Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Przyjęta dziś przez Sejm nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych była od dawna wyczekiwana w środowisku twórców
Niemal cały Sejm zagłosował dziś za nowelizacją ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która wdraża do polskiego porządku prawnego dwie dyrektywy Unii Europejskiej. Termin implementacji unijnych przepisów upłynął trzy lata temu, przez co Polska musiała płacić UE wysokie kary.
Projekt poparło 417 posłów i posłanek. Przeciwko zagłosowało 14 przedstawicieli Konfederacji i kilkoro posłów z pozostałych klubów.
Sejm przyjął szereg postulowanych przez twórców poprawek, w tym te dotyczące wypłaty tantiem dla artystów przez platformy streamingowe, oraz kodowane telewizje cyfrowe i kablowe. A także te dotyczące reemisji programów nadawanych w tradycyjnych telewizjach. Projekt zakłada też zwiększenie z 3 do 25 proc. objętości utworu, z którego można korzystać w celach dydaktycznych lub naukowych. Pod warunkiem że wykorzystywanie go nie ma charakteru zarobkowego i odbywa się dla ograniczonej grupy osób – np. w szkole lub na uniwersytecie.
W głosowaniu przepadły natomiast poprawki Lewicy, które miały zabezpieczyć interesy dziennikarzy i wydawców prasy. „Prasie dziś grozi to, że zagłodzą ją cyfrowi giganci, że będzie więcej zwolnień dziennikarzy. Ta ustawa może pomóc wszystkim mediom i może wzmocnić nas, jako społeczeństwo, w odporności na dezinformację” – mówiła w Sejmie posłanka Daria Gosek-Popiołek, apelując o przyjęcie poprawek. Bez skutku.
Projekt trafi teraz pod obrady Senatu.
Więcej o postulowanych zmianach w prawie autorskim pisała w OKO.press Natalia Sawka.
Przeciwko projektowi Lewicy głosowali dziś w Sejmie koalicjanci z Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi
Projekt ustawy, który odrzucił dziś Sejm, klub Lewicy przygotował we współpracy z warszawskim stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze. Zakładał walkę ze zjawiskiem flippingu m.in. poprzez podniesienie podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC) od zbycia nieruchomości.
Obecnie podatek ten wynosi 2 proc. Projektodawcy chcieli, by wzrósł do 10 proc. jeżeli mieszkanie sprzedawane byłoby przed upływem roku od jego zakupu. Po dwóch latach podatek wynosiłby 6 proc., po upływie trzech – 4 proc. Ustawa nakładałaby też nowy podatek od zakupu trzeciego i kolejnego mieszkania w sytuacji, gdy osoba w ciągu pięciu lat chciałaby kupić więcej niż dwa lokale. Umowa na zakup trzeciego mieszkania byłaby opodatkowana stawką 3 proc., czwartego 4 proc., piątego i każdego kolejnego – 5 proc.
Podniesienie podatków miałoby ukrócić flipping, czyli kupowanie mieszkań nie w celu zamieszkania, a odremontowania i sprzedaży po wyższej cenie. Według posłów Lewicy przyczynia się ono do wzrostu cen mieszkań i ogranicza ich dostępność dla osób, które szukają miejsca do życia, a nie okazji do inwestycji.
Podczas debaty nad projektem w środę 26 czerwca część polityków przekonywała, że należy go poprawić, bo w obecnym kształcie uderzałby nie we flipperów, a w ich klientów.
Większość posłów i posłanek (232), w tym koalicjanci Lewicy, zagłosowała dziś jednak za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu. Zdecydowały tak kluby Koalicji Obywatelskiej (poza trzema osobami: Barbarą Nowacką, Franciszkiem Sterczewskim i Małgorzatą Tracz) i Trzeciej Drogi, Kukiz'15 i Konfederacja.
Pomysł Lewicy poparła większość klubu PiS – 160 osób. Łącznie 190 głosów oddano za skierowaniem projektu do dalszych prac.
Najwyższy Sąd Administracyjny oddalił skargi kasacyjne byłego premiera Mateusza Morawieckiego oraz Poczty Polskiej. Wyrok dla Morawieckiego za organizację wyborów kopertowych właśnie się uprawomocnił
Decyzja NSA zapadła na rozprawie w piątek 28 czerwca 2024. Sąd postanowił utrzymać w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z 2020 roku. WSA uznał wtedy, że
decyzja o zorganizowaniu w pandemii wyborów kopertowych rażąco naruszyła prawo: konstytucję, ustawę o Radzie Ministrów i kodeks wyborczy.
Dzisiejsze postanowienie NSA o oddaleniu kasacji Morawieckiego i Poczty Polskiej sprawia, że wyrok WSA staje się prawomocny.
Przypomnijmy: wybory prezydenckie miały odbyć się w maju 2020 roku, rządzące Prawo i Sprawiedliwość liczyło na zwycięstwo Andrzeja Dudy. Ale trwała wtedy pierwsza fala pandemii COVID-19. Stąd pomysł rządu PiS, by głosowanie zorganizować korespondencyjnie, za pośrednictwem Poczty Polskiej.
Decyzję Morawieckiego w tej sprawie zaskarżył ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. RPO argumentował, że Poczta Polska nie miała ustawowych kompetencji do organizacji wyborów. Uprawnienia te mają bowiem wyłącznie organy wymienione w kodeksie wyborczym. Do tej interpretacji przychylił się Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Jak pisał w OKO.press Mariusz Jałoszewski, stwierdzenie rażącego naruszenia prawa przez byłego premiera samo w sobie nie powoduje dla niego konsekwencji. Mogłoby natomiast być podstawą do postawienia mu zarzutów karnych przekroczenia uprawnień (art. 231 kk). Jak dotąd jednak prokuratura odmawiała wszczęcia śledztwa w tej sprawie, czego domagała się m.in. Najwyższa Izba Kontroli. W listopadzie 2023 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia przychylił się do interpretacji śledczych, że działania rządu PiS zmierzające do przygotowania wyborów kopertowych mieściły się w granicach prawa. Teraz jednak doniesienie na działania m.in. Morawieckiego zamierza złożyć sejmowa komisja śledcza badająca tę sprawę.
Wybory korespondencyjne ostatecznie się nie odbyły, Państwowa Komisja Wyborcza na kilka dni przed planowanym na 10 maja głosowaniem ogłosiła, że to niemożliwe. Na przygotowania wydano bez sensu ponad 70 mln zł, z czego większość zwrócono potem Poczcie Polskiej. Wybory ostatecznie odbyły się w tradycyjny sposób na przełomie czerwca i lipca. W drugiej turze Andrzej Duda zwyciężył z Rafałem Trzaskowskim.
Sejm podjął uchwałę, która pozbawiła immunitetu poselskiego Michała Wosia z Suwerennej Polski. Prokuratura będzie mogła przedstawić mu zarzuty
Sejm przyjął dziś rano uchwałę o wyrażeniu zgody na pociągniecie do odpowiedzialności karnej Michała Wosia, członka Suwerennej Polski. Tym samym Woś stracił chroniący go przed wymiarem sprawiedliwości poselski immunitet. O zgodę Sejmu na postawienie Wosiowi zarzutów karnych zawnioskował 28 maja 2024 Prokurator Generalny Adam Bodnar.
To efekt śledztwa, jakie ws. Funduszu Sprawiedliwości prowadzi od lutego 2024 Prokuratura Krajowa. Śledczy badają, czy partia byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry – Suwerenna Polska – w nieuprawniony sposób obracała pieniędzmi z Funduszu. Wśród osób, które objęło śledztwo, znalazł się m.in. Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości i minister środowiska w ostatnich rządach PiS.
Prokuratura zamierza postawić Wosiowi zarzuty z art. 231 par. 1 i 2 kodeksu karnego – czyli nadużycia władzy funkcjonariusza publicznego – oraz 296 par. 3 kk – czyli wyrządzenia Skarbowi Państwa szkody majątkowej „w wielkich rozmiarach”.
Bo, jak twierdzą śledczy, w czasie gdy był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości (lata 2017-2018) i odpowiadał za Fundusz Sprawiedliwości, przekazał Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu 25 mln zł z Funduszu na zakup oprogramowania szpiegowskiego Pegasus. Wiedział przy tym, że CBA „nie spełniała warunków do uzyskania takiego wsparcia finansowego z tego źródła”. Wg prokuratury Woś działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz „wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi osobami”.
Za uchyleniem Wosiowi immunitetu głosowała dziś cała koalicja 15 października (240 osób), przeciwko były klub PiS, koło Kukiz'15 i ośmiu członków Konfederacji (łącznie 192 osoby). Siedmioro członków Konfederacji wstrzymało się od głosu.
„Chciałbym, żeby przepisy były wystarczająco ambitne, żeby ludzie poczuli, że to zmiana w dobrą stronę” – mówił premier Donald Tusk pytany o ustawę o związkach partnerskich. Potwierdził, że projekt będzie rządowy i będzie efektem kompromisu pomiędzy koalicjantami
Podczas briefingu prasowego w Brukseli premier Donald Tusk został zapytany przez dziennikarzy, czy uda się dziś, w piątek 28 czerwca, podjąć ostateczną decyzję dotyczącą kształtu ustawy o związkach partnerskich.
„Ja mam tu dość trudną rolę” – odpowiedział szef rządu. „Chciałbym, aby zapisy znalazły swój dobry finał, żeby nie były bardzo postępowe w sensie rewolucji obyczajowej — rozumiem poglądy różnych ludzi — ale żeby były wystarczająco ambitne, żeby ludzie poczuli, że to zmiana w dobrą stronę” – stwierdził Tusk.
Dodał, że to miałby być krok w stronę pełni praw dla wszystkich ludzi — tak jak jest to uregulowane np. w Belgii.
„Będę namawiał jeszcze dziś, żeby niezależnie od różnic między Lewicą a PSL-em, bo tu jest głównie napięcie, rząd wziął na siebie ciężar, obowiązek złożenia projektu. To da większe szanse, żeby zbudować większość w Sejmie” – zadeklarował Tusk.
Pytany o przysposobienie dzieci w parach jednopłciowych, tzw. adopcja wewnętrzna, stwierdził, że od początku było wiadomo, że PSL będzie kategorycznie „przeciwko”, a temat budzi emocje i niepokoje nie tylko wśród ludowców.
Dodał, że najważniejsze to zrobić poważny krok, aby doszło w Polsce do „odczuwalnych zmian”.
„Ale nie wiem, jak na końcu będzie wyglądało głosowanie. Mogę ręczyć, że Koalicja Obywatelska będzie zdyscyplinowana. Nie wiem, jak skończy się debata w PSL” – stwierdził premier.
O roli premiera w negocjacjach pisaliśmy więcej tutaj: