy militarnej dla walczącego kraju. Liderka AfD powiedziała w sierpniu: „Niemcy potrzebują pojednania z Rosją zamiast ciągłej konfrontacji”.
Tymczasem również w czwartek niemiecka ministra pracy Baerbel Bas zapowiedziała, że obywatele Ukrainy, którzy przybyli do Niemiec po 1 kwietnia 2025 roku nie będą mogli otrzymać zasiłku dla bezrobotnych, a jedynie świadczenia przysługujące osobom ubiegającym się o azyl. Bas, która reprezentuje SPD, twierdzi, że jest przeciwna tej zmianie, ale zamierza ją wprowadzić.
Podczas tej samej czwartkowej rozmowy Merz miał też rozmawiać z Wołodymyrem Zełenskim o skandalu korupcyjnym na szczytach ukraińskich władz. W ustawianie kontraktów w państwowym przemyśle energetycznym i obronnym są zamieszani ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta Zełenskiego. W OKO.press aferę opisywała Krystyna Garbicz:
Przeczytaj także:
Przy czym Niemcy pozostają jednymi z najbliższych militarnych sojuszników Ukrainy w UE. Od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji w 2022 kraj ten przyjął ponad 1,2 mln ukraińskich uchodźców. Po Stanach Zjednoczonych to właśnie Niemcy dostarczyły Ukrainie najwięcej broni.
Niecały milion uczniów uczęszcza na lekcje edukacji zdrowotnej — wynika ze statystyk podanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Największą frekwencję odnotowano w województwie wielkopolskim, a najniższą — w podkarpackim
Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało statystyki dotyczące frekwencji na lekcjach edukacji zdrowotnej.
Zapisało się na nie 920 925 uczniów, czyli około 30 proc. wszystkich uprawnionych. Największa frekwencja jest w szkołach podstawowych, (40,36 proc. uprawnionych uczniów), a najniższa w technikach (7,78 proc. uprawnionych). W liceach ogólnokształcących na lekcje EZ uczęszcza 10,08 proc., w branżowych szkołach I stopnia 14,40 proc., a w szkołach artystycznych 18,33 proc.
MEN tłumaczy, że frekwencja zależy od organizacji pracy szkoły, umiejscowienia przedmiotu w planie lekcji, „uwarunkowań lokalnych” czy „specyfiki szkoły”.
W podziale na województwa, najmniejszą frekwencję odnotowano w województwie podkarpackim (17,19 proc.), a najwyższą w wielkopolskim (38,59 proc.).
Wśród miast najwyższy odsetek uczestników odnotowano w Gorzowie Wielkopolskim (35,66 proc.), a najniższy w Rzeszowie (14,49 proc.).
Wszystkie miasta wojewódzkie:
Rok szkolny 2025/2026 to pierwszy rok nieobowiązkowych zajęć z edukacji zdrowotnej w polskich szkołach. Przedmiot zastąpił również nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Jak podaje ministerstwo w roku szkolnym 2019/2020 w lekcjach wychowania do życia w rodzinie uczestniczyło 50,3 proc. uprawnionych uczniów. Pięć lat później, w roku szkolnym 2024/2025 było to już tylko 33 proc. uprawnionych.
Przeciwko wprowadzeniu edukacji zdrowotnej protestowali politycy PiS i Konfederacji oraz Episkopat. Wskazywali, że te części programu, które dotyczą seksualności, są niekonstytucyjne i prowadzą do demoralizacji. W styczniu MEN ugiął się pod konserwatywną agendą i ogłosił, że przedmiot nie będzie obowiązkowy. Sprawę wyciszono z powodu kampanii prezydenckiej i nadziejom koalicji rządzącej na zwiększenie szansy Rafała Trzaskowskiego na wygraną w wyborach prezydenckich.
Po drugiej stronie barykady byli jednak ekspertki i eksperci, którzy podkreślają, że edukacja zdrowotna, zawierająca treści dotyczące diety, świadomej zgody, cyberbezpieczeństwa, zdrowia psychicznego, czy profilaktyki chorób, powinna być obowiązkowym przedmiotem w polskich szkołach.
Przeczytaj także:
Patryk M., znajomy prezydenta Karola Nawrockiego z bokserskiego ringu, usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się przemytem i handlem narkotykami
Patryk M. ps. Wielki Bu został doprowadzony do Prokuratury Krajowej w Lublinie, gdzie usłyszy zarzuty związane z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się przemytem i handlem narkotykami.
Ścigany europejskim nakazem aresztowania mężczyzna został zatrzymany 12 września na lotnisku w Hamburgu, skąd – jak informowała wówczas policja – planował udać się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. 3 listopada sąd w Hamburgu wydał zgodę na jego przekazanie Polsce. Wcześniej reprezentujący „Wielkiego Bu” adwokat Gregor P. Jezierski złożył wniosek o azyl polityczny w Niemczech. Prawnik uzasadniał, że ścigany może stać się „obiektem rozgrywek politycznych między rządem a urzędem prezydenta”.
„Wielki Bu” to znana postać w trójmiejskim półświatku. Występował także we freak-fightowych galach MMA. W maju 2024 r. opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie, które zrobił sobie w siedzibie IPN z ówczesnym prezesem tej instytucji, Karolem Nawrockim.
„Ciężko było nie skorzystać z zaproszenia, więc skoro i tak byłem w stolicy, wpadłem zobaczyć, jak się Karolowi szefuje w tej instytucji” – brzmiał podpis pod fotografią. Podpis pod kolejnym zdjęciem z Nawrockim przy kawiarnianym stoliku brzmiał:
„Takie tam z prezesem IPN na kawce. Mądrego to zawsze dobrze posłuchać”
W grudniu 2024 roku Onet wspólnie z „Gazetą Wyborczą” upubliczniły tajny raport powstały na zlecenie kierownictwa PiS, wskazujący na potencjalne problemy z kandydaturą Karola Nawrockiego. To w tym dokumencie pojawiają się informacje o powiązaniach obecnego prezydenta z kibolskimi bojówkarzami i kryminalistami prezentującymi między innymi neofaszystowskie poglądy.
„Można oczywiście założyć, że Karol Nawrocki naprawdę nie miał i nie ma pojęcia o powiązaniach, poglądach i czynach swoich kolegów z trybun czy bokserskiego ringu. Nie można wszak wykluczyć, że choć wszyscy w jego otoczeniu wiedzieli, kim jest Olgierd Lipnicki, Grzegorz Horodko, »Wielki Bu« i inni – on akurat nie miał o tym pojęcia” – można przeczytać w jednym z fragmentów raportu.
Przeczytaj także: