0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

43 minuty temu

Prawa autorskie: Fot. Michal Ryniak / Agencja Wyborcza.plFot. Michal Ryniak /...

Rosjanie nie chcą opuścić konsulatu w Gdańsku. Są bez ochrony

Jak podaje RMF FM, o północy policja przestaje ochraniać rosyjski konsulat w Gdańsku. MSZ nakazało wyprowadzkę do 23 grudnia, ale Rosja już oświadczyła, że opuszczać budynku nie zamierza. „Spotkamy się w sądzie” – deklaruje Emilia Lodzińska, zastępczyni prezydenta Gdańska.

Co się wydarzyło?

Ministerstwo Spraw Zagranicznych, po aktach dywersji na torach z połowy listopada, ogłosiło, że 23 grudnia 2025 roku jest ostatnim dniem funkcjonowania rosyjskiego konsultatu w Gdańsku. Rosyjscy dyplomaci mają czas do północy, aby się wyprowadzić z budynku przy ul. Batorego 15 w gdańskim Wrzeszczu.

Jak potwierdza biuro prasowe gdanskiego Magistratu, wszystko wskazuje na to, że nie dojdzie do wyprowadzki i polubownego opuszczenia lokalu. Miasto otrzymało bowiem list od Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie, że Rosjanie nie opuszczą budynku przy Batorego 15 we Wrzeszczu, ponieważ uważają go za swoją własność.

Emilia Lodzińska, zastępczyni prezydent Gdańska informuje, że jeśli budynek do północy nie będzie pusty, miasto wystąpi z wnioskiem do Prokuratorii Generalnej RP o wniesienie pozwu do sądu i wydanie nieruchomości na drodze prawnej. A wicewojewoda pomorski Emil Rojek przypomina, że po 23 grudnia nieruchomość traci status objęty ochroną, a konwencja wiedeńska o stosunkach konsularnych traci zastosowanie.

Jak potwierdził portal radia RMF FM pomorscy policjanci są przygotowani, że po północy przestają formalnie ochraniać budynek konsultatu. Otrzymali zgodę na zamknięcie. stałego posterunku (w budce ochrony położonym tuż przed budynkiem). Policjanci mają co jakiś czas pojawiać się z patrolem w rejonie pilnując, by nie doszło do zagrożenia i ataku na budynek lub dyplomatów.

Jaki jest kontekst?

Rosjanie twierdzą, że budynek konsultatu należy im się jako ekwiwalent za nieruchomość, w której mieli swój konsultat między 1718 a 1941 rokiem. Nieruchomość przejęła III Rzesza, a kiedy do Gdańska wkroczyła Armia Czerwona, budynek zrównano z ziemią. Samą działkę po wojnie przejęło państwo jako mienie poniemieckie.

Rosjanie od dwunastu lat nie płacą za wynajem willi. Jak wyliczają urzędnicy z Urzędu Miasta w Gdańsku, zaległości sięgają około 5,5 miliona złotych, a odsetki kolejne 3 miliony złotych. Rosyjscy dyplomaci przegrali sprawę sądową – przed rokiem zapadł prawomocny wyrok nakazujący wypłatę Polsce 400 tysięcy złotych zaległych opłat. Sprawą zajął się komornik.

„Zgodnie z zapisami w księgach wieczystych jednoznacznie wynika, że właścicielem nieruchomości przy ulicy Batorego 13 oraz Batorego 15 jest Skarb Państwa. Twierdzenia strony rosyjskiej, jakoby nieruchomości te należały do Federacji Rosyjskiej, są niezgodne ze stanem prawnym i nie znajdują potwierdzenia w obowiązujących dokumentach” podaje Emilia Lodzińska z gdańskiego urzędu.

A wicewojewoda Rojek podaje: „Zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje co do dalszego przeznaczenia tego budynku, musimy zapoznać się z jego stanem technicznym, tym, co tam zastaniemy, zbadać go pod kątem bezpieczeństwa. Wówczas podejmiemy decyzję czy nieruchomość ta będzie wykorzystywana na potrzeby organów państwowych czy też w inny sposób, np. komercyjny” – zaznaczył wicewojewoda Rojek.

Rosyjski konsulat w Gdańsku był ostatnim otwartym w Polsce. „Ten ruch kończy fizyczną obecność rosyjskich konsulatów w Polsce i jest odpowiedzią na czynności dywersyjne, które były prowadzone na zlecenie rosyjskiego wywiadu” – ogłosił minister Radosław Sikorski.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

14:05 23-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

KPRM zleca kontrolę w fundacji Brauna. „Kasa na dezinformację”

Narodowy Instytut Wolności wykreślił Fundację Osuchowa, której liderem jest Grzegorz Braun, z listy organizacji pożytku publicznego. To oznacza, że nie będzie mogła ubiegać się o wpłaty z 1,5 procenta podatku. Fundacja będzie też kontrolowana przez KPRM, ponieważ z wpłacanych pieniędzy Braun finansował swoje wiece polityczne, na których szerzył dezinformację

Co się wydarzyło?

„Fundacja Osuchowa, zarządzana przez Grzegorza Brauna i Włodzimierza Skalika, utraciła prawo do pozyskiwania 1,5% podatku z powodu braku złożenia sprawozdania w terminie” – poinformował na portalu X Jan Grabiec, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

„Na wniosek dyrektora Narodowego Instytutu Wolności Michała Brauna, zlecam kontrolę w Fundacji. Organizacja wykorzystuje środki z 1,5% podatku między innymi na: organizację objazdów politycznych Brauna po Polsce oraz szerzenie dezinformacji” – podał dalej Grabiec.

Jaki jest kontekst?

Sprawy z pozoru są niepowiązane. Braun stracił szansę na zbiórkę pieniędzy w ramach kampanii 1,5 procent na jedną ze swoich (sześciu!) fundacji z błahego powodu: spóźnił się ze złożeniem sprawozdania finansowego za 2024 rok. Telewizja TVN poinformowała, że spóźnienie to wyniosło 60 minut. Za tę godzinę Braun słono zapłaci, bowiem przed rokiem Fundacja Osuchowa w ramach kampanii 1,5 procent zebrała niemal pół miliona złotych.

Fundacja Osuchowa na swojej stronie internetowej nadal zachęca do wpłat w ramach podatku. "Dzięki Państwa wsparciu, przekazanemu w zeszłych latach, udało się wiele zdziałać. Fundacja Osuchowa od ponad 10 lat wspiera działalność patriotyczną, katolicką, narodową i wolnościową – zwłaszcza Pobudkę, której programowe hasło brzmi: Kościół-Szkoła-Strzelnica-Mennica. Potrzeba konkretnego zaplecza finansowego, by każdy z powyższych obszarów mógł być realizowany. Możesz nam w tym pomóc, nie ponosząc żadnych kosztów„ – zachęca Braun. Co z tymi pieniędzmi? Kasa, którą ludzie ”wpłacą" Braunowi w ramach kampanii 1,5 procenta trafi do budżetu państwa.

Michał Braun z Narodowego Instytutu Wolności wskazał jasno: „każda próba pozyskiwania 1,5% podatku za pośrednictwem KRS innej organizacji będzie karana grzywną”. I dodał, że KPRM na jego prośbę weźmie Fundację Osuchowa pod lupę. Powodem ma być regularne finansowanie kampanii politycznej ultraprawicowego polityka, do czego Fundacja otwarcie się przyznaje.

„Czy Fundacja Osuchowa działa na rzecz pożytku publicznego? Wręcz przeciwnie — jej aktywność koncentruje się na szerzeniu nienawiści, dezinformacji oraz eskalacji agresji. Jestem przekonany, że działania Fundacji powinny zostać objęte kontrolą. Środki Osuchowej finansują elementy kampanii politycznej Grzegorza Brauna, m. in. serię około 300 projekcji filmu „Gietrzwałd 1877. Wojna światów”. Fundacja wspiera również „Wspólnotę Pobudka” w realizacji programu „Kościół – Szkoła – Strzelnica – Mennica”. Wydarzenia te wprost promują program polityczny Grzegorza Brauna, a podczas ich realizacji eksponowane są gadżety o charakterze politycznym, w tym gaśnice” – pisze na portalu X Michał Braun. I dodaje: „Środki Fundacji Osuchowa trafiły także do Fundacji Polskie Veto, w której władzach również zasiada Grzegorz Braun. Organizacja ta finansuje środowiska antyszczepionkowe”.

Jak na łamach OKO.press pisała Anna Mierzyńska, na stronie fundacji można kupić książki, choćby: „Lenina” Ossendowskiego, książki z teoriami spiskowymi na temat pandemii koronawirusa, publikacje kontrowersyjnego emerytowanego arcybiskupa Jana Pawła Lengi, od którego oficjalnie odciął się Episkopat Polski. Do kupienia jest także zbiór felietonów Sławomira Mentzena, jednego z liderów Konfederacji.

KPRM już zlecił kontrole w Fundacji.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

12:10 23-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Philippe BUISSIN, Unia Europejska – 2025, źródło: Parlament EuropejskiFot. Philippe BUISSI...

Mentzen odwołał Ewę Zajączkowską. Za umizgi do Brauna?

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej prawicy Ewa Zajączkowska-Hernik została odwołana z funkcji prezesa okręgu podwarszawskiego partii Nowa Nadzieja. Decyzję podjął sam Sławomir Mentzen.

Co się wydarzyło?

„Dziś, decyzją prezesa partii Nowa Nadzieja, przestałam pełnić funkcję prezesa okręgu podwarszawskiego” – poinformowała w sieci Ewa Zajączkowska-Hernik. To jedna z najbardziej wyrazistych postaci polskiej ultraprawicy. Oficjalnie jest europarlamentarzystką zasiadającą w jednej frakcji ze skrajnie prawicową, prorosyjską partią AfD, oraz rzeczniczką prasową Konfederacji. Do tej pory była również skrzydłową Mentzena, jak pisała na łamach OKO.press Anna Mierzyńska, jego bulterierką. „Czego lider Nowej Nadziei nie powie wprost, dopowie Zajączkowska” – wskazywała nasza dziennikarka.

Ich relacje mocno się jednak ochłodziły, a Zajączkowska (choćby zasięgiem w sieci) zaczęła Mentzena przerastać. „Dziękuję za Twoją pracę w okręgu! Kolejne lata na pewno będą dla Ciebie czasem ciężkiej i ważnej walki o polskie interesy w Parlamencie Europejskim. Powodzenia!” – napisał krótko Sławomir Mentzen potwierdzając odsunięcie polityczki od kierowniczej funkcji w okręgu pod Warszawą.

Zajączkowska z kolei ogłosiła enigmatycznie, że zaczyna czas „nowych i odważnych inicjatyw”. „Zamierzam zaangażować się w pracę dla Was jeszcze mocniej i wejść na kolejny, nowy poziom politycznej działalności. Jestem pewna, że nadchodzący rok będzie wyjątkowy i przełomowy! Musimy wspólnie zrobić mocny rozbieg przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku, które będą kluczowe dla przyszłości Polski!” – napisała w sieci.

Jaki jest kontekst?

Nie wiadomo, czy razem z odsunięciem od szefowania okręgowi podwarszawskiemu, Ewa Zajączkowska odejdzie z Nowej Nadziei i Konfederacji. Internauci komentując wpis Zajączkowskiej po wielokroć postulują, by ta przeszła do ugrupowania Grzegorza Brauna. „Pani Ewo widzę Panią w partii Grzegorza Brauna! Jest Pani prawdziwą , niezłomną Patriotką!”, „Do Szerokiego Frontu Gasnicowego”, „Tylko Braun!”, „Pani Ewo, formacja Grzegorza Brauna czeka” – piszą.

Plotki o możliwym transferze Zajączkowskiej do Konfederacji Korony Polskiej krążą od kilku tygodni, a sama zainteresowana podsycała je, zapraszając np. Brauna do swojego youtubowego kanału. Sama Zajączkowska wielokrotnie dała wyraz swoim ultranacjonalistycznym poglądom, a ostatni sondaż (opublikowany 23 grudnia przez premiera Donalda Tuska) wskazuje, że partia Brauna i jego prorosyjska, antyukraińska i mocno nacjonalistyczna postawa zyskuje u Polaków. Konfederacja Korony Polski jest, według sondażu, czwartą siłą, a jej procent poparcia rośnie. Partia Mentzena utrzymuje się na trzeciej pozycji, ale poparcie dla Konfederacji maleje – najpewniej na korzyść Grzegorza Brauna właśnie.

Piotr Olejarczyk na łamach Onetu nakreślił inny scenariusz dotyczący przyszłości Zajączkowskiej – ten, w którym ta zostaje w szeregach parttii Mentzena. Jak podaje dziennikarz, z powodu wykreślenia Nowej Nadziei z ewidencji partii politycznych (chodzi o niezłożenie sprawozdania finansowego za 2024, wnosek o wykreślenie partii złożyła Państwowa Komisja Wyborcza). Mentzen musi więc stworzyć „nową” Nową Nadzieję i jak pisze Olejarczyk, od stycznia w życie wchodzi nowy statut partii. A tam zapisy, które zabraniają łączenia funkcji prezesa okręgu z funkcją europosła. „Tylko dlatego Zajączkowska nie pełni już tej funkcji” — pisze portal.

Przeczytaj także na OKO.press:

Przeczytaj także:

11:28 23-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Fałszywie pisali, że 11-latkę zabiła Ukrainka. „Będą konsekwencje”

Tragedię w Jeleniej Górze wykorzystano do siania wrogości wobec Ukraińców. Policja ustaliła nazwiska dwóch osób, które publikowały w sieci fałszywe informacje na temat zabójstwa 11-letniej Danusi. Będą odpowiadać przed sądem za nawoływanie do nienawiści, grozi im więzienie.

Co się wydarzyło?

„W związku z tragicznym zdarzeniem w Jeleniej Górze, w wyniku którego zginęła 11-letnia dziewczynka, w sieci pojawiło się bardzo wiele nieprawdziwych informacji. Ich cel jest jasny — świadoma dezinformacja oraz celowe podsycanie nienawiści i wrogości, w tym na tle narodowościowym, pomiędzy Polską a Ukrainą. Takie działania są łamaniem prawa i nie pozostaną bez reakcji” – to fragment oświadczenia wydanego przez policję we Wrocławiu. Podobnie reaguje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. „Rozpowszechnianie takich bzdur to świadoma dezinformacja, która żeruje na tragedii” – przekazała rzeczniczka prasowa MSWiA Karolina Gałecka.

Tragiczna śmierć 11-letniej Danusi z Jeleniej Góry przybrała bowiem nieoczekiwany obrót. Stała się wodą dła młyn dla nienawistnych i wrogich komentarzy pod adresem Ukraińców mieszkających w Polsce. Mimo iż ci nie mieli nic wspólnego ze śmiercią dziewczyny, a Danusia zginęła z ręki 12-letniej Polki, w sieci zaroiło się od fałszywych oskarżeń wprost sugerujących, że zabójczynią była młoda Ukrainka.

„Tak się zaczyna, dzieci ukraińskie mordują nasze dzieci. A wy co? A wy, ku*wa, śpicie" – mówił na tiktokowym filmie Marcin Bugaj, który w internecie funkcjonuje pod nickiem Hugo. Podobnych filmów i oskarżeń w Internecie pojawiło się więcej. Internauci powielają fałszywe dane osobowe dziewczyny i jej zdjęcie (wykreowane przez sztuczną inteligencję), która miała zabić 11-latkę, nawołują do samosądów.

Policja z Wrocławia ogłosiła, że bada te internetowe wpisy. Ustaliła tożsamość dwóch autorów. Jak dowiadujemy się z komunikatu policji, „wobec tych osób prowadzone są czynności”.

Wiadomo, że funkcjonariusze zabezpieczyli telefon jednego z autorów nienawistnych wpisów. Hejterzy będą odpowiadać za nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym (art. 256 kodeksu karnego). Grozi za to do trzech lat więzienia.

„Internet nie daje anonimowości” – przypomina policja.

Prokuratura bada też wątek ujawnienia danych osobistych oraz wizerunku 12-letniej Polki podejrzanej o zabójstwo młodszej koleżanki. Internauci publikują nazwisko rodziny dziewczyny, miejsce pracy jej rodziców.

Prokurator okręgowy w Jeleniej Górze przesłał do policji wniosek z prośbą o zabezpieczenie wpisów w mediach społecznościowych, w których publikowano zdjęcia dwunastolatki oraz jej dane osobowe. Śledczy będą teraz ustalać, analogicznie jak w przypadku nienawistnych komentarzy dotyczących Ukrainy, dane osobowe autorów wpisów.

Jaki jest kontekst?

Ciało 11-letniej Danusi odnaleziono 15 grudnia, nieopodal szkoły, w której się uczyła. Dziewczynka miała rany zadane ostrym narzędziem. Śledczy ustalili, że nastolatka zginęła najprawodpodobniej z rąk koleżanki ze szkoły, 12-latki. Dziewczyny znały się z widzenia, ale nie utrzymywały bliższego kontaktu.

W dniu pogrzebu dziewczynki burmistrz Jeleniej Góry ogłosił żałobę. Uczniowie szkoły są pod opieką psychologa.

Sprawa toczy się w sądzie za zamkniętymi drzwiami, czyli z wyłączeniem jawności. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze podjął taką decyzję z uwagi na dobro 12-latki.

Przeczytaj także na OKO.press:

Przeczytaj także:

09:37 23-12-2025

Prawa autorskie: fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plfot. Jakub Wlodek / ...

Górnicy z kopalni Pniówek nie żyją

„Byli doświadczonymi pracownikami z wieloletnim stażem” – mówią o zmarłych górnikach koledzy z kopalni Pniówek na Śląsku. Akcja ratownicza trwała siedem godzin. „Kiedy ratownicy do nich dotarli, lekarz stwierdził zgon” – przekazuje prezes Jastrząbskiej Spółki Węglowej Bogusław Oleksy.

Co się wydarzyło?

Jasrzębska Spółka Węglowa poinformowała w poniedziałek (22 grudnia) w nocy o tragicznym wyniku akcji ratowniczej w kopalni Pniówek.

Dwóch poszukiwanych górników, z którymi utracono kontakt po wypływie metanu w przodku N-9 na poziomie 830 metrów, nie żyje.

„Po siedmiu godzinach akcji ratownicy dotarli do poszukiwanych. Niestety lekarz stwierdził ich zgon” – czytamy w oświadczeniu Spółki. „Obaj górnicy byli doświadczonymi pracownikami z wieloletnim stażem. Rodziny poszkodowanych zostały otoczone opieką psychologiczną” – deklarują.

Kondolencje rodzinom zmarłych górników złożył prezydent Karol Nawrocki. „Z ogromnym smutkiem przyjąłem informację o tragicznej śmierci dwóch górników z Kopalni Pniówek. Składając wyrazy najszczerszego współczucia łączę się w bólu i modlitwie z Rodzinami oraz Bliskimi zmarłych” – napisał Nawrocki w serwisie X.

Jaki jest kontekst?

Do tragedii w kopalni Pniówek doszło w poniedziałek. Po godzinie 17 doszło do wypływu metanu. W przodku (czyli części, w której wydobywano węgiel) pracowało dziesięcioro górników.

Ośmiu zostało ewakuowanych. Z dwoma stracono kontakt. W poszukiwanie zaginionych górników włączyło się dziesięć zastępów ratowniczych. Na pomoc kopalni przybyły zastępy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu i Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim.

Na razie nie wiadomo, co było powodem wypływu metanu. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku i służby BHP kopalni ze śląskiego Pniówka.

To nie pierwszy raz, kiedy w Pniówki ludzie giną po wybuchu metanu. W 2022 roku opisywaliśmy serię kilkunastu wybuchów metanu w okolicy ściany wydobywczej 1000 m pod ziemią. Bilans ofiar śmiertelnych wynosił wtedy siedem osób. Karolina Baca-Pogorzelska w OKO.press pisała wówczas, że w kopalni wywalało czujniki metanu już tydzień przed tamtą katastrofą (czyli były wykazywane wyższe stężenia niż dopuszczalne).

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także: