W niedziele trwały analizy, co oznacza zapowiedź Tuska o zawieszeniu prawa do azylu. Prawo i Sprawiedliwość na swoim kongresie wchłonęło Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry.
„Nie do zaakceptowania” – tak Donald Tusk skomentował zapowiedź Niemiec o wprowadzeniu kontroli na wszystkich granicach. Polski premier podczas spotkania z prawnikami mówił też, że przywrócenie ładu konstytucyjnego wymaga działania „w kategoriach demokracji walczącej”. Co to oznacza?
Od poniedziałku 16 września Niemcy wprowadzają kontrole na wszystkich granicach lądowych. Powód? Przeciwdziałanie nielegalnej migracji i zagrożeniu terrorystycznemu. Ale za naszą zachodnią granicą trwają także polityczne targi wokół polityki migracyjnej. Na zaostrzeniu retoryki najwięcej zyskuje dziś skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), reszta partii próbuje gonić społeczne nastroje i słupki poparcia (szczególnie po ataku, do którego w sierpniu doszło w Solingen).
Premier Donald Tusk oburzył się zapowiedzią niemieckiego MSW. Stwierdził, że propozycja zamknięcia granic jest nie do zaakceptowania z punktu widzenia Polski.
To „de facto zawieszenie Schengen” – mówił szef polskiego rządu.
I zaapelował o konsultacje w tej sprawie z innymi krajami UE.
Rząd Austrii już zapowiedział, że nie będzie przyjmował zwróconych przez Berlin migrantów. Holendrzy protestują, obawiając się ograniczenia ruchu przygranicznego. Wewnętrzne analizy niemieckiego MSW, do których dotarł dziennik der Spiegel, wskazują też na poważne wątpliwości prawne. Służby graniczne, odsyłając ludzi do sąsiednich krajów, powinny wykazać, że ich wpuszczenie zagrozi bezpieczeństwu państwa, instytucji lub obywateli.
Kontrole miałyby potrwać pół roku. O szczegółach Niemcy mają poinformować w środę, 11 września. Z przecieków medialnych wynika, że Niemcy będą chcieli odsyłać głównie migrantów zarejestrowanych na innych przejściach granicznych UE, np. w Polsce. Cała procedura odsyłania do sąsiednich krajów miałaby trwać nie dłużej niż pięć tygodni. W tym czasie migranci przebywaliby w aresztach.
Szef rządu, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz minister sprawiedliwości spotkali się dziś z konstytucjonalistami, żeby rozmawiać o przywróceniu ładu prawnego w Polsce. Podczas wstępu, otwartego dla mediów, premier Donald Tusk przedstawił swoją, polityczno-pragmatyczną wizję dochodzenia do praworządności.
„Jeśli chcemy przywrócić ład konstytucyjny oraz fundamenty liberalnej demokracji, musimy działać w kategoriach demokracji walczącej. Oznacza to, że prawdopodobnie nieraz popełnimy błędy lub podejmiemy działania, które według niektórych autorytetów prawnych mogą być nie do końca zgodne z literą prawa. Ale nic nie zwalnia nas z obowiązku działania” – mówił Tusk.
Wnioski ze spotkania, które odbywało się za zamkniętymi drzwiami, mają zostać przedstawione w najbliższych dniach.
Co najmniej cztery izraelskie rakiety spadły na obóz namiotowy dla przesiedlonych Palestyńczyków w południowej Strefie Gazy. Chodzi o namioty rozbite w pobliżu Chan Junus w rejonie Al-Mawasi, który Izrael wyznaczył na bezpieczną strefę humanitarną.
Na terenie obozu schroniły się rodziny, którym izraelskie wojsko nakazało ucieczkę z innego miejsca na terytorium Gazy. Według palestyńskich służb ratunkowych, w wyniku ataku w ogniu stanęło co najmniej 20 namiotów. Uderzenie rakiet spowodowało także powstanie kraterów głębokich na dziewięć metrów.
Biuro prasowe rządu Gazy (zarządzane przez Hamas) poinformowało o ponad 40 ofiarach śmiertelnych, wśród których mają być kobiety i dzieci. Co najmniej 60 osób zostało rannych.
Sąd w Londynie już drugi raz odrzucił wniosek obrońcy o zwolnienie Michała K. z aresztu za kaucją. Były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych będzie czekał na ekstradycję do Polski w londyńskim areszcie.
Trybunał Julii Przyłębskiej w składzie Zbigniew Jędrzejewski, Stanisław Piotrowicz, Jarosław Wyrembak (sędzia-dubler) orzekli niezgodność art. 2 uchwały powołującej do życia komisję ds. Pegasusa z art. 2 polskiej Konstytucji, czyli zasadą demokratycznego państwa prawa.
“Jakie będzie orzeczenie trybunału JP wszyscy wiedzieliśmy już zanim ono zapadło. Oznacza to, że TK kolejny raz zrealizował polityczne zlecenie. Próba zablokowania prac komisji podyktowana jest strachem przed odpowiedzialnością. Orzeczenia z udziałem sędziów dublerów nie są wiążące” – komentowała na platformie X przewodnicząca komisji ds. Pegasusa, Magdalena Sroka.
Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) oraz Prokuraturze Generalnej udało się ustalić tożsamość dowódcy ataku rakietowego na szpital dziecięcy Ochmatdyt w Kijowie, który miał miejsce 8 lipca 2024 roku
Według ukraińskich służb za atak odpowiedzialny jest Siergiej Kobyłasz – generał, który wówczas służył jako dowódca lotnictwa dalekiego zasięgu Rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych. Jak zaznacza SBU, po ataku Kobyłasz awansował na dowódcę Rosyjskich Sił Powietrznych.
We wtorek, 10 września 2024 roku o nowych ustaleniach poinformował zastępca szefa SBU Serhii Naumiuk. Doszło do tego podczas spotkania z prokuratorem Międzynarodowego Trybunału Karnego Karimem Khanem oraz Andrijem Kostinem, prokuratorem generalnym Ukrainy.
Według śledztwa 8 lipca ok. 9:15 rosyjski bombowiec Tu-95MS wystrzelił pocisk Ch-101 w szpital dziecięcy. Rozkaz wykonali żołnierze 22 Gwardyjskiej Dywizji Ciężkiego Lotnictwa Bombowego Rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych. Wystrzelili rakietę nad obwodem saratowskim Federacji Rosyjskiej w odległości prawie 600 km od granicy z Ukrainą.
„Pociski tego typu są używane do rażenia celów naziemnych o znanych współrzędnych” – tłumaczy Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy.
Jak zaznacza SBU pocisk wszedł na terytorium Ukrainy w obwodzie czernihowskim na północy kraju. Stale zmieniał tor lotu, manewrując w czterech obwodach. Według służb ma to świadczyć o tym, że zaprogramowana w ten sposób rakieta miała obejść ukraińską obronę przeciwlotniczą. Około 10:45 trafiła w kijowski szpital.
W wyniku ataku zginęły dwie osoby, wśród nich lekarka. 35 osób zostało rannych, w tym 9 dzieci. Według dyrektora generalnego Ochmatdytu Wołodymyra Żownira w momencie wybuchu w szpitalu znajdowało się 670 dzieci.
Z fragmentów rakiety udało się ustalić, że została wyprodukowana w drugim kwartale 2024 roku.
Śledczy SBU doręczyli Kobyłaszowi zaoczne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Naumiuk dodaje, że Kobyłasz jest obecnie podejrzany o inne zbrodnie wojenne w Ukrainie. Był odpowiedzialny m.in. za ostrzał cywilnej infrastruktury energetycznej w latach 2022-2023. W związku z tym w marcu tego roku MTK wydał nakaz aresztowania Kobyłasza.
Jak podaje Reuters, podobne nakazy zostały wydane wobec sześciu rosyjskich urzędników, w tym prezydenta Władimira Putina i rzeczniczki praw dziecka Mari Lwowej-Biełowej, którzy zostali oskarżeni o deportację ukraińskich dzieci z terytoriów tymczasowo okupowanych przez Federację Rosyjską.
Ukraińska prokuratura generalna zarejestrowała ponad 140 tys. zbrodni wojennych popełnionych przez Rosjan po inwazji Rosji na pełną skalę.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. użycia gazu przez nieumundurowanego policjanta wobec posłanki Lewicy Magdaleny Biejat. Do zdarzenia doszło w 2020 roku, podczas jednego z protestów Strajku Kobiet
„Policjanci ciągnęli ludzi po ziemi, bili pałkami na oślep, strzelali gazem, wciągali za kordon. Podeszłam do nich z legitymacją poselską. Prosiłam, by nie używali siły. W tym momencie policjant strzelił mi gazem w twarz” – tak o zdarzeniach, do których doszło 18 listopada 2020 roku na pl. Powstańców Warszawy, opowiadała OKO.press posłanka Lewicy Magdalena Biejat.
Polityczka tłumaczyła, że tego dnia była na proteście Strajku Kobiet w ramach interwencji poselskiej. Prokuratura ustaliła, że osobą, która prysnęła gazem pieprzowym w twarz pokrzywdzonej, był nieumundurowany policjant, który „następnie ukrył się za szpalerem umundurowanych funkcjonariuszy”.
Ale wobec niewykrycia sprawcy śledztwo zostało umorzone.
Poinformował o tym rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba. Podejrzanymi byli funkcjonariusze Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji BOA, którzy brali wówczas udział w „łapance” aktywistów.
Zebrany materiał dowodowy, przesłuchania pokrzywdzonej i świadków nie były jednak wystarczające, by postawić zarzuty przekroczenia uprawnień. „Wytypowano prawdopodobnego sprawcę, jednakże zarówno opinia z zakresu antropologii, jak i rozpoznanie przez świadka, nie nosiły znamion kategoryczności, a tożsamość sprawcy nie została ustalona w sposób niebudzący wątpliwości – co jest przesłankami koniecznymi dla postawienia zarzutów” – tłumaczył Skiba.
Postanowienie jest nieprawomocne, posłance przysługuje zażalenie.
Wracają kontrole na wszystkich granicach Niemiec. Mają potrwać pół roku. „Nie mam żadnych wątpliwości, że to wewnętrzna niemiecka sytuacja polityczna powoduje zaostrzenie tych kroków, a nie nasza polityka wobec nielegalnej migracji” – komentował Donald Tusk. I zaapelował o konsultacje na forum UE
W poniedziałek 9 września 2024 roku ministra spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser na konferencji prasowej poinformowała, że od 16 września ruszą tymczasowe kontrole na wszystkich granicach lądowych Niemiec. Takie działania mają potrwać pół roku. Według niemieckiego MSW ich celem jest wzmocnienie bezpieczeństwa wewnętrznego. „Służy to dalszemu ograniczaniu nielegalnej migracji i poważnych zagrożeń stwarzanych przez islamistyczny terror” – cytuje Faeser Onet.
„Tego typu działania są z polskiego punktu widzenia nie do zaakceptowania, bo przecież ja nie mam żadnych wątpliwości, że to sytuacja wewnętrzna polityczna niemiecka powoduje zaostrzenie tych kroków, a nie nasza polityka wobec nielegalnej migracji na naszych granicach” – odniósł się do słów Faeser premier Donald Tusk podczas Narady Kierowników Placówek Zagranicznych RP. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma pojawić się jutro.
Tusk dodał, że Polska potrzebuje wsparcia ze strony Niemiec i całej Unii Europejskiej w kwestii finansowania i uzbrajania wschodniej granicy, również w kontekście nielegalnej migracji.
„Polska dzisiaj nie potrzebuje nikogo, kto by nas miał pouczać w tej kwestii” – stwierdził szef rządu. „Byliśmy najbardziej konsekwentnym państwem, jeśli chodzi o ostrzeganie przed nierozważnymi decyzjami dotyczącymi zarówno Ukrainy, Rosji, interesów z Rosją, jak i polityki migracyjnej”.
Tusk zapowiedział, że Polska zwróci się do innych państw, które zostaną dotknięte decyzją Niemiec o pilne konsultacje w tej kwestii na forum Unii Europejskiej.
W połowie października 2023 roku Niemcy ogłosiły kontrole na granicach z krajami sąsiednimi – Polską, Czechami i Szwajcarią. Od tej pory, jak podaje PAP, według danych Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zawrócono ponad 30 tys. osób.
Decyzje MSW Niemiec są związane z ostatnimi wydarzeniami w kraju, m.in. atakiem w Solingen w Nadrenii-Północnej Westfalii (NRW). 23 sierpnia na „Festiwalu Różnorodności” 26-letni Syryjczyk miał zaatakować nożem uczestników święta. Zginęły trzy osoby, a osiem zostało rannych. Policja zatrzymała sprawcę następnego dnia. Do organizacji ataku przyznało się Państwo Islamskie.
Niemieckie władze zaostrzają swoją politykę wobec migrantów również z powodów politycznych. W Niemczech rośnie poparcie dla AfD, Alternatywy dla Niemiec, skrajnie prawicowej partii, która szerzy antymigracyjne poglądy. Obecna władza, skręcając w antymigracyjną politykę, próbuje odzyskać wyborców.
Dokładniej o problemach związanych z migracją w Niemczech w OKO.press pisała Marta Kozłowska:
Już za kilka godzin odbędzie się pierwsza przedwyborcza debata Trump – Harris. Jakie będą zasady? Co o starciu kandydatów piszą amerykańskie media?
Donald Trump i Kamala Harris spotkają się o godz. 21 czasu miejscowego na antenie telewizji ABC News w National Constitution Center w Filadelfii. W Polsce debatę pomiędzy kandydatami na prezydenta USA można będzie oglądać o godz. 3 nad ranem.
Zasady debaty Trump – Harris są takie same, jak obowiązywały w przypadku czerwcowego spotkania Trump – Biden. Odbędzie się ono bez udziału publiczności i potrwa 90 minut.
Kandydaci nie będą mogli wygłosić przemówień ani zabrać na mównicę wcześniej przygotowanych notatek czy rekwizytów. Uczestnicy będą mieli dwie minuty na odpowiedź na pytanie, polemikę i przemówienie końcowe. Ostatni głos będzie należał do Donalda Trumpa. Zdecydował o tym rzut monetą. Kandydatom przysługuje też po jednej minucie na dodatkowe wyjaśnienia.
Kluczowe jest jednak to, że mikrofony kandydatów będą wyciszone podczas wypowiedzi rywala.
Trump i Harris nie będą mogli sobie przerywać, zadawać pytań, ani prostować wypowiedzi.
Od tego, jak zaprezentują się kandydaci, może zależeć wygrana w listopadowych wybrach. Jak pisaliśmy wcześniej, z najnowszego sondażu wyborczego przeprowadzonego w dniach 3-6 września przez Sienna College dla dziennika New York Times wynika, że różnica między poparciem Donalda Trumpa i Kamali Harris mieści się w granicach błędu statystycznego. Na Donalda Trumpa zagłosować planuje 48 proc. wyborców, zaś na Kamalę Harris 47 proc. Ale to kandydatka Demokratów uważana jest z jednej strony za mniej znaną, z drugiej — za bardziej radykalną postać.
Amerykańskie media są podzielone. CNN uważa, że wyzwanie dla kandydatki Demokratów jest duże, bo Trump nie będzie stronił od ataków na tle rasowym czy genderowym, a Harris nie może tylko skupiać się na wypowiedziach oponenta. Musi być w stanie jednocześnie nieść swoją historię oraz odczarować wizerunek osoby, która działała w bardzo niepopularnym, szeroko krytykowanym rządzie.
The New York Times uważa, że dzisiejsza debata to raczej test dla 78-letniego Trumpa, który na tle Joe Bidena wypadał świeżo, ale w starciu z Harris może polec.
Według „The Washington Post” Harris nie musi dziś być wybitna, wystarczy, że określi grupę docelową, którą chce do siebie przekonać. Mają to być umiarkowani konserwatyści i wyborcy niezależni w kluczowych dla wyniku wyborów stanach (tzw. swing states), dla których Trump jest odpychający. Ale którzy jednocześnie boją się odważnych reform socjalnych, haseł sprawiedliwości społecznej czy redystrybucji dóbr.
Wiadomo, że Trump będzie grał „lewicową” kartą, przekonując, że kandydatka Demokratów to wściekła feministka i komunistka, która nie troszczy się o amerykańskie rodziny. Harris, w prokuratorskich butach, będzie musiała rozliczać Trumpa z poprzedniej kadencji i długiej listy zarzutów.
Harris została kandydatką od Demokratów po tym, jak 21 lipca prezydent USA Joe Biden ogłosił, że wycofuje swoją kandydaturę z wyborów, które odbędą się 5 listopada 2024 roku.
Harris może przejść do historii jako pierwsza prezydentka USA, pierwsza czarna kobieta oraz pierwsza kobieta o azjatyckich korzeniach na tym stanowisku.
Oprócz kandydatów na urząd prezydenta za niespełna miesiąc, 1 października 2024 roku debatować będą też kandydaci na wiceprezydenta – Tim Walz (od K. Harris) i JD Vance (od D. Trumpa).
Źródło: NBC Washington