Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Po polskiej interwencji „wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji” – poinformował wicepremier Radosław Sikorski. „Z zadowoleniem przyjmuję odwołanie tej aukcji. Nigdy nie powinna była się ona odbyć” – napisał ambasador Niemiec w Polsce
Według niemieckich mediów w poniedziałek 17 listopada Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, zawierającej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni.
Przeciwko aukcji zaprotestował Międzynarodowy Komitet Oświęcimski. Zareagowały też polskie władze.
„Prezydent RP Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego!” – napisał na platformie X Rafał Leśkiewicz, rzecznik prezydenta. Dodał, że „Prezydent będzie konsekwentnie domagał się reparacji za niemieckie zbrodnie dokonane w Polsce” w tym okresie.
Wkrótce wicepremier Radosław Sikorski, szef MSZ poinformował na X, że rozmawiał w tej kwestii ze swoim odpowiednikiem z Niemiec Johannem Wadephulem.
„Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu” – napisał Sikorski. „Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu. Polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Muzeum Auschwitz” – zaznaczył. W kolejnym poście wicepremier zaznaczył, że „wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji”.
Aukcję potępiło również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
„Nie godzimy się na to, by pamięć o ofiarach zbrodni była traktowana jak towar. To nie przedmiot handlu, lecz odpowiedzialność – moralna, historyczna i ludzka. Takie praktyki są głęboko nieakceptowalne” – napisała na X Marta Cienkowska, ministra kultury. Według Cienkowskiej „aukcja musi zostać anulowana, a wystawione przedmioty powinny trafić tam, gdzie ich miejsce – do instytucji, które z szacunkiem i troską zajmują się pamięcią o ofiarach nazistowskich zbrodni”.
Ministra zapewniła, że Polska będzie domagać się zwrotu tych przedmiotów do Polski.
„Pamięć nie jest na sprzedaż – i nigdy nie będzie”– dodała.
„Z zadowoleniem przyjmuję odwołanie tej aukcji. Nigdy nie powinna była się ona odbyć. Nie wolno handlować dokumentami i przedmiotami osobistymi ofiar nazizmu” – napisał Miguel Berger, ambasador Niemiec w Polsce.
Według gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – jak podaje PAP – na liście obiektów, które były przeznaczone do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann znajdowało się 623 pozycji. Wśród nich był na przykład list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie, diagnoza lekarska z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r., antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald. Każda pamiątka miała wskazaną cenę wywoławczą – kilkaset euro.
Jak pisze „FAZ”, pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Według Domu Aukcyjnego prywatni kolekcjonerzy „prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej, a ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem”. Natomiast według dziennika nie ma żadnej gwarancji, że uczestników aukcji przyświeca taki cel.
Przeczytaj także:
O tym informuje Sztab Generalny Ukrainy. Ukraińskie drony trafiły również w rosyjski magazyn bezzałogowców w okupowanej części obwodu donieckiego.
Według komunikatu Sztabu Generalnego Ukrainy oddziały Sił Obronnych uderzyły w rafinerię ropy naftowej w Nowokujbyszewsku w obwodzie samarskim w Rosji. Na udostępnionym nagraniu widać start ukraińskich dronów odrzutowych „Bars”.
„Jest to rafineria ropy naftowej, której roczna wydajność wynosi 8,8 mln ton. Przedsiębiorstwo produkuje ponad 20 rodzajów produktów handlowych. Zaangażowane w zaopatrzenie rosyjskiej armii okupacyjnej, jest jednym z głównych producentów najwyższej jakości paliwa do silników odrzutowych” – czytamy w komunikacie.
W okolicy celu miał wybuchnąć pożar, skala zniszczeń jest nadal ustalana.
Oprócz tego Ukraińcy uderzyli w bazę przechowywania bezzałogowych statków powietrznych jednostki „Rubikon” oraz stację pompowania paliw i smarów na tymczasowo okupowanym terytorium obwodu donieckiego.
Sztab Generalny wyliczył też, do jakich zniszczeń doszło w Rafiańskiej rafinerii, która była celem ukraińskich wojsk w nocy na 15 listopada. Ukraińskie drony miały uszkodzić tam instalacje przetwarzania ropy naftowej, zbiornik z produktami naftowymi oraz estakadę rurociągów.
Od lata 2025 roku ukraińska armia coraz skuteczniej osłabia kompleks wojskowo-przemysłowy Rosji. Armia ukraińska atakuje m.in. rosyjskie rafinerie, magazyny z amunicją i uzbrojeniem, miejsca ich produkcji, porty oraz inne obiekty logistyczne (żeby przeszkodzić dostarczaniu paliwa na front oraz eksportowi ropy oraz produktów naftowych, które stanowią jedno z głównych źródeł dochodów dla Rosji).
W połowie września 2025 roku Iwan Stupak, ekspert wojskowy, były pracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w radiu New Voice mówił, że 24 proc. rosyjskich „mocy naftowych” już nie działa.
„Są prognozy – nie wiem na ile wiarygodne – że do wiosny 2026 roku Ukraina będzie w stanie wyeliminować około połowy rosyjskiego rynku przetwórstwa ropy naftowej, a do końca 2026 roku 75-80 proc. wszystkich mocy, oprócz tych które znajdują się za Urałem, czyli bardzo daleko” – powiedział ekspert.
Jak podaje Reuters, na razie Rosja jest w stanie zrekompensować szkody wyrządzone przez ataki, wykorzystując wolne moce produkcyjne — spadek w produkcji paliwa nie jest więc drastyczny i wynosi w tej chwili ok. 3 proc.
Ale jak pisze w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk, która od początku wojny pełnoskalowej śledzi rosyjską propagandę, w doniesieniach rosyjskich mediów widać, że ataki dronowe Ukrainy na Rosję nasilają się.
„Dane są fragmentaryczne, bo raz rosyjski MON mówi o zestrzeleniach dobowych, a raz nocnych; czasem z całej Rosji, a czasem tylko z określonych terenów” – pisze nasza dziennikarka. We wrześniu średnia dobowa z tych komunikatów wynosiła więc o 115 „zestrzelonych dronów”, w październiku –190, a w listopadzie – do 16 listopada – już 248.
Przeczytaj także:
Zmiany związane są z aferą korupcyjną w branży energetycznej, którą ukraińskie instytucje antykorupcyjne ujawniły na początku tygodnia. „Pełna przejrzystość i uczciwość procesów w energetyce to absolutny priorytet” – podkreśla ukraiński prezydent
16 listopada prezydent Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych poinformował, że odbył spotkanie z premier Julią Swyrydenko w sprawie dalszych decyzji dotyczących oczyszczenia i zrestrukturyzowania zarządzania sektorem energetycznym i powiązanymi instytucjami.
Ukraiński prezydent zlecił Gabinetowi Ministrów Ukrainy przedłożenie do rozpatrzenia przez Radę Najwyższą pilnego projektu ustawy o odnowieniu składu Krajowej Komisji ds. Regulacji Państwowej w dziedzinie energetyki i usług komunalnych. Ogłosił również zmiany w kierownictwie Państwowej Inspekcji Regulacji Jądrowej i Państwowej Inspekcji Nadzoru Energetycznego. Do tego premier ma zaproponować parlamentowi kandydaturę nowego dyrektora Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy.
Prezydent Zełenski zlecił również szybkie zakończenie konkursu na stanowisko szefa Agencji ds. Poszukiwania i Zarządzania Aktywami. Nowy szef Agencji ma zostać wybrany do końca roku. Piątym punktem do wykonania jest przeprowadzenie audytu i przygotowanie do sprzedaży aktywów oraz udziałów w aktywach należących do rosyjskich podmiotów i kolaborantów, którzy uciekli do Rosji.
Wczoraj (15 listopada) Zełenski ogłosił restrukturyzację następujących ukraińskich przedsiębiorstw państwowych działających w branży energetycznej:
W Energoatomie w ciągu tygodnia muszą zostać zapewnione wszystkie warunki do utworzenia nowej i profesjonalnej rady nadzorczej spółki.
„Równolegle z pełną kontrolą działalności finansowej powinno nastąpić odnowienie zarządzania tymi spółkami” – napisał Zełenski. Zlecił również urzędnikom rządowym utrzymywanie stałej i merytorycznej komunikacji z organami ścigania i organami antykorupcyjnymi. „Każdy wykryty proceder w przedsiębiorstwach musi spotkać się z szybką i sprawiedliwą reakcją. Pełna przejrzystość i uczciwość procesów w energetyce to absolutny priorytet” – dodał.
Oprócz tego w sobotę 15 listopada po spotkaniu z Zełenskim Mychajło Fedorow, minister cyfryzacji Ukrainy poinformował, że resort pracuje m.in. nad ważnymi projektami antykorupcyjnymi: e-Akcyza, e-Notariat, e-Sąd, cyfryzacją branży hazardowej. Według Fedorowa pierwsze efekty tych reform mają pojawić się w przyszłym roku.
Po skandalu korupcyjnym w Energoatomie, operatorze ukraińskich elektrowni jądrowych (które zapewniają połowę energii elektrycznej dla Ukrainy), władze Ukrainy rozpoczęły restrukturyzację kluczowych przedsiębiorstw państwowych działających w sektorze energetycznym.
Jak pisaliśmy w OKO.press, w poniedziałek 10 listopada ukraińskie służby antykorupcyjne ujawniły aferę na ogromną skalę. Nad wykryciem mechanizmów korupcyjnych pracowały 15 miesięcy. Zgromadziły ponad 1000 godzin nagrań podsłuchów u figurantów. W aferę są zamieszani m.in. obecni i byli wysocy urzędnicy ukraińskiego sektora energetycznego oraz znany w mediach biznesmen. Stworzyli oni wielką strukturę korupcyjną, pobierającą haracze od każdego zamówienia czy inwestycji w strategicznych przedsiębiorstwach sektora państwowego, m.in. w Energoatomie. Przez utworzone w centrum Kijowa tajne biuro do prania pieniędzy przepłynęło około 100 mln dolarów.
Wyniki śledztwa wywołały wzburzenie w społeczeństwie ukraińskim. Obecnie Ukraina znajduje się w trudnej sytuacji: jest impas w negocjacjach z USA i Rosją w sprawie zawieszenia działań wojennych, są problemy na froncie z powstrzymaniem wojsk rosyjskich i z mobilizacją. Rosja zniszczyła wiele obiektów infrastruktury energetycznej, jest deficyt energii u progu zimy. Społeczeństwo odczuwa zmęczenie wojną.
Ale jak bolesne nie byłoby ujawnienie afery korupcyjnej, ukraińscy liderzy opinii są przekonani, że to dobry ruch i im szybciej cała sprawa zostanie ujawniona i osądzona, tym lepiej. Ukraina powinna w ten sposób pokazać, że stara się skutecznie wykorzeniać korupcję.
W nagraniu do obywateli 10 listopada, w dniu ujawnienia afery, Zełenski pod sam koniec pobieżnie i ogólnie o niej wspomniał. Jednak już za dwa dni pod presją społeczeństwa powiedział, że w pełni popiera każde dochodzenie prowadzone przez organy ścigania i antykorupcyjne i dodał, że korupcja nie będzie tolerowana. Natomiast nigdy nie odniósł się do faktu, że w sprawę zamieszani byli jego dwaj bliscy współpracownicy – jego były partner biznesowy Timur Mindicz, który miał być organizatorem procederu oraz były wicepremier Ukrainy Ołeksij Czernyszow. Zatem nie ma odpowiedzi na pytanie, czy prezydent wiedział o tych nadużyciach i czy był w to zamieszany?
Jak pisze Kyiv Independent, szkody spowodowane tym kryzysem będą miały długotrwałe konsekwencje dla Ukrainy i osobiście dla Zełenskiego, zarówno w kraju, jak i za granicą. Od tego, jak ta sprawa będzie się rozwijać – czy Zełenski pozwoli na sprawiedliwe ściganie wszystkich zaangażowanych osób, czy też będzie próbował uchronić swoich przyjaciół przed więzieniem – będzie wiele zależało.
Czy starczy ukraińskiemu prezydentowi woli politycznej doprowadzić sprawę do końca?
13 lsitopada Zełenski podpisał dokumenty o wprowadzeniu sankcji wobec dwóch „bohaterów” śledztwa, w tym Mindicza. Zastosowano wszystkie kluczowe sankcje blokujące, w szczególności w sektorze bankowym, co uniemożliwia przenoszenie aktywów. Dwóch ministrów, którzy pojawiają się w śledztwie, powinno podać się do dymisji.
12 listopada ukraiński rząd odbył nadzwyczajne posiedzenie, na którym podjęto decyzję o odsunięciu Hermana Hałuszczenki byłego ministra energetyki od pełnienia obowiązków ministra sprawiedliwości. Wieczorem tego samego dnia Switłana Hryszczuk złożyła wniosek o dymisję ze stanowiska ministra energetyki. We wtorek 18 listopada, Rada Najwyższa planuje rozpocząć posiedzenie od rozpatrzenia dymisji tych ministrów.
