Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Minister finansów zażądał od PKW wyjaśnienia własnej uchwały ws. przyjęcia sprawozdania finansowego PiS. „Uchwała wymaga zastanowienia się, przemyślenia i pewnej pogłębionej interpretacji” – komentuje Andrzej Gieras, członek PKW.
W środę, 8 stycznia, minister finansów Andrzej Domański poinformował, że zwrócił się do Państwowej Komisji Wyborczej o wykładnię uchwały z 30 grudnia 2024 roku o przyjęciu sprawozdania finansowego PiS. Według szefa resortu finansów, choć PKW przyjęło sprawozdanie, w treści uchwały znalazły się sprzeczne paragrafy. Dlatego do czasu wyjaśnienia wątpliwości pieniądze nie powinny popłynąć do PiS. „Widzimy, że mamy tutaj sytuację absolutnego chaosu, wewnętrznie sprzecznej uchwały. I o tej sprzeczności mówią największe autorytety, od profesora Zolla przez panią profesor Łętowską, pana profesora Safiana” – tłumaczył Domański na antenie TVN24.
Do decyzji ministra odnieśli się już niektórzy członkowie PKW. „Zgadzam się z ministrem Andrzejem Domańskim, że uchwała PKW z 30 grudnia jest niejasna prawnie” – mówił w TVN24 Ryszard Kalisz, delegat Nowej Lewicy, który głosował przeciwko przyjęciu uchwały. „Wszystko, co w tej chwili się dzieje, jest po raz pierwszy w historii ustroju Polski” – dodał.
„Rzeczywiście pan minister ma w jednym rację, że ta uchwała jest trochę bezprecedensowa. Nie było wcześniej chyba w historii PKW takiego rozstrzygnięcia, które de facto mogłoby być traktowane, jak słusznie zauważa, jako sprzeczne ze sobą” – komentował Andrzej Gieras (delegat Polski 2050). „I rzeczywiście uchwała wymaga zastanowienia się, przemyślenia i pewnej pogłębionej interpretacji”.
W rozmowie z OKO.press jeden z członków PKW tłumaczy, że scenariusze są trudne do przewidzenia. Krajowe Biuro Wyborcze, które obsługuje organizacyjnie i merytorycznie PKW, przekaże pismo Domańskiego przewodniczącemu PKW. Członkowie Komisji jeszcze nie znają treści tego pisma. Nie wiedzą nawet, jak jest adresowane: do przewodniczącego PKW, czy po prostu do PKW. Kluczowe będzie zachowanie przewodniczącego Sylwestra Marciniaka. Jak pisał Piotr Pacewicz, po uchwale 30 grudnia Marciniak wypowiadał się jednoznacznie jak nigdy przedtem: „Gdyby ta uchwała była niejasna, to nie wyszłoby pismo z PKW informujące o obowiązku wypłaty dla PiS [które sam wysłał – OKO.press]. Sytuacja jest jednoznaczna i pytanie, czy teraz pan minister Domański postąpi jako dobry urzędnik – a ja sądzę, że mimo wszystko jest urzędnikiem, a nie politykiem, i wykona uchwałę PKW”. Marciniak kilkakrotnie próbował doprowadzić do uznania przez PKW decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej. 16 grudnia nie udało się, próbował „obiegiem”, 30 grudnia postawił na swoim. I zrobi wiele, by tego nie stracić.
Spór dotyczy rozliczenia kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w 2023 roku. PKW zakwestionowała sprawozdanie partii, ale PiS odwołał się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. Izba ta obsadzona jest w całości przez neosędziów, nie jest uznawana za sąd przez TSUE i ETPCz oraz sam Sąd Najwyższy. Izby za niezależny sąd również nie uznaje wiele autorytetów prawnych.
11 grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uznała skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego tej partii z wyborów parlamentarnych z 2023 roku. Kilka dni później PKW, stosunkiem głosów 5:4, zdecydowała o odroczeniu obrad.
Odrzucenie sprawozdania oznaczałoby dla PiS-u stratę 57,6 mln zł. Jednym z powodów zakwestionowania rozliczenia jest użycie środków publicznych na promocję kandydatów PiS, m.in. chodzi o spot kandydującego do Sejmu Zbigniewa Ziobry sfinansowany z Funduszu Sprawiedliwości.
30 grudnia PKW na posiedzeniu w pełnym, dziewięcioosobowym składzie ostatecznie zagłosowała za przyjęciem sprawozdania.
Uchwała PKW jest jednak wewnętrznie sprzeczna.
W punkcie pierwszym PKW postanawia, że przyjmuje sprawozdanie finansowe PiS. W drugim natomiast czytamy, że decyzja została podjęta „wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego”. PKW w punkcie drugim uchwały podkreśla, że nie rozstrzyga, czy izba ta jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP.
To największe zimowe pożary w Kalifornii od czterech dekad. Ogień strawił już tysiące budynków, ewakuowano 130 tys. mieszkańców. Płomienie widać nawet z komosu, a mieszkańcy mówią o apokaliptycznych scenach
W Kalifornii wciąż trwa walka z trudnym do opanowania ogniem. Teren od wybrzeża Pacyfiku po położoną w głębi lądu Pasadenę pustoszy pięć zjadliwych pożarów. Największy z nich wybuchł w Pacific Palisades, celebryckiej dzielnicy Los Angeles, ciągnącej się między wzgórzami Santa Monica a oceanem. Zniszczeniu uległo tu ponad 1000 zabudowań. Z większości domów i bungalowów zostały zwęglone szczątki, baseny poczerniały od sadzy, a sportowe samochody leżą na stopionych oponach. Apokaliptyczne sceny rozciągają się na wiele kilometrów wzdłuż wybrzeża. Swoje posiadłości straciły amerykańskie gwiazdy kina i popkultury, w tym Billy Crystal, Mandy Moore, Cary Elwes i Paris Hilton. W Palisades Village zniszczona została biblioteka publiczna, dwa duże sklepy spożywcze, siedziby banków i kilka butików. „To naprawdę dziwne uczucie wracać do miejsca, które tak naprawdę już nie istnieje” – mówił AP jeden z mieszkańców okolicy Dylan Vincent.
W środę wieczorem pożar wybuchł także na wzgórzach Hollywood Boulevard, wokół najbardziej turystycznych obszarów Los Angeles. Jak podaje Associated Press, gdy zawyły syreny alarmowe, a helikoptery poderwały się do zrzucenia wody na płomienie znajdujące się zaledwie kilometr dalej, Aleja Gwiazd oraz galeria figur woskowych Madame Tussauds tętniły życiem. Ludzie w pośpiechu opuszczali okoliczne hotele.
Według najnowszych doniesień wiatr Santa Ana, który w poprzedniej dobie wiał z prędkością 160 km/h i uniemożliwiał skuteczne gaszenie pożarów, osłabł, co pozwoliło strażakom opanować część ognisk. Wciąż jednak w niektórych regionach ogień rozprzestrzenia się w sposób niekontrolowany. National Weather Service ostrzega, że teraz istnieje „krytyczne ryzyko” wystąpienia pożarów w południowej części Kalifornii.
Aktualny bilans strat, od wtorku 7 stycznia, to pięć ofiar śmiertelnych i ponad 130 tys. ewakuowanych mieszkańców.
Według AP Kalifornia walczy z najbardziej niszczycielskimi zimowymi pożarami od czterech dekad. „Pożary zazwyczaj nie wybuchają o tej porze roku, ale konkretne składniki połączyły się i złamały kalendarz w szybki i śmiercionośny sposób” – donosi AP. Eksperci wskazują, że wyjątkowo długa susza (w tym sucha zima) oraz silny wiatr Santa Ana stworzyły „atmosferyczną suszarkę do włosów”. Zmiany klimatyczne, gęsta zabudowa i zły stan sieci elektrycznej zmieniły charakter pożarów, na które narażony jest region.
W Kalifornii około 350 tys. osób żyje w strefie z najwyższym zagrożeniem pożarowym. W kolejnej strefie, która również oznacza spore ryzyko pożarowe, mieszka kolejne 2,7 mln osób. W całym stanie mieszka niemal 40 mln osób. W obszarze metropolitalnym Los Angeles to ponad 12 mln mieszkańców.
Rosjanie uderzyli dziś z powietrza w Zaporoże. Na zdjęciach z miasta widać leżące na chodnikach ofiary
„Rosjanie uderzyli w Zaporoże bombami lotniczymi. To był celowy atak na miasto. Dziesiątki osób zostało rannych. Wszyscy otrzymują niezbędną pomoc. Niestety, wiemy o 13 zabitych osobach. Moje kondolencje dla ich rodzin i bliskich. Niestety, liczba ofiar może wzrosnąć. Nie ma nic bardziej okrutnego niż zrzucanie bomb lotniczych na miasto, wiedząc, że zwykli cywile będą cierpieć” – napisał w mediach społecznościowych prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Atak nastąpił około godziny 16. Ukraińska prokuratura potwierdziła 13 ofiar śmiertelnych, dodała też dane o 29 rannych.
„W wyniku ostrzału zniszczone zostały wielopiętrowe budynki, obiekt przemysłowy i inna infrastruktura miasta. Odłamki pocisków trafiły w tramwaj i minibus z pasażerami. Uszkodzone zostały zaparkowane w pobliżu samochody” – czytamy w oświadczeniu. Dowiadujem się też z niego, że w wyniku ataku zniszczeń doznały między innymi blok mieszkalny i fabrykę. Na zdjęciach z Zaporoża widać między innymi zniszczony tramwaj i nieruchome ciała na ulicy.
Jedną z rannych jest trzynastoletnia dziewczyna.
30 września 2022 Rosjanie podczas ceremonii w Moskwie ogłosili aneksję czterech ukraińskich obwodów: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Pomimo ogłoszonej z pompą aneksji, Rosja nigdy nie kontrolowała całego obwodu zaporoskiego. Dziś okupuje jednak jego większość. Linia frontu znajduje się około 50 km na południe od Zaporoża.
Od początku wojny rosjanie regularnie ostrzeliwują kontrolowane przez Ukrainę części obwodu, w tym samo miasto Zaporoże.
Przedstawiciele ONZ podali dziś, że liczba ofiar cywilnych w Ukrainie od początku inwazji z lutego 2022 roku przekroczyła już 12,3 tys. osób. 650 z tych ofiar to dzieci.
Minister finansów Andrzej Domański nie zamierza na razie wypłacać dotacji dla PiS. Oczekuje dodatkowych wyjaśnień od Państwowej Komisji Wyborczej
Minister Finansów Andrzej Domański przekazał swoją wyczekiwaną decyzję w sprawie wypłacenia dotacji partyjnej dla PiS. Minister nie zamierza na razie wypłacać pieniędzy. Zwrócił się za to do Państwowej Komisji Wyborczej o wyjaśnienie wątpliwości co do treści uchwały.
Pełne oświadczenie minister finansów umieścił w mediach społecznościowych:
Minister finansów odwołuje się tutaj do kontrowersyjnej uchwały Państwowej Komisji Wyborczej z 30 grudnia 2024 roku o przyjęciu sprawozdania finansowego PiS.
Spór dotyczy rozliczenia kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w 2023 roku. PKW początkowo zakwestionowała sprawozdanie partii. PiS odwołał się do Sądu Najwyższego, a dokładnie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej.
11 grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uznała skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego tej partii z wyborów parlamentarnych z 2023 roku. Kilka dni później PKW, stosunkiem głosów 5:4, zdecydowała o odroczeniu obrad.
Izba Kontroli SN jest obsadzona w całości przez neosędziów i nie jest uznawana za sąd przez TSUE i ETPCz oraz sam Sąd Najwyższy. Izby za niezależny sąd również nie uznaje wiele autorytetów prawnych.
Odrzucenie sprawozdania oznaczałoby dla PiS-u stratę 57,6 mln zł. Jednym z powodów zakwestionowania rozliczenia jest użycie środków publicznych na promocję kandydatów PiS, m.in. chodzi o spot kandydującego do Sejmu Zbigniewa Ziobry sfinansowany z Funduszu Sprawiedliwości.
30 grudnia PKW na posiedzeniu w pełnym, dziewięcioosobowym składzie ostatecznie zagłosowała za przyjęciem sprawozdania.
Uchwała PKW jest jednak wewnętrznie sprzeczna.
W punkcie pierwszym PKW postanawia, że przyjmuje sprawozdanie finansowe PiS. W drugim natomiast czytamy, że decyzja została podjęta „wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego”. PKW w punkcie drugim uchwały podkreśla, że nie rozstrzyga, czy izba ta jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP.
To postawiło ministra finansów Andrzeja Domańskiego w bardzo trudnym politycznie położeniu. To on bowiem formalnie wypłaca dotacje partiom politycznym.
Politycy obozu rządzącego od miesięcy sugerowali bowiem, że środki te się PiS nie należą, a Donald Tusk tuż po decyzji PKW z 30 grudnia podtrzymywał takie stanowisko.
W wywiadzie dla OKO.press dr Anna Frydrych-Depka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika mówiła:
„Nie sądzę, żeby można było wstrzymywać się z wypłatą tych pieniędzy po wieczne czasy. Wszyscy, jak jeden mąż, powołują się na zasadę legalizmu. Jeżeli więc mamy tej zasady się trzymać, to nie interesuje nas odpowiedź na pytanie, czy PiS dostanie pieniądze, czy nie. Nie interesuje nas, czy mu się moralnie te pieniądze należą, czy nie należą. Musimy odpowiedzieć na pytanie, czy są podstawy do tego, żeby tych pieniędzy nie wypłacać”.
Odmowa wypłaty pieniędzy narażałaby jednak ministra na poważne konsekwencje prawne. Dzisiejsze oświadczenie Andrzeja Domańskiego to wydłużenie czasu na znalezienie ostatecznego rozwiązania. Minister podkreśla, że punkt drugi uchwały podważa punkt pierwszy.
W wywiadzie dla Faktów po Faktach wieczorem minister finansów wyjaśnił swoje stanowisko.
"Mamy do czynienia z sytuacją absolutnie bezprecedensową, z uchwałą, która jest wewnętrznie sprzeczna, w której paragraf 2 de facto zaprzecza paragrafowi pierwszemu. I to jest opinia szeregu największych autorytetów prawnych, konstytucjonalistów, ekspertów od prawa administracyjnego, byłych członków PKW, a także, co chyba najciekawsze, obecnych członków PKW, de facto współautorów tej uchwały.
No bo jeżeli pan przewodniczący Marciniak twierdzi, że każdy na swój sposób może rozumieć treść tej uchwały. To każdy może rozumieć na swój sposób.
Pan profesor Balicki [wstrzymał się w głosowaniu 30 grudnia] twierdzi, że on na podstawie tej uchwały, gdyby był na miejscu ministra finansów, to by środków nie wypłacił. Zresztą podobnie jak pan mecenas Kalisz. To widzimy, że mamy tutaj sytuację absolutnego chaosu, wewnętrznie sprzecznej uchwały. I o tej sprzeczności mówią największe autorytety, od profesora Zolla przez panią profesor Łętowską, pana profesora Safiana.
Większość opinii jednoznacznie wskazuje na to, że ta uchwała jest wewnętrznie sprzeczna.
Dlatego dziś zwróciłem się do Państwowej Komisji Wyborczej o interpretację, o swoistą wykładnię, co tak naprawdę Komisja ma na myśli. Ja zadałem kilka pytań. Zwróciłem się o potwierdzenie czy paragraf 2., ten słynny drugi paragraf uchwały PKW oznacza, że uchwała może być wykonana wyłącznie w przypadku rozpatrzenia skargi komitetu wyborczego przez Sąd Najwyższy ukonstytuowany sposób zgodny z orzecznictwem ETPCz oraz TSUE.
Ja tylko przypomnę, że na bazie konstytucji RP nas obowiązuje również prawo unijne i dlatego chciałbym, żeby PKW mi na to pytanie odpowiedziało. Czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej jest sądem zgodnie z polskim i unijnym prawem?
Ja ich pytam, czy dysponują takim orzeczeniem. Jeżeli jest takie orzeczenie, to chciałbym, aby mi je wskazano.
Dlatego, że ja muszę, nim podejmę dalszej działania, wyjaśnić wszelkie wątpliwości, bo przecież tutaj mówimy o środkach publicznych. Ja jestem ministrem finansów, strażnikiem finansów publicznych. Obejmując fotel ministra finansów, przyjąłem zobowiązanie, że będę strzegł finansów publicznych i sposobu wydawania środków na ulicznych
Dla mnie to jest niezwykle istotne, żeby tę sprawę załatwiać bez zbędnej zwłoki. To jest kwestia, wszyscy to widzimy w ciągu ostatnich dni niezwykle istotna dla całej Polski. Mówimy tutaj de facto o fundamentach ustrojowych i tutaj nie ma czasu na to, aby zwlekać, aby PKW odwlekała wyjaśnienia, o które dzisiaj w sposób bardzo czytelny poprosiłem.
Dlatego będę regularnie, jeżeli nie otrzymam takiej interpretacji ze strony PKW, będę regularnie Komisji o tym przypominał".
Poczta Polska zamierza zwolnić 8,5 tys. pracowników. Proponuje dobrowolne zwolnienia, ale jeśli nie skorzysta z nich wystarczająca liczba osób, przeprowadzone zostaną zwolnienia grupowe
„Na podstawie art. 2 ust. 3 ustawy z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (Dz. U. z 2024 r. poz. 61), zwanej dalej 'ustawą', zawiadamiamy o zamiarze przeprowadzenia w Poczcie Polskiej S.A. Programu Dobrowolnych Odejść oraz Zwolnienia Grupowego, w rozumieniu w/w ustawy (dalej Program)” – można przeczytać w dostarczonym pocztowym związkowcom piśmie o planowanych zwolnieniach.
Jest w nim informacja, że może chodzić nawet o 8518 etatów.
Dla związkowców pocztowych taki ruch Poczty Polskiej to szok. Spółka mówiła bowiem wcześniej o redukcji zatrudnienia nawet o 9,3 tys. etatów, ale chodziło o program dobrowolnych zwolnień.
Wczoraj, 7 stycznia, zarząd Poczty Polskiej podjął uchwałę o w sprawie zamiaru przeprowadzenia programu dobrowolnych odejść. Przez kolejne 20 dni związki zawodowe będą mogły wypowiedzieć się na temat Jeśli jednak w ten sposób odejdzie niewystarczająca, zdaniem zarządu spółki, liczba osób, wówczas przeprowadzone zostaną zwolnienia grupowe. W ramach dotychczasowych dobrowolnych odejść Pocztę opuściło około 800 osób, stąd liczba 8,5 tys.
W marcu 2024 roku nowym prezesem Poczty Polskiej został Sebastian Mikosz. Jak sam zapowiadał, jego celem jest zmiana struktury przychodów spółki w ciągu najbliższych 3 lat.
“Z poczty skoncentrowanej na listach, czyli realizującej model biznesowy sprzed pięciu wieków, przeistoczymy się w firmę kuriersko-digitalowo-finansową” – mówił wówczas Sebastian Mikosz w rozmowie z Pulsem Biznesu. Według prezesa Poczty Polskiej, po wprowadzeniu usługi e-doręczeń, podstawowe zadanie poczty, czyli świadczenie tzw. powszechnej usługi listowej w ciągu najbliższych kilku lat przestanie być potrzebne.
Jego zdaniem zmiany należy przeprowadzić szybko: "To, co trzeba było zrobić w siedem lat, teraz trzeba zrobić w siedem kwartałów” – mówił prezes.
Dekadę temu Mikosz był prezesem LOT. Poszukiwał kupca narodowego przewoźnika, jednocześnie zwolnił jedną czwartą załogi. Okres jego prezesury przyniósł pierwszy od niemal dekady zysk dla LOT-u.
Poczta Polska jest spółką państwową i największym operatorem pocztowym w Polsce. Zatrudnia obecnie około 62 tys. pracowników. Jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek w całym kraju.
„Poczta Polska została nam przekazana w tragicznym stanie” – mówił w marcu ówczesny minister aktywów państwowych Borys Budka. Dwa miesiące wcześniej, w styczniu media informowały, że dług spółki może wynosić 700 mln złotych.
Fatalną sytuację firmy odczuwają jej pracownicy, domagający się podwyżek. Związkowcy przekazywali, że około 80 proc. zatrudnionych dostaje minimalną pensję, a najniższe wynagrodzenie zasadnicze w poczcie jest niższe od krajowego minimum o około 200 złotych. Do wymaganej kwoty dobija jedynie dzięki dzieleniu wynagrodzenia na kilka sekcji – pracodawca wypłaca też dodatki i premie.
Związkowcy domagali się podwyżki o 1000 zł brutto. Zarząd spółki od początku mówił, że Poczty na to nie stać. Teraz zamierza zwolnić kilkanaście procent pracowników.