Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Polska 2050 podsumowuje rok rządzenia. Szymon Hołownia przeprasza swoich wyborców i chce iść do przodu. I powtarza nieprawdziwe stwierdzenia o składce zdrowotnej
Podsumowującą rok rządów Konwencję Polski 2050 w Warszawie otworzył europoseł formacji, Michał Kobosko. Zaczął od wyrażenia współczucia współczucia dla ofiar powodzi. Zrobił to na scenie pełnej wszystkich najważniejszych polityków Polski 2050, poza jednym: marszałkiem Sejmu i liderem Szymonem Hołownią. Kobosko zaprosił go na scenę. Podczas gdy Hołownia w gwiazdorskim stylu pozdrawiał wszystkich zebranych w sali, cała reszta usunęła się na swoje miejsca. A Hołownia mógł zacząć swoje długie przemówienie, podsumowujące ostatni rok.
Rozpoczął je również od nawiążania do powodzi. Dziękował ratownikom i samorządowcom. A także z dumą mówił o sejmowej zbiórce artykułów dla powodzian. Jego zdaniem akcja pokazała, że „w tym ruchu jest duch”, że Polska 2050 się nie zmieniła.
Hołownia starał się pokazać, że chociaż kluczowe zadanie – pokonanie PiS przy urnach wyborczych się udało – to przed partią jeszcze przynajmniej trzy lata współrządzenia i odpowiedzialności wobec swoich wyborców. Stwierdził też, ze zdaje sobie sprawę, jak duże były nadzieje związane z rządami partii sprzymierzonych przeciwko PiS. I dodawał:
„Dziś poza słowami wdzięczności muszą też paść przeprosiny. Musimy przeprosić wszystkich, którym nie dowieźliśmy tej nadziei, którą wiązali z tym, że siły demokratyczne pójdą do władzy, że wezmą rząd i zaczną odwracać to nieszczęście cofającego się państwa, które zafundował PiS”.
Lider Polski 2050 podkreślał, jak ważne dla jego partii jest kilka kluczowych projektów: rozliczenie PiS („Ci którzy mają siedzieć, muszą iść siedzieć”), ustawa o spółkach skarbu państwa („to nasze oczko w głowie”), budowa mieszkań („wierzymy w to, że ludzie muszą mieć mieszkania, a nie banki więcej pieniędzy”).
Gdy przeszedł do tematu składki zdrowotnej, powiedział:
„Musimy dowieźć sprawiedliwą składkę zdrowotną a nie okradanie ludzi i wmawianie im, że to jest coś, co buduje polską ochronę zdrowia, to nie buduje polskiej ochrony zdrowia. To niszczy polską ochronę zdrowia, bo zabija przedsiębiorców, małe firmy, które na tę właśnie ochronę zdrowia nie będą się już w ogóle składać, bo ich po prostu nie będzie”.
To powtórzenie i rozszerzenie kontrowersjnych słów z sierpnia, gdy marszałek mówił, że składka zdrowotna „nie leczy niczyjego zdrowia. Ona zabija polskie firmy”. Wówczas obszernie tłumaczyliśmy, dlaczego Hołownia nie ma racji. Można tylko powtórzyć za ówczesnym tekstem:
„W tej retoryce bezpośrednia finansowa korzyść dla grupy wyborców, której chce się przypodobać Hołownia, staje się ważniejsza niż solidarność społeczna i odpowiednie finansowanie publicznej ochrony zdrowia”.
Bo chodzi tutaj głównie o zdobycie poparcia przedsiębiorców, szczególnie tych niewielkich. To niebezpieczna retoryka, która prowadzi do utraty zaufania do najważniejszego sposobu finansowania naszego systemu ochrony zdrowia.
Nie istnieją badania, które pokazywałyby, że firmy rzeczywiście masowo upadają przez wysokość składki zdrowotnej. Nie ma też dowodów na to, że zwiększenie jej przedsiębiorcom obniża wpływy do NFZ według schematu podanego przez marszałka Hołownie (firmy upadają – nie płacą składki – wpływy się zmniejszają). Wpływy ze składki rosną z roku na rok, także po jej podniesieniu przedsiębiorcom.
PKW wstrzymuje posiedzenia, co odkłada rozliczenie sprawozdań partii politycznych za wyborczy 2023 rok. W Komisji trwa spór co do uznania izby SN, która jest kluczowa dla rozwiązania sprawy dotacji PiS
Państwowa Komisja Wyborcza miała zająć się w październiku sprawodzdaniem finansowym PiS. Wcześniej, w sierpniu, PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 roku.
PKW zakwestionowała 3,6 mln środków użytych w kampanii wyborczej PiS. Partia w wyniku takiej decyzji powinna zwrócić te środki. Według analizy Piotra Pacewicza, pełny koszt dla PiS to szesnastokrotność zakwestionowanych wydatków (jednorazowy zwrot zakwestionowanych środków do skarbu państwa + pomniejszenie dotacji o trzykrotność zakwestionowanej kwoty + pomniejszenie corocznej subwencji partyjnej (cztery razy) o trzykrotność zakwestionowanych środków, 1+3+(3x4)=16). To oznaczałoby stratę aż 57,6 mln zł. Ogromna kwota dla partii politycznej.
Ale orzeczenie PKW nie było ostateczne. Od decyzji PKW Prawu i Sprawiedliwości przysługuje odwołanie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. I o uznanie decyzji SN trwa w PKW spór. W Izbie tej bowiem zasiadają neosędziowie, nieuznawani przez europejskie trybunały
Dokładnie w tej sprawie – uznawania decyzji SN w sprawie dotacji dla PiS – głosowano na posiedzeniu PKW 23 września. Jak podał jeden z jej członków, Ryszard Kalisz, wynik głosowania to cztery do czterech. Zdaniem Kalisza, wobec klinczu w PKW jej przewodniczący Sylwester Marciniak uznał, że nie będzie zwoływał kolejnych posiedzeń. Jedno z nich miało się odbyć wczoraj, 4 października.
„W praktyce, w przypadku PiS-u chociażby, oznacza to tyle, że PiS będzie otrzymywał subwencję i dotacje w pełnej wysokości do czasu, aż Sąd Najwyższy nie orzeknie w tej sprawie” — powiedział członek PKW Ryszard Kalisz w TVN24.
„W piątek wieczorem w Warszawie wylądował samolot z Bejrutu z kilkudziesięcioosobową grupą obywateli polskich oraz innych państw” — podał MSZ. Do Bejrutu trafiły też artykuły medyczne, które zostaną rozdysponowane wśród libańskich szpitali.
„Dziś wieczorem w Warszawie wylądował samolot z Bejrutu z kilkudziesięcioosobową grupą obywateli Polski i innych państw w ramach transportu humanitarnego” – podało MSZ na portalu X. „Przelot był realizowany przez Wojsko Polskie. MSZ monitoruje sytuację w Libanie, a polski rząd jest przygotowany na różne scenariusze” – dodano.
Jak informuje PAP, za rzecznikiem MSZ Pawłem Wrońskim, osoby, które wróciły z Libanu, wcześniej były w kontakcie z polską ambasadą i prosiły o pomoc w wyjeździe, ponieważ znalazły się w trudnej sytuacji np. zdrowotnej. Wroński podkreślił, że był to transport humanitarny zrealizowany z wykorzystaniem polskiego samolotu. Dodał, że grupa paru państw współpracuje ze sobą w takich transportach humanitarnych.
W osobnym wpisie MSZ poinformowało o tym, że z kolei w Bejrucie wylądował samolot z polską pomocą dla Libanu. „Na pokładzie artykuły medyczne, również te ratujące życie. Pomoc trafi do Libańskiego Ministerstwa Zdrowia i zostanie rozdysponowana wśród libańskich szpitali” – czytamy.
Jak podaje PAP, sytuacja na Bliskim Wschodzie jest najbardziej napięta od miesięcy i budzi obawy o wybuch regionalnej wojny. Iran we wtorek ostrzelał Izrael salwą ok. 200 rakiet balistycznych w odwecie za śmierć przywódców Hezbollahu, Hamasu i jednego z wyższych dowódców irańskiej Gwardii Rewolucyjnej. Większość rakiet została zestrzelona.
Izrael zapowiedział odwet, Iran zagroził atakiem w razie zbrojnej odpowiedzi państwa żydowskiego.
Podczas inauguracji nowego roku w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu generał Wiesław Kukuła mówił w piątek m.in. o potrzebie powrotu do powszechnej służby.
„Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani myślę żaden z was, przegrać tej wojny. Wygramy ją, wrócimy i będziemy nadal budować Polskę, ale coś się musi wydarzyć. Musimy zbudować siły zbrojne przygotowane do tego typu działań” – powiedział szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła.
Te słowa wygłosił podczas wykładu inaugurującego nowy rok akademicki. Mówił m.in., jakie cechy powinien mieć współczesny dowódca, oraz w jakim kierunku powinien rozwijać się system szkoleń. Ocenił, że transformacja sił zbrojnych musi pozwolić wygrać przyszłą wojnę.
Spośród największych wyzwań wskazał kryzys demograficzny. „Tempo naboru do służby się nie utrzyma. Potencjał przeciwnika jest tak duży, że musimy zdecydowanie większą armię zbudować, a to oznacza, że musimy także wdrożyć model służby powszechnej. Że i żołnierze zawodowi, i żołnierze rezerwy, i żołnierze Obrony Terytorialnej będą jednym konglomeratem” – powiedział szef Sztabu Generalnego WP.
Źródło: PAP
Jak wynika z najnowszych danych ukraińskiego ministerstwa obrony Ukrainy, od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w niewoli rosyjskiej zmarło co najmniej 177 ukraińskich jeńców.
„Im dłużej przebywają w rosyjskich więzieniach, tym bliżej są śmierci” – powiedziała portalowi Politico Wiktoria Cymbaliuk przedstawicielka sztabu zajmującego się koordynacją rozpatrywania warunków jeńców wojennych w ukraińskim ministerstwie obrony.
„Im dłużej przebywają w rosyjskich więzieniach, tym większe jest ryzyko ich śmierci” – dodała.
Wskazała, że z powodu braku nadzoru międzynarodowego liczba zgonów w rosyjskiej niewoli może być znacznie wyższa. „Nie wszystkie ciała są sprowadzane z powrotem do kraju. Strona rosyjska nie potwierdza liczby wielu innych osób, które są obecnie w niewoli” – mówi.
Jak informuje Politico, regularne wymiany więźniów między Moskwą a Kijowem doprowadziły do powrotu około 3,6 tys. ukraińskich jeńców wojennych i deportowanych obywateli. Uważa się, że tysiące wciąż są w rękach Rosji.
Złe traktowanie więźniów przez Rosję od lat było szeroko opisywane w mediach. Represje wobec społeczeństwa obywatelskiego oraz niezależnych obserwatorów znormalizowały przemoc i spowodowały u pracowników więziennictwa poczucie bezkarności.
Jak wynika z raportu opublikowanego przez Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka 3 października, torturowanie pojmanych ukraińskich żołnierzy jest „powszechne i systematyczne” i odbywało się za aprobatą rosyjskiego kierownictwa.
W raporcie można przeczytać, że „niektóre osoby publiczne z Federacji Rosyjskiej otwarcie zachęcały do nieludzkiego traktowania, a nawet zabijania ukraińskich jeńców wojennych”. Dodano w nim, że od marca 2023 roku odnotowano bliżej nieokreśloną liczbę prób samobójczych i „jeden udokumentowany przypadek samobójstwa, prawdopodobnie z powodu powtarzających się aktów tortur".
Danyło Krawiec, 23-letni student stosunków międzynarodowych ze Lwowa, był więziony przez 175 dni w czterech różnych ośrodkach dla więźniów. Został uwolniony w ramach wymiany więźniów w kwietniu 2023 roku. Schudł 16 kilogramów. „Tortury i bicie były codziennością” – powiedział dziennikarzom Politico.
W raporcie wspomniano, że jeńcy wojenni z powodu chronicznego głodu musieli uciekać się m.in. do „jedzenia robaków, mydła lub papieru”. Inne zgłoszone praktyki nadużyć obejmują wkładanie igieł pod paznokcie więźniów, duszenie, zmuszanie do śpiewania rosyjskich pieśni patriotycznych, a także przyglądanie się torturom innych osób.
Konwencje genewskie, zasady regulujące traktowanie jeńców wojennych, stwierdzają, że kraje w stanie wojny powinny umożliwić niezależnym obserwatorom nieograniczony dostęp do więźniów oraz pozwolić im na wysyłanie i odbieranie listów. Jak wskazuje ONZ, Rosja w tych kwestiach ma bardzo słabe wyniki.
ONZ wymienił również przypadki tortur rosyjskich jeńców wojennych schwytanych przez Ukraińców. Z rozmów z 205 rosyjskimi jeńcami wojennymi wynika, że główne metody tortur i złego traktowania obejmowały ciężkie pobicia, w tym celowanie w kolana i stawy, groźby śmierci lub przemocy fizycznej, a w mniejszym stopniu wstrząsy elektryczne. Dodatkowo dziesięciu przesłuchiwanych wskazało, że byli poddawani przemocy seksualnej.
„Sześciu do ośmiu mężczyzn na zmianę kopało mnie i biło, używając młotków, pałek i metalowych rur. Trwało to 3-4 godziny. Jeden z mężczyzn powiedział, że zrobili to, aby zmusić nas [jeńców wojennych] do mówienia podczas nadchodzących przesłuchań” – mówi jeden z rosyjskich jeńców w raporcie ONZ.
Autorzy raportu wskazują, że niezależni obserwatorzy mają nieograniczony dostęp do rosyjskich jeńców wojennych w ukraińskich ośrodkach więzienia.