„Obecnie wszyscy przeżywają niezwykle trudny okres. Muszą znosić przerwy w dostawach prądu, rosyjskie ataki, straty. To absolutnie nienormalne, że w tym samym czasie w energetyce nadal istnieją jakieś niejasne układy” – mówił prezydent Ukrainy.
Przeczytaj także:
Politycy skrajnie prawicowej niemieckiej partii AfD polecieli do rosyjskiego kurortu nad Morzem Czarnym w Soczi na sympozjum „BRICS – Europa”. Wydarzenie zorganizowała rządząca w Rosji Jedna Rosja wraz z Instytutem Europy tamtejszej Akademii Nauk.
Do Rosji pojechali m.in. Steffen Kotre, poseł Bundestagu z komisji gospodarki i energetyki, szef saksońskiej AfD Jörg Urban oraz europoseł Hans Neuhoff. Jak podaje rosyjska agencja TASS, Kotre brał udział w panelach dotyczących przyszłej współpracy europejskich ugrupowań politycznych z krajami BRICS.
BRICS – Europe to szczyt poświęcony współpracy Europy z krajami BRICS, do których należy Rosja, Brazylia, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki. Według TASS W sympozjum bierze udział ponad 30 europejskich polityków, w tym siedmiu europosłów oraz dwunastu posłów z parlamentów krajowych.
Gościem honorowym wydarzenia był Pierre de Gaulle, wnuk byłego prezydenta Francji Charles’a de Gaulle’a. Poza delegacjami z Europy pojawili się także przedstawiciele rządzących partii z Chin, Brazylii, Iranu, Indonezji, Białorusi, Algierii, Kuby, Kambodży, Etiopii i Republiki Południowej Afryki.
Jak wskazuje agencja Reuters, kontrowersje wzbudza fakt, że niektórzy politycy AfD utrzymują kontakty z Rosją po jej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Równolegle krytykują oni wsparcie militarne dla Kijowa od Niemiec i sprzeciwiają się zachodnim sankcjom wobec Moskwy.
Sama partia, którą niemiecki wywiad uznał za ugrupowanie ekstremistyczne i zagrożenie dla demokracji, odpiera zarzuty o współpracę z Rosją.
Wizyta w Soczi polityków AfD wywołała w Niemczech polityczną burzę. Media informowały wcześniej o planach wyjazdu polityków AfD do Rosji, co spotkało się z ostrą krytyką wewnątrz partii, pojawiły się nawet oskarżenia o działanie na szkodę państwa.
Plany części polityków AfD, którzy zamierzali pojechać do Rosji krytykowała Alice Weidel. Jej partyjny współprzewodniczący Tino Chrupalla zareagował odwrotnie i stanął w obronie Władimira Putina.
W rozmowie z publiczną telewizją ZDF Chrupalla podkreślał, że Moskwa pozostaje dla niego partnerem godnym zaufania, i bronił prezydenta Putina.
„Nic mi nie zrobił” powiedział. „Nie widzę dziś żadnego zagrożenia dla Niemiec ze strony Rosji”.
Twierdził też, że nie ma dowodów na to, iż liczne drony zauważone w Niemczech pochodziły z Rosji. Sugerował nawet, że Polska jako sąsiad i członek NATO „również może stanowić dla Niemiec zagrożenie”.
Roderich Kiesewetter, ekspert CDU od bezpieczeństwa, nazwał Chrupallę „rosyjskim trollem” i „szaleńcem u steru AfD”.
Spór wybuchł wyjątkowo korzystnym dla AfD momencie. Partia regularnie przekracza w sondażach 20 procent, co w lutowych wyborach dało jej pozycję drugiej siły politycznej w Niemczech. Poparcie od lat zdobywa głównie we wschodniej części kraju, gdzie sympatia do Rosji, mimo wojny w Ukrainie, jest wciąż mocna.
Jednocześnie AfD próbuje poprawić swój wizerunek na zachodzie Niemiec i zwiększyć tam swoje wpływy. Stara się też utrzymywać dobre relacje z prezydentem USA Donaldem Trumpem, którego otoczenie mocno wspiera partię. Dzieje się to w czasie, gdy sam Trump zaczął dystansować się od Putina po tym, jak Moskwa odmówiła rozmów pokojowych z Ukrainą.
Szef niemieckiego wywiadu ostrzegł w zeszłym tygodniu, że Rosja próbuje wywierać wpływ na niemiecką politykę, starając się rozwijać kontakty w kraju. Jak powiedział w wywiadzie dla stacji RTL, jest to próba „przedstawienia rosyjskiej narracji jako bardziej wyrazistej i ostatecznie bardziej akceptowalnej”.
Przeczytaj także:
Prokurator unieważnił dwa dokumenty posła, by zablokować mu ucieczkę poza strefę Schengen – informuje „Rzeczpospolita”.
„Po ucieczce Romanowskiego z kraju prokuratura wystąpiła o unieważnienie dwóch jego paszportów do organów je wydających – MSZ i MSWiA. Jeden to paszport dyplomatyczny, który Romanowski posiadał jako wiceminister sprawiedliwości, z kolei drugi to cywilny” – podała „Rzeczpospolita”.
Informację potwierdził prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej. „Powodem unieważnienia paszportu był wniosek prokuratora prowadzącego śledztwo, złożony na podstawie art. 70 ust. 2 pkt 11 ustawy o dokumentach paszportowych (...). Była potrzeba zabezpieczenia dalszego toku postępowania, w szczególności poprzez uniemożliwienie lub utrudnienie dalszej ucieczki podejrzanego Marcina Romanowskiego przy użyciu tego dokumentu, w tym uniemożliwienie opuszczenia strefy Schengen” – dodał.
Romanowski potwierdził gazecie, że unieważniono mu oba paszporty – taką informację otrzymał w systemie mObywatel. Niemniej Polityk wystąpił o Genewski Dokument Podróży.
Dziennik przypomniał też, że Romanowski – poseł PiS, były zastępca Zbigniewa Ziobry w resorcie sprawiedliwości i również podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości – jest ścigany europejskim nakazem aresztowania (ENA). Od prawie roku przebywa na Węgrzech, gdzie od władz tego państwa uzyskał ochronę międzynarodową i może się swobodnie poruszać po terenie kraju.
„Rzeczpospolita” przypomniała też, że Zbigniew Ziobro nie zostanie przesłuchany ani na Węgrzech, ani w Brukseli, ponieważ prokurator odrzucił jego propozycję w tej sprawie; chce postawić Ziobrze 26 zarzutów za domniemane nadużycia w rozdzielaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości.
Prokurator domaga się dla Ziobry tymczasowego aresztu, który pozwoli mu wystąpić za nim z listem gończym. O areszcie ma zdecydować sąd.
7 listopada Sejm uchylił immunitet Zbigniewowi Ziobrze w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości. Sejm wyraził również zgodę na jego zatrzymanie i aresztowanie. Tego samego dnia prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu Ziobrze 26 zarzutów, a także o zatrzymaniu go i przymusowym doprowadzeniu przez ABW.
„Władza twierdzi, że przywłaszczyłem pieniądze. To pokazuje karkołomność zarzutów, pokazuje determinację przestępczej szajki, która dzisiaj rządzi Polską” — przekonuje Ziobro.
Rzecznik PK podczas czwartkowej konferencji zapewnił, że – jeśli będzie zachodziło poważne niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia Ziobry – prokurator natychmiast zwolni go z zatrzymania i odstąpi od tymczasowego aresztowania. Prokurator zastrzegł jednak, że musi to wynikać z materiału dowodowego, „a nie na przykład z oświadczeń medialnych samego podejrzanego”.
Kwestię dotyczącą zdrowia Ziobry podnoszą często posłowie PiS, według których stan byłego ministra sprawiedliwości uniemożliwia jego tymczasowe aresztowanie. Powołują się przy tym na Kodeks postępowania karnego, zgodnie z którym należy odstąpić od aresztowania danej osoby, jeśli spowodowałoby to poważne niebezpieczeństwo dla jej życia lub zdrowia. Obecnie Ziobro leczy się po operacji rozległego nowotworu przełyku.
Prokuratura jednak – jeszcze przed skierowaniem wniosku do Sejmu w sprawie Ziobry – zasięgnęła opinii biegłej onkolog, która oceniła, że stan zdrowia posła, aktywnego zawodowo, pozwala na przeprowadzenie czynności z jego udziałem. Według prokuratury z opinii wynika też, że choroba posła nie stanowi przeszkody do jego zatrzymania ani aresztu, o ile nie pogorszy się stan jego zdrowia.
Przeczytaj także: