W Mołdawii odbywa się II tura wyborów prezydenckich. Świat czeka na rozstrzygnięcie w USA
„Wysłuchanie publiczne pokazuje, jak społeczeństwo opowiada się za czy przeciw życiu. Głos w nim zabrało 181 osób. 31 jest za aborcją, a 150 przeciw. Tylko 17 proc. opowiadało się za aborcją” – mówiła posłanka PiS podczas komisji nadzwyczajnej do spraw przerwania ciąży
Podczas komisji nadzwyczajnej do spraw przerwania ciąży Natalia Broniarczyk z Aborcji bez Granic podkreślała, że żaden z projektów aborcyjnych nie zapewni kobietom odpowiedniej drogi do przerwania ciąży.
„Od 12 lat pomagam w aborcjach, miałam też swoją aborcję i nie boję się tego powiedzieć. Chciałabym mówić o praktyce i przestać mówić o teorii” – mówiła Natalia Broniarczyk z Aborcji bez Granic. „Robimy 130 aborcji dziennie, więcej niż polskie szpitale przez cały rok, czyli 161 aborcji w całej Polsce. Od pseudowyroku Trybunału Konstytucyjnego pomogłyśmy 145 tys. osób i wydałyśmy na to około 4 mln zł. Ustawy, nad którymi debatujemy, są niezgodne z wytycznymi WHO, niestety. Prawo oparte na przesłankach, to prawo, które ma wylistować listę barier i przeszkód, które osoba ciężarna musi pokonać, by dostać opiekę aborcyjną. Trudno jest je pokonać w zależności od tego, gdzie mieszkamy, jaką mamy wiedzę i czy mamy telefon do prawniczki. Przemoc ginekologiczna nie dzieje się tylko w dostępie do przerwania ciąży, ale też w trakcie ciąży i opieki okołoporodowej. Lekarze często interpretują przepisy na niekorzyść pacjentek” – mówiła Broniarczyk.
Wśród organizacji, które zgłosiły się do zabrania głosu, była m.in. Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Reprezentująca ją adwokatka Kamila Ferenc podkreśliła, że celem omawianych przepisów jest określenie zakresu ochrony prawnej kobiety.
„Nie ma lepszej ochrony kobiet, które zostały zgwałcone, zaszły w ciąże i podjęły decyzję, że chcą ciążę przerwać, na model, w którym osoba, która jest w ciąży, może ją przerwać bez powodu z terminem do 12 tygodnia” – mówiła Kamila Ferenc. „Doprecyzowanie procedury będzie obciążające dla kobiety, która chce przerwać ciążę. Kobiety są teraz poza systemem, a żeby mogły to zrobić z konsultacją medyczną i w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, musimy zliberalizować prawo aborcyjne. Nie ma lepszej drogi dla kobiet, które podjęły decyzję o przerwaniu ciąży, niż zapewnienie, że leki, które służą przerwaniu ciąży i znajdują się na liście leków WHO, są bezpłatne i do odebrania w aptekach”.
„Wysłuchanie publiczne pokazuje, jak społeczeństwo opowiada się za czy przeciw życiu. Głos zabrało 181 osób. 31 jest za aborcją, a 150 przeciw. Tylko 17 proc. opowiadało się za aborcją. Skoro robimy wysłuchania, to po to, by publiczności wysłuchać” – mówiła Maria Kurowska, posłanka PiS. I domagała się analizy wysłuchania publicznego. „Do tej pory słuchałam pochwały aborcji, jakby było to dobro. A aborcja to wielkie zło, zabicie człowieka” – mówiła.
„Przerwanie ciąży nie ma ograniczeń czasowych — tak zakładają projekty Lewicy. Co autorzy mają na myśli, pisząc o ciąży bez ograniczeń? Czy oznacza to, że do 9. miesiąca można przerwać ciążę?” – mówiła Joanna Borowiak z PiS. Stwierdziła, że ustawy są wbrew Konstytucji, bo „przerwanie ciąży może nastąpić do 24 tygodnia ciąży. Wtedy dziecko może funkcjonować niezależnie poza organizmem matki. Niepokoi mnie przerwanie ciąży w czasie bez ograniczeń. Dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. A państwo idziecie szalenie daleko, odrzucacie to, co staje na drodze, by nie było większych problemów”. Borowiak zapewniała też, że to wbrew Konstytucji i ochronie życia poczętego.
„Uważam, że oświadczenie o gwałcie jest zbyt daleko idące, a do przerwania ciąży potrzebna jest informacja czy wniosek prokuratora” – mówiła Borowiak. „Sprzeciwiam się nowomowie i budowaniu określonej narracji, które w projektach mówi się o osobach w ciąży. Kobieta zachodzi w ciążę. Mężczyzna nie może tego zrobić. To kobiety rodzą dzieci. Wnioskuję o wykreślenie określeń o osobach w ciąży”.
„Niepokoi mnie pogarda i poczucie wyższości niektórych osób. Z perspektywy państwa opłaca się zalegalizować aborcję. Szpitale zostały zamknięte w mniejszych miejscowościach, a kobiety mają ogromny problem z dostępem do opieki medycznej. Odbieranie im prawa do decyzji o tym, czy będą w stanie urodzić kolejne dziecko, jest formą ekonomicznej dyskryminacji” – mówiła Antonina Lewandowska. „Lekarze przy takim prawie nie potrafią wykonać jednego z najbardziej powszechnych zabiegów medycznych, jakim jest aborcja”.
„Projekt Polski 2050 zakłada zakaz aborcji. Proszę o odwagę, mówcie wprost, że mówicie o zakazie aborcji z trzema wyjątkami. Przedstawienie projektu jest niepotrzebne i jest niezgodne z tym, czego życzą sobie wasi wyborcy. Rozumiem, że godzicie się na to, żebyśmy żyli w kłamstwie. Państwowo mamy 1000 aborcji, a poza państwem 150 tys. aborcji rocznie” — mówiła Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
„Obecny stan prawny pozwala na ciążę z gwałtu, ale w praktyce rocznie robi się od trzech do zera aborcji w polskich szpitalach” – mówiła Joanna Gzyra Iskandar z Feminoteki. „Zamiast wsparcia pokrzywdzone dostają listę warunków do spełnienia. Przymuszenie osób zgwałconych do uczestniczenia w procesie wiktymizuje je podwójnie. To przemoc ze strony państwa. Powszechny dostęp do aborcji jest niezbędny”.
Kaja Godek przekonywała z kolei, że „aborcja nie jest o kobietach, tylko o dzieciach”. „Rozmawiamy tu o mordowaniu ludzi. Prawo do życia należy się każdemu” – mówiła Godek.
Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów w precedensowym wyroku przyznał asesor prokuratury odszkodowanie za niegodne z prawem wypowiedzenie stosunku pracy — informuje „Wyborcza”. Wszystko przez to, że decyzję podjął Dariusz Barski, który był „osobą nieuprawnioną”.
Jak ustaliła „Wyborcza” Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, rozpoznając sprawę byłej asesor prokuratury, uznał w kwietniu 2024 roku, że zwolniono ją z naruszeniem prawa (asesor to prawnik, który uczy się zawodu prokuratora, prowadzi śledztwa, ale wszystkie jego decyzje aprobuje nadzorujący go prokurator). Wypowiedzenie asesor podpisał ówczesny prokurator krajowy Dariusz Barski, a ten zdaniem sądu był osobą nieuprawnioną. Bo nie wrócił ze stanu spoczynku. To precedensowe orzeczenie, które nie jest prawomocne. Ziobro upoważnił Barskiego do podejmowania decyzji w sprawie asesorów.
Sąd musiał ustalić, czy Dariusz Barski mógł być przez Ziobrę skutecznie upoważniony do zwolnienia asesor i zaczął mieć wątpliwości. „16 lutego 2022 roku Dariusz Barski został przywrócony ze stanu spoczynku do służby czynnej na podstawie art. 47 ustawy wprowadzającej nową ustawę o prokuraturze z 2016 roku. 18 marca 2022 r. powołano go na pierwszego zastępcę prokuratora generalnego, czyli prokuratora krajowego” – pisze „Wyborcza”.
„Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał jednak, że Barski nie mógł być przywrócony do służby czynnej w prokuraturze po upływie ponad pięciu lat od wejścia w życie nowej ustawy o prokuraturze. Przepis, na podstawie którego został przywrócony ze stanu spoczynku, miał charakter epizodyczny. Obowiązywał okresowo, by prokuratura miała czas przygotować się na wejście nowych przepisów regulujących jej funkcjonowanie” – pisze Wyborcza". Według sądu Zbigniew Ziobro nie mógł więc skutecznie upoważnić Barskiego do wykonywania w jego imieniu czynności z zakresu prawa pracy. Oznacza to, że Barski działał niezgodnie z prawem. A osoby, które kierują prokuraturą, będą musiały naprawiać błędy, które są skutkiem decyzji podejmowanych przez Dariusza Barskiego.
Sejmowa komisja nadzwyczajna zajmuje się trzema projektami liberalizującymi prawo aborcyjne – autorstwa Lewicy, KO i Trzeciej Drogi. Dr Sabrina Maria Walasek, doradczyni komisji oceniła, że projekt Trzeciej Drogi „nie zapewnia ochrony praw osób ciężarnych na poziomie międzynarodowym”
Najdalej idący z przedstawionych projektów jest ten zgłoszony przez Lewicę: legalizuje aborcję do 12. tygodnia bez podania powodu (w przypadku wad płodu i czynu zabronionego do 24 tygodnia ciąży, a gdy płód nie przeżyje poza organizmem osoby w ciąży także dłużej). Projekt zakłada dodatkowo dekryminalizację aborcji. Przedstawiła go Katarzyna Ueberhan, posłanka Lewicy. „Zakaz aborcji w Polsce nie działa i zabija. Przez złe prawo umierają w Polsce kobiety. Przez obojętność, nie tylko przypadkowych świadków, ale też nas, polityków. Aborcja to zdrowie, jej zakaz niszczy zdrowie. Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego zmarło siedem kobiet w zaawansowanej ciąży. Ustawa ma zagwarantować realizację praw reprodukcyjnych osobom mieszkającym w Polsce. Gwarantuje się przerwanie ciąży do 12 tygodnia” – mówiła Katarzyna Ueberhan.
I wyjaśniała, że według projektu Lewicy, po upływie 12 tygodnia, ciąża może być przerwana, jeżeli:
„Każdy ma prawo do samostanowienia w sprawie rozrodczości, decydowania o świadomym rodzicielstwie. Aborcja i opieka poaborcyjna muszą być dostępne. Aborcja powinna być dokonywana za świadomą zgodą i nigdy pod przymusem. To kwestia praw człowieka” – mówiła Monika Rosa, posłanka Lewicy.
Najbardziej konserwatywny jest projekt Trzeciej Drogi, zakładający jedynie powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego, czyli ustawy z 1993 roku, którą zaostrzył wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w 2020 roku. Mówiła o nim Żaneta Cwalina-Śliwowska z Polski 2050.
„Obiecywałyśmy kobietom, że odwrócimy skutki wyroku TK i, że ani jedna kobieta nie umrze w szpitalu. Musimy wykonać pierwszy krok i nim wyjście od ustawy Polski 2050. Nie oznacza to jednak, że nie chcemy pracować dalej nad liberalizacją prawa aborcyjnego. Prawo, które proponujemy, powinno być pierwszym krokiem, który zapewni Polkom bezpieczeństwo i spokój kobietom i zostanie podpisane przez prezydenta. Chcemy przywrócić przesłankę odrzuconą przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Dodajemy też zdrowie psychiczne kobiety, które powinno stanowić przesłankę, by aborcji dokonać” – mówiła Żaneta Cwalina-Śliwowska, posłanka Polski 20250. „To jedyna ustawa, która ma szansę teraz przejść przez Sejm i zostać przyjęta. Pierwszy krok to ratunkowa propozycja Polski 2050, jedyna możliwa teraz”.
Dr Sabrina Maria Walasek, doradczyni komisji oceniła jednak, że projekt Trzeciej Drogi nie zapewnia ochrony praw osób ciężarnych na poziomie międzynarodowym. „Ochrona osób w ciąży jest zawarta w propozycjach projektów w różnym stopniu. Powinna być ona jednak zapewniona w stopniu dostatecznym” – mówiła. „Projekt zmiany o planowaniu rodziny w najmniejszym stopniu uwzględnia ochronę praw kobiet, bo zakłada jedynie cofnięcie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Zawiera kilka dobrych rozwiązań, ale nie zapewnia kobietom należytej ochrony, standardu międzynarodowego i dostosowania polskich regulacji do tych standardów. Wymaga korekt lub uzupełnienia, by zapewnić ciężarnym ochronę. Minimum to zapewnienie przerwania ciąży do 12 tygodnia, tak jak jest w krajach europejskich”.
„Projekty zmierzają w dobrym kierunku. Rozmawiamy o sprawach trudnych, budzących spory, a uzasadnienia projektów nie odpowiadają na wątpliwości i kontrowersje. Na przykład o to, dlaczego głos ojca biologicznego nie jest uwzględniony w ustawie. Trzeba uzasadnić, dlaczego ojcu biologicznemu nie daje się szerszych praw” – mówiła dr Ewa Plebanek z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Głos zabrał też Michał Królikowski z Konfederacji: „Przyłączam się do postulatu, by komisja zechciała pracować nad każdym szczegółowym zagadnieniem. Rozwiązania są dość fragmentaryczne i powiązane z uproszczonymi uzasadnieniami. A dotykają kwestii kolizji wartości i dobra interesów osób zaangażowanych w przerwanie ciążę. Mam tu na myśli kobietę, ale też ojca i dziecko”.
„Nie ma lepszej ochrony kobiet, które zostały zgwałcone, zaszły w ciąże i podjęły decyzję, że chcą ciążę przerwać, na model, w którym osoba, która jest w ciąży, może ją przerwać bez powodu z terminem do 12 tygodnia” – mówiła Kamila Ferenc. „Doprecyzowanie procedury będzie obciążające dla kobiety, która chce przerwać ciążę. Kobiety są teraz poza systemem, a żeby mogły to zrobić z konsultacją medyczną i w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, musimy zliberalizować prawo aborcyjne. Nie ma lepszej drogi dla kobiet, które podjęły decyzję o przerwaniu ciąży, niż zapewnienie, że leki, które służą przerwaniu ciąży i znajdują się na liście leków WHO, są bezpłatne i do odebrania w aptekach”.
Swoją opinię przysłała m.in. neo-KRS, ale odniosła się tylko do propozycji Lewicy. Opinia mówi o „prowokacji radykalizmem o proweniencji skrajnie lewicowej”. W OKO.press pisała o tym Magdalena Chrzczonowicz. Projekty złożone w Sejmie opisywaliśmy tutaj.
„Nie spotykałem się z Piotrem Wawrzykiem. Z Hamasem też się nie spotykałem, uprzedzam pytania” – mówił na komisji do spraw afery wizowej Daniel Obajtek. Pytany o zagranicznych pracowników inwestycji Olefin III, stwierdził, że „to globalna inwestycja, a komisja powinna mu gratulować”
Komisja do spraw afery wizowej przesłuchała we wtorek Daniela Obajtka, byłego prezesa Orlenu. Komisja bada skalę procederu korupcyjnego przy legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce w okresie od 12 listopada 2019 roku do 20 listopada 2023 roku. Pytała Obajtka o rolę Orlenu przy inwestycji Olefin III. Olefin III to inwestycja petrochemiczna, która powstaje w na terenie rafinerii w Płocku. Wybudowano tam specjalne miasteczko dla pracowników z zagranicy.
Obajtek na początku przesłuchania stwierdził, że komisja śledcza myli „nielegalnych imigrantów” z pracownikami. „To nijak się ma do kwestii wizowej i odpowiedzialności. Nie powinienem dzisiaj tu siedzieć na komisji. Orlen ani prezes Orlenu nie zajmował się nielegalnymi imigrantami” – mówił Obajtek.
I zaczął wyjaśniać, że przejął władzę w Orlenie, bo „spółka była w fatalnym stanie”. „Musieliśmy wykonać niesamowitą pracę, budować silny koncern, który zabezpieczy cały region. Chcieliśmy bardzo mocno podzielić strumienie dochodów, by nie zajmować się tylko petrochemią. Chcąc zrozumieć sprawę Olefin III, trzeba wyjaśnić, na czym polegała strategia Orlenu”.
„My badamy tylko kwestię legalności pobytu pracowników. Proszę nie robić wycieczek osobistych” – mówił przewodniczący komisji Marek Sowa.
„Odbiera mi pan prawo do wolnej wypowiedzi. Mówię prawdę. Za pracowników było odpowiedzialne konsorcjum, które wykonuje tę inwestycję. Ja nie zatrudniałem ludzi pod inwestycję” – mówił Obajtek.
„Czy Orlen, pan osobiście albo pana przedstawiciele zwracali się do MSZ, by uruchomić szybką ścieżkę dla osób, które będą pracowały przy inwestycji Olefinie III?” – pytał przewodniczący.
'Nie przypominam sobie, być może się o to starali" – mówił Obajtek.
„Czy zna pan Marcina Kopera?” – pytał Sowa.
„Być może jest to jeden z dyrektorów” – mówił były szef Orlenu. Na pytanie o to, czy nie zna dyrektora inwestycji projektów strategicznych, Obajtek odpowiedział, że Orlen ma 65 tys. ludzi i 11-osobowy zarząd. A inwestycję zna „generalnie”. Kiedy Sowa zapytał, ilu pracowników zgodnie z harmonogramem zawartym z Hyundaiem było zatrudnionych przy realizacji inwestycji Olefin III, Obajtek podkreślił, że to nie był jeden przetarg. „To wykonywały trzy firmy. To było kilkanaście tysięcy ludzi. Największa liczba ludzi pracuje w środku realizacji inwestycji. To szopka polityczna. Powinien pan wstać i pogratulować nam tej inwestycji”. Podkreślił też, że Orlen nie miał przedstawicieli w Indiach, którzy poszukiwali pracowników do inwestycji Olefin III. Pytany o to, czy spotykał się z Piotrem Wawrzykiem z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odpowiedział, że „nie”. „Z Hamasem też się nie spotykałem. Uprzedzam pana pytania” – mówił Obajtek.
Odpowiadając na pytanie, kto nadzorował inwestycję Olefiny III, przekrzykiwał się z wiceszefową komisji. „Widzę, że ma pan problem ze zrozumieniem. Nie wiem, czy wynika to z osobowości, czy celowo przyjętego sposobu występowania na dzisiejszej komisji. Jeśli z osobowości, to może być jakieś usprawiedliwienie okolicznościowe” – mówiła Maria Małgorzata Janyska (KO).
„Widzi pani, to pani jest bezczelna, ale ja będę spokojny. Pani jest nabuzowana” – mówił Obajtek.
„Pan wprowadza irracjonalną atmosferę. Proszę nie prowokować komisji, bo widzę, że to jest pana dzisiejszy cel” – mówiła Janyska.
Najpierw rząd będzie dyskutował na temat nowelizacji prawa autorskiego, a dopiero potem zajmie się nią Senat
Senat rozpatrzy rządową propozycję nowelizacji ustawy o prawie autorskim dopiero w czwartek. Ustawa wdraża unijną dyrektywę DSM (Digital Single Market). Premier Donald Tusk zapowiedział na środę okrągły stół na ten temat i stąd zmiana planów Senatu.
"Władza nie powinna kupować przychylności mediów, media z władzą robić dwuznacznych interesów a big techy wykorzystywać autorów i wydawców. Jest o czym rozmawiać. Zapraszam wspólnie z Małgorzatą Kidawą-Błońską organizatorów protestu do centrum Dialog, środa, godzina 13 – napisał na Twitterze premier Donald Tusk.
O tym, że pomysł włączenia się państwa w negocjacje między korporacjami technologicznymi a wydawcami prasowymi zasługuje na poważną dyskusję w interesie publicznym, pisał w OKO.press Bohdan Widła. „Bo naprawdę powinno zależeć nam na tym, by prasa nie umarła z głodu, a obieg informacji nie był kontrolowany przez wąską grupę korporacji”. Więcej tutaj: