Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Potężne trzęsienie ziemi o magnitudzie 8,8 u wybrzeży Kamczatki w Rosji wywołało w środę fale tsunami o wysokości 4 metrów. Ewakuują się mieszkańcy całego regionu Pacyfiku.
Samo trzęsienie ziemi uszkodziło budynki i zraniło wiele osób na Kamczatce. Fale tsunami osiągające wysokość 3-4 metrów uderzyły w części Kamczatki, częściowo zalewając port i zakład przetwórstwa rybnego w mieście Siewiero-Kurilsk (na zdjęciu AFP) oraz zrywając statki z cumowisk, poinformowali przedstawiciele władz regionalnych i rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych.
Fale osiągające ponad 3 metry mogły wystąpić wzdłuż niektórych wybrzeży Rosji, północnych wysp Hawajów i Ekwadoru, podczas gdy w krajach takich jak Japonia, Hawaje, Chile i Wyspy Salomona fale mogą mieć od metra do trzech.
Mniejsze fale mogły występować wzdłuż linii brzegowych większej części Pacyfiku, w tym zachodniego wybrzeża USA – podaje Reuters.
Jak powiedziała BBC Helen Janiszewski, adiunktka w Katedrze Geofizyki i Tektoniki na Uniwersytecie Hawajskim, „dobrą regułą w przypadku fal tsunami jest to, że poruszają się one z prędkością zbliżoną do prędkości samolotu odrzutowego”.
Większa część wschodniego wybrzeża Japonii – zdewastowana w 2011 r. przez trzęsienie ziemi o magnitudzie 9,0 i tsunami – została już objęta nakazem ewakuacji. Dotyczy to dziesiatek tysięcy ludzi w nadmorskich miejscowościach wzdłuż pacyficznego wybrzeża Japonii. Ostrzeżenie przed tsunami wydały Chiny.
Na Hawajach mieszkańcom wybrzeża nakazano udać się na wyżej położone tereny lub na czwarte piętro lub wyżej w budynkach, a Straż Przybrzeżna USA nakazała statkom opuścić porty.
Amerykańska Służba Geologiczna podała, że trzęsienie ziemi miało miejsce na niewielkiej głębokości 19,3 km, a jego epicentrum znajdowało się 119 km na wschód-południowy wschód od Pietropawłowska Kamczackiego, miasta liczącego 165 tys. mieszkańców.
Podniesiono wcześniejszą ocenę z 8,0 i poinformowano o serii silnych wstrząsów wtórnych o magnitudzie do 6,9.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Zaledwie dzień po tym, jak w USA znowu doszło do masowej strzelaniny, w której zginęło 4 osób, na jaw wychodzi, że administracja USA tnie środki na zapobieganie przemocy z użyciem broni.
Administracja Trumpa kończy finansowanie dla niemal połowy programów mających na celu zapobieganie przemocy z użyciem broni w Stanach Zjednoczonych – donosi agencja Reutera.
Na 145 tego rodzaju grantów przydzielanych przez amerykański Departament Sprawiedliwości, 69 zostało z dnia na dzień zamkniętych – wynika z analizy agencji. Finansowanie tych programów kosztowało około 300 mln dolarów. Departament Stanu zmniejsza je o ponad 158 mln dolarów.
Departament Stanu tłumaczy, że zakończenie programów jest związane z tym, że „nie pełnią one swojej funkcji” – cytuje Reuters. Ale jak wynika z ustaleń Reutera, cięcia dotknęły co najmniej 25 organizacji, które czynnie działały na rzecz zwalczania przemocy z użyciem broni lub wsparcia ofiar.
Organizacje organizowały m.in. treningi i szkolenia z zakresu mediacji i rozwiązywania konfliktów, finansowały działalność pracowników pomocy społecznej wspierających społeczności, w których zagrożenie przemocą z użyciem broni jest większe, oraz finansowały szpitalne programy rekonwalescencji i wsparcia dla ofiar tego rodzaju zdarzeń.
Cięcia środków na programy przeciwdziałania przemocy z udziałem z użyciem broni wychodzą na jaw zaledwie dzień po tym, jak w Nowym Jorku doszło do masowej strzelaniny.
W poniedziałek 28 lipca wieczorem 27-letni mężczyzna wtargnął do jednego z wieżowców przy Park Avenue na środkowym Manhattanie i otworzył ogień do osób w holu. Następnie wjechał windą na 33 piętro, wtargnął do biura firmy inwestycyjnej i tam znowu otworzył ogień do pracowników. Zabił w sumie cztery osoby, w tym obecnego na miejscu policjanta. Następnie popełnił samobójstwo.
Nowojorska policja i prokuratura w toku śledztwa ustaliły, że mężczyzna cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne.
Przeczytaj także:
„Chcemy podjąć działania, które będą zmierzały do przekonania władzy do tego, aby zamiast budowania ośrodków dla imigrantów, zaczęła się przeciwstawia temu wszystkiemu, co dziś gotują nam Niemcy i Bruksela” – powiedział Jarosław Kaczyński, ogłaszając marsz antyimigrancki.
Lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział organizację marszu antyimigranckiego, który ma przejść ulicami Warszawy 11 października. Celem marszu ma być pokazanie władzy sprzeciwu wobec nielegalnej migracji oraz unijnej polityki migracyjnej.
Zdaniem Kaczyńskiego Polska jest obecnie wykorzystywana przez Niemcy, które nie radzą sobie ze zjawiskiem nielegalnej migracji, w związku z czym rozwiązują go, rzekomo przerzucając migrantów do Polski.
„Chcemy podjąć działania, które będą zmierzały do przekonania władzy do tego, aby zamiast budowania ośrodków dla imigrantów, zaczęła się przeciwstawiać temu wszystkiemu, co dziś gotują nam Niemcy i Bruksela” – powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej 29 lipca.
Kaczyński do udziału w marszu wezwał wszystkich Polaków, którzy chcą w Polsce „spokoju i normalnego rozwoju”.
„Wzywam wszystkie siły patriotyczne do tego, żeby w tym uczestniczyły. To będzie manifestacja przeciwko nielegalnej imigracji, przeciwko paktowi imigracyjnemu, przeciwko tym wszystkim działaniom, które mają przynieść Polsce nieszczęście” – powiedział Kaczyński.
Prezes PiS zaapelował także do tych, którzy „padną ofiarą tego niebezpieczeństwa”: kobiet, który zostaną zamordowane, albo mężczyzn i dzieci, bo takie przykłady też były, zdaniem prezesa PiS. „Jest wielka moralna, polityczna, narodowa potrzeba przeciwstawienia się nielegalnej migracji” – mówił prezes PiS.
Do sprawy organizacji antyimigranckiego marszu przez PiS odniósł się minister Adam Szłapka, rzecznik rządu, na konferencji prasowej. Uznał je za przejaw hipokryzji Kaczyńskiego, bo to za czasów rządów PiS, zdaniem Szłapki, do Polski napływało najwięcej migrantów.
„Jarosław Kaczyński, który realnie stał na czele rządu, który wprowadził gigantyczny chaos, jeśli chodzi o wydawanie wiz, za którego czasów mieliśmy do czynienia z procederami korupcyjnymi w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (...) i był największy napływ migrantów do Polski (...), teraz chce robić marsze antyimigranckie. Trudno to nazwać inaczej niż hipokryzją” – powiedział Szłapka.
Rzecznik rządu powiedział, że Prawo i Sprawiedliwość „cynicznie buduje swój przekaz polityczny”, napędzając ksenofobiczne nastroje, co „prędzej, czy później, może doprowadzić do agresji”. „I takie sytuacje już mieliśmy” – podkreślił rzecznik rządu.
W Polsce od wielu miesięcy dochodzi do zaostrzenia nastrojów antyimigranckich ze względu na polityczne wykorzystywanie tego tematu przez prawicę i skrajną prawicę. Przyczyniają się do tego zarówno politycy prawicowej opozycji – Prawa i Sprawiedliwości, Suwerennej Polski oraz Konfederacji, jak i część polityków rządzącej centroprawicy, którzy zamiast ostro potępiać szczucie na migrantów, sami sięgają po antyimigrancką narrację.
Z tego powodu mamy do czynienia z rosnącą liczbą przestępstw z nienawiści na tle etnicznym i rasowym.
W sobotę 26 lipca kibic częstochowskiej drużyny piłkarskiej zaatakował nożem czarnoskórego obywatela Zimbabwe, bo ten odmówił wyjścia z baru w centrum Częstochowy, w którym przebywał z kolegą. Sprawę opisywała częstochowska „Wyborcza”. 30-letni Polak ranił obcokrajowca w klatkę piersiową nożem z 15-centymetrowym ostrzem. Zaatakowany miał szczęście – rana, choć głęboka, okazała się nie zagrażać jego życiu, bo ostrze zatrzymało się na żebrach.
To niejedyny taki przypadek. W lipcu w Wałbrzychu pobity został przebywający w Polsce legalnie Paragwajczyk. Ktoś wcześniej fałszywie doniósł do policji, że mężczyzna filmuje na ulicy dzieci. Policjanci dokładnie sprawdzili jego telefon. Nie było tam ani zdjęć, ani żadnych filmów, na których byłyby dzieci. O sprawie poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA.
Przeczytaj także:
30-letni Patryk R., kibic piłkarskiego Rakowa, w sobotę 26 lipca zaatakował nożem czarnoskórego obywatela Zimbabwe, bo ten odmówił wyjścia z baru w centrum Częstochowy, w którym przebywał z kolegą. Prokuratura stwierdziła, że było to usiłowanie zabójstwa na tle rasistowskim.
30-letni Patryk R., kibic piłkarskiego Rakowa, usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa na tle rasistowskim, po tym, jak w sobotę 26 lipca zaatakował nożem czarnoskórego obywatela Zimbabwe, bo ten odmówił wyjścia z baru w centrum Częstochowy, w którym przebywał z kolegą. Sprawę opisuje częstochowska „Gazeta Wyborcza”.
Jak relacjonuje dziennik, 30-letni Patryk R. i jego 17-letnim kolega weszli do baru w tzw. Biznes Centrum w centrum Częstochowy. Tam zobaczyli dwóch czarnoskórych mężczyzn. Podeszli do nich i nakazali im „wypierdalać z lokalu”. Doszło do przepychanki, obcokrajowcy nie mieli zamiaru opuszczać baru. Wówczas Patryk R. wyciągnął nóż i wbił 15-centymetrowe ostrze w okolicę klatki piersiowej obcokrajowca. Przed kolejnymi ciosami powstrzymał go młodszy kolega.
Na miejsce wezwana została policja i służby ratunkowe. Zaatakowany został natychmiast przewieziony do szpitala. Okazało się, że ostrze noża zatrzymało się na żebrach, a rana, choć głęboka, nie zagraża życiu. Zimbabwejczyk, który w Polsce przebywa i pracuje legalnie, po operacji został wypisany do domu.
Agresywni Polacy zostali zatrzymani przez policję. 17-latek usłyszał zarzut znieważenia i naruszenie nietykalności dwóch obcokrajowców z powodu ich przynależności rasowej. Patryk R. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa z pobudek rasistowskich. Obaj mężczyźni nie przyznali się do winy. 17-laterk został zwolniony do domu, a wobec Patryka R., na wniosek prokuratury, Sąd Rejonowy w Częstochowie zdecydował o zastosowaniu tymczasowego aresztu na okres 3 miesięcy.
Jak zwraca uwagę „Gazeta Wyborcza”, Patryk R. jest znany miejscowej policji. Jest recydywistą. W 2024 roku został skazany na sześć miesięcy pozbawienia wolności za zaatakowanie z pobudek narodowościowych obywatela Bangladeszu. Ofiarą padł pracownik lokalu serwującego kebaby.
W Polsce od wielu miesięcy dochodzi do zaostrzenia nastrojów antyimigracnckich ze względu na polityczne wykorzystywanie tego tematu przez prawicę i skrajną prawicę. Przyczyniają się do tego zarówno politycy prawicowej opozycji – Prawa i Sprawiedliwości, Suwerennej Polski oraz Konfederacji, jak i część polityków rządzącej centroprawicy, którzy zamiast ostro potępiać szczucie na migrantów, sami sięgają po antyimigrancką narrację.
Oliwy do ognia dolewają też działacze skrajnej prawicy, który na straszeniu migracją usiłują zbić polityczny kapitał. Taką postacią jest m.in. Robert Bąkiewicz, inicjator tzw. „Ruchu Obrony Granic”, który gromadzi też na tego rodzaju działania spore pieniądze ze zbiórek publicznych.
Polskę ogarnia atmosfera pogromowa.
Jak na łamach OKO.press pisała Magdalena Chrzczonowicz, następuje coraz większa normalizacja ksenofobii w dyskursie publicznym. Doszło już do tego, że niektórzy politycy na łamach mediów publicznie chwalą ksenofobię. „Ksenofobia jest ważnym elementem naszej wspólnoty narodowej. Piętnowanie ksenofobii i wygaszenie tej postawy na Zachodzie doprowadziło do gwałtów i aktów terrorystycznych, dlatego trzeba pielęgnować ksenofobię” – mówił w TOK FM 18 lipca 2025 Konrad Berkowicz z Konfederacji.
Przeczytaj także:
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ustaliła, że podpalenia dwóch składów budowlanych w maju 2024 r. na terenie województwa mazowieckiego dokonał 27-letni Kolumbijczyk, który działał na zlecenie osoby powiązanej z rosyjskimi służbami specjalnymi.
Mężczyzna usłyszał zarzuty popełnienia czynu o charakterze terrorystycznym. Częściowo przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia, które aktualnie są weryfikowane. Grozi mu od 10 lat pozbawienia wolności do kary dożywocia.
Do zdarzeń doszło 23 maja 2024 w Warszawie i tydzień później, 30 maja, w Radomiu. W obu przypadkach podpalone zostały składy budowlane, które jednak dzięki szybkiej akcji strażaków zostały ugaszone. Działania te były zlecone, nadzorowane i finansowane przez osobę powiązaną z rosyjskimi służbami specjalnymi.
Jak ustaliła ABW, podejrzany otrzymywał od mocodawcy szczegółowe instrukcje dotyczące celu ataku oraz sposobu jego przeprowadzenia, w tym wykonania koktajlu Mołotowa, a także użycia określonego środka transportu.
Ujawniony przez ABW modus operandi wpisuje się w analogiczne zdarzenia w wielu krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Rosyjskie służby przez komunikator Telegram systemowo i na dużą skalę werbowały osoby pochodzenia latynoamerykańskiego z doświadczeniem wojskowym do prowadzenia rozpoznania wskazanych im lokalizacji, a następnie podpalania wytypowanych obiektów oraz dokumentowania zniszczeń. Zdjęcia i nagrania były potem wykorzystywane przez rosyjskojęzyczne media w celach dezinformacyjno-propagandowych.
Inspirowanie przez rosyjskie służby specjalne obywateli krajów Ameryki Południowej, przyjeżdżających do krajów UE w ramach ruchu bezwizowego do popełniania przestępstw opierało się jedynie na motywacji uzyskania łatwego i szybkiego zarobku.
Kolumbijczyk w czerwcu 2025 r. został skazany przez czeski sąd na 8 lat więzienia za podpalenie zajezdni autobusowej w Pradze i planowanie podłożenia ognia w galerii handlowej. Mężczyzna przyznał się do winy. Według oświadczenia premiera Czech w sprawę zaangażowane były służby specjalne Federacji Rosyjskiej.
W Polsce śledztwo przeciwko mężczyźnie prowadzi Delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Radomiu pod nadzorem Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Od ponad dwóch lat służby specjalne w Polsce i Europie Środkowo-Zachodniej informują o akcjach sabotażu i dywersji, wykonywanych na zlecenie Rosji. Rosyjskie służby zlecają na terenie UE podpalenia, niszczenie elementów infrastruktury i sprzętu, pobicia, a także obserwację ruchów wojsk oraz tras wojskowych transportów. Osoby realizujące te zlecenia werbowane są na platformie Telegram. O tym, jak działają, jako pierwsze poinformowało OKO.press w sierpniu 2024 roku. Rosyjscy funkcjonariusze oferują wynagrodzenie w tysiącach dolarów za dużą akcję terrorystyczną na Zachodzie. Wynagrodzenie przekazują w kryptowalutach.
Śledztwa w tego rodzaju sprawa prowadzi powołany w ramach Eurojust europejski zespół śledczy, w którym biorą udział organy wymiaru sprawiedliwości Polski, Czech, Rumunii i Litwy. Eurojust to agencja Unii Europejskiej ds. współpracy wymiarów sprawiedliwości w sprawach karnych. Siedziba agencji mieści się w Hadze.
Przeczytaj także: