0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

17:54 14-09-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Prezydent wyraził zgodę na pobyt dodatkowych wojsk NATO

Prezydent Nawrocki podpisał postanowienie o zgodzie na pobyt na terytorium RP komponentu wojsk obcych Państw-Stron NATO. Ma to być wzmocnienie Rzeczypospolitej w ramach operacji „Eastern Sentry” po ataku rosyjskich dronów 10 września

O decyzji poinformowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Postanowienie ma charakter niejawny. Operacja NATO „Eastern Sentry” („Wschodnia Straż”), ma zwiększyć bezpieczeństwo wschodniej flanki sojuszu. O jej uruchomieniu sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował w piąte. Podkreślił wtedy, że skala ostatnich zdarzeń osiągnęła najwyższy poziom od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

W ramach operacji „Eastern Sentry” do Polski oraz innych krajów regionu zostaną skierowane siły m.in. z Danii, Francji oraz Wielkiej Brytanii. Wsparcie ma być dostosowane do bieżących, nowych zagrożeń, szczególnie do wykorzystywania dronów. Decyzja o rozpoczęciu operacji nastąpiła po spotkaniu Rady Północnoatlantyckiej, kiedy Polska wezwała do konsultacji na mocy artykułu 4 Traktatu Waszyngtońskiego.

Tymczasem MSWiA zaczyna w mediach społecznościowych kampanię informacyjną o tym, jak się zachować w przypadku alarmu.

Przeczytaj także:

14:08 14-09-2025

Prawa autorskie: Fot. Tomasz Stanczak / Agencja Wyborcza.plFot. Tomasz Stanczak...

Tusk o niechęci do Ukrainy: „To test na patriotyzm”

Kreml kreuje niechęć do Ukrainy, a polscy politycy nie powinni płynąć na tej fali – stwierdził premier Donald Tusk. „To test na patriotyzm i dojrzałość całej klasy politycznej”

Co się wydarzyło

„Narasta fala prorosyjskich nastrojów i niechęci do walczącej Ukrainy” – napisał 14 września premier Donald Tusk na platformie X. Wskazał, że za zmianę nastrojów odpowiedzialny jest Kreml. A działa na bazie „autentycznych lęków i emocji”.

„Rolą polityków jest zatrzymanie tej fali, nie płynięcie na niej. To test na patriotyzm i dojrzałość całej polskiej klasy politycznej” – wskazał szef polskiego rządu.

Jaki jest kontekst

W nocy z 10 na 11 sierpnia polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez rosyjskie drony. Po tym incydencie w sieci pojawiło się tysiące komentarzy obwiniających Ukrainę za obecność bezzałogowców po polskiej stronie granicy.

Jak pisała w OKO.press Anna Mierzyńska, te narracje były niezgodne z faktami. Wskazywały, że drony to ukraińska prowokacja, reakcja Ukrainy na deklarację prezydenta Nawrockiego, iż nie wyśle on polskich wojsk do Ukrainy. Sugerowano też, że drony nie były rosyjskie, a nawet jeśli były, to na pewno wystrzeliły je wojska ukraińskie. Podkreślano, że Rosja nie miałaby żadnego interesu w atakowaniu Polski dronami, za to Ukraina – i owszem.

„Nie będziemy wrażliwi na manipulacje i dezinformacje ze strony Rosji. Polska ma pewność co do źródeł, miejsca startu i intencjonalności tego działania” – mówił w piątek 12 września premier Donald Tusk.

Zaapelował również do Polaków o ostrożność i kierowanie się w swoich ocenach i komentarzach wyłącznie informacjami pochodzącymi bądź potwierdzonymi przez polskie instytucje – przede wszystkim wojsko, inne służby oraz media publiczne.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

13:13 14-09-2025

Prawa autorskie: Fot. Nathan Howard / AFPFot. Nathan Howard /...

Sekretarz stanu USA: Drony w Polsce – celowo, ale czy Polska była celem?

Amerykańska administracja wciąż jednoznacznie nie potępiła Rosji za naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Marco Rubio w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że choć incydent był niedopuszczalny, nie wiadomo, czy Polska była celem ataku

Co się wydarzyło

„Wtargnięcie rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną jest nie do zaakceptowania, ale nie jest jasne, czy Rosja umyślnie wysłała drony nad polskie terytorium” – oświadczył w sobotę 13 września 2025 sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Przed odlotem do Izraela Rubio powiedział dziennikarzom, że wydarzenia, do których doszło w Polsce, są „niedopuszczalnym, niefortunnym i niebezpiecznym rozwojem sytuacji”. Według amerykańskiego sekretarza stanu nie ma wątpliwości, że drony zostały uruchomione celowo. „Pytanie brzmi, czy Polska była konkretnym celem” – tłumaczył Rubio. „Jeśli tam zaprowadzą nas dowody, to oczywiście będzie bardzo eskalacyjny ruch. Ale chcemy mieć wszystkie fakty i chcemy skonsultować się z naszymi sojusznikami, zanim coś konkretnego zdecydujemy” – ocenił szef amerykańskiej dyplomacji.

Wcześniej wydarzenia w Polsce, które zmusiły do reakcji polskie i sojusznicze siły powietrzne, komentował sam Donald Trump.

W środę 10 września w serwisie Truth Social napisał: „Co jest z Rosją, która narusza polską przestrzeń powietrzną dronami? No to ruszamy!”. Dzień później prezydent USA zmienił kurs. Stwierdził, że to mogła być jednak pomyłka, ale generalnie nie jest zadowolony z całej sytuacji. W piątek w wywiadzie dla Fox News uznał, że drony wpadły w Polską przestrzeń powietrzną, bo zostały zestrzelone. „Nie powinny jednak znaleźć się tak blisko Polski” – stwierdził Trump.

Jaki jest kontekst

Amerykanie odmawiają jednoznacznej oceny incydentu, do którego doszło w Polsce. „My również chcielibyśmy, żeby atak dronów na Polskę był pomyłką. Ale nią nie był. I wiemy o tym” – komentował na portalu X premier Donald Tusk.

Także wiceminister Radosław Sikorski odrzucił sugestię Donalda Trumpa, wskazując, że w akcji brało udział zbyt wiele dronów. „Można uwierzyć, że jeden lub dwa zboczyły z kursu, ale 19 pomyłek w ciągu jednej nocy, w ciągu siedmiu godzin? Przykro mi, ale nie wierzę w to” – stwierdził szef polskiej dyplomacji.

Krzysztof Przydacz, prezydencki minister ds. międzynarodowych, pytany na antenie Radia Zet, czy nie jest rozczarowany reakcją Amerykanów, podkreślał, że kluczowa jest treść rozmowy Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem, podczas której Polska uzyskała od USA potwierdzenie gwarancji bezpieczeństwa. „Cała reszta komunikatów może być przedmiotem pewnych sygnałów i gotowości negocjacyjnej. Trwają negocjacje między Ukrainą, Rosją i Stanami Zjednoczonymi. Można na to spojrzeć przez pryzmat tych sygnałów. Dla Polski sprawa jest jasna i to przedstawiliśmy Amerykanom” – mówił Przydacz.

Dodał jednak, że nie wyklucza, że wśród dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, znalazły się takie, które „zostały ogłuszone przez stronę ukraińską i dlatego przekroczyły granicę”. „Tak bywało wcześniej. Trzeba sprawdzić, czy wśród wszystkich z tych kilkunastu dronów, które zostały wysłane przez Rosję, być może są tam też takie, które wleciały przypadkowo. To nie zmienia naszej oceny. To był element działania w ramach wojny hybrydowej. Każda inna opinia nie jest zgodna z faktami i naszą analizą” – wskazał Przydacz.

Jak pisał w OKO.press pułkownik Piotr Lewandowski, w przypadku pojedynczych incydentów można mieć wątpliwości, czy działanie Federacji Rosyjskiej było intencjonalne, czy też było wynikiem dysfunkcji rosyjskiego sprzętu lub łańcuchów dowodzenia, czy też skutkiem oddziaływania ukraińskich systemów walki radioelektronicznej (WRE). W sytuacji, kiedy nad Polskę, wlatuje kilkanaście dronów, nie może być mowy o przypadku.

„Co więcej, z obecnie dostępnych informacji wynika, że większość lub nawet wszystkie z użytych przez Rosjan tej nocy bezzałogowców były tzw. wabikami (typu Gerbera). Zadaniem tych dronów jest przeciążanie ukraińskich systemów obrony przeciwlotniczej, a nie jej unikanie. Bezzałogowce, które znalazły się w polskiej przestrzeni powietrznej, były poza zasięgiem ukraińskich systemów plot, więc tym samym nie mogły ich saturować” – pisał płk Lewandowski.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

10:52 14-09-2025

Prawa autorskie: fot. Transmisja live na X Tommy'ego Robbinsafot. Transmisja live...

„Chcemy odzyskać Europę”. Tarczyński na wiecu skrajnej prawicy w Londynie

„Jesteśmy większością, ale już nie milczącą. Muszą nas usłyszeć, to jest nasz dom!” – krzyczał do tłumu zgromadzonego w Londynie europoseł PiS Dominik Tarczyński

Co się wydarzyło

Ponad 100 tys. osób wzięło udział w sobotę 13 września w antyimigranckim marszu w Londynie. Wydarzenie zorganizował Tommy Robinson, działacz brytyjskiej skrajnej prawicy, oskarżany o powiązania z Kremlem. Jak podaje Reuters, było to zwieńczenie pełnego napięć lata w Wielkiej Brytanii. Podczas wakacji antyislamski ruch Robinsona zorganizował dziesiątki wieców pod ośrodkami zakwaterowania dla migrantów. Według brytyjskich mediów takich tłumów nacjonaliści na Wyspach nie zgromadzili od dekad.

Sobotnie wydarzenie było dedykowane Charliemu Kirkowi, zastrzelonemu działaczowi protrumpowskiego ruchu MAGA (Make America Great Again). Obok haseł „odeślijcie ich do domów” na plakatach pojawiały się wizerunki Kirka. Wśród brytyjskich sztandarów powiewały też flagi Stanów Zjednoczonych i Izraela.

Organizatorzy przekonywali, że marsz był spontanicznym wyrazem narodowej dumy, ale główny przekaz koncentrował się na zagrożeniach wynikających z „inwazji migrantów”. Jednym z tematów podnoszonych w przemówieniach był również rzekomy zamach na wolność słowa. „Dzisiaj zapoczątkowaliśmy rewolucję kulturową, to nasza chwila” – mówił Robinson do swoich sympatyków.

Jak podaje BBC, podczas ochrony wydarzenia rannych zostało 26 policjantów. Służby zatrzymały 25 osób, które dopuszczały się nieakceptowalnych aktów przemocy. „Każdy, kto brał udział w działalności przestępczej, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej” – zapowiedziały lokalne służby.

Tarczyński na wiecu skrajnej prawicy

Jedynym reprezentantem Polski na marszu był polityk PiS Dominik Tarczyński. „Podnieście głosy i pięści! Powiedzcie to głośno: musimy odesłać ich z powrotem! Niech was usłyszą w Westminsterze i na całym świecie!” – krzyczał Tarczyński ze sceny. „Nie jesteśmy już milczącą większością. Jesteśmy większością, ale już nie milczącą. Muszą nas usłyszeć, to jest nasz dom!”.

Europoseł PiS w żołnierskich słowach przedstawił swój program „zero”, czyli zakazu migracji do Europy z krajów „obcych kulturze chrześcijańskiej".

„Odzyskujemy naszą czystą Europę! Urodziłem się jako Polak, kocham Polskę, ale jestem chrześcijaninem Europejczykiem i chcę żyć w Europie. Musimy być bardzo radykalni, zero oznacza zero, dość znaczy dość. Chcemy odzyskać nasz kontynent. Wielka Brytania niech znowu będzie wielka. Skończył się czas noszenia sukienek, musimy przywdziać zbroję!” – mówił Tarczyński.

Polityk PiS dziękował też Elonowi Muskowi za udostępnienie transmisji marszu na swoim kanale na platformie X. Musk – nie pierwszy raz publicznie wspierając Robinsona – wezwał do zmiany rządu w Wielkiej Brytanii. Stwierdził też, że brytyjska opinia publiczna boi się korzystać z prawa do wolności słowa.

Kim jest Tommy Robinson

  • Tommy Robinson, urodzony jako Stephen Yaxley-Lennon, jest brytyjskim działaczem skrajnej prawicy i założycielem English Defence League, grupy znanej z islamofobicznej retoryki i brutalnych protestów ulicznych pod koniec pierwszej dekady XXI wieku.
  • W 2018 r. został zablokowany na Twitterze za zachowania nacechowane nienawiścią, a w 2019 r. na Facebooku i Instagramie za wielokrotne naruszanie zasad dotyczących mowy nienawiści. Robinson odzyskał wpływy po przejęciu Twittera przez Elona Muska w 2022 r., który przywrócił jego konto. Obecnie na portalu X Robinson ma ponad milion obserwujących.
  • Tommy Robinson nawiązał kontakty z amerykańskimi grupami prawicowymi, pojawiał się w mediach takich jak Fox News i Infowars oraz otrzymał fundusze od amerykańskiej organizacji Middle East Forum. Były lider Proud Boys, Enrique Tarrio, opisał go jako inspirację.
  • W sierpniu 2024 r., po śmiertelnym ataku nożownika w Southport, rozpowszechniał fałszywe informacje, że napastnik był muzułmaninem, i wzywał zwolenników do „powstania”, co doprowadziło do oskarżeń o podżeganie do zamieszek.
  • Tommy Robinson był wielokrotnie skazany za przestępstwa, w tym za napaść w 2005 r., fałszerstwo paszportu w 2012 r., oszustwo hipoteczne w 2014 r. i obrazę sądu w 2018 r. Odbył cztery odrębne kary pozbawienia wolności.
  • Niezależne media wytykały Robinsonowi powiązania z Moskwą. Działacz skrajnej prawicy publicznie wyrażał poparcie dla Władimira Putina, szerzył też rosyjską dezinformację dotyczącą wojny w Ukrainie.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

10:41 14-09-2025

Prawa autorskie: Foto Alexander NEMENOV / POOL / AFPFoto Alexander NEMEN...

Wybory regionalne w Rosji – legalizacja władz w toku wojny

W Rosji od piątku trwają wybory regionalne do lokalnych władz różnych szczebli. Mimo zagrożenia ze strony ukraińskich dronów Rosjanie mają ponownie poprzeć ekipę Putina. „Bezpieczeństwa dokumentacji” w lokalach wyborczych pilnuje policja.

Trzydniowe głosowanie odbywa się od 12 września w 81 obwodach Federacji Rosyjskiej. Bezpośrednie wybory gubernatorów- w 20 obwodach. Nie są to wybory w zachodnim rozumieniu tego słowa. Chodzi w nich o zatwierdzenie władz wskazanych z góry.

Np. w zdemolowanym przez wojnę i co dzień atakowanym przez ukraińskie drony obwodzie kurskim trwa elekcja obecnie pełniącego obowiązki gubernatora Aleksandra Chinsztejna. Dostał on nominację na p.o. po tym, jak poprzedni gubernator, Smirnow, został odwołany a następnie aresztowany pod zarzutem przekrętów przy budowie umocnień granicznych. Wojska ukraińskie przeszły przez nie gładko przed rokiem. Ponieważ jednak bardzo długo w Rosji obowiązywała wersja, że operacja kurska jest lokalna i zaraz Ukraińcy zostaną wyparci z Rosji, Smirnow dokładnie przed rokiem „wygrał” takie same wybory. Putin odwołał go dwa miesiące później, kiedy prawdy o katastrofie pod Kurskiem nie dało się ukryć.

Jaki jest kontekst?

Władza w Rosji promuje głosowanie przez internet, bo to wyjmuje akt wyborczy z kontekstu społecznego. Ludzie nie widzą się w lokalach wyborczych, nie tworzą się mikrozgromadzenia, nie da się swobodnie wymieniać opinii.

Głosowanie odbywa się mimo stałego ostrzału ukraińskiego, a ten dotyczy nie tylko terenów przygranicznych.

W nocy trafione zostały dwie rafinerie, w tym jedna ogromna – pod Petersburgiem (tymczasem jednym z wybieranych teraz gubernatorów jest gubernator obwodu leningradzkiego). Stale blokowany jest ruch na lotniskach. W sobotę 13 września doszło też do dwóch poważnych katastrof kolejowych, prawdopodobnie w wyniku sabotażu. Pod Orłem przy rozbrajaniu miny na torach zginęły trzy osoby. Po sieci krążą opowieści (potwierdzone nagraniami), że lokali wyborczych pilnuje wojsko.

Ludzie więc mają głosować w atmosferze poważnego zagrożenia.

Nagrania z wojskiem władze nazywają deepfake'ami, bowiem naprawę – jak wyjaśniają – „bezpieczeństwa dokumentacji w lokalach wyborczych pilnuje policja”. Władze chwalą się, że „praktycznie nie ma skarg na przebieg wyborów”.

Wybory więc są aktem potwierdzenia władzy nominatów Putina w kraju.

Moskwa: takie wybory ma zrobić Ukraina

Wybory pod ostrzałem organizowane są w momencie, gdy Moskwa, wpierana przez Donalda Trumpa, zwiększa nacisk na Ukrainę. Ogłasza zawieszenie rozmów pokojowych (12 września – choć te rozmowy do niczego nie prowadziły, bo Moskwa nie ustępowała z podstawowego postulatu: podporządkowania sobie Ukrainy), kolejny raz podważa legalność władz Ukrainy i grozi, że ewentualne porozumienia z tymi władzami będą Ukrainę „drogo kosztowały”, gdyż nie będzie gwarancji, że są to porozumienia ważne.

Putin twierdzi, że mandat prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, a wraz z nim wszystkich władz Ukrainy, wygasł przed rokiem. A że konstytucja Ukrainy nie pozwala przeprowadzać wyborów w czasie wojny, to zdaniem Putina Ukraina powinna się przestać bronić i wybory przeprowadzić. Chodzi przy tym o „wybory” typu moskiewskiego, takie, w których z góry wiadomo, kto wygra. Moskwa bowiem stale powtarza, że warunkiem zakończenia wojny są "wybory: w Ukrainie władz, które uszanują interesy Rosji tak jak rozumie je Moskwa.

Organizując swoje lokalne wybory pod ostrzałem dronów, Putin pokazuje, jak takie „wybory” się organizuje.

Moskwa: Polska histeryzuje, a Rosja spokojnie głosuje mimo ataków dronowych

Wybory pod ostrzałem są też sposobem na przekonanie Rosjan, że tak naprawdę nic poważnego się nie dzieje. Ukraińskie narastające ataki nie są czymś, czym obywatele państwa Putina powinni się zajmować. Drony mogą wzbudzać „histerię” tylko na zdegenerowanym Zachodzie. To Polska – mówią przedstawiciele Rosji – histeryzuje z powodu kilkunastu dronów, choć sprawa nie jest tego warta (ambasador Rosji przy ONZ Niebienzja, 12 września). Tymczasem obwód białogrodzki, w którym trwa teraz głosowane, zaatakowało w nocy 180 dronów.

Charakterystyczne, że ludzie mają głosować, mimo że Putin w tym roku nie przedstawił przed parlamentem raportu o stanie państwa. Wystąpienie to, które powinno odbyć się najpóźniej wiosną, jest cały czas odkładane („Orędzie prezydenta Rosji Władimira Putina do Zgromadzenia Federalnego odbędzie się w 2025 roku, choć dokładna data nie została jeszcze ustalona” – oznajmił rzecznik Putina 5 września).

Przeczytaj także: