0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFP PHOTO / COME BACK ALIVEAFP PHOTO / COME BAC...

Dzień na żywo. Rosja atakuje Dniepr nowym pociskiem. Prawybory w KO – Sikorski czy Trzaskowski?

Świat

Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem

Google News

20:46 05-06-2024

Prawa autorskie: 05.06.2024 Warszawa , Sejm , Od lewej: wiceprzewodniczacy komisji posel KO Marek Sowa , przewodniczacy posel KO Michal Szczerba , wiceprzewodniczacy posel PiS Daniel Milewski podczas posiedzenia sejmowej komisji sledczej ds. tzw. afery wizowej . Wezwany na swiadka prezes PiS Jaroslaw Kaczynski nie stawil sie na przesluchanie Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl05.06.2024 Warszawa ...

Kaczyński i Obajtek nie stawili się na komisji, MON współpracuje z myśliwymi. Podsumowanie dnia

Jarosław Kaczyński i Daniel Obajtek byli wezwani na przesłuchania przed komisją śledczą ds. afery wizowej. Obaj się nie stawili. Tusk ogłosił skład komisji ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów. Podsumowujemy 5 czerwca

Na zdjęciu: od lewej wiceprzewodniczący komisji poseł KO Marek Sowa, przewodniczący poseł KO Michał Szczerba , wiceprzewodniczący poseł PiS Daniel Milewski podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. tzw. afery wizowej .

Ani Jarosław Kaczyński, ani Daniel Obajtek nie przyszli na posiedzenia komisji śledczej ds. afery wizowej. To była już druga próba przesłuchania byłego prezesa Orlenu. Przewodniczący komisji Michał Szczerba ogłosił, że zawnioskował o ukaranie Daniela Obajtka karą pieniężną w wysokości 3000 złotych oraz o „zatrzymanie i doprowadzenie” na kolejne posiedzenie komisji, które wyznaczono na 7 czerwca na godz. 12.

Obajtek już 3 czerwca mówił w rozmowie z PAP, że wezwanie otrzymał. „Teraz jest koniec kampanii i nie mam czasu na to, żeby poświęcić trzy dni, żeby stawić się przed komisją” – stwierdził.

Planowane przesłuchanie go podczas posiedzenia komisji śledczej zbiegło się w czasie z publikacją śledztwa Radia Zet i Frontstory. Dziennikarze ustalili, że Daniel Obajtek przebywa w Budapeszcie, mieszkając w luksusowym apartamencie, którego właścicielem jest spółka związana z Viktorem Orbanem. W poszukiwaniach byłego prezesa Orlenu pomógł...on sam. Dziennikarze przeanalizowali tło w nagraniach, jakie publikował w mediach społecznościowych.

Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Kto zbada rosyjskie wpływy?

Na liście członków specjalnego zespołu ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów znaleźli się prawnicy, historycy, byli ambasadorowie i medioznawcy. Pierwszy raport komisja przedstawi w ciągu dwóch miesięcy. Kto znalazł się w zespole?

Komisja będzie liczyła 12 osób. Jej przewodniczącym został gen. Jarosław Stróżyk, od 2024 roku szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W skład komisji weszło także 11 ekspertek i ekspertów wskazanych przez poszczególnych ministrów:

  • Irena Lipowicz, była ambasador RP w Austrii i była RPO,
  • dr hab. Dominika Kasprowicz, prof. UJ,
  • dr Katarzyna Bąkowicz,
  • dr Bartosz Machalica,
  • dr hab. Adam Leszczyński, prof. SWPS,
  • dr hab. Grzegorz Motyka,
  • dr hab. Cezary Banasiński, były prezes UOKiK,
  • Tomasz Chłoń, ambasador RP w Estonii (2005–2010) oraz Słowacji (2013–2015), były szef misji NATO w Moskwie.
  • płk Paweł Białek, były zastępca szefa ABW,
  • dr hab. Agnieszka Demczuk, prof. UMCS,
  • dr Paweł Ceranka, zastępca dyrektora Biura i Archiwum i Zarządzania Informacją w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Przeczytaj także:

Umowa MON z myśliwymi

„Podpisane porozumienie z Polskim Związkiem Łowieckim zwiększy poziom bezpieczeństwa, pozwoli na uzupełnienie wzajemnych zdolności i wspólne przedsięwzięcia szkoleniowe. Chcemy wykorzystać dla obronności potencjał myśliwych, którzy mają pozwolenie na broń i są odpowiednio wyszkoleni” – napisał na portalu X minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.

Zainaugurowana dziś współpraca MON z myśliwymi ma się opierać na na „współdziałaniu, współorganizowaniu różnych przedsięwzięć i korzystaniu nawzajem ze swoich strzelnic [z wojskiem – od aut.]”.

Przeczytaj także:

20:17 05-06-2024

Prawa autorskie: KENZO TRIBOUILLARD / AFPKENZO TRIBOUILLARD /...

Robert Fico w pierwszym oświadczeniu po zamachu: „Wrócę do pracy w czerwcu lub lipcu”

„To czas na mój pierwszy krok. A będzie nim wybaczenie” – powiedział premier Słowacji w pierwszym oświadczeniu po majowym ataku. 15 maja Robert Fico został kilkukrotnie postrzelony przez Juraja C.

„Nie czuję nienawiści wobec tego nieznanego mi człowieka, który mnie postrzelił. Nie podejmę żadnych kroków prawnych wobec niego” – powiedział Robert Fico w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Podkreślał, że mu wybacza i zostawia jemu samemu „przemyślenia, dlaczego zrobił to, co zrobił”.

Fico opisał zamachowca jako „posłańca zła i politycznej nienawiści”. Zaatakował również opozycyjne media, „finansowane przez Sorosa”, oskarżając je o bagatelizowanie zamachu na jego życie. „Zawsze dbałem o swoją prywatność. Dlatego również teraz ograniczę się do powiedzenia, że atak zostawił duży ślad na moim zdrowiu. Spowodował dużo cierpienia i bólu” – powiedział.

Premier Słowacji zapowiedział, że chciałby stopniowo wracać do pracy w czerwcu lub lipcu. Jednocześnie podkreślił, że pełen powrót do obowiązków w ciągu kilku tygodni „byłby cudem”.

Fico skrytykował również zainteresowanie krajów Unii Europejskiej sytuacją polityczną w Słowacji. Jak zaznaczył, „suwerenna polityka zagraniczna”, oparta na członkostwie w UE i NATO, ale zorientowana na wszystkie kierunki świata, obecnie „nie jest w modzie”. Dodał, że stosunki między jego rządem a UE i NATO zaostrzyły się po rosyjskim ataku na Ukrainę, kiedy na Zachodzie zaczął dominować pogląd, że wojna na Ukrainie musi być kontynuowana za wszelką cenę w celu osłabienia Federacji Rosyjskiej.

Nagranie skomentował lider opozycyjnej partii Postępowa Słowacja (PS) Michal Šimečka. „Cieszę się, że Robert Fico czuje się lepiej. Niestety, w jego polityce nic się nie zmieniło” – ocenił.

Przeczytaj także:

19:53 05-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Gavriil GRIGOROV / POOL / AFPFot. Gavriil GRIGORO...

Putin spotkał się z zachodnimi dziennikarzami. „Pomyślimy nad odpowiedzią”

Z okazji szczytu gospodarczego w Petersburgu Kreml zorganizował Putinowi spotkanie z dziennikarzami agencji informacyjnych ze świata. Większość stanowią agencje zachodnie. Takich spotkań od początku wojny nie było

Kreml nie ma jeszcze pomysłu, jak odpowiedzieć na ostatnią zachodnią pomoc militarną dla Ukrainy. Ale Putin ostrzega i grozi:

“Uderzenia przeciwko Federacji Rosyjskiej z udziałem krajów zachodnich będą oznaczać bezpośrednią wojnę z Rosją. Moskwa zareaguje.

Jeśli zobaczymy, że te kraje są wciągane w wojnę przeciwko nam – i jest ich bezpośredni udział w wojnie przeciwko Federacji Rosyjskiej – to zastrzegamy sobie prawo do podobnego działania. To jest droga do bardzo poważnych problemów”.

Z okazji szczytu gospodarczego w Petersburgu Kreml zorganizował Putinowi spotkanie z dziennikarzami agencji informacyjnych ze świata. Większość stanowią agencje zachodnie: Reuters, PA, AFP, DPA, ANSA, Kyodo. Takich spotkań od początku wojny nie było, ale, jak przyznał dziś rzecznik Putina Pieskow, to te agencje kształtują światowy przekaz. A Kreml ma kłopoty z dotarciem do opinii światowej.

