0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

18:11 06-12-2025

Prawa autorskie: Fot: Martijn Beekman / NATO 2025Fot: Martijn Beekman...

USA: Europa ma przejąć stery w NATO 2027 roku

Administracja Donalda Trumpa na 2027 rok wyznacza Europie termin na przejęcie pełnej odpowiedzialności za obronność konwencjonalną kontynentu – donosi Reuters, powołując się na informacje od pięciu źródeł w Pentagonie. Zdaniem części europejskich liderów to nierealny termin.

Co się wydarzyło?

Jak donosi Reuters, w tym tygodniu podczas spotkania amerykańskich i europejskich wojskowych w Pentagonie USA poinformowały europejskie delegacje o tym, że chcą, by Europa przejęła pełną odpowiedzialność za obronność konwencjonalną kontynentu do 2027 roku.

Chodzi o zapewnienie tych zdolności, które w tej chwili na kontynencie gwarantują USA. A takich zdolności jest sporo i są absolutnie kluczowe. Chodzi np. o wywiad satelitarny, uderzenia średniego i dalekiego zasięgu, czy obrona powietrzną i przeciwrakietową.

Jak donosi Reuters, Amerykanie mieli przekazać Europejczykom, że jeśli nie wywiążą się z tego zobowiązania w terminie, to USA tak czy inaczej wycofają się z zapewniania Europie tych brakujących zdolności oraz koordynowania obrony. Urzędnicy Pentagonu mieli też poinformować stronę europejską, że USA nie są zadowolone z tego, w jakim tempie Europa podejmuje działania na rzecz wzmocnienia swoich możliwości obronnych.

Zdaniem członków europejskich delegacji, z którymi rozmawiali reporterzy Reutersa, 2027 rok to termin „nierealistyczny”.

Jaki jest kontekst?

O tym, że USA chcą powoli wycofywać się z gwarantowania bezpieczeństwa w Europie mówi się praktycznie od początku drugiej kadencji Donalda Trumpa. Pierwsze wyraźne zapowiedzi w tej kwestii padły z ust amerykańskiego sekretarza wojny (wówczas jeszcze sekretarza obrony) Pete'a Hegsetha już w lutym 2025.

Jesienią 2025 roku USA miały dokonać pełnego przeglądu swojej obecności wojskowej na całym świecie i podjąć decyzję o ewentualnej relokacji sił. Narzucony Europie termin przejęcia odpowiedzialności za obronność kontynentu wpisuje się w te oczekiwania.

O tym, że przy obecnym tempie wydatków i działań w zakresie obronności Europa jest narażona na poważną lukę, jeśli USA zdecydują się na zmniejszanie swojej obecności na kontynencie, europejscy eksperci ds. bezpieczeństwa alarmują od wielu miesięcy. A szacunki wywiadów mówią o ryzyku rosyjskiej agresji na jedno z państw NATO za dwa do pięciu lat.

Pomimo że państwa członkowskie NATO są obecnie związane nowym celem wydatkowym NATO – mają zwiększyć nakłady na obronność do 5 proc. względem PKB w ciągu dekady, przy czym 3,5 proc. to mają być wydatki stricte wojskowe, a 1,5 proc. – okołowojskowe, w tym na technologie podwójnego zastosowania, to jak wynika z raportu Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, cel wydatkowy NATO nie uwzględnia kosztów możliwie szybkiego zastąpienia tych wszystkich zdolności obronnych, które obecnie na kontynencie gwarantują Stany Zjednoczone.

Eksperci MISS szacują, że by stopniowo zastąpić amerykańską obecność na kontynencie, niezbędne byłoby wygenerowanie dodatkowo 1 biliona dolarów środków na uzbrojenie w ciągu 10 lat. Tyle bowiem wart jest stacjonujący w Europie amerykański sprzęt oraz możliwości wojskowe, które Stany udostępniają Europie.

Aby to było możliwe, już dziś europejscy członkowie NATO powinni przeznaczać na obronność co najmniej 3 procent PKB rocznie. Do tego jednak daleko. Taki poziom wydatków ma obecnie tylko czterech europejskich członków NATO, a w 2025 roku osiągną go kolejne trzy kraje. Większość europejskich członków NATO planuje osiągnąć ten poziom wydatków najwcześniej w 2030 roku.

Przeczytaj także:

16:48 06-12-2025

Prawa autorskie: fot. NATOfot. NATO

Rosja wzmacnia swoją obecność na Bałtyku – alarmują Szwedzi

Szwedzka marynarka wojenna natrafia na rosyjskie łodzie podwodne niemal co tydzień – powiedział kapitan Marco Petkovic, szef sztabu operacyjnego szwedzkiej marynarki wojennej w rozmowie z dziennikiem „The Guardian”. Rosja “stale wzmacnia swoją obecność w regionie” – dodał.

Co się wydarzyło?

Szef sztabu operacyjnego szwedzkiej marynarki wojennej kapitan Marco Petkovic w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” przestrzega: Rosja wzmacnia swoją obecność na Bałtyku. Spotkania z rosyjskimi łodziami podwodnymi to dla szwedzkiej marynarki wojennej już niemal codzienność. „Są coraz częstsze” – cytuje Petkovica brytyjski dziennik.

Petkovic podkreślił, że Rosja modernizuje i rozbudowuje swoją flotę wojenną. Jej możliwości produkcyjne to co najmniej jeden okręt podwodny klasy Kilo rocznie. W sumie rosyjska marynarka wojenna dysponuje 19 okrętami podwodnymi.

Okręty klasy Kilo to typ rosyjskich konwencjonalnych okrętów podwodnych znanych z cichej pracy. Przeznaczone są do działań przybrzeżnych lub obrony wybrzeża. Są wyposażone w torpedy, miny, a w nowszych wersjach także pociski manewrujące. To, że generują bardzo niski poziom hałasu sprawia, że są bardzo trudne do wykrycia.

Według Petkovica Rosja produkuje okręty w Sankt Petersburgu i enklawie kaliningradzkiej. Zdaniem szwedzkiego kapitana to „celowy i ciągły program modernizacji” jej statków.

Jaki jest kontekst?

Sytuacja w regionie Morza Bałtyckiego staje się coraz bardziej napięta – pisze dalej „The Guardian”. Petkovic zwraca też uwagą na to, że niepokój budzi też stała obecność na Bałtyku rosyjskiej floty cieni. Szef sztabu operacyjnego szwedzkiej marynarki wojennej nie wyklucza bowiem, że te mogą być wykorzystane także do ataków, np. do wystrzeliwania dronów.

„The Guardian” podkreśla, że Szwecja była ostatnio gospodarzem dużych ćwiczeń NATO obejmujących zwalczanie okrętów podwodnych. W ćwiczeniach „Playbook Merlin 25” wzięło udział dziewięć krajów, w tym Polska, Szwecja, Niemcy, Francja i Stany Zjednoczone. Celem ćwiczeń było wzmocnienie gotowości, interoperacyjności i zdolności do reagowania na zagrożenia. Ćwiczenia odbyły się w dniach 10-14 listopada.

Kolejne ćwiczenia dotyczące bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim odbyły się w dniach 24 listopada – 4 grudnia. Chodzi o ćwiczenia „Freezing Winds”. Przez kilka dni siły morskie, nurkowie i zespoły przeciwminowe ćwiczyły wspólne operacje, aby zapewnić gotowość do reagowania na różnorodne zagrożenia – od wykrywania i neutralizowania zagrożeń podwodnych po reagowanie na zakłócenia mające wpływ na kluczowe morskie linie komunikacyjne. Ćwiczenia te stanowią uzupełnienie wzmocnionej aktywności NATO w ramach operacji Baltic Sentry, rozpoczętej w styczniu 2025 r. W ramach tej operacji siły NATO prowadzą wzmocniony nadzór w całym regionie.

Także Polska jest świadoma konieczności poprawy możliwości obronnych na Morzu Bałtyckim.

„Bałtyk przestaje być bezpieczny. Polska armia pilnie potrzebuje okrętów podwodnych, by neutralizować zagrożenie działaniami dywersyjnymi Rosji, a w przypadku otwartego konfliktu, by powstrzymać ataki rosyjskiej marynarki wojennej” – pisze na łamach OKO.press Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.

26 listopada 2025 ogłoszono, że zapadła najważniejsza jak dotąd decyzja w sprawie programu zakupu okrętów podwodnych, znanego pod kryptonimem „Orka”. Po prawie 20 latach przymiarek Polska zakupi trzy szwedzkie okręty podwodne projektu A26 ze stoczni Saab Kockums. Ponadto od roku 2027 do służby w Marynarce Wojennej trafi używany okręt podwodny – także ze Szwecji.

Przeczytaj także:

15:25 06-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Dobry wynik sondażowy KO, niedobry jej koalicjantów

Ofensywa medialna KO daje skutki, wg najnowszego sondażu CBOS partia Tuska ma 10-punktową przewagę nad PiS, ale jednocześnie nadal fatalne a notowania jej rządowych koalicjantów. Nadal prawica mogłaby stworzyć rząd (ale tylko z udziałem partii Brauna)

Co się wydarzyło?

Jak wynika z najnowszego sondażu CBOS 35 proc. – tylu Polaków byłoby gotowych zagłosować na Koalicję Obywatelską, gdyby wybory parlamentarne odbywały się na początku grudnia 2025. To wzrost aż o 4,7 pkt proc., w stosunku do wyników z poprzedniego miesiąca, co czyni Koalicję Obywatelską największym beneficjentem najnowszych zmian elektoratów.

Prawo i Sprawiedliwość mogłoby zdobyć 24,8 proc. głosów. To wzrost o 4,1 pkt. proc. Analitycy CBOS zwracają uwagę, że jednoczesne odbudowywanie potencjału przez dwie największe partie może świadczyć o ponownej polaryzacji wyborców. Frekwencja wyniosłaby 77 procent, co wskazuje na wysoki poziom mobilizacji społecznej.

Taki wynik najnowszego sondażu CBOS ucieszył premiera Donalda Tuska.

„Przewaga Koalicji nad PiS przekroczyła 10 punktów. I to przed #KryptoAferaPiS” – napisał premier w mediach społecznościowych.

Tusk nawiązał do zawetowania przez prezydenta Nawrockiego ustawy o rynku kryptowalut, wdrażającej przepisy unijnej dyrektywy MiCA (ang. Markets in Crypto-Assets), oraz związków prawicy z jedną z giełd kryptowalut – firmą zondacrypto. Jej założyciel kilka lat temu zaginął w tajemniczych okolicznościach i do dziś nie został odnaleziony. Zondacrypto została sponsorem generalnym Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a w maju 2025 współfinansowała organizację najważniejszego wydarzenia narodowych konserwatystów w Europie i USA – konferencji CPAC (Conservative Political Action Conference) w Rzeszowie.

Koalicjanci pod kreską

Ale radość premiera Donalda Tuska jest nie do końca uzasadniona. Tusk zdaje się nie zwracać uwagi, że ten sam sondaż pokazuje wciąż fatalne wyniki jego rządowych koalicjantów. Poparcie Lewicy wynosi zaledwie 6,2 proc. (nieistotny statystycznie wzrost o 1 pkt), PSL może liczyć na 3,7 proc., a Polska 2050 zaledwie 2,7 proc. – obie partie są więc pod 5-proc. progiem wyborczym. Poparcie dla drugiej siły lewicowej, obecnie antyrządowej Partii Razem wynosi 4,4 proc.

Trzecią siłą polityczną jest wciąż Konfederacja Wolność i Niepodległość (14,2 proc. poparcia, wzrost o 1,7 pkt proc.), a Konfederacja Korony Polskiej czwartą z wynikiem lepszym niż w wyborach parlamentarnych i prezydenckich (8 proc.).

PiS i skrajna prawica mają w sumie statystycznie takie samo poparcie (47 proc.) jak siły demokratycznej koalicji (47.6 proc.). Warto przypomnieć, że w wyborach 15 października 2023 KO (30,7 proc.) z TD (14.4 proc.) i NL (8,6 proc.) zebrały razem 53,7 proc., czyli 6 pkt proc. więcej niż obecnie.

Gdyby wynik wyborów byłby taki jak w sondażu CBOS, KO miałaby potężny ok. 195-osobowy klub... opozycyjny, bo razem Lewicą (ok. 16 osób) nie byłaby w stanie stworzyć rządu (tym razem CBOS podaje wyniki odliczając osoby niezdecydowane).

Rząd mogłaby stworzyć prawica, ale strata 11 pkt proc. PiS w porównaniu z wyborami 2023 (mieli 35,4 proc.) sprawia, że nie wystarczyłby mariaż z Konfederacją. Bez partii Grzegorza Brauna prawica nie mogłaby rządzić.

Jaki jest kontekst? Trendy w sondażach i ...

Badanie CBOS potwierdza trendy, które można śledzić porównując średnie wszystkich sondaży. W ostatnich 30 dniach siedem sondaży dało średnie wyniki: KO – 33 proc., PiS – 27.1 proc., Konfederacja 14.2 proc., NL – 6.7 proc., KKP – 6 proc., PR – 3.8 proc., Polska 2050 2.8, PSL – 1.2 proc. Jak widać, CBOS zmierzył większą przewagę KO nad PiS, wyraźnie większe poparcie dla PSL, za to nieco mniejsze niż średnia dla partii Brauna.

... polityczna bitwa rządu z prezydentem

Mija drugi rok rządów Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, PSL i Polski 2050. Koalicja rządzi w warunkach trudnej kohabitacji – najpierw z prezydentem Andrzejem Dudą, teraz z Karolem Nawrockim. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy prezydentury Nawrocki zawetował już 17 projektów – to niemal tyle, co Duda zawetował w ciągu 10 lat. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia prezydent przekreślił plany rządu dotyczące zakazu trzymania psów na łańcuchach oraz reformy rynku kryptowalut.

O tym, w jaki sposób torpedując prace rządu Nawrocki de facto przyczynia się do poprawy notowań Tuska, w ostatnim Programie Politycznym mówiły Agata Szczęśniak i Dominika Sitnicka.

Teraz najważniejszym pytaniem jest, czy prezydent podpisze ustawę budżetową na 2026 rok, którą Sejm przyjął 5 grudnia. Ustawa budżetowa musi zostać przekazana do podpisu prezydentowi Karolowi Nawrockiemu w ciągu 4 miesięcy od dnia przekazania do Sejmu jej projektu, czyli od 30 września. Termin ten mija pod koniec stycznia. Prezydent ma 7 dni na podpisanie ustawy lub skierowanie jej do TK, co oznaczałoby przejście w tryb tzw. prowizorium budżetowego. Nie ma możliwości zawetowania ustawy budżetowej przez prezydenta.

Przeczytaj także:

13:13 06-12-2025

Prawa autorskie: Prawa autorskie: Unia Europejska 2025Prawa autorskie: Uni...

Czy Rosja skutecznie zastraszyła premiera Belgii?

Piątkowe rozmowy szefowej Komisji Europejskiej i kanclerza Niemiec z premierem Belgii na temat wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów do sfinansowania pomocy dla Ukrainy nie przyniosły rezultatów. Belgia zaostrza swój sprzeciw wobec tzw. pożyczek reparacyjnych dla Ukrainy.

Co się wydarzyło?

W piątek 5 grudnia wieczorem doszło do spotkania szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen oraz kanclerza Niemiec Friedricha Merza z premierem Belgii Bartem De Weverem. Rozmowy dotyczyły wykorzystania zamrożonych w UE rosyjskich aktywów na rzecz wsparcia Ukrainy.

Większość z tych pieniędzy jest przechowywana w działającej w Belgii firmie rozliczeniowej Euroclear. Stąd największa odpowiedzialność związana z propozycją „pożyczek reparacyjnych” spada na Belgię.

Premier De Wever zaprosił von der Leyen i Merza do swojej rezydencji na kolację. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, spotkanie nie zakończyło się jednak uściskiem dłoni.

„Negocjacje trwają”

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu napisała dyplomatycznie:

„Spotkałam się z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem i premierem Belgii Bartem De Weverem, aby wymienić poglądy na temat sytuacji na Ukrainie i zamrożonych aktywów rosyjskich. Zgodziliśmy się, że w obecnej sytuacji geopolitycznej czas ma kluczowe znaczenie” – napisała von der Leyen.

Polityczka dodała, że rozmowa była „bardzo konstruktywna”, a „szczególna sytuacja Belgii w zakresie wykorzystania zamrożonych aktywów rosyjskich jest niezaprzeczalna i należy ją rozwiązać w taki sposób, aby wszystkie państwa europejskie ponosiły takie samo ryzyko”.

W ten sposób podkreśliła, że UE chce znaleźć rozwiązanie dla belgijskich obaw.

Jak dodała, celem jest osiągnięcie konsensusu w sprawie dalszego wsparcia Ukrainy na posiedzeniu Rady Europejskiej 18 grudnia.

De Wever nieugięty

Premier Belgii bezpośrednio po spotkaniu nie skomentował jego przebiegu. O pewnej zmianie stanowiska Belgii wobec planu pożyczek reparacyjnych świadczą jednak jego wypowiedzi z poniedziałku 1 grudnia. Podczas konferencji w muzeum Bozar De Wewer powiedział że „kradzież unieruchomionych aktywów innego kraju, jego suwerennych funduszy majątkowych” nie zdarzyła się nigdy w historii, nawet po II wojnie światowej. W pewien sposób zakwestionował też sens pomocy Ukrainie, co ściągnęło na niego falę krytyki.

“Kto tak naprawdę wierzy w to, że Rosja przegra w Ukrainie? To bajka, kompletna iluzja (…). Kto wierzy w to, że Władimir Putin spokojnie zaakceptuje konfiskatę rosyjskich aktywów? Moskwa wyraziła się bardzo jasno: w sytuacji zaboru rosyjskich aktywów Belgia i ja osobiście będziemy odczuwać konsekwencje tego już zawsze” – powiedział De Wever.

W czwartek premier Belgii wystosował do szefowej Komisji Europejskiej list w tej sprawie. Po raz kolejny ostrzegł, że użycie zamrożonych rosyjskich aktywów do sfinansowania „pożyczek reparacyjnych” może ściągnąć na UE poważne zagrożenie.

Skuteczne groźby Rosji?

To pewna zmiana stanowiska Belgii. Jeszcze podczas szczytu UE 24 października, gdy sprawa była dyskutowana po raz kolejny, premier Belgii wielokrotnie podkreślał, że Belgia jest solidarna z Ukrainą i chce jej pomóc. Nie kwestionował sensu pomagania Ukrainie, ani nie wykluczał przekazania na rzecz Ukrainy zamrożonych rosyjskich aktywów. Domagał się jedynie większych gwarancji dla Belgii ze strony pozostałych państw członkowskich, że te wezmą na siebie solidarnie ewentualne koszty rosyjskiego odwetu.

Teraz, gdy KE proponuje te gwarancje, De Wever zdaje się wycofywać z pomysłu całkowicie. Wydaje się, że premier Belgii uległ rosyjskim groźbom. Prezydent Rosji Władimir Putin w ostatnich dniach bardzo zaostrzył retorykę wobec Europy. Kreml m.in. ustami byłego prezydenta Dimitrija Miedwiediewa, który obecnie jest wiceprzewodniczącym rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa mówi otwarcie: konfiskata rosyjskich aktywów zostanie przez Moskwę odczytana jako akt wojny.

„Jeśli Unia Europejska w swoim szaleństwie ostatecznie spróbuje ukraść zamrożone w Belgii aktywa rosyjskie pod pozorem tak zwanej pożyczki reparacyjnej, Rosja może uznać to za pretekst do wojny ze wszystkimi konsekwencjami, jakie to za sobą pociąga dla Brukseli i państw członkowskich UE” – zagroził Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa.

Przeczytaj także:

10:50 06-12-2025

Prawa autorskie: Fot. SERGEY BOBOK / AFPFot. SERGEY BOBOK / ...

Nocne ataki Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce

W nocy z piątku na sobotę 5 i 6 grudnia Rosja przeprowadziła szereg ataków na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Rosyjskie pociski spadły na co najmniej dwie elektrownie i linię kolejową. Zniszczenia są bardzo poważne. Co najmniej osiem osób jest rannych.

Co się wydarzyło?

W ciągu ostatniej nocy Rosjanie wystrzelili w stronę Ukrainy ponad 700 różnych rodzajów pocisków, dronów i rakiet – wynika z informacji przekazanych przez Ukraińskie Siły Powietrzne. Uderzyły one w co najmniej 29 lokalizacji. Co najmniej osiem osób zostało rannych, w tym 11-letni chłopiec – donosi dziennik Kyiv Independent.

Rosyjskie pociski i drony spadły m.in. w obwodach kijowskim, czernihowskim, lwowskim, odeskim, zaporoskim, dniepropietrowskim, mikołajowskim i charkowskim. Wybuchy odnotowano w takich miastach jak Połtawa, Łuck, Odessa, Zaporoże i Błażewo. Doszło do zniszczeń bloków mieszkalnych, domów oraz obiektów usługowych.

Rosjanie konsekwentnie biorą za cel ukraińską infrastrukturę krytyczną, uderzając w elementy systemu energetycznego, linie kolejowe, składy paliw, itp.

Jak podało Ministerstwo Energetyki Ukrainy, w nocy Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak za pomocą rakiet i dronów na obiekty wytwarzania, dystrybucji i przesyłu energii elektrycznej.

Rosyjskie pociski i drony uszkodziły między innymi jedną z linii energetycznych zasilających elektrownię atomową w Zaporożu oraz elektrociepłownię, której operatorem jest prywatny przedsiębiorca DTEK. Firma ze względów bezpieczeństwa nie podała nazwy i lokalizacji elektrociepłowni – pisze Kyiv Independent.

W wyniku ataku bez prądu są mieszkańcy w obwodach odeskim, czernihowskim, kijowskim, charkowskim, dniepropietrowskim i mikołajowskim. Trwają prace naprawcze.

Ataki na kolej

Ponadto doszło też do intensywnych ostrzałów infrastruktury kolejowej w miejscowości Fastów, 60 kilometrów pod Kijowem. Tam w wyniku rosyjskich ataków ranny został 42-letni mężczyzna.

Dwie osoby – 46-letnia i 40-letnia kobieta – zostały ranne w powiecie wyschorodzkim na północ od Kijowa. Jedna z nich musiała zostać hospitalizowana. W obwodzie dniepropetrowskim ranny został też 11-letni chłopiec.

W związku z rosyjskimi atakami na zachodnie części Ukrainy polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poderwało myśliwce i przeszło w stan gotowości.

„Zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowództwo Operacyjne RSZ uruchomiło niezbędne siły i środki pozostające w jego dyspozycji. Poderwane zostały myśliwce, a naziemne systemy obrony powietrznej oraz rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan gotowości” – poinformowało Dowództwo Operacyjne RSZ.

Jaki jest kontekst?

Sobota 6 grudnia to 1382 dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pełnowymiarowa agresja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku. Pomimo ogromnych strat w ludziach – na ukraińskim froncie zginęło już ponad 1,17 miliona rosyjskich żołnierzy – Moskwa nie jest gotowa do zatrzymania najazdu na Ukrainę.

21 listopada do mediów wyciekł 28-punktowy plan pokojowy, który de facto obejmował żądania Kremla. Te, które prezydent Rosji Władimir Putin przedstawił prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi podczas spotkania na Alasce 15 sierpnia. Ukraina konsekwentnie odrzuca rosyjskie warunki zakończenia wojny, bo dla Kijowa oznaczają one pełną kapitulację i oddanie Rosji terytoriów, których armia rosyjska jeszcze nawet nie zdołała zająć. Wołodymyr Zełenski zgodził się na 20-punktowy, zmodyfikowany plan, ale ten odrzuciła Rosja.

Jak na łamach OKO.press pisała Agnieszka Jędrzejczyk, Władimir Putin w Rosji stale uprawia propagandę sukcesu – głosi, że zwycięża na froncie, a czego nie wynegocjuje, to zdobędzie siłą. Ma to przekonać Trumpa do zmuszenia Ukrainy do ustępstw, ale Ukraina się broni, a wspierają ją Europejczycy.

Teraz nadzieją Putina są „rozmowy biznesowe” z Trumpem. Negocjacji z USA nie prowadzą dyplomaci (sekretarz stanu Marco Rubio i szef MSZ Rosji Ławrow), lecz biznesmeni, m.in. zięć Trumpa Jared Kushner. Amerykanie i Rosjanie mają rozmawiać o otwarciu rosyjskiej gospodarki dla amerykańskich inwestorów, a plany w tym obszarze mają być już bardzo zaawansowane – napisał 30 listopada „Wall Street Journal” we wstrząsającym raporcie.

Europa stoi w tej chwili przed koniecznością zapewnienia finansowania dla Ukrainy na następne dwa lata, bo bez wsparcia finansowego Kijów nie będzie w stanie skutecznie przeciwstawiać się rosyjskiej agresji. Wciąż nie ma porozumienia w sprawie wykorzystania na rzecz wsparcia Ukrainy zamrożonych w UE aktywów rosyjskiego banku centralnego, zgodnie z propozycją tzw. pożyczek reparacyjnych, przygotowaną przez Komisję Europejską.

Opór stawia Belgia, w której przechowywanych jest najwięcej rosyjskich aktywów, a która obawia się odwetu ze strony Rosji. Trwają negocjacje w tej sprawie. Komisji Europejskiej i państwom członkowskim bardzo zależy na tym, by porozumienie osiągnąć na szczycie Rady Europejskiej w grudniu.

Przeczytaj także: