Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prezydent elekt Karol Nawrocki powiedział w czwartek, że nie wyklucza spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, choć — jak zaznaczył — wcale nie śpieszy się do tego spotkania.
Prawie godzinę trwało spotkanie prezydenta elekta Karola Nawrockiego z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. Rozmowa dotyczyła przyszłej współpracy nowego prezydenta z parlamentem.
Po spotkaniu Nawrocki zapowiedział, że jeszcze w sierpniu przedstawi pierwsze projekty ustaw, a jego działania będą oparte na założeniach kampanijnego „Planu 21” dla Polski, który – jak podkreślił – poparło 10,5 mln wyborców. „Plan 21” to program z kampanii Nawrockiego.
Wśród proponowanych rozwiązań są m.in.:
„Na początku skupię się na ustawie dotyczącej Centralnego Portu Komunikacyjnego, a także na propozycjach dla rolników. Chcę też rozpocząć prace nad konkretnymi rozwiązaniami podatkowymi, zgodnie z kontraktem podatkowym” – powiedział Nawrocki dziennikarzom w Sejmie.
Dodał, że jego propozycje legislacyjne będą wdrażane etapami, w kilkumiesięcznym cyklu.
Podczas rozmowy z marszałkiem Sejmu poruszono również temat zaplanowanego na 6 sierpnia Zgromadzenia Narodowego, podczas którego Nawrocki ma złożyć przysięgę prezydencką. Wśród tematów rozmów pojawiła się także nowa ustawa medialna, której – jak zaznaczył – chce się szczególnie przyjrzeć i nad którą planuje współpracę z parlamentem.
Pytany o ewentualne spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, Nawrocki odpowiedział, że takiego spotkania nie wyklucza. „Więc oczywiście nie wykluczam takiego spotkania. Choć nie możecie być też państwo zdziwieni tym, że wcale nie śpieszę się do spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, którego konsekwentnie uznaję za najgorszego premiera po roku 1989. Ale Polacy oczekują tego, że prezydent z premierem będą rozmawiać i będą współpracować w sprawach, które są ważne dla naszej narodowej wspólnoty” – powiedział.
Donald Tusk zapowiadał rekonstrukcję rządu od dawna. O zmianach mówiło się już w lutym i miały przygotować ten rząd na wybory prezydenckie. Klęska Rafała Trzaskowskiego pokrzyżowała plany i spowodowała, że koalicja musi znaleźć nowe otwarcie i wyraźnie przygotować się na okres współistnienia z Karolem Nawrockim.
Piotr Pacewicz o Nawrockim pisał w OKO.press tak: "Sytuacja Tuska i jego rządu jest politycznie trudna, bo można być pewnym, że prezydent Nawrocki będzie radykalnym wcieleniem „rewolucji konserwatywnej”, z jej nacjonalizmem jako ideologią wykluczającą „innych” (migrantów, najlepiej definiowanych przez kolor skóry), z jej pełną samouwielbienia narodowego polityką historyczną (tu nieoceniona będzie pomoc szefa BBN Sławomira Cenckiewicza), z jej antykobiecą obroną patriarchalnych norm, z jej antyeuropejską i protrumpowską demagogią i pochwałą anarchicznych „interwencji obywatelskich”.
Jak mówił OKO.press prof. Antoni Dudek, rząd potrzebuje wyraźnego impulsu, żeby przeciwstawić się Nawrockiemu, którego „retoryka jest już w pełni widoczna”. Jeszcze nie objął urzędu, a już wiadomo, że będzie „walczył ostro, budując narrację, że rząd nic nie robi i działa na szkodę Polaków”. Więc to będzie przede wszystkim walka o wizerunek, a „rekonstrukcja formą przygotowania do starcia z nowym prezydentem Nawrockim. Gdzie przekaz będzie, że to nie rząd jest problemem, tylko prezydent, który mu przeszkadza”.
Przeczytaj także:
Prezydent Andrzej Duda powołał nowych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Uroczystość rozpoczęła się o godz. 15:30 w Pałacu Prezydenckim.
W uroczystości wzięli udział m.in. szef kancelarii prezydenta RP wraz z prezydenckimi ministrami, marszałek Sejmu wraz z wicemarszałkami, marszałek Senatu oraz posłowie.
Andrzej Duda wypowiedział się w umiarkowanym i wyważonym tonie. „Najważniejsze będzie zapewnienie bezpieczeństwa Polkom i Polakom” – mówił Duda. Donald Tusk natomiast w swoim wystąpieniu konsekwentnie odwoływał się do rządów PiS. „Bez odbudowy pełnego zaufania obywateli do państwa nie będzie poczucia bezpieczeństwa. Walka o praworządne państwo to także walka o codzienne życie Polaków” – uderzał w słowa prezydenta Tusk.
Premier podziękował także odchodzącym ministrom m.in. Adamowi Bodnarowi i Izabeli Leszczynie. „Bardzo dziękuję panu ministrowi Adamowi Bodnarowi, bo podjął się najtrudniejszego zadania. Te słowa nabierają szczególnego znaczenia w obecności pana prezydenta”.
Wśród najważniejszych zmian w rządzie można odnotować powołanie dwóch tzw. superresortów: gospodarki (kierowanego przez dotychczasowego ministra finansów Andrzeja Domańskiego) i energetyki, na którego czele stanął Miłosz Motyka z PSL.
Do wicepremierów Krzysztofa Gawkowskiego (Ministerstwo Cyfryzacji) i Władysława Kosiniaka-Kamysza (MON) dołączył nowy wicepremier szef MSZ Radosław Sikorski.
Jak pisał Witold Głowacki w OKO.press, Tusk dokonał zmian według dwóch kluczy. Pierwszy polegał na dobieraniu lub wzmacnianiu ludzi z własnego otoczenia, sprawdzonych w boju i wielokrotnie przetestowanych (często brutalnie, jak było to w wypadku Marcina Kierwińskiego czy Radosława Sikorskiego) pod kątem lojalności.
Drugi to oddanie funkcji ministerialnych osobom bez żadnego liczącego się zaplecza politycznego – jak poseł Rutnicki, sędzia Żurek czy ministra Sobierańska-Grenda.
Ze składu Rady Ministrów zostali odwołani i nie otrzymali nowych funkcji: Adam Bodnar, Jakub Jaworowski, Izabela Leszczyna, Sławomir Nitras, Krzysztof Paszyk, Czesław Siekierski.
Adrianna Porowska, Katarzyna Kotula, Marzena Okła-Drewnowicz zostały odwołane z funkcji ministr, ale otrzymały nowe funkcje – będą sekretarzyniami stanu w KPRM.
„Porządek, bezpieczeństwo i przyszłość to są te kryteria, które powinny rozstrzygać o doborze ludzi, pracach rządu” – mówił w środę premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej.
Dodał, że rekonstrukcja „nie jest zabiegiem reklamowym”.
To pierwsza rekonstrukcja od czasu zaprzysiężenia „odświeżonego”, trzeciego gabinetu Donalda Tuska.
Oto nowi członkowie rządu:
Przeczytaj także:
"Niepodjęcie przez państwo właściwych działań, by chronić system klimatyczny, może stanowić czyn bezprawny” – powiedział sędzia Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości Yuji Iwasawa.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości stwierdził w wydanej w środę (23 lipca) opinii, że państwa mogą być pociągane do odpowiedzialności za brak działań wobec zmian klimatu. To pierwsze takie stanowisko MTS, głównego organu sądowego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Rządy państw szczególnie zagrożonych katastrofą klimatyczną i proklimatyczne organizacje pozarządowe liczą, że MTS wzmocni w ten globalne wysiłki prawne przeciwko rządom i koncernom przyczyniającym się do wzrostu temperatury na skutek emisji gazów cieplarnianych.
W opinii MTS stwierdził wprost, że państwa mogą być pociągnięte do odpowiedzialności prawnej za brak działań chroniących klimat. „Niepodjęcie przez państwo właściwych działań, by chronić system klimatyczny, może stanowić czyn bezprawny” – powiedział przewodniczący składu sędziowskiego, Yuji Iwasawa. Trybunał podkreślił, że obowiązkiem państw jest realizacja podjętych zobowiązań, takich jak te wynikające z Porozumienia paryskiego, Protokołu z Kioto czy konwencji klimatycznej ONZ. Dokument, choć niewiążący prawnie, może mieć znaczenie dla przyszłych postępowań sądowych na świecie.
Opinia MTS to efekt wieloletnich starań małych wyspiarskich państw, jak Vanuatu czy Tuvalu, które – mimo że same niemal nie emitują gazów cieplarnianych – ponoszą dotkliwe skutki zmian klimatu. To właśnie ich presja doprowadziła do tego, że Zgromadzenie Ogólne ONZ poprosiło trybunał o wydanie opinii. W Hadze stanęło po ich stronie 96 państw i 11 organizacji międzynarodowych.
Trybunał przyznał, że działalność człowieka jest główną przyczyną globalnego ocieplenia, a kraje nie mogą ignorować swoich zobowiązań – także poprzez dotowanie lub spalanie paliw kopalnych. W efekcie spalania węgla i innych paliw kopalnych rośnie koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze, a kolejne lata notują rekordowe wzrosty temperatur. Nie jest wykluczone, że rok 2025 będzie kolejnym najcieplejszym rokiem w historii pomiarów, zastępując poprzedniego rekordzistę, którym jest rok 2024.
Koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosi obecnie ok. 428 cząstek na million (ppm), co oznacza wzrost o ok. 20 ppm w dekadę – warto przypomnieć, że u progu rozwoju obecnej cywilizacji ludzkiej, tempo wzrostu koncentracji CO2 wynosiło 1 ppm na… 100 lat.
Choć opinia nie rozstrzyga żadnego konkretnego sporu, otwiera drogę do nowych pozwów – zarówno państw przeciwko państwom, jak i obywateli wobec swoich rządów. „To kamień milowy w walce o sprawiedliwość klimatyczną” – oświadczył minister Vanuatu Ralph Regenvanu, zapowiadając dalsze działania, m.in. starania o przyjęcie rezolucji ONZ. Eksperci podkreślają, że stanowisko MTS może wesprzeć też działania wokół funduszu strat i szkód uzgodnionego na COP27. To pula pieniędzy na rzecz wsparcia najbiedniejszych krajów po ekstremalnych zdarzeniach pogodowych, jakie wywołuje rosnąca temperatura na świecie.
Włoski Senat jednogłośnie przyjął ustawę, która traktuje zabójstwo kobiety motywowane płcią za odrębne przestępstwo. Za taki czyn będzie grozić nawet dożywotnie więzienie.
Senat Włoch jednogłośnie przyjął ustawę uznającą kobietobójstwo za osobne przestępstwo, zagrożone karą dożywotniego pozbawienia wolności. To istotny przełom w systemie prawnym kraju w walce z przemocą ze względu na płeć.
Nowe przepisy, które wciąż wymagają ostatecznego zatwierdzenia przez Izbę Deputowanych, są uznawane za najbardziej popularną inicjatywę rządu premier Giorgii Meloni.
Za ustawą głosowało 161 senatorów, nikt nie był przeciw i nikt nie wstrzymał się od głosu. Mimo że pierwotnie projekt był krytykowany za nieprecyzyjne zapisy, obecna wersja definiuje kobietobójstwo jako „akt dyskryminacji lub nienawiści wobec ofiary jako kobiety lub wynikający z odmowy wejścia bądź pozostania w relacji, bądź z niezgody na podporządkowanie się lub ograniczanie swobód jednostki z powodu bycia kobietą”.
Ustawa zajmuje się także tzw. okolicznościami obciążającymi, zwiększając kary za przestępstwa związane z przemocą domową, nękanie, przestępstwa na tle seksualnym oraz tzw. pornografię z zemsty, czyli publikowanie intymnych zdjęć bez zgody ofiary.
Jak donosi Euractiv, po głosowaniu miała miejsce rzadka, ponadpartyjna owacja na stojąco, trwająca 15 sekund – symbol jedności w obliczu wspólnego celu.
Senator Giulia Bongiorno z prawicowej Ligi, przewodnicząca parlamentarnej komisji sprawiedliwości, nazwała ustawę „kluczową interwencją”, która wreszcie uznaje powagę zabójstw motywowanych płcią.
Z kolei senatorka Partii Demokratycznej Anna Rossomando, choć z zadowoleniem przyjęła nowe przepisy, podkreśliła potrzebę działań wykraczających poza prawo.
„Sama ustawa nie powstrzyma przemocy. Potrzebujemy obowiązkowej edukacji o relacjach i seksualności już od szkoły podstawowej oraz specjalistycznych szkoleń dla nauczycieli” – zaznaczyła.
Senatorka Susanna Donatella Campione z narodowo-konserwatywnej partii Bracia Włosi, która współtworzyła ustawę, powołała się na niedawny sondaż. Jak powiedziała, wyniki jasno pokazały, że nowe prawo jest jednym z najbardziej oczekiwanych przez obywateli. „Uważam, że w kwestii przemocy wobec kobiet politycy nie powinni być podzieleni” – podkreśliła. Wyraziła też nadzieję, że izba niższa parlamentu równie szybko i jednogłośnie przyjmie ustawę, co – jej zdaniem – pozwoli Włochom stać się liderem w Europie w tej sprawie.
Inna senatorka, Licia Ronzulli z centroprawicowej Forza Italia i wiceprzewodnicząca Senatu skrytykowała łagodne wyroki wobec sprawców, które – jak ujęła – „drugi raz zabijają ofiarę”. „Od teraz głos wymiaru sprawiedliwości będzie silniejszy. Państwo staje po stronie kobiet” – dodała.
Od początku 2024 roku we Włoszech z powodów motywowanych płcią zginęło aż 113 kobiet, z czego 61 zostało zabitych przez obecnych lub byłych partnerów.
We Włoszech zabójstwa kobiet stają się coraz liczniejsze. Brutalne morderstwa młodych studentek co jakiś czas wstrząsają opinią publiczną i mimo medialnego rozgłosu skala problemu wciąż jest alarmująca.
„Kobietobójstwo nie jest zbrodnią z namiętności, to zbrodnia władzy” – napisała cytowana przez portal „The Conversation” Elena Cecchettin po śmierci swojej siostry w listopadzie 2023 roku. Jej 22-letnia siostra Giulia, studentka z Padwy, została – według ustaleń prokuratury – zamordowana przez byłego chłopaka Filippo Turettę, który nie mógł pogodzić się z rozstaniem. Zwabił ją pod pretekstem wspólnych zakupów, a potem zabił, zadając ponad 20 ciosów nożem. Ciało Giuli znaleziono porzucone w rowie. Sprawca próbował uciec do Niemiec, ale został zatrzymany i obecnie czeka na proces we Włoszech.
Sprawa Giulii poruszyła całe Włochy i była szeroko opisywana także za granicą. Ale to nie był odosobniony przypadek. Kobietobójstwo – czyli zabijanie kobiet właśnie dlatego, że są kobietami – to wciąż bardzo poważny problem we Włoszech. W samym 2023 roku zginęło co najmniej 109 kobiet. Większość została zamordowana przez byłego lub obecnego partnera.
Nowe prawo przyjęte właśnie przez włoski Senat to odpowiedź na tę dramatyczną sytuację. Państwo wreszcie zaczyna traktować te zbrodnie tak, jak na to zasługują – jako akt przemocy wynikającej z nierówności, kontroli i nienawiści wobec kobiet.
Przeczytaj także:
W czwartek, w obwodzie amurskim na rosyjskim Dalekim Wschodzie, około 15 km od miasta Tynda, znaleziono wrak samolotu pasażerskiego An-24. Na pokładzie było ponad 50 osób.
Maszyna należąca do syberyjskich linii Angara Airlines zniknęła z radarów i zerwała kontakt z kontrolą lotów w trakcie podejścia do lądowania w Tyndzie – odległym miasteczku w obwodzie amurskim, graniczącym z Chinami.
Lokalne władze informują, że na miejscu trwa akcja ratunkowa i poszukiwania ocalałych.
Lokalne służby ratunkowe poinformowały, że z powietrza nie udało się dostrzec żadnych ocalałych. Podkreślono jednak, że w trakcie poszukiwań prowadzonych na ziemi wciąż istnieje szansa, że ktoś mógł przeżyć.
Płonące szczątki samolotu znaleziono około 15 km od lotniska w Tyndzie, na zboczu góry – podały władze.
Rosyjskie media opublikowały nagrania, na których widać gęsty dym unoszący się nad zwartym lasem w miejscu uznanym za miejsce katastrofy. Gubernator regionu, Wasilij Orłow, poinformował, że według wstępnych danych na pokładzie było 43 pasażerów, w tym pięcioro dzieci, oraz sześciu członków załogi.
„Wszystkie niezbędne siły zostały skierowane do poszukiwań” – napisał na Telegramie.
Komitet Śledczy do spraw transportu poinformował, że wśród możliwych przyczyn katastrofy brane są pod uwagę zarówno awaria techniczna, jak i błąd człowieka.
An-24 to dwusilnikowy samolot turbośmigłowy, zaprojektowany pod koniec lat 50. przez biuro konstrukcyjne Antonowa w Związku Radzieckim. Maszyna znana jest z wytrzymałości i możliwości lądowania nawet na nieutwardzonych pasach startowych. Przez lata była szeroko wykorzystywana w trudno dostępnych rejonach Rosji i Azji Centralnej. Samolot linii Angara, który się rozbił, został wyprodukowany w 1976 roku, co oznacza, że miał ponad 50 lat – wynika z danych lotniczych.
Katastrofa tego samolotu to pierwszy śmiertelny wypadek pasażerskiego samolotu w Rosji od lipca 2021 roku. Wówczas maszyna An-26 linii Petropavlovsk-Kamchatsky Air rozbiła się w pobliżu Palany – zginęło wtedy 28 osób.
Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, liczba awarii technicznych w rosyjskich samolotach pasażerskich wyraźnie wzrosła – choć większość z nich nie zakończyła się tragicznie. Zachodnie sankcje poważnie uderzyły w rosyjskie lotnictwo: dziesiątki zagranicznych maszyn zostały zatrzymane, a dostęp do części zamiennych został praktycznie odcięty.
Rosja ma obecnie problemy zarówno z utrzymaniem przestarzałych samolotów z czasów ZSRR, jak i z zastąpieniem nowoczesnych maszyn zachodnich, takich jak Boeing czy Airbus, krajowymi konstrukcjami.
Źródło: The Guardian