Putin grozi, ale nie bezpośrednio

Główny przekaz z tego spotkania: Rosja może uderzyć, ale na razie się zastanawia. Putin więc grozi, ale tak na okrągło. A dokładnie:

  • Putin “nikomu nie zamierza grozić”. Ale jeśli Rosja zostanie zaatakowana bezpośrednio zachodnią bronią, to odpowie (rzecz w tym, że już jest atakowana – ale propaganda Kremla tego nie potwierdza, najwyżej cytuje takie informacje za zachodnimi mediami, co odbiorcom zostawia miejsce na wątpliwości a Putinowi – pole manewru). Reakcji Kremla na dostawy broni dalekiego zasięgu dla Ukrainy jeszcze nie ma. Może być ona "asymetryczna, pomyślimy o tym”. Przy czym “dostawy broni to de facto udział w konflikcie”.
  • Putin jest w stanie prowadzić wojnę długo, bo Rosja jest “czwartą gospodarką świata”, ma więcej ludzi, a rosyjskie straty “są dużo mniejsze niż ukraińskie, bo armia ukraińska traci miesięcznie 50 tys. żołnierzy” (wedle Putina stan armii ukraińskiej nie ma dla Rosji żadnych tajemnic).
  • Putin liczy na porozumienie z USA, bo choć “nie zamierza ingerować w amerykańskie wybory”, liczy na zmianę w amerykańskiej opinii publicznej. To ta opinia publiczna powinna skłonić władze USA do robienia interesów, a nie “realizacji celów globalnego liberalizmu”. Bo przecież “Ukraina w USA nikogo nie interesuje”.

Putin – wedle relacji agencji RIA Nowosti i TASS (spotkanie nie jest transmitowane) powtórzył, że to nie on odpowiada za wojnę w Ukrainie, bo Rosja się “tylko broniła” (to USA “sprowokowały” w 2014 r. zmianę władz w Kijowie). Prezydent Rosji nieoczekiwanie dodał, że „denazyfikacja” Ukrainy, termin nigdy przez niego nie wyjaśniony, a przez propagandę tłumaczony jako wymiana władz i elit Ukrainy na prorosyjskie, oznacza dla niego tylko "prawny zakaz nazistowskiej propagandy”.

Putin przedstawia też ofertę rozmów z USA (dla “każdego prezydenta”, czy będzie to Biden czy Trump), bo w Europie nie ma “odważnych przywódców”, a “dostawy rakiet do Kijowa całkowicie niszczą stosunki rosyjsko-niemieckie". A skoro prezydent Zełenski nie jest już prezydentem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by Moskwa porozumiała się bezpośrednio z Waszyngtonem (Putin stał się ostatnio ekspertem od ukraińskiej konstytucji i kolejny raz ze swadą dowodzi, że z Wołodymyrem Zełenskim nie można już prowadzić dyplomatycznych rozmów, bo zgodnie z konstytucją Ukrainy jego kadencja minęła. Nie zauważa akurat tego, że konstytucja ta też jasno stanowi, iż granice Ukrainy są niepodważalne — więc Putin słabo się nadaje na czyniącego jej wykładnię).

Dodał również, że „neutralny status Ukrainy, jej nieobecność w żadnym bloku, ograniczenia w zakresie zbrojeń i tak dalej – to z pewnością interesuje Federację Rosyjską”.

„Pomyślimy o tym”

Putin mówi też, że dostarczanie zachodniej broni Ukrainie grozi zaostrzeniem konfliktu.

„Dostarczanie broni do strefy konfliktu jest zawsze złe, co więcej, jeśli wiąże się z faktem, że ci, którzy dostarczają, nie tylko dostarczają broń, ale także nią zarządzają, a to jest bardzo poważny i bardzo niebezpieczny krok”. Reakcja na dostawy broni dalekiego zasięgu na Ukrainę może być asymetryczna (Putin nie straszy wprost użyciem taktycznej broni jądrowej, ale to sugeruje. Mówi też, że Rosja może zacząć dostarczać swoja broń w te rejony świata, skąd może zagrozić krajom Zachodu). Pomyślimy o tym”.

I dalej Putin tłumaczy, że użycie zachodnich nowoczesnych broni wymaga wiedzy zachodnich wojskowych specjalistów.

Więc Zachód już napadł na Rosję.

Wypowiedzenie NATO wojny wymaga tylko oficjalnego potwierdzenia przez Moskwę tego faktu. Tego potwierdzenia jednak nie ma – jest – jak to ujął Putin – “swobodna wymiana opinii” z zaproszonymi dziennikarzami. Co ciekawe, jeśli chodzi o groźby, to Putin po prostu powtarza swój przekaz z 28 maja z “konferencji prasowej” w czasie wizyty w Uzbekistanie. Musiał to zrobić, bo w Taszkencie nikt go nie słuchał.

Tu warto zauważyć, że wystąpienia Kremla są stopniowalne. Brutalne, ordynarne groźby (ścierania Europy u USA z powierzchni ziemi) to zadania propagandystów lub członków aparatu, takich jak były prezydent Miedwiediew. I to się z propagandy wylewa ciągle. Na tym tle Putin robi wrażenie przywódcy statecznego i mądrego. Sam zaś Putin wypowiada się rzadko, a z mocą – tylko w orędziach. Wypowiedź do dziennikarzy to pośrednia forma oficjalnego przekazu Putina. Sęk w tym, że wypowiedzi Putina z Taszkientu świat nie wziął na poważnie — bo na konferencji tej nie było prawdziwych dziennikarzy, tylko osoby pełniące rolę uchwytów do mikrofonu.

Więc Kreml skapitulował i zaprosił do Putina prawdziwych dziennikarzy. Żeby przekazali światu myśli Putina. A myśl ta jest taka, że Putin się zastanawia.

19:32 05-06-2024

Prawa autorskie: Ostatnie PokolenieOstatnie Pokolenie

Aktywiści klimatyczni zatrzymaniu na wiecu Tuska. Powód? Zagrożenie terrorystyczne

Ostatnie Pokolenie, grupa aktywistów klimatycznych sięgających po metody nieposłuszeństwa obywatelskiego, przyszło na wiec 4 czerwca z banerami „Tusk napędza zapaść klimatu”. Aktywiści zostali zatrzymani przez policję, dziś podają szczegóły

Na wczorajszym (4 czerwca) wiecu Donalda Tuska w Warszawie pojawili się aktywiści z grupy Ostatnie Pokolenie. Trzy osoby, które trzymały baner z napisem „Tusk napędza zapaść klimatyczną”, zostały otoczone przez policję. Jak relacjonują, legitymowano ich przez 1,5 godziny.

Dzień po wydarzeniu Ostatnie Pokolenie podaje szczegóły zajścia. Aktywiści piszą, że „podstawą dla zarzutów niewykonywania poleceń policji oraz art. 15 Ustawy o Policji było prawdopodobieństwo aktu terrorystycznego z ich [aktywistów] strony”.

„Przyszedłem na wiec Tuska z banerem Ostatniego Pokolenia, bo premier i rząd zdradzają Polaków, odrzucają podstawowe postulaty o transporcie i napędzają kryzys klimatyczny. A teraz zatrzymują nas za przyjście na publiczny wiec z banerem. Premier ucisza obywateli w polskie święto demokracji” – relacjonuje 24-letni Daniel Gałązka, jeden z zatrzymanych aktywistów.

Reakcja na „skandaliczną odpowiedź rządu”

Ostatnie Pokolenie wyjaśnia, że napis na banerze jest reakcją na „skandaliczną odpowiedź rządu na postulaty Ostatniego Pokolenia dotyczące transportu publicznego”. Ruch na początku marca wysłał swoje postulaty do Donalda Tuska. Aktywiści domagają się przekazania 100 proc. środków zaplanowanych na nowe autostrady na transport publiczny oraz wprowadzenia biletu miesięcznego na transport regionalny w całym kraju za 50 złotych. Dali czas Tuskowi na odpowiedź do 7 kwietnia, do wyborów samorządowych. Przyszła znacznie później, po serii blokad mostów w Warszawie – były to akty nieposłuszeństwa obywatelskiego, po które sięga Ostatnie Pokolenie.

„W oficjalnym piśmie słowo klimat nie pada ani razu, za to według rządu ograniczenie inwestycji drogowych nie ma żadnego uzasadnienia. Z oświadczenia rządu wynika, że nie zaprzestaną swojej zbrodniczej polityki” – piszą aktywiści.

W związku z tym zapowiadają, że będą organizować kolejne blokady dróg i akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego.

Więcej o Ostatnim Pokoleniu można przeczytać tutaj:

Przeczytaj także:

18:28 05-06-2024

Prawa autorskie: Źródło: MONŹródło: MON

Kosiniak-Kamysz: „Chcemy wykorzystać dla obronności potencjał myśliwych”

Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało porozumienie z Polskim Związkiem Łowieckim. Ma ono, według Władysława Kosiniaka-Kamysza, „zwiększyć poziom bezpieczeństwa, pozwolić na uzupełnienie wzajemnych zdolności i wspólne przedsięwzięcia szkoleniowe”.

„Myślistwo to wielka tradycja, dbanie o dobrostan, szacunek dla przyrody, misja w imieniu państwa” — zachwalał minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas podpisywania porozumienia z Polskim Związkiem Łowieckim (PZŁ). Ma ono polegać na „współdziałaniu, współorganizowaniu różnych przedsięwzięć i korzystaniu nawzajem ze swoich strzelnic [z wojskiem – od aut.]”.

„Podpisane porozumienie z Polskim Związkiem Łowieckim zwiększy poziom bezpieczeństwa, pozwoli na uzupełnienie wzajemnych zdolności i wspólne przedsięwzięcia szkoleniowe. Chcemy wykorzystać dla obronności potencjał myśliwych, którzy mają pozwolenie na broń i są odpowiednio wyszkoleni” – napisał na portalu X minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.

Podczas konferencji prasowej podkreślał, że porozumienie wychodzi „naprzeciw oczekiwaniom tej społeczności, która ma patriotyzm, historię, tradycje na swoich sztandarach, ale też w sercach i w swoich działaniach”.

Do myśliwych mówił: „Chcemy korzystać z waszej wiedzy, z doświadczenia”.

Pomysł Jana Szyszko

MON planuje „pozyskać wśród myśliwych kandydatów do służby w Siłach Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”, a także popularyzować „idee patriotyczne, postawy proobronne oraz działania na rzecz ochrony środowiska przyrodniczego”.

Władysław Kosiniak-Kamysz wrócił więc do pomysłu, który pojawiał się podczas rządów Zjednoczonej Prawicy.

Nieżyjący już minister środowiska Jan Szyszko proponował, żeby myśliwi byli zaangażowani do obrony terytorialnej.

„Ci ludzie docierają do 85 proc. powierzchni kraju, tam, gdzie nikt nie chodzi. Myśliwy pójdzie wszędzie i zajrzy w każde miejsce. Ma pełną penetrację i znajomość terenu, a do tego świetnie się porusza nocą” – mówił w 2017 roku. „Pamiętajmy, że to 120-130 tys. ludzi świetnie posługujących się bronią. Potrafiących strzelać również do celów ruchomych. Warto więc na to zwrócić uwagę i przyjrzeć się sprawie chłodnym okiem” – dodał.

PSL po stronie myśliwych

Podczas konferencji prasowej Władysław Kosiniak-Kamysz nie wyjaśnił, jakie przedsięwzięcia będą współorganizowane przez PZŁ. Porozumienie MON z myśliwymi nie powinno jednak dziwić — szef resortu już podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi deklarował wspieranie PZŁ.

Przed 15 października 2023 spotkał się z myśliwymi, którym mówił, że im więcej posłów i posłanek PSL wejdzie do Sejmu, tym więcej będzie osób głosujących za interesem PZŁ. Zapowiedział m.in. starania o pozwolenie na udział dzieci w polowaniach.

Jedną z pierwszych decyzji nowego rządu dotyczących łowiectwa było powołanie nowego łowczego krajowego — Eugeniusza Grzeszczaka, partyjnego kolegi Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Co z „pomyłkami z dzikiem”?

Krytycy porozumienia MON z PZŁ wskazują, że myśliwi powodują najwięcej wypadków z użyciem broni. „Mam nadzieję, że zdolność do rozpoznania celu przed strzałem zostanie uzupełniona” – ironicznie skomentował na X prof. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Media (w tym OKO.press) regularnie opisują „pomyłki”, z powodu których z broni myśliwskiej giną zwierzęta chronione, domowe, a nawet ludzie.

Przykłady można mnożyć.

W listopadzie 2021 niedaleko Koszęcina na Śląsku myśliwy z Litwy zabił wilka. Jak wyjaśniał, pomylił go z lisem. We wrześniu 2023 sąd uznał go za winnego i skazał go na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Również z lisem myśliwy „pomylił” psa Bąbla w miejscowości Tarnawatka-Tartak w Lubelskiem. Sąd skazał go na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.

16-letni Imanali z Kazachstanu uczący się w Polsce wymknął się z internatu zespołu szkół zawodowych w Kluczkowicach (woj. lubelskie) z trójką kolegów i poszedł do pobliskiego sadu. Został zastrzelony przez myśliwego, który „myślał, że to dzik”. W sierpniu 2022 sąd prawomocnie skazał myśliwego na cztery lata i dziewięć miesięcy pozbawienia wolności.

Więcej o wypadkach na polowaniach można przeczytać m.in. tutaj:

Przeczytaj także: