Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział w piątek, że prezydent Donald Trump nie zamierza dać się wciągnąć w „pułapkę niekończących się negocjacji” z Rosją w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie.
Rubio wypowiadał się w Brukseli po spotkaniu z sojusznikami z NATO, z których wielu wyraziło obawy wobec prób Trumpa nawiązania kontaktu z Kremlem w celu wypracowania porozumienia kończącego konflikt w Ukrainie.
„Prezydent Trump nie zamierza uwikłać się w bezowocne negocjacje o samych negocjacjach” – powiedział Rubio dziennikarzom. „W ciągu kilku tygodni, a nie miesięcy, przekonamy się, czy Rosja poważnie myśli o pokoju”.
„Jeśli (Rosjanie) nie są zainteresowani pokojem, wkrótce się o tym dowiemy i będziemy podejmować na tej podstawie kolejne decyzje” – dodał.
Choć Trump opowiada się za łagodzeniem napięć z Rosją, wyraża niezadowolenie z powodu braku postępów w kierunku zawieszenia broni.
Rubio, podkreślając wsparcie dla Ukrainy, zaznaczył, że Kijów „wykazał gotowość” do pełnego zawieszenia broni i otwarcia przestrzeni do negocjacji.
Podkreślił, że USA najpierw oczekują zawieszenia broni, a potem negocjacji w kierunku wypracowania warunków ostatecznego pokoju. Zapewnił, że Stany zamierzają współpracować z obiema stronami, chociaż zarówno Ukraina, jak i Rosja będą musiały pójść na pewne ustępstwa. „Nie zamierzamy przesądzać, jakie to będą ustępstwa, ponieważ będą one zależeć od tego, co zaakceptuje Ukraina i Rosja” – stwierdził.
Przedstawiciel administracji Trumpa dodał, że negocjacje nie mogą trwać w nieskończoność i że to nie są groźby kierowane wobec Kremla, ale wynika to z rzeczywistości, bo członkowie amerykańskiego Kongresu zaczęli już składać projekty ustaw zwiększających sankcje na Rosję. „Będzie więc rosła presja ze strony Kapitolu, by nałożyć sankcje, których nie będziemy w stanie powstrzymać, jeśli w rzeczywistości nie robimy postępów w kierunku pokoju” – powiedział.
Od ponad miesiąca ekipa Trumpa negocjuje z Rosją zakończenie konfliktu w Ukrainie.
W marcu Trump rozmawiał telefoniczne z Władimirem Putinem i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Stany Zjednoczone wyszły z pierwszą propozycją zawieszenia broni na 30 dni, która miałaby obowiązywać w przestrzeni powietrznej, na morzu i lądzie. Ukraina propozycję przyjęła, jednak Rosja się na nią nie zgodziła.
Po rozmowach rosyjsko-amerykańskich i ukraińsko-amerykańskich w Arabii Saudyjskiej obie strony wojny miały się zgodzić na zawieszenie broni na Morzu Czarnym, jednak z czasem Rosja zadeklarowała, że nie przystąpi do tego porozumienia, jeśli Zachód nie zniesie części nałożonych na nią sankcji.
Putin zasugerował przekazanie Ukrainy pod zarząd tymczasowy przed rozmowami pokojowymi. Powiedział, że administracja tymczasowa mogłaby być na Ukrainie wprowadzona „pod auspicjami ONZ, USA, krajów europejskich i rosyjskich partnerów”. Miałoby to doprowadzić do wyborów i wyłonienia rządu, by następnie „rozpocząć rozmowy na temat traktatu pokojowego”. Strona amerykańska odrzuciła propozycję Kremla.
Mimo deklaracji administracji Trumpa i prób doprowadzenia do zawieszenia broni w Ukrainie, do tej pory nie udało się doprowadzić do żadnego przełomu.
Władze Chin poinformowały o wprowadzeniu ceł odwetowych w wysokości 34 proc. na wszystkie towary importowane z USA w odpowiedzi na ogłoszone 2 kwietnia przez Waszyngton cła na chińskie produkty.
Komisja ds. Taryf Celnych Rady Państwa powiadomiła, że na wszystkie towary pochodzące z USA „do obecnie obowiązującej stawki celnej zostanie dodana taryfa w wysokości 34 procent”. Wyjątek stanowią towary, które zostały wysłane do Chin przed 10 kwietnia i zostaną zaimportowane do 13 maja — informuje PAP.
W oświadczeniu podanym na stronie chińskiego ministerstwa finansów podkreślono, że „nie będzie żadnych zwolnień ani ulg w odniesieniu do nałożonych ceł”.
Resort w osobnym komunikacie wezwał władze w Waszyngtonie do „natychmiastowego zniesienia jednostronnych środków taryfowych i rozwiązania różnic handlowych w drodze konsultacji w sposób równy, pełen szacunku i korzystny dla obu stron”. Według Chin amerykańskie cła są „typową jednostronną praktyką zastraszania”, która narusza międzynarodowe zasady handlowe i szkodzi interesom Chin, a także globalnej gospodarce.
W środę prezydent USA Donald Trump ogłosił, że na import z Chin zostanie nałożone dodatkowe cło w wysokości 34 proc. Wraz z wdrożonymi w tym roku 20-procentowymi taryfami oznacza to, że towary z ChRL będą od 5 kwietnia obarczone cłami w wysokości 54 proc. Podczas kampanii wyborczej Trump zapowiadał taryfy na poziomie 60 proc.
Jak informuje PAP, po ogłoszeniu przez prezydenta USA pierwszych ceł na chiński import w lutym Pekin odpowiedział m.in. 15-procentowymi taryfami na import węgla i skroplonego gazu ziemnego (LNG), a także 10-procentowymi stawkami na import ropy naftowej czy maszyn rolniczych. Podwojenie taryf przez USA spotkało się z kolei z odwetem w postaci ceł w wysokości od 10 do 15 proc. na import produktów rolno-spożywczych z USA.
Żeby Sejm zajął się obywatelskim projektem ustawy o nadaniu osobowości prawnej Odrze, potrzeba 100 tysięcy podpisów. Do końca kwietnia trwa zbiórka, a pod listem otwartym w tej sprawie podpisało się 225 naukowców i naukowczyń.
"Jako przedstawiciele środowisk akademickich i naukowych, wyrażamy nasze pełne poparcie dla obywatelskiej inicjatywy nadania Odrze osobowości prawnej. Uważamy, że Odra, jako kluczowy element naszego ekosystemu, zasługuje na szczególną ochronę i poszanowanie jej praw.
Zgadzamy się, że Odra ma prawo do:
Szczególnie w obliczu postępującej katastrofy klimatycznej oraz intensywnej, niszczycielskiej działalności człowieka, rzeka Odra potrzebuje uznania osobowości prawnej" – czytamy w liście otwartym dotyczącym nadania osobowości prawnej Odrze, który podpisało już 225. naukowców i naukowczyń. Ta liczba wciąż rośnie, wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. dr hab. Bogdan Wziątek, ichtiolog z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który w OKO.press wielokrotnie wyjaśniał kwestie związane z katastrofą odrzańską czy prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego znany czytelnikom i czytelniczkom z objaśniania przyczyn katastrofy klimatycznej.
List środowiska akademickiego to wsparcie inicjatywy nadania Odrze osobowości prawnej, czyli rozwiązania, jakiego w polskim prawie jeszcze nie było. Do końca kwietnia trwa zbiórka podpisów pod projektem obywatelskiej ustawy w tej sprawie. Potrzeba 100 tysięcy podpisów, które muszą zostać złożone osobiście (nie można więc podpisać się online). Wynika to z ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, według której podpis jest ważny tylko na papierze, po podaniu adresu oraz numeru PESEL.
Pomysł na nadanie osobowości prawnej rzece powstał po katastrofie odrzańskiej. Tej inicjatywie był poświęcony Marsz dla Odry w 2023 roku, wędrówka od źródeł do ujścia drugiej największej polskiej rzeki.
„Osobowość prawną posiada Magpie w Kanadzie, dorzecze rzeki Atrato w Kolumbii, Whanganui w Nowej Zelandii. Nikogo nie dziwi, że korporacje i firmy mogą posiadać osobowość prawną, tym bardziej zasadne jest nadanie osobowości prawnej realnemu podmiotowi, żywemu organizmowi, jakim jest rzeka” – pisał jeden z inicjatorów, Robert Rient w petycji, która powstała przy okazji Marszu.
Doktor Stanisław Kordasiewicz, doktor nauk prawnych, adiunkt na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego i członek Rady Fundacji Osoba Odra, wyjaśniał w rozmowie z OKO.press: „Z praktycznego punktu widzenia oznacza to, że rzeka miałaby swoją reprezentację, komitet reprezentantów, który występowałby w jej imieniu i mógłby dochodzić praw rzeki bezpośrednio. To bardzo duża zmiana, systemowa, bo gdybyśmy ją wprowadzili, to inne podmioty musiałyby liczyć się z przyrodą na takim poziomie, którego dziś w prawie nie ma. W tej chwili niestety często jest tak, że prawa natury nie są wystarczająco chronione. Mechanizmy, których do tej pory używaliśmy, już się nie sprawdzają”.
Projekt ustawy można przeczytać TUTAJ.
Prezydium Sejmu zdecydowało o ukaraniu 51 posłów Prawa i Sprawiedliwości w związku z okrzykami w kierunku Romana Giertycha. Jarosław Kaczyński i Iwona Arent stracą połowę uposażenia na trzy najbliższe miesiące.
„51 posłów PiS swoim zachowaniem na sali obrad 2 kwietnia naruszyło powagę Sejmu, krzycząc bezpodstawnie ”morderca„ w stronę posła Romana Giertycha” – powiedział Piotr Zgorzelski podczas rozmowy z dziennikarzami.
„Takie słowa nigdy nie powinny paść” – podkreślił.
„W związku z tym prezydium Sejmu zastosowało najwyższy wymiar kary wobec Jarosława Kaczyńskiego i Iwony Arendt, czyli posłów, którzy sprowokowali zajście, czyli jedna druga uposażenia przez trzy miesiące oraz surową karę wobec 49 posłów” — czyli jedna druga uposażenia przez dwa miesiąca — dodał wicemarszałek Sejmu.
Zgorzelski dodał, że posłowie z pewnością się odwołają od decyzji. „Będziemy się do niego odnosili rzetelnie. Nie nastąpi to oczywiście w tym momencie, bo pamiętajmy, że następne posiedzenie Sejmu jest dopiero po świętach” – stwierdził.
W środę, 2 kwietnia w Sejmie doszło do awantury Jarosława Kaczyńskiego z Romanem Giertychem. Prezes PiS żądał specjalnego posiedzenia Sejmu, by podebatować, co oznacza „humanitaryzm w demokracji walczącej i jaki jest stosunek tego humanitaryzmu do sadyzmu”.
„Mamy do czynienia z doprowadzeniem do śmierci świętej pamięci Barbary Skrzypek poprzez haniebne przesłuchanie” – mówił wtedy Jarosław Kaczyński.
„I mamy tutaj na sali, można powiedzieć, głównego sadystę, Giertycha, niejakiego Giertycha, bo to jego człowiek, jego adwokat najbardziej się znęcał podczas tego przesłuchania i to jest dzisiaj sprawa naprawdę bardzo ważna. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy demokracja to jest odwrócenie wszystkich reguł, czy może jeszcze coś pozostało” – kontynuował prezes PiS.
Opozycja klaskała, koalicja rządząca buczała.
Na mównicę wszedł następnie Roman Giertych. „Zostałem nazwany sadystą przez posła Kaczyńskiego” – powiedział. Do Giertycha podszedł Kaczyński.
Giertych: „Jarku, siadaj, uspokój się”.
Kaczyński: „Nie jestem z tobą na ty, łobuzie!”.
Do mównicy podeszli inni posłowie PiS i zaczęli skandować w stronę Giertycha „morderca”.
Wstępnie aż sześciu posłów PiS zostało zidentyfikowanych na nagraniu wideo, jako ci, którzy w środę w sejmie krzyczeli do posła KO Romana Giertycha „morderca”.
Giertych, który w tym samym miejscu rozmawiał z dziennikarzami, zaapelował do posłów PiS o opamiętanie. Powiedział, że słowa, jakimi został obrzucony, nie powinny padać. „Pomyślcie, co czują moje dzieci” – mówił.
Na konferencji prasowej w Sejmie poinformowano, że składane zawiadomienie do prokuratury dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa przez sześcioro posłów: Iwonę Arendt, Przemysława Czarnka, Jarosława Kaczyńskiego, Bartosza Kownackiego, Antoniego Macierewicza i Annę Krupkę.
Uposażenie posła to 13 467,92 zł brutto, w sumie posłowie PiS mają stracić ponad 700 tysięcy złotych. Pełna lista ukaranych posłów ma zostać opublikowana w serwisie internetowym Sejmu.
W czwartek w atakach Izraela na budynek szkolny, który służył jako schronienie dla przesiedlonych rodzin w Gazie, zginęło 27 Palestyńczyków, w tym kobiety i dzieci — informują palestyńskie służby medyczne.
Razem w atakach Izraela zginęło co najmniej 100 Palestyńczyków w całej Gazie. Ataki są częścią nasilonej ofensywy, którą wojsko Izraela nazywa działaniem mającym na celu wywarcie presji na Hamas i ostateczne wypchnięcie tej grupy zbrojnej.
„Ciała 14 dzieci i pięciu kobiet zostały wydobyte ze szkoły w dzielnicy Tuffah w mieście Gaza, a liczba ofiar śmiertelnych może jeszcze wzrosnąć, ponieważ niektórzy z 70 rannych są w stanie krytycznym” – poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Zaher al-Wahidi.
Co więcej, ponad 30 innych mieszkańców Gazy zginęło w wyniku nalotów na domy w pobliskiej dzielnicy Shijaiyah.
Jak informuje PAP, armia Izraela poinformowała rano, że rozpoczęła działania lądowe w rejonie położonej na wschodzie miasta Gaza dzielnicy Szejaja, by „rozszerzyć tam strefę bezpieczeństwa”. Wojsko określa w ten sposób strefę buforową okalającą Strefę Gazy wzdłuż jej granic.
Według ministerstwa zdrowia Strefy Gazy łączna liczba Palestyńczyków zabitych od czasu wznowienia izraelskiej ofensywy 18 marca wynosi ponad 1,1 tys., a od wybuchu wojny jesienią 2023 r. – ponad 55,5 tys.
Mieszkańcy Palestyny obawiają się, że celem tych operacji jest ich trwałe wysiedlenie z przejmowanych obecnie przez Izraelczyków terenów. Reuters informuje, że nakazy ewakuacji wydane w ostatnich dniach w związku z poszerzaniem strefy buforowej wymusiły jedno z największych wysiedleń cywilów w czasie trwającej blisko półtora roku wojny.
Według ONZ od wznowienia przez Izrael ataków ok. 280 tys. gazańczyków zostało przymusowo przesiedlonych. Liczbę mieszkańców Strefy Gazy szacuje się na ok. 2,1 mln. Od wybuchu wojny do początku rozejmu 19 stycznia ze swoich domów musiało uciekać ok. 90 proc. z nich. Wielu Palestyńczyków musiało wielokrotnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Po wprowadzeniu zawieszenia broni niektórzy z wewnętrznych uchodźców powrócili do swoich zrujnowanych miejscowości. Wznowienie izraelskiej ofensywy rozpoczęło nową falę przesiedleń.
Izrael jeszcze przed wznowieniem walk odciął dostawy pomocy i elektryczności, co zdaniem organizacji pomocowych pogłębiło kryzys humanitarny w Strefie Gazy.
Wojna w Strefie Gazy wybuchła po ataku Hamasu na południowy Izrael 7 października 2023 r. Zabito w nim około 1200 osób, a 251 porwano. Izraelska armia uważa, że w niewoli pozostaje 24 żywych zakładników i ciała 35 porwanych.