Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prokurator krajowy Dariusz Korneluk poinformował, że dziś zostanie skierowany do sądu wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania wobec posła PiS Marcina Romanowskiego.
Aktualizacja: Sąd Okręgowy w Warszawie wydał zgodę na ściganie Marcina Romanowskiego Europejskim Nakazem Aresztowania.
Dziś śledczy zwrócą się do sądu o zgodę na wydanie Europejskiego Nakaz Aresztowania wobec posła PiS Marcina Romanowskiego. Nakaz aresztowania byłego wiceministra sprawiedliwości obowiązuje już na terenie Polski od 9 grudnia.
Od 12 grudnia Romanowski jest także poszukiwany w Polsce listem gończym. Prokuratura Krajowa zgłosiła się już także do krajowego biura Interpolu o wydanie tzw. czerwonej noty, która pozwoli ścigać byłego wiceministra również na obszarze międzynarodowym.
Z informacji prokuratury wynika, że Marcin Romanowski 6 grudnia wypisał się z placówki medycznej, w której przeszedł planowany zabieg lekarski. Po opuszczeniu szpitala poseł PiS wyłączył telefony zarejestrowane na jego dane osobowe, policja nie zastała go także pod żadnym ze znanym jej adresów.
Korneluk powiedział także w radiowej Trójce, że prokuratura nie ma obecnie dowodów, by postawić zarzuty w sprawie FS byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.
Marcin Romanowski w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości, współpracownikiem ministra Zbigniewa Ziobry. W ministerstwie Romanowski odpowiadał za nadzorowanie Funduszu Sprawiedliwości.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości trwa od lutego 2024 roku. Śledczy badają w jaki sposób pieniądze z Funduszu – które powinny służyć pomocy ofiarom przestępstw – były wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem.
Głównym wątkiem badanym przez śledczych jest rekordowa dotacja przyznana Fundacji Profeto, którą kieruje ks. Michał O. O podejrzanej dotacji dla Profeto pisaliśmy jako pierwsi w OKO.press jeszcze w 2020 roku. W 2021 roku Maria Pankowska i Sebastian Klauziński ujawnili, że fundacja ks. Michała O., zajmująca się prowadzeniem katolickich mediów, planuje postawić za te pieniądze budynek wyposażony w reżyserki, studia nagrań i salę widowiskową.
Prokuratura Krajowa zarzuca Romanowskiemu popełnienie 11 przestępstw, wśród których są udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. 9 grudnia sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu Romanowskiego.
Politycy PiS bronią Romanowskiego. Ich zdaniem śledztwo dotyczące Funduszu Sprawiedliwości to polityczna zemsta nowej władzy
Premier Donald Tusk bez wcześniejszej zapowiedzi przyjechał do Lwowa. Spotkał się tam z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jak wyjaśnił, wizyta była trzymana w tajemnicy do ostatniej chwili przez względy bezpieczeństwa.
Szef polskiego rządu podczas wizyty mówił między innymi o „pięknej i trudnej” wspólnej historii dwóch krajów. Zasugerował też, jakie mogą być dalsze plany dotyczące wsparcia Ukrainy w sprzęt wojskowy z Polski.
„Dzisiaj omawialiśmy kwestię wspólnego zrozumienia i wspólnych doświadczeń. Pan premier poinformował mnie o swoich ustaleniach, które ma strona polska. Mówiłem, jakie my mamy uwarunkowania i jakie my prowadzimy rozmowy dyplomatyczne i spotkania z naszymi partnerami. To bardzo ważne, aby Ukraina i Polska działały tak, aby nawzajem wspierać swoje wysiłki” – mówił z kolei Zełenski. – „Szczegółowo omówiliśmy sytuację na polu walki w Ukrainie. W dyplomacji widzimy jednakowo, że Ukraina potrzebuje sprawiedliwego pokoju” – relacjonował ukraiński prezydent.
„Polska rozumie jak bardzo niesprawiedliwa jest napaść Rosji i jak bardzo sprawiedliwa jest wojna jaką toczą Ukraińcy w obronie swojej ojczyzny” – odpowiadał Tusk. Jednocześnie z ostrożnością wypowiedział się na temat polskiego wsparcia militarnego i dostaw sprzętu dla naszego wschodniego sąsiada. „Nie wszystko jesteśmy w stanie dać. Jesteśmy w jakimś sensie też państwem frontowym. Polska coraz częściej staje się obiektem dywersji, sabotażu, działań hybrydowych, skierowanych bezpośrednio przeciwko naszym obywatelom, naszemu państwu” – stwierdził premier. Mimo to zapewnił, że w planie jest wysłanie kolejnych transportów sprzętu broniącemu się przed agresją państwu. „Rozmawialiśmy o możliwym ekwipunku dla brygady. Będę o tym jeszcze rozmawiał, być może będzie to wspólne przedsięwzięcie z państwami skandynawskimi” – stwierdził premier.
Tusk mówił również o sprawie ekshumacji szczątków ofiar rzezi wołyńskiej. Jak stwierdził, w rozmowach „widać postęp”. Wcześniej minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził, że „nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na jej terytorium”, co miała potwierdzić strona ukraińska.
W planie jest kolejne spotkanie Wołodymyra Zełenskiego na szczycie z udziałem kilku przywódców. Chodzi o szefa NATO Marka Ruttego, kanclerza Niemiec Olafa Scholza oraz prezydentów Francji Emmanuela Macrona i Polski Andrzeja Dudę. Listę ważnych osobistości biorących udział w spotkaniu uzupełniają szef Rady Europejskiej António Costa i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Politycy mają rozmawiać o wsparciu dla Ukrainy na forum szczytu UE i Bałkanów Zachodnich. Jednym z tematów ma być propozycja prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa, który mówił o możliwości obecności wojsk NATO w Ukrainie po osiągnięciu rozejmu z agresorem.
Wizyta Tuska w Kijowie może być odczytywana jako część zapowiedzi polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Nasz kraj obejmie ją pierwszego stycznia. Prezydent Zełenski nie krył, że liczy na pozytywne skutki polskiego przewodnictwa w Radzie UE.
„Polska wie, jak ważne jest w naszym regionie Europy, aby bezpieczeństwo było faktycznie gwarantowane i aby nie było żadnych geopolitycznych niejasności” – mówił ukraiński prezydent. Wsparcie Polski może być kluczowe po objęciu urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa. Ten wypowiadał się sceptycznie na temat perspektywy dalszego wsparcia dla napadniętego kraju.
Za naszą wschodnią granicą sprawa rzezi wołyńskiej i ewentualnych ekshumacji jej ofiar jest nadal tematem budzącym emocje. Podczas konferencji prasowej po rozmowach Tuska z Zełenskim jedna z dziennikarek zwróciła uwagę, że „wszyscy ukraińscy prezydenci przepraszali Polaków”. „Co jeszcze Ukraińcy mają takiego zrobić?” – pytała szefa polskiego rządu. „To nie jest jakiś mecz, w którym jeden drugiemu ma strzelić bramkę. Jeśli jakaś polska rodzina chciałaby pochować szczątki swoich przodków, to nie jest to nawet polityka. To jest coś naturalnego” – odpowiadał Tusk.
„Historia jest różna i można się tutaj kłócić, ale postarajmy się zrozumieć, jaki jest na dziś nasz priorytet. Nie można zapominać o przeszłości, ale powinniśmy myśleć o przyszłości i przetrwać. Właśnie jedność Ukrainy i Polski nam to umożliwi” – odpowiadał Zełenski.
Mirosław Skórka, prezes Związku Ukraińców w Polsce przekonywał na łamach OKO.press, że po obu stronach granicy widać przełom w sprawie rzezi Wołyńskiej. "Do tej pory w Polsce byliśmy świadkami narracji, że strona ukraińska zabrania dokonywania ekshumacji. Formalnie takiego moratorium nie było, ale też nie było wydawanych zgód na to, żeby ekshumacje się odbywały.
Nie udało się uruchomić mechanizmu, by ta kwestia była załatwiana po dwóch stronach granicy: tzn. po stronie polskiej będą uporządkowane zdewastowane groby ukraińskie, po stronie ukraińskiej będzie zgoda i możliwość dokonywania najpierw prac poszukiwawczych, a potem ekshumacji w miejscach, gdzie takie groby będą znalezione. W wielu przypadkach trzeba przede wszystkim przeprowadzić prace poszukiwawcze" – mówił naszej dziennikarce Krystynie Garbicz.
Polska nie przedstawiła Komisji Europejskie planu wdrożenia unijnego paktu migracyjnego. „Polska nie będzie implementować tych dokumentów” – powiedział w Brukseli minister ds. europejskich Adam Szłapka.
W czwartek 12 grudnia minął termin na przedstawienie Komisji Europejskiej planu wdrożenia paktu migracyjnego. Jak informuje radio RMF FM, dokument złożyło 15 państw, ale nie ma wśród nich Polski.
„Nie będziemy implementować tych dokumentów. Nasze stanowisko w sprawie paktu migracyjnego jest znane”
- powiedział minister ds. europejskich Adam Szłapka, który przyjechał do Brukseli na posiedzenie ministrów ds. europejskich przed rozpoczynającym się w czwartek unijnym szczytem.
Państwa członkowskie przyjęły unijny pakt migracyjny 14 maja 2024 roku. Jego zatwierdzeniu sprzeciwiały się Polska, Słowacja i Węgry.
Przepisy mają kompleksowo regulować politykę migracyjną wewnątrz Unii Europejskiej tak, aby opowiadały za nią wszystkie kraje członkowskie, a nie tylko te położone na zewnętrznych granicach Unii.
Służyć temu ma mechanizm obowiązkowej solidarności, który zakłada rozlokowanie każdego roku co najmniej 30 tys. osób w każdym z unijnych państw. Alternatywą jest zapłata do unijnej kasy 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę lub wzięcie udział w operacjach na granicach zewnętrznych UE.
Wdrożenie paktu jest obowiązkowe dla wszystkich państw członkowskich.
Jak pisze PAP, Polska miała na razie przedstawić KE swoje stanowisko w sprawie planu wdrożenia paktu migracyjnego, ale nie sam plan.
Onet potwierdził wcześniejsze nieoficjalne doniesienia – Radosław Piesiewicz w szczytowym momencie zarabiał 100 tys. zł miesięcznie. Poprzednicy Piesiewicza na stanowisku prezesa PKOl, pełnili tę funkcję społecznie.
Onet dotarł do informacji potwierdzających wysokość zarobków prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Radosław Piesiewicz w szczytowym momencie (przypadającym na końcówkę rządów PiS) miał zarabiać 100 tys. zł brutto miesięcznie.
Jak ustalił Onet, pierwszą umowę o pracę z PKOl Piesiewicz zawarł 16 maja 2023 r., a więc trzy tygodnie po wyborze na prezesa. Na jej podstawie prezes PKOl miał zarabiać 10 tys. zł brutto.
Jednak już 30 czerwca 2023 r. Piesiewicz zawarł nową umowę z PKOl-em, na mocy której miał zarabiać 100 tys. zł miesięcznie.
W marcu 2024 r., a więc pół roku po przegranych przez PiS wyborach, Piesiewicz zawarł aneks do umowy i obniżył swoje wynagrodzenie do 70 tys. zł. Od sierpnia miał zarabiać jeszcze mniej – 28 tys. zł.
Jednak Piesiewicz już we wrześniu 2025 r. zaplanował sobie kolejną podwyżkę – do 70 tys. złotych miesięcznie. A w marcu 2026 r. (czyli w kolejnym roku olimpijskim) jego pensja ma znów wrócić do poziomu 28 tys. złotych.
Co ciekawe, jak pisze Onet, podobne podwyżki i obniżki pensji przewidują umowy i aneksy podpisane z Sekretarzem Generalnym PKOl Markiem Pałusem, najbliższym współpracownikiem Piesiewicza.
Piesiewicz został prezesem PKOl w kwietniu 2023 r. To wtedy niespodziewanie zrezygnował ze stanowiska Andrzej Kraśnicki, który kierował PKOl-em od 13 lat (czyli od tragicznej śmierci Piotra Nurowskiego w katastrofie smoleńskiej).
Kraśnicki mógł kandydować na kolejną kadencję, ale wycofał się – jak głoszą plotki – pod wpływem politycznych nacisków.
Ogłoszono nowy konkurs na prezesa. Wygrał go prezes Polskiego Związku Koszykówki – Radosław Piesiewicz, prywatnie bliski znajomy Jacka Sasina, wówczas ministra aktywów państwowych.
Aby przekonać szefów innych związków do swojej kandydatury, Piesiewicz miał obiecać im dofinansowania z państwowych spółek. Piesiewicz wygrał, zdobywając 138 na 162 głosy.
Kraśnicki, tak jak wcześniejsi prezesi, nie pobierał wynagrodzenia za kierowanie PKOl-em. Tę zasadę zmienił jednak jego następca.
Po raz pierwszy Piesiewicz zwrócił na siebie uwagę nowego obozu władzy, kiedy w grudniu 2023 r. próbował zmienić statut PKOl, aby zapewnić sobie stanowisko prezesa przez najbliższe 10 lat.
Do zmiany nie doszło, ale już kilka miesięcy później, po nieudanych dla Polski igrzyskach olimpijskich w Paryżu ministerstwo sportu wypowiedziało wojnę Piesiewiczowi.
Sławomir Nitras zażądał sprawozdania od PKOl, jak instytucja wydała publiczne pieniądze i kto na zaproszenie komitetu pojechał do Paryża. Minister chciał wiedzieć, czy wyjazdy były podyktowane względami merytorycznymi, czy jednak były to turystyczno-towarzyskie wycieczki do stolicy Francji.
W tym samym czasie Radio Zet ujawniło, że rodzina Piesiewicza miała 35 razy skorzystać na koszt PKOlu ze specjalnej odprawy VIP na lotnisku Chopina w Warszawie.
Z kolei Onet ujawnił, że żona Piesiewicza, miała zarobić za swoją półroczną pracę dla państwowego Pekao SA ponad 1 mln zł. Trudno powiedzieć, czym się zajmowała, bo po jej pracy w banku miał nie zostać żaden ślad.
Rząd ogłasza przetarg na sprzedaż tysiąca ton masła. To odpowiedź na rekordowe ceny – średnio kostka kosztuje już niemal 9 zł. Długoterminowo ruch rządu nie zmieni jednak trendów na rynku
Centrum Informacyjne Rządu przekazało, że Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż dużych ilości masła.
„Ogłoszony przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych przetarg dotyczy sprzedaży mrożonego masła w blokach 25 kg. W sumie Agencja chce sprzedać ok. 1000 ton tego produktu. Minimalna cena sprzedaży masła wynosi 28,38 zł/kg (bez VAT). Otwarcie ofert związanych z przetargiem nastąpi 19 grudnia 2024 roku” – czytamy w komunikacie.
Jako powód CIR podaje chęć „stabilizacji sytuacji na rynku”. Problemem są bowiem wysokie ceny masła, według komunikatu ich powodem są niedobory mleka na światowych rynkach.
Według danych portalu dlahandlu.pl rzeczywiście mamy do czynienia z rekordowymi cenami masła. Średnia grudniowa cena dwustugramowej kostki masła według tych danych to 8,75 zł, wobec 6,50 zł w czerwcu i 7,77 zł w listopadzie. W ostatnich kilku tygodniach wzrosty ceny masła były dosyć dynamiczne, aż w końcu stało się to tematem politycznym. 9 grudnia Mariusz Błaszczak z PiS na konferencji prasowej pod tytułem „Drożyzna rządu Tuska” wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim oskarżali obecny rząd o wysokie ceny i prezentowali masło w sejfie.
CIR słusznie wskazuje, że głównym problemem są niedobory mleka na światowych rynkach. Przyczyn tego stanu jest kilka. Pisaliśmy o nich dokładniej 14 grudnia. To między innymi zmiany klimatyczne (krowy źle znoszą cieplejsze temperatury, ich utrzymanie jest droższe), choroby wśród krów, rosnące ceny energii i produkcji mleka oraz rezygnacja części producentów z produkcji masła na rzecz droższych produktów mlecznych jak sery.
Interwencja rządu na polskim rynku nie usunie tych przyczyn.
Dodajmy, że rynek spożywczy charakteryzuje się silnymi wahaniami cen, również podstawowych produktów. Szczególnie w czasach kryzysu klimatycznego i globalnych niepewności gospodarczych: wojen konwencjonalnych i handlowych czy pandemii. W listopadzie 2022 roku średnia cena masła osiągnęła 7,91 zł. W sierpniu 2021 roku było to 4,49 zł. Nawet w znacznie spokojniejszych czasach gospodarczych cena masła może gwałtownie wzrosnąć w kilka miesięcy. Tak było na przykład w 2017 roku, gdy między majem a listopadem średnia cena kostki wzrosła z 4,22 zł do 6,68 zł.
Cena nie może jednak rosnąć w nieskończoność. Konsumenci mają swoje ograniczenia i przy zbyt dużych cenach przerzucą się na zamienniki lub ograniczą spożycie. A tak duże zapotrzebowanie oznacza rosnącą produkcję, która ostatecznie obniży ceny. W ciągu najbliższych miesięcy globalna produkcja mleka ma rosnąć. To również, w dłuższej perspektywie obniży ceny. Szanse na tanie masło na święta były jednak zerowe. Stąd najpewniej decyzja rządu.
Jak na ceny w krótkim i dłuższym terminie wpłynie rządowa interwencja? To decyzja dalece niestandardowa. Różne produkty spożywcze regularnie osiągają sezownowe szczyty cenowe, ale dotąd nie decydowano się na takie interwencje, by obniżać ich cenę. Tymczasem rząd mówi wprost, że interweniuje w rynek, by obniżyć ceny masła. Najpewniej jest więc to decyzja polityczna, odparcie zarzutów ze strony opozycji o bierność w obliczu wysokich cen.
Wszystko wskazuje na to, że wpływ tej decyzji na ceny będzie ograniczony i krótkotrwały. Interwencja ma objąć ilość masła mniejszą niż 0,5 proc. spożycia w Polsce. Jeśli będzie szybki i skoncentrowany w krótkim czasie, ceny rzeczywiście mogą się obniżyć w sklepach. Bardzo trudno jednak dziś przewidzieć, do jakiego stopnia. Czasu do świąt jest niewiele, a przetargi ruszą dopiero za dwa dni. Cena, za którą rząd zamierza sprzedawać masło to 6 zł za kostkę.
Wkrótce później wrócą jednak do starych cen i będą odpowiadały globalnym trendom. Rynek mleka jest zbyt zglobalizowany, by dało się trwale i szybko odwrócić od światowych trendów.