Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Wyspę ma odwiedzić Mike Waltz i Usha Vance. Grendlandzcy politycy różnią się w tonie reakcji na działania USA. Ale są zgodni: nie chcą być kolejnym stanem
Doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz i żona wiceprezydenta J.D. Vance'a Usha Vance mają w tym tygodniu odwiedzić Grenlandię. Grenlandzki premier Múte Egede w odpowiedzi zaapelował do społeczności międzynarodowej o wsparcie. Jego zdaniem planowana wizyta jest próbą ingerencji w wewnętrzne sprawy Grenlandii.
„Nasi pozostali sojusznicy [inni niż USA] [...] zaledwie tylko szepczą o wspieraniu nas i nie ma to żadnych efektów. Jeśli nie wypowiedzą się głośno na temat tego, jak USA traktuje Grenlandię, to sytuacja może eskalować dzień po dniu, amerykańska agresja będzie rosła” – powiedział Egede dla grendlandziej gazety Sermitsiaq.
Reakcja na planowaną wizytę jest też częścią wewnętrznej grenlandzkiej rozgrywki politycznej. Egede przegrał niedawne wybory parlamentarne. Kolejnym premierem ma zostać Jens-Frederik Nielsen. Nielsen oskarżył Amerykanów o brak politycznego szacunku. Ale jednocześnie zaapelował o spokojną reakcję.
„Jeśli pozwolimy na siebie wpłynąć przez tę wizytę, np. przyspieszając rozmowy koalicyjne, możemy stać się jeszcze bardziej podatni na naciski” – przekonywał w rozmowie również dla Sermitsiaq.
Jeszcze przed inauguracją na swoją drugą kadencję prezydent Donald Trump zapowiedział, że jednym z priorytetów polityki zagranicznej jego administracji będzie uzyskanie kontroli nad terytorium autonomicznym Danii – Grenlandią.
„Dla celów bezpieczeństwa narodowego i wolności na całym świecie, Stany Zjednoczone Ameryki uważają, że posiadanie i kontrolowanie Grenlandii jest absolutną koniecznością. Ken wykona wspaniałą pracę, reprezentując interesy Stanów Zjednoczonych [w Danii – red.]” – czytamy w poście prezydenta elekta.
W oświadczeniu opublikowanym na Facebooku 23 grudnia Múte Egede: „Grenlandia jest nasza, nie jest i nie będzie na sprzedaż. Nie możemy przegrać naszej wieloletniej walki o wolność, choć musimy pozostać otwarci na współpracę i handel z całym światem, a zwłaszcza z naszymi sąsiadami, nie tylko za pośrednictwem Danii” – podkreślał.
Trump powołuje się na kwestie bezpieczeństwa. Może też jednak chodzić o coś innego. Grenlandia posiada ogromne zasoby niezwykle cennych surowców naturalnych: oprócz zasobów morskich (ryb), są to zasoby geologiczne: uran, złoto, ołów, cynk, diamenty i ropa naftowa, a także szczególnie istotne dla współczesnych gospodarek metale ziem rzadkich, o których wydobycie toczy się zażarta konkurencja między światowymi potęgami. Grenlandzki rząd twierdzi, że na wyspie są ogromne złoża 25 z 34 surowców krytycznych.
Kara dotyczy ujawnienia danych medycznych kobiety, która w 2023 przerwała ciążę. Policja potraktowała ją jak przestępczynię. Ówczesny komendant Szymczyk, broniąc funkcjonariuszy, ujawnił informacje na temat jej zdrowia
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Mirosław Wróblewski nałożył Komendanta Głównego Policji w wysokości 75 tys. zł. Chodzi o sprawę Joanny z Krakowa z lipca 2023 i bezprawne ujawnienie danych o jej zdrowiu.
„Prezes UODO stwierdza, że to naruszenie przepisów RODO ma poważny charakter. Doszło do publicznego udostępnienia bez podstawy prawnej danych osobowych osoby, której policja miała udzielić pomocy. Komendant Główny Policji, jako organ władzy publicznej właściwy w sprawach ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz utrzymania bezpieczeństwa i porządku publicznego, stojąc na czele formacji przeznaczonej do realizacji tych zadań, jest podmiotem, który powinien szczególnie dbać o dobro takich osób i bezpieczeństwo ich danych osobowych” – czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie UODO.
Policją kierował wówczas generał Jarosław Szymczyk.
Karą administracyjną obłożony jest jednak nie były komendant, a organ — KGP. Zdaniem UODO taka kara ma pełnić rolę edukacyjną i prewencyjną.
Przypomnijmy — pani Joanna w kwietniu 2023 roku zdecydowała przerwać ciążę, która zagrażała jej życiu. W sieci zamówiła tabletki poronne. Prawie dwa tygodnie później z powodu stanu lękowego zadzwoniła do psychiatrki. W rozmowie wspomniała o tabletkach i aborcji. Lekarka zgłosiła to na policję. Kiedy kobieta przyjechała do krakowskiego szpitala na oddział ratunkowy, na miejscu – w trakcie badania – przesłuchała ją policja.
Funkcjonariusze kazali Joannie rozebrać się, robić przysiady i kaszleć. Historię kobiety ujawnił 18 lipca 2023 roku TVN24.
„Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: «czego wy ode mnie chcecie?!»” – relacjonowała zdarzenie Joanna.
W czwartek 20 lipca 2023 roku podczas specjalnej konferencji Komendanta Głównego Policji Jarosława Szymczyka przedstawiono nagranie rozmowy, którą lekarka psychiatrka pani Joanny odbyła z dyspozytorem numeru alarmowego 112, informując, że jej pacjentka jest w złym stanie psychicznym i że istnieje obawa, że może podjąć próbę samobójczą.
Generał Szymczyk stwierdził wówczas, że jedynym celem policji w tamtym przypadku było ratowanie życia kobiety. Oznacza to, że panią Joannę, w ramach „ratowania jej przed samobójstwem”, zatrzymano, zmuszono do rozebrania się, kucania, zabrano telefon, laptopa.
Lewica wnosi projekt ustawy, która zlikwiduje Fundusz Kościelny. Jego założenia mamy poznać jeszcze w tym tygodniu
Dość czekania, czas na działania Skierowałam wniosek o wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu projektu ustawy Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej likwidującej Fundusz Kościelny. Dziś ważny dzień — kandydatka Lewicy na urząd Prezydenta RP Magdalena Biejat wraz z Przewodniczącą klubu Anną Marią Żukowską i Marszałkiem Włodzimierzem Czarzastym przedstawią skalę finansowania Kościoła przez państwo i plan na zmianę. Jednym z elementów tej zmiany jest i musi być likwidacja Funduszu Kościelnego" – napisała w mediach społecznościowych ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Ministra przypominała też, że było to zobowiązanie Lewicy z kampanii wyborczej z 2023 roku. I nie tylko – Dziemianowicz-Bąk podkreśla, że była to obietnica również Koalicji Obywatelskiej. W 100 konkretach KO znajdują się cztery punkty w kategorii „świeckie państwo”, a jednym z nich rzeczywiście jest likwidacja Funduszu Kościelnego.
Na zapowiedzianej przez ministrę Dziemianowicz-Bąk konferencji prasowej Anna Maria Żukowska mówiła o kwotach, jakie za czasów rządów PiS zostały przekazane na „finansowanie Kościoła Katolickiego”. Według słów Żukowskiej rekordzistą jest tutaj Ministerstwo Edukacji, Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które miało wydać 4,4 mld zł. Żukowska dodała, że są to też środki na finansowanie uczelni wyższych, co wynika z zapisów konkordatu. Ale jej zdaniem ministerstwo wydawało znacznie więcej, niż wynikałoby to z zapisów umowy między państwem a kościołem.
Łącznie Żukowska mówiła o 10 mld zł, choć podkreślała, że to kwoty również spoza Funduszu Kościelnego.
Pomimo obietnic likwidacji, w projekcie ustawy budżetowej na 2025 rok zapisano, że prognozowane wydatki na Fundusz Kościelny wyniosą 275 mln 710 tys. zł, czyli około 7 proc. więcej od kwoty, którą Fundusz otrzymał w 2024 roku – 257 mln zł.
Rząd Donalda Tuska zapowiadał wcześniej zastąpienie Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym, czyli rozwiązaniem podobnym do znanego od lat odpisu na organizację pożytku publicznego. Wstępne założenia mówiły, że może chodzić 0,5 proc. podatku. Drugim rozwiązaniem może być dobrowolna darowizna.
Fundusz Kościelny powstał w 1950 roku. W założeniu miał być formą rekompensaty dla Kościołów i związków wyznaniowych za przejęte od nich przez państwo nieruchomości ziemskie. Dziś ponad 80 proc. środków Funduszu Kościelnego wydatkowanych jest na składki na ubezpieczenie społeczne i ubezpieczenie zdrowotne osób duchownych.
„Nie ma logicznego ani historycznego uzasadnienia dla utrzymywania Funduszu Kościelnego, bo już dawno temu przestał on mieć związek z tym, do czego został stworzony” – mówił dla OKO.press w 2024 roku Ignacy Dudkiewicz, redaktor naczelny magazynu lewicy katolickiej ”Kontakt".
Dodawał jednocześnie, że likwidacja Funduszu nie wstrząśnie finansami Kościoła Katolickiego. Może jego zdaniem natomiast utrudnić mniejszym związkom wyznaniowym utrzymywanie zabytkowych świątyń.
Turcy piąty dzień protestują przeciwko aresztowaniu popularnego burmistrza Stambułu. Policja w Stambule i Izmirze brutalnie rozbija protesty
Dziesiątki tysięcy mieszkańców Stambułu wyszły wczoraj wieczorem na ulice miasta, by protestować przeciwko zatrzymaniu burmistrza największego miasta Turcji, Ekrema İmamoğlu. W Stambule protestujący zbierali się wokół tamtejszego ratusza. Policja rozbijała protesty przy użyciu gazu łzawiącego.
Do protestujących przemawiała między innymi żona zatrzymanego burmistrza, Dilek Kaya İmamoğlu. Zwracając się do rządzących Turcją przedstawicieli partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) mówiła, że zostaną w końcu pokonani. CHP, partia zatrzymanego burmistrza Stambułu, ogłosiła w niedzielę 23 marca oficjalnie, że to İmamoğlu będzie jej kandydatem na prezydenta w wyborach prezydenckich w 2028 roku.
„Niepsprawiedliwość, z jaką mierzy się Ekrem uderza nas wszystkich. W tym, co mu zrobiono, każdy może znaleźć część niesprawiedliwości, jaką mu wymierzono” – mówiła Dilek Kaya İmamoğlu.
Uczestniczka protestów i mieszkanka Stambułu Mevlüde Karataş powiedziała Reutersowi:
„Bardzo się teraz boję. Widzimy, że zaczęły się aresztowania. To są prześladowania”.
Cumali, (mężczyzna podał tylko swoje imię) inny protestujący, zwolennik İmamoğlu, przekazał agencji Reutersa, że Turcja przeżywa właśnie kluczowe wydarzenia w stuletniej historii demokracji w kraju.
Protesty odbywały się także w innych miastach. Na zdjęciach z Izmiru, trzeciego największego miasta Turcji, widać, jak policja próbuje rozbijać protesty armatkami wodnymi.
Tureckie władze próbowały powstrzymać rozprzestrzenianie się informacji o protestach i o poparciu dla İmamoğlu. Turcja poprosiła między innymi X, portal społecznościowy należący do Elona Muska, o zablokowanie ponad 700 kont na portalu. X odmówiło, a w oświadczeniu portalu czytamy:
„Uważamy, że decyzja tureckiego rządu jest nie tylko niezgodna z prawem, ale także uniemożliwia milionom tureckich użytkowników dostęp do wiadomości i dyskusji politycznych w ich kraju”.
Ekrem İmamoğlu został zatrzymany przez tureckie władze w środę 19 marca. Stawia mu się zarzuty korupcyjne, ale ruch powszechnie interpretowany jest jako próba wyeliminowania najpoważniejszego rywala rządzącej AKP w wyborach prezydenckich. Te zgodnie z kalendarzem wyborczym mają odbyć się dopiero za trzy lata w 2028 roku. Ale AKP już teraz próbuje wyeliminować najpoważniejszego rywala.
İmamoğlu już raz został przez AKP politycznie wyeliminowany z walki. I udało mu się wrócić. W 2019 roku w wyborach na burmistrza 16-milionowego Stambułu pokonał kandydata AKP minimalną przewagą głosów. Wybory zostały unieważnione pod pretekstem niewielkich uchybień proceduralnych. W powtórce İmamoğlu wygrał przewagą ponad 800 tys. głosów.
W kolejnych wyborach w Stambule w 2024 roku İmamoğlu potwierdził swoją pozycję. Wygrał z kandydatem AKP Muratem Kurumem przewagą ponad miliona głosów i zapewnił sobie kolejne pięć lat rządów miastem. Przy okazji potwierdził swoją pozycję najsilniejszego polityka opozycji i ambicje prezydenckie.
W sondażach partyjnych z ostatniego roku CHP prowadzi częściej niż AKP. Kolejne trzy lata będą więc dla partii rządzącej dużym wyzwaniem. Wiele wskazuje na to, że w uczciwym procesie wyborczym partia prezydenta Erdoğana przegrałaby wybory. Tak oczywisty atak polityczny na popularnego rywala może pozycję władzy osłabić.
„Uważam, że prezydent Putin chce pokoju” – mówił Steve Witkoff, specjalny wysłannik Waszyngtonu na Bliski Wschód w rozmowie z Fox News, tuż przed kolejną rundą amerykańsko-ukraińskich rozmów w Rijadzie. Donald Trump w sobotę stwierdził, że sytuacja w Ukrainie jest „w miarę pod kontrolą"
Przedstawiciele Ukrainy i USA mają spotkać się w niedzielę po południu w Rijadzie na kolejną rundę rozmów w sprawie możliwego zawieszenia broni. Dzień później, w poniedziałek, analogiczne rozmowy odbędą się między delegacją amerykańską i rosyjską. Pozytywnie o szansie „istotnego postępu" rozmów wypowiedział się Steve Witkoff, specjalny wysłannik Waszyngtonu na Bliski Wschód w rozmowie z Fox News.
„Uważam, że prezydent Putin chce pokoju. Myślę, że w poniedziałek w Arabii Saudyjskiej będziemy świadkami istotnego postępu rozmów" – powiedział Witkoff, cytowany przez agencję Reuters.
W podobnym tonie w sobotę wypowiadał się prezydent Donald Trump. W wywiadzie udzielonym pismu „OutKick„ 22 marca Trump mówił, że „jest jedyną osobą na świecie zdolną powstrzymać Putina”.
„Nie wydaje mi się, że ktokolwiek inny na świecie, poza mną, jest w stanie powstrzymać Putina. Myślę też, że wciąż jestem w stanie to zrobić" – mówił Trump, cytowany przez dziennik Kyiv Independent.
Trump dodał, że jego dyskusje z Putinem były bardzo „racjonalne„, a sytuacja w Ukrainie wciąż pozostaje „w miarę pod kontrolą”.
Przywrócenie funkcjonowania tzw. Inicjatywy Czarnomorskiej będzie głównym tematem poniedziałkowych rozmów delegacji Rosji i USA w Arabii Saudyjskiej – poinformował w niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Niedzielne i poniedziałkowe rozmowy w Rijadzie to kolejna runda rozmów amerykańskiej delegacji ze stronami wojny w Ukrainie — zaatakowaną Ukrainą i będącą agresorem Rosją. Spotkanie z Ukrainą zostało przyspieszone, bo jeszcze w piątek zapowiadano, że odbędzie się w poniedziałek. Stronę ukraińską ma reprezentować minister obrony Ukrainy, Rustem Umierow.
Tematem spotkania mają być wciąż negocjacje w sprawie zawieszenia broni oraz przywrócenie działania tzw. Czarnomorskiej Inicjatywy Zbożowej.
Zawieszenie ognia obecnie obowiązuje w bardzo wąskim zakresie. Rosja zgodziła się jedynie na zaprzestanie ataków na infrastrukturę energetyczną, podczas gdy pierwotna amerykańska propozycja, którą zaakceptowała Ukraina, mówiła o pełnym zawieszeniu ognia na lądzie, w powietrzu i na morzu. Podczas rozmowy z prezydentem Trumpem we wtorek 18 marca przywódca Rosja, Władymir Putin postawił trzy warunki, by pełne zawieszenie broni doszło do skutku. Zażądał, by:
Rosja żąda więc de facto kapitulacji Ukrainy, na co Ukraina nie zamierza się zgodzić.
Jeśli zaś chodzi o tzw. inicjatywę czarnomorską, to przedmiotem rozmów będzie przywrócenie możliwości transportu produktów rolnych przez Morze Czarne. Rosja miałaby na powrót dołączyć do inicjatywy, zawartej w 2022 roku dzięki pośrednictwu Turcji i ONZ. W ramach inicjatywy z Ukrainy realizowany jest transport produktów rolnych, by niedobór podaży nie wpływał negatywnie na ceny podstawowych produktów rolnych na światowych rynkach. Jak w niedzielę mówił rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, w sprawie jest „bardzo dużo niuansów".