Dwadzieścia dronów i dziesiątki tysięcy komentarzy z fałszywymi narracjami, przerzucającymi odpowiedzialność za rosyjskie drony nad Polską na Ukrainę – to współczesna wojna hybrydowa. Obserwowaliśmy ją w środę w Polsce. Bronią w tej wojnie są zarówno drony, jak i dezinformacja
10 września, zaraz po ukazaniu się pierwszych publikacji największych polskich mediów na temat dronów nad Polską, pod postami na Facebooku zaczęły pojawiać się dziesiątki podobnych do siebie komentarzy. Wskazywano w nich, że winę za obecność dronów ponosi... Ukraina. Częstotliwość publikowania wpisów była bardzo wysoka. W ciągu kilkunastu minut pod jednym postem potrafiło pojawić się nawet dwieście komentarzy.
Celem wpisów było:
Narracje były niezgodne z faktami. Wskazywały, że drony to ukraińska prowokacja, reakcja Ukrainy na deklarację prezydenta Nawrockiego, iż nie wyśle on polskich wojsk do Ukrainy. Sugerowano też, że drony nie były rosyjskie, a nawet jeśli były, to na pewno wystrzeliły je wojska ukraińskie. Podkreślano, że Rosja nie miałaby żadnego interesu w atakowaniu Polski dronami, za to Ukraina – i owszem.
Tymczasem interes Rosji był oczywisty.
Atak dronowy to kontynuacja wojny hybrydowej, którą Rosja prowadzi z Zachodem od dawna.
Elementy konwencjonalnych działań militarnych mają w niej niewielki wymiar. Największa część oddziaływania polega na wywoływaniu w społeczeństwie zachodniego państwa określonych emocji, reakcji i poglądów. Mamy się coraz bardziej bać, ale też polaryzować i dzielić. Celem jest więc osłabianie wspólnoty, a także powiększanie grona osób, które wierzą w prorosyjskie przekazy. I niestety, w osiąganiu tych celów Rosja ma w Polsce niezłą skuteczność.
Powtarzalność narracji, widoczna w wielu wpisach, publikowanych w krótkim czasie głównie na platformie Facebook, czyli najbardziej masowej platformie społecznościowej w Polsce; wysoka częstotliwość wpisów; nieautentyczność części kont, publikujących tego rodzaju wpisy; zbieżność narracji z przekazami państwowych mediów rosyjskich i rosyjskich propagandystów w sieci – wszystko to dowodzi, że 10 września rano mieliśmy do czynienia ze skoordynowaną akcją sieciową, prawdopodobnie sterowaną z Rosji.
Jednak uczestniczyły w niej tylko „rosyjskie trolle”. Podczas analizy komentarzy na Facebooku około południa w środę ustaliłam, że
znaczna ich część pochodziła z polskich kont prawdziwych użytkowników sieci.
Sprawdzałam, kim są ci użytkownicy. Często byli to sympatycy albo skrajnie prawicowych ugrupowań, albo polskich ruchów „antysystemowych”. Zarówno skrajna prawica, jak i antysystemowcy to środowiska, które od lat podlegają prorosyjskim wpływom, co wyjaśnia ich poparcie dla prorosyjskich narracji po ataku dronowym.
„Rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy i dezinformacji w dzisiejszej sytuacji to działanie na szkodę państwa polskiego. Głupota, a tym bardziej polityczne poglądy, nie powinny być traktowane jako okoliczność łagodząca” – napisał premier Donald Tusk 11 września na platformie X, odnosząc się do sieciowych komentarzy ze środy.
Natomiast Rada Konsultacyjna ds. Odporności na Dezinformację Międzynarodową przy Ministrze Spraw Zagranicznych w wydanym w czwartek oświadczeniu podkreśliła:
„Tego rodzaju działania mają zasiać wątpliwość, chaos i podważyć zaufanie obywateli do państwa oraz naszych sojuszników. Ich celem jest rozproszenie odpowiedzialności Federacji Rosyjskiej, wywołanie lęków i podziałów wewnątrz wspólnoty euroatlantyckiej oraz zatrzymanie pomocy Zachodu dla walczącej z rosyjskim agresorem Ukrainy”.
Środa, 10 września, godz. 10:40. Jeden z wpisów na koncie partii Suwerenna Polska na temat dronów nad Polską. Pod postem – komentarz Waldemara Ch.: „Oni już wszystko wiedzą, że to rosyjskie drony. Putin gdyby zaatakował, to by to zrobił z Kaliningradu.
Prowokacja! Zaraz po tym, kiedy Prezydent powiedział, że nie wyśle żołnierzy na Ukrainę”.
Pod jego komentarzem są 1823 polubienia.
Waldemar Ch. to nie rosyjski troll. Mieszka w niewielkiej miejscowości w województwie łódzkim. Prowadzi własną działalność – zajmuje się remontami. Ma żonę, troje dzieci i psa owczarka niemieckiego. Na jego koncie można znaleźć sporo szczegółów na temat jego rodzinnego życia. Udostępnia materiały Wojciecha Cejrowskiego i polityków Suwerennej Polski, są też grafiki dotyczące religii katolickiej. Waldemar Ch. wbrew faktom nie wierzy w to, że drony, które spadły na Polskę, są z Rosji. Woli wersję o ukraińskiej prowokacji.
Wśród lajkujących jego wpis jest Marcin Z. spod Warszawy, który lubi biegać i chodzić po górach; Magda H., mama dwójki dzieci, która dwa lata temu była na wakacjach w Wenecji; Małgorzata G. z miasta powiatowego na Dolnym Śląsku, która interesuje się historią swojej miejscowości; lubiący podglądać przyrodę Bogusław Ch. z województwa mazowieckiego, który często ogląda kanał YT Wojciecha Sumlińskiego.
Jeden z postów portalu Onet.pl na temat dronów. Komentuje go Przemysław S.: „Tak, to prowokacja, ale ukraińska, według satelit drony przyleciały z nad Ukrainy!!!”. Przemysław S. także nie jest rosyjskim trollem. Mężczyzna, tak jak Waldemar Ch., ma firmę remontową. Mieszka w Małopolsce. Na jego facebookowym koncie wiele zdjęć z prac remontownych – przed ich wykonaniem i po. Jest też trochę fotografii prywatnych. Przemysław S. jest aktywny na grupach lokalnych i branżowych. Należy również do grupy Konfederacji Korony Polskiej.
Jako swoje zdjęcie profilowe ustawił sobie fotografię Grzegorza Brauna. Nie ma wątpliwości, kogo popiera.
Znany kick-bokser Różal, czyli Marcin Różalski, już o 11:20 w środę, 10 września, opublikował na Facebooku nagranie ze swoim komentarzem na temat dronów. Powiedział: „Dostałem właśnie alert o dronach (…) Oczywiście czyje drony? Ruskie. Czyja agentura? Ruska. Czyja propaganda? Ruska. Nadal jesteśmy tym wszystkim pasieni. (…) Ludzie, czy wy jesteście na tyle pop…, że chcecie Polskę wpier… w tą wojnę? Skoro Ukraińcy spierd… z Ukrainy, nie bronią swojego kraju (…), ludzie nie chcą się tam bić, oligarchowie ukraińscy w ch… pieniędzy na tym zarobili, my mamy ich sponsorować? (…) Ludzie, obudźcie się, jesteśmy na silę wpychani w wojnę. (…)
Na pewno nie będę bił się za interesy jakichś byłych banderowców!”.
To nagranie następnego dnia po publikacji ma 530 tysięcy wyświetleń, 20 tysięcy polubień i ponad 1600 komentarzy. Filmik udostępnił między innymi poseł Konfederacji Korony Polskiej Włodzimierz Skalik. „Mocno i dosadnie, ale prawdziwie” – stwierdził polityk.
Wśród komentarzy pod postem Różala najwięcej, bo 913, polubień ma komentarz Dexterra: „Zadajcie sobie pytanie, jaki cel ma Rosja atakując np. nas czy inny kraj NATO? Odpowiedź: żaden, a jaki ma cel upadlina puszczając drony na nas ?? Odpowiedz: ogromny.”
Dexterr też nie jest rosyjskim trollem. Mieszka w województwie mazowieckim, ma żonę Ewelinę i dwoje małych dzieci. W 2019 roku cała rodzina (jeszcze wtedy z jednym dzieckiem) miała profesjonalną sesję zdjęciową wśród pół pełnych kwitnących maków. Na wakacje jeżdżą nad Bałtyk, między innymi do Łeby. Zimą – na narty. Dexterr lubi też jazdę motocyklem.
Wpisy nastawionych antyukraińsko Polaków przeplatały się w środę z wpisami i reakcjami kont, które prawdopodobnie są tzw. kontami nieautentycznymi, a więc takimi, za którymi nie stoi prawdziwy użytkownik sieci. Nie mają historii aktywności, znajdziemy na nich często tylko jedno zdjęcie profilowe, żadnych reakcji pod postami, żadnych informacji osobistych. To mogą być rosyjskie trolle.
Trudno policzyć, ile korzystnych dla Rosji wpisów pochodziło od nich, a ile od prawdziwych polskich użytkowników. Dane liczbowe, jakie z analizy sieciowej w środę uzyskała firma Res Futura Data House, wskazują, że mniej więcej do godziny 11:00 w polskojęzycznej i rosyjskojęzycznej infosferze powstało 179 tysięcy wzmianek w sieciowej dyskusji na temat dronów nad Polską. Aż 38 procent tych komentarzy (największa grupa) wskazywało, że drony to ukraińska prowokacja, czyli powtarzało rosyjską dezinformację. W 34 procentach wpisów zgodnie z faktami stwierdzono, że odpowiedzialność za zdarzenie ponosi Rosja.
Po południu, czyli po tym, gdy rząd podał kolejne informacje na temat nocnej akcji, a do sieciowej dyskusji włączyło się więcej polskich użytkowników sieci, narracja antyukraińska wytraciła impet. Ostatecznie wieczorem analitycy odnotowali, iż 54 proc. sieciowych wzmianek wskazywało Rosję jako agresora i zagrożenie, a 38 procent obwiniało Ukrainę, wspierało Rosję lub relatywizowało jej odpowiedzialność.
Wśród relatywizujących znaleźli się polscy politycy i komentatorzy. Janusz Korwin-Mikke napisał na platformie X: „Co przemawia za tym, że to prowokacja made by Tusk? To, że gdyby to były obce drony, to normalne państwo objęłoby to tajemnicą i w życiu nie przyznałoby, że można w naszą przestrzeń wlatywać, a my nawet z głupim dronem nie umiemy sobie poradzić!”.
Europoseł Grzegorz Braun też powtarzał tezę o prowokacji, choć nie wskazywał wprost, kto miałby za nią stać. „Kto pochopnie ulega ewidentnej prowokacji, sam staje się prowokatorem – podwykonawcą. Kto buńczucznie eskaluje napięcie, ten staje się wspólnikiem podżegaczy. Kto dziś ochoczo bije w tam-tamy wojenne, ten realizuje cudzy scenariusz – w którego zakończeniu Polska już nie występuje” – napisał na platformie X.
Udostępnił też wpis Tomasza Piekielnika, sympatyka ugrupowania Brauna, który prowadzi kanał na portalu YT. Piekielnik stwierdził:
„Atak rosyjski dronów na Polskę – tak wypowiadają się moim zdaniem podżegacze…
a wśród nich skompromitowani (…) celebryci geopolityki i dziennikarstwa. Ale czy to na pewno był atak Rosji na Polskę?”.
Współpracownik Brauna, poseł Włodzimierz Skalik, powtórzył jeden z popularnych prorosyjskich przekazów, sugerując, iż „rzekome rosyjskie drony” mają w rzeczywistości związek z deklaracją prezydenta Nawrockiego o niewysyłaniu polskich wojsk na Ukrainę. „Tu nie ma przypadków” – podsumował Skalik. Przypomnijmy – zaledwie kilka dni temu opisywaliśmy w OKO.press Włodzimierza Skalika jako lidera radykalnie antyukraińskiego przekazu w Polsce z ostatniego tygodnia sierpnia.
Natomiast prawicowy publicysta Łukasz Warzecha napisał na platformie X:
„1. Drony wlatują nad Polskę (nic bliżej na razie nie wiemy). Zostają zestrzelone (bardzo dobrze). 2. Aktywuje się stronnictwo szabelkistów. 3. Aktywują się Ukraińcy z przekazem, że Polska musi się włączyć w ochronę ukraińskiej przestrzeni powietrznej (Sybiha). 4. Aktywuje się pan Zełenski twierdząc, że drony były wprost skierowane w Polskę (na jakiej podstawie – nie wiemy). Niezależnie od tego, jak maszyny dostały się nad Polskę, jasne jest, że znów Kijów i jego stronnicy w Polsce chcą wykorzystać sytuację do pobudzenie w naszym kraju paniki i wciągnięcia nas w sposób czynny do wojny”.
Wpisy innych skrajnych polityków nie powtarzały rosyjskiej narracji, ale budziły kontrowersje. Poseł PiS Dariusz Matecki zamieścił post z grafiką. Z lewej strony ilustracji widzimy małego psa, z prawej ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. „Kto ma większe kompetencje do prowadzenia dyplomacji?” – brzmiał napis na grafice. Matecki w poście stwierdził: „Ja wybieram psa”.
Lider Konfederacji Sławomir Mentzen rozważał, czy podrywanie myśliwców na rosyjskie drony opłaca się Polsce ekonomicznie. Zaś polityk i jednocześnie dyrektor Biura Koła Poselskiego Konfederacji Korony Polskiej Piotr Heszen komentował: „Informuję odpowiednie służby, że nad Polską obecnie krążą następujące drony: Żydostwo, Germaństwo, Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Zneutralizować – i będzie po kłopocie”.
Wojna hybrydowa polega na tym, że agresor stara się osiągnąć swoje cele bez prowadzenia otwartej wojny. Dąży więc do osłabienia przeciwnika na różnych płaszczyznach. Rozsiewa niepewność, generuje chaos, destabilizuje i cały czas stara się tak wpływać na obywateli przeciwnego państwa, by zmieniać ich nastawienie na korzystne dla siebie. Rosja walczy w ten sposób z Zachodem, w tym z Polską, co najmniej od lutego 2022 roku.
Jak się właśnie przekonaliśmy, w tej wojnie równie istotną umiejętnością co zestrzeliwanie dronów jest umiejętność obrony przed dezinformacją. Niestety, w środę bardzo wyraźnie zobaczyliśmy również, że
jakaś część polskiego społeczeństwa już dziś wierzy w rosyjską propagandę.
Ponieważ Rosja każdego dnia pracuje nad tym, by liczba wierzących w jej przekazy rosła, bez czynnego przeciwstawiania się temu oddziaływaniu podczas następnego ataku dronowego sytuacja w sieci może być jeszcze gorsza.
Dostrzegli to eksperci zrzeszeni w Radzie Konsultacyjnej ds. Odporności na Dezinformację Międzynarodową przy MSZ. W oświadczeniu zwrócili się do Polaków:
„Apelujemy, aby Polacy świadomie reagowali na próby dezinformacji: zanim podzielisz się informacją – sprawdź jej źródło, korzystaj z rzetelnych mediów i portali fact-checkingowych, unikaj udostępniania niesprawdzonych treści w mediach społecznościowych. Zachęcamy, aby w chwilach kryzysowych opierać się przede wszystkim na komunikatach instytucji państwowych i wiarygodnych mediów. Tylko świadome i odpowiedzialne korzystanie z informacji pozwoli przeciwdziałać dezinformacji, która jest bronią wspierającą agresję militarną”.
Bezpieczeństwo
Propaganda
Grzegorz Braun
Janusz Korwin-Mikke
Dariusz Matecki
atak dronowy
dezinformacja
drony
rosyjska propaganda
rosyjskie trolle
Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.
Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.
Komentarze