0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

12:42 24-03-2025

Prawa autorskie: 11.02.2025 Warszawa , Aleje Ujazdowskie 1/3 , Kancelaria Prezesa Rady Ministrow . Ministra ds. rownosci Katarzyna Kotula (l) i ministra rodziny, pracy i polityki spolecznej Agnieszka Dziemianowicz - Bak (p) podczas posiedzenia rzadu . Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl11.02.2025 Warszawa ...

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: mamy ustawę likwidującą Fundusz Kościelny

Lewica wnosi projekt ustawy, która zlikwiduje Fundusz Kościelny. Jego założenia mamy poznać jeszcze w tym tygodniu

Co się wydarzyło

Dość czekania, czas na działania Skierowałam wniosek o wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu projektu ustawy Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej likwidującej Fundusz Kościelny. Dziś ważny dzień — kandydatka Lewicy na urząd Prezydenta RP Magdalena Biejat wraz z Przewodniczącą klubu Anną Marią Żukowską i Marszałkiem Włodzimierzem Czarzastym przedstawią skalę finansowania Kościoła przez państwo i plan na zmianę. Jednym z elementów tej zmiany jest i musi być likwidacja Funduszu Kościelnego" – napisała w mediach społecznościowych ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Ministra przypominała też, że było to zobowiązanie Lewicy z kampanii wyborczej z 2023 roku. I nie tylko – Dziemianowicz-Bąk podkreśla, że była to obietnica również Koalicji Obywatelskiej. W 100 konkretach KO znajdują się cztery punkty w kategorii „świeckie państwo”, a jednym z nich rzeczywiście jest likwidacja Funduszu Kościelnego.

Na zapowiedzianej przez ministrę Dziemianowicz-Bąk konferencji prasowej Anna Maria Żukowska mówiła o kwotach, jakie za czasów rządów PiS zostały przekazane na „finansowanie Kościoła Katolickiego”. Według słów Żukowskiej rekordzistą jest tutaj Ministerstwo Edukacji, Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które miało wydać 4,4 mld zł. Żukowska dodała, że są to też środki na finansowanie uczelni wyższych, co wynika z zapisów konkordatu. Ale jej zdaniem ministerstwo wydawało znacznie więcej, niż wynikałoby to z zapisów umowy między państwem a kościołem.

Łącznie Żukowska mówiła o 10 mld zł, choć podkreślała, że to kwoty również spoza Funduszu Kościelnego.

Jaki jest kontekst

Pomimo obietnic likwidacji, w projekcie ustawy budżetowej na 2025 rok zapisano, że prognozowane wydatki na Fundusz Kościelny wyniosą 275 mln 710 tys. zł, czyli około 7 proc. więcej od kwoty, którą Fundusz otrzymał w 2024 roku – 257 mln zł.

Rząd Donalda Tuska zapowiadał wcześniej zastąpienie Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym, czyli rozwiązaniem podobnym do znanego od lat odpisu na organizację pożytku publicznego. Wstępne założenia mówiły, że może chodzić 0,5 proc. podatku. Drugim rozwiązaniem może być dobrowolna darowizna.

Fundusz Kościelny powstał w 1950 roku. W założeniu miał być formą rekompensaty dla Kościołów i związków wyznaniowych za przejęte od nich przez państwo nieruchomości ziemskie. Dziś ponad 80 proc. środków Funduszu Kościelnego wydatkowanych jest na składki na ubezpieczenie społeczne i ubezpieczenie zdrowotne osób duchownych.

„Nie ma logicznego ani historycznego uzasadnienia dla utrzymywania Funduszu Kościelnego, bo już dawno temu przestał on mieć związek z tym, do czego został stworzony” – mówił dla OKO.press w 2024 roku Ignacy Dudkiewicz, redaktor naczelny magazynu lewicy katolickiej ”Kontakt".

Dodawał jednocześnie, że likwidacja Funduszu nie wstrząśnie finansami Kościoła Katolickiego. Może jego zdaniem natomiast utrudnić mniejszym związkom wyznaniowym utrzymywanie zabytkowych świątyń.

Zobacz inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:03 24-03-2025

Prawa autorskie: Photo by KEMAL ASLAN / AFPPhoto by KEMAL ASLAN...

Wielotysięczne protesty w Turcji nie ustają. İmamoğlu kandydatem na prezydenta z aresztu

Turcy piąty dzień protestują przeciwko aresztowaniu popularnego burmistrza Stambułu. Policja w Stambule i Izmirze brutalnie rozbija protesty

Co się wydarzyło

Dziesiątki tysięcy mieszkańców Stambułu wyszły wczoraj wieczorem na ulice miasta, by protestować przeciwko zatrzymaniu burmistrza największego miasta Turcji, Ekrema İmamoğlu. W Stambule protestujący zbierali się wokół tamtejszego ratusza. Policja rozbijała protesty przy użyciu gazu łzawiącego.

Do protestujących przemawiała między innymi żona zatrzymanego burmistrza, Dilek Kaya İmamoğlu. Zwracając się do rządzących Turcją przedstawicieli partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) mówiła, że zostaną w końcu pokonani. CHP, partia zatrzymanego burmistrza Stambułu, ogłosiła w niedzielę 23 marca oficjalnie, że to İmamoğlu będzie jej kandydatem na prezydenta w wyborach prezydenckich w 2028 roku.

„Niepsprawiedliwość, z jaką mierzy się Ekrem uderza nas wszystkich. W tym, co mu zrobiono, każdy może znaleźć część niesprawiedliwości, jaką mu wymierzono” – mówiła Dilek Kaya İmamoğlu.

Uczestniczka protestów i mieszkanka Stambułu Mevlüde Karataş powiedziała Reutersowi:

„Bardzo się teraz boję. Widzimy, że zaczęły się aresztowania. To są prześladowania”.

Cumali, (mężczyzna podał tylko swoje imię) inny protestujący, zwolennik İmamoğlu, przekazał agencji Reutersa, że Turcja przeżywa właśnie kluczowe wydarzenia w stuletniej historii demokracji w kraju.

Protesty odbywały się także w innych miastach. Na zdjęciach z Izmiru, trzeciego największego miasta Turcji, widać, jak policja próbuje rozbijać protesty armatkami wodnymi.

Tureckie władze próbowały powstrzymać rozprzestrzenianie się informacji o protestach i o poparciu dla İmamoğlu. Turcja poprosiła między innymi X, portal społecznościowy należący do Elona Muska, o zablokowanie ponad 700 kont na portalu. X odmówiło, a w oświadczeniu portalu czytamy:

„Uważamy, że decyzja tureckiego rządu jest nie tylko niezgodna z prawem, ale także uniemożliwia milionom tureckich użytkowników dostęp do wiadomości i dyskusji politycznych w ich kraju”.

Jaki jest kontekst

Ekrem İmamoğlu został zatrzymany przez tureckie władze w środę 19 marca. Stawia mu się zarzuty korupcyjne, ale ruch powszechnie interpretowany jest jako próba wyeliminowania najpoważniejszego rywala rządzącej AKP w wyborach prezydenckich. Te zgodnie z kalendarzem wyborczym mają odbyć się dopiero za trzy lata w 2028 roku. Ale AKP już teraz próbuje wyeliminować najpoważniejszego rywala.

İmamoğlu już raz został przez AKP politycznie wyeliminowany z walki. I udało mu się wrócić. W 2019 roku w wyborach na burmistrza 16-milionowego Stambułu pokonał kandydata AKP minimalną przewagą głosów. Wybory zostały unieważnione pod pretekstem niewielkich uchybień proceduralnych. W powtórce İmamoğlu wygrał przewagą ponad 800 tys. głosów.

W kolejnych wyborach w Stambule w 2024 roku İmamoğlu potwierdził swoją pozycję. Wygrał z kandydatem AKP Muratem Kurumem przewagą ponad miliona głosów i zapewnił sobie kolejne pięć lat rządów miastem. Przy okazji potwierdził swoją pozycję najsilniejszego polityka opozycji i ambicje prezydenckie.

W sondażach partyjnych z ostatniego roku CHP prowadzi częściej niż AKP. Kolejne trzy lata będą więc dla partii rządzącej dużym wyzwaniem. Wiele wskazuje na to, że w uczciwym procesie wyborczym partia prezydenta Erdoğana przegrałaby wybory. Tak oczywisty atak polityczny na popularnego rywala może pozycję władzy osłabić.

Przeczytaj inne artykuły w OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

16:16 23-03-2025

Prawa autorskie: Foto SAUL LOEB and Evgenia Novozhenina / AFPFoto SAUL LOEB and E...

Rozmowy w Rijadzie: USA wciąż wierzą, że Rosja chce pokoju

„Uważam, że prezydent Putin chce pokoju” – mówił Steve Witkoff, specjalny wysłannik Waszyngtonu na Bliski Wschód w rozmowie z Fox News, tuż przed kolejną rundą amerykańsko-ukraińskich rozmów w Rijadzie. Donald Trump w sobotę stwierdził, że sytuacja w Ukrainie jest „w miarę pod kontrolą"

Przedstawiciele Ukrainy i USA mają spotkać się w niedzielę po południu w Rijadzie na kolejną rundę rozmów w sprawie możliwego zawieszenia broni. Dzień później, w poniedziałek, analogiczne rozmowy odbędą się między delegacją amerykańską i rosyjską. Pozytywnie o szansie „istotnego postępu" rozmów wypowiedział się Steve Witkoff, specjalny wysłannik Waszyngtonu na Bliski Wschód w rozmowie z Fox News.

„Uważam, że prezydent Putin chce pokoju. Myślę, że w poniedziałek w Arabii Saudyjskiej będziemy świadkami istotnego postępu rozmów" – powiedział Witkoff, cytowany przez agencję Reuters.

W podobnym tonie w sobotę wypowiadał się prezydent Donald Trump. W wywiadzie udzielonym pismu „OutKick„ 22 marca Trump mówił, że „jest jedyną osobą na świecie zdolną powstrzymać Putina”.

„Nie wydaje mi się, że ktokolwiek inny na świecie, poza mną, jest w stanie powstrzymać Putina. Myślę też, że wciąż jestem w stanie to zrobić" – mówił Trump, cytowany przez dziennik Kyiv Independent.

Trump dodał, że jego dyskusje z Putinem były bardzo „racjonalne„, a sytuacja w Ukrainie wciąż pozostaje „w miarę pod kontrolą”.

Przywrócenie funkcjonowania tzw. Inicjatywy Czarnomorskiej będzie głównym tematem poniedziałkowych rozmów delegacji Rosji i USA w Arabii Saudyjskiej – poinformował w niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Jaki jest kontekst?

Niedzielne i poniedziałkowe rozmowy w Rijadzie to kolejna runda rozmów amerykańskiej delegacji ze stronami wojny w Ukrainie — zaatakowaną Ukrainą i będącą agresorem Rosją. Spotkanie z Ukrainą zostało przyspieszone, bo jeszcze w piątek zapowiadano, że odbędzie się w poniedziałek. Stronę ukraińską ma reprezentować minister obrony Ukrainy, Rustem Umierow.

Tematem spotkania mają być wciąż negocjacje w sprawie zawieszenia broni oraz przywrócenie działania tzw. Czarnomorskiej Inicjatywy Zbożowej.

Zawieszenie ognia obecnie obowiązuje w bardzo wąskim zakresie. Rosja zgodziła się jedynie na zaprzestanie ataków na infrastrukturę energetyczną, podczas gdy pierwotna amerykańska propozycja, którą zaakceptowała Ukraina, mówiła o pełnym zawieszeniu ognia na lądzie, w powietrzu i na morzu. Podczas rozmowy z prezydentem Trumpem we wtorek 18 marca przywódca Rosja, Władymir Putin postawił trzy warunki, by pełne zawieszenie broni doszło do skutku. Zażądał, by:

  • Zachód zaprzestał udzielania jakiejkolwiek pomocy Ukrainie – zarówno jeśli chodzi o sprzęt wojskowy i amunicję, jak i o dane wywiadowcze;
  • usunięte zostały „podstawowe przyczyny kryzysu” – to żądanie nie zostało rozwinięte, ale najprawdopodobniej chodzi o wielokrotnie formułowany przez Putina na początku wojny i w jej trakcie postulat „denazyfikacji” i demilitaryzacji kraju – czyli pozbawienia go demokratycznie wybranych władz i zdolności do obrony, a także rezygnację Ukrainy z planu wejścia do NATO;
  • zakończona została w Ukrainie mobilizacja i modernizacja sił zbrojnych.

Rosja żąda więc de facto kapitulacji Ukrainy, na co Ukraina nie zamierza się zgodzić.

Jeśli zaś chodzi o tzw. inicjatywę czarnomorską, to przedmiotem rozmów będzie przywrócenie możliwości transportu produktów rolnych przez Morze Czarne. Rosja miałaby na powrót dołączyć do inicjatywy, zawartej w 2022 roku dzięki pośrednictwu Turcji i ONZ. W ramach inicjatywy z Ukrainy realizowany jest transport produktów rolnych, by niedobór podaży nie wpływał negatywnie na ceny podstawowych produktów rolnych na światowych rynkach. Jak w niedzielę mówił rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, w sprawie jest „bardzo dużo niuansów".

Przeczytaj także:

14:23 23-03-2025

Prawa autorskie: fot. DALE DE LA REY / AFPfot. DALE DE LA REY ...

Chiny zainteresowane dołączeniem do „koalicji chętnych" ws. Ukrainy

Jak wynika z ustaleń dziennika Die Welt, Chiny są zainteresowane dołączeniem do organizowanej przez Europejczyków misji stabilizacyjnej w Ukrainie. Zdaniem chińskich dyplomatów, dołączenie Pekinu do tej inicjatywy mogłoby mieć mocny wpływ na działania Rosji

Co się wydarzyło?

Jak donosi niemiecki dziennik Die Welt, chińscy dyplomaci kontaktują się ze swoimi unijnymi odpowiednikami w sprawie zaangażowania Chin w organizację ewentualnej misji stabilizacyjno-pokojowej w Ukrainie. Dziennik powołuje się na informacje od unijnych dyplomatów „zaznajomionych ze sprawą".

Chiny mają rozważać udział w koalicji, sugerując, że ich obecność może pozytywnie wpłynąć na akceptację ze strony Rosji obecności zagranicznych sił wojskowych na terenie Ukrainy. Jak przekazało Die Welt unijne źródło, sprawa jest „delikatna", a chińscy dyplomaci dopiero rozważają takie rozwiązanie. Następne spotkanie koalicji jest zaplanowane na czwartek 27 marca w Paryżu.

Jaki jest kontekst?

„Koalicja chętnych" to grupa państw, która prowadzi ze sobą dialog w sprawie ewentualnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Jej spotkania zostały zainicjowane przez premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera oraz prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Zaangażowanych jest w nią w tej chwili około 30 państw. Większość to państwa UE, poza tym w spotkaniach bierze udział także Kanada, Norwegia, Korea Południowa, Australia, Nowa Zelandia i Japonia. Na razie nie jest powiedziane, że państwa te będą gotowe wysłać swoje wojska do Ukrainy. Taką wyraźną deklarację złożyły jedynie Wielka Brytania, Francja i Finlandia.

Rosja wielokrotnie podkreślała, że nie zaakceptuje obecności sił wojskowych państw zachodnich w Ukrainie. Zaangażowanie w te działania Chin mogłoby rzeczywiście zmienić stosunek Rosji do całej operacji. Chiny to w tej chwili najważniejszy sojusznik Rosji. Pekin jest największym importerem rosyjskich surowców energetycznych (ropy i gazu) oraz technologii podwójnego zastosowania cywilno-wojskowego. W ostatnich trzech latach handel Rosji z Chinami niemal potroił swoją dynamikę.

Pekin wspiera jednak Moskwę bardzo ostrożnie. Oficjalne stanowisko Chin wobec rosyjskiej wojny w Ukrainie sprowadza się do kilku elementów: konsekwentnie od początku konfliktu Chiny wzywają do jego jak najszybszego zakończenia, oferują mediacje oraz bardzo ogólnikowo opowiadają się za poszanowaniem suwerenności terytorialnej państw. Chińscy politycy i dyplomaci są bardzo ostrożni, zarówno w okazywaniu wsparcia Federacji Rosyjskiej, jak i unikają krytyki działań Rosji.

Jednocześnie jednak chińska narracja na temat wojny w Ukrainie jest najczęściej powtórzeniem narracji rosyjskiej, szczególnie w kwestii diagnozy przyczyn wojny, których Chiny, za Rosją, upatrują w „agresywnej postawie Zachodu” i groźbie rozszerzenia NATO. Mówiąc o rosyjskiej agresji na Ukrainę chińscy oficjele i dyplomaci używają takich określeń jak „rosyjsko-ukraiński konflikt” lub „kryzys ukraiński”, unikając przypisania winy za wojnę Rosji.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

12:39 23-03-2025

Prawa autorskie: Fot. KEMAL ASLAN / AFPFot. KEMAL ASLAN / A...

Turcja: Ekrem İmamoğlu aresztowany. W Stambule protestują tysiące osób

Turecki sąd podjął decyzję o aresztowaniu burmistrza Stambułu i najważniejszego rywala prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. İmamoğlu został zatrzymany w środę. Toczą się przeciwko niemu dwie sprawy — korupcyjna i dotycząca wspierania i finansowania terroryzmu. Tymczasem trwają prawybory prezydenckie

Co się wydarzyło?

Turecki sąd, na wniosek prokuratury, wydał w niedzielę 23 marca nakaz aresztowania burmistrza Stambułu i lidera tureckiej opozycji Ekrema İmamoğlu. Czeka on na proces w sprawie o korupcję. Wniosek prokuratury w części dotyczącej zarzutów o wspieranie terroryzmu został przez sąd odrzucony — donosi agencja Reuters.

Tymczasem także w niedzielę w Turcji odbywają się prawybory prezydenckie w Republikańskiej Partii Ludowej (Cumhuriyet Halk Partisi, CHP), do której należy İmamoğlu. Aresztowany burmistrz Stambułu jest jedynym kandydatem.

Od środy, kiedy İmamoğlu został zatrzymany celem przesłuchania, w Turcji trwają ogromne antyrządowe protesty. Protestujący uważają, że zarzuty wobec burmistrza Stambułu są motywowane politycznie, a ich celem jest powstrzymanie İmamoğlu przed startem w kolejnych wyborach prezydenckich. W sobotę 22 marca policja użyła wobec protestujących armatek wodnych, gazy łzawiącego i gumowych kul. Protesty trwają, pomimo że władze wydały czterodniowy zakaz zgromadzeń publicznych.

Ekrem İmamoğlu jest oskarżany o przyjmowanie łapówek i nieprawidłowości przy przetargach publicznych oraz wspieranie i finansowanie terroryzmu przez pomoc dla PKK, Partii Pracujących Kurdystanu, uważanej w Turcji za ugrupowanie terrorystyczne. Burmistrz Stambułu odpiera zarzuty. W opublikowanym w niedzielę wpisie w mediach społecznościowych pisze, że działania Erdoğana to wyraz strachu przed siłą opozycji. İmamoğlu przestrzega prezydenta, że właśnie takimi działaniami przyczyni się do własnego upadku.

„Zostaniesz pokonany przez naszą sprawiedliwość, odwagę i pokorę [...]. Drodzy obywatele! Nigdy nie bądźcie smutni, przygnębieni, nie traćcie nadziei. Pokonamy ten zamach stanu przeciwko naszej demokracji [...]. Zbliżają się dni, w których ludzie zarządzający tym procesem zostaną pociągnięci do odpowiedzialności” – napisał İmamoğlu. Dodał, że „nigdy się nie ugnie„ i „wszystko będzie dobrze”.

Jaki jest kontekst?

Ekrem İmamoğlu to najbardziej popularny członek tureckiej opozycji. Partia, do której należy, Republikańska Partia Ludowa (Cumhuriyet Halk Partisi, CHP) chciała mianować go kandydatem w planowanych na 2028 rok wyborach prezydenckich. W 2019 roku wygrał wybory na burmistrza Stambułu, wyraźnie pokonując kandydata rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (Adalet ve Kalkınma Partisi, AKP). Stanowisko burmistrza Stambułu to bardzo ważne polityczne stanowisko w Turcji — bywa trampoliną do sukcesów wyborczych w skali krajowej. Tą samą ścieżką kariery szedł obecny prezydent autokrata, Recep Tayyip Erdoğan.

Działania władz wydają się wyraźnie ukierunkowane na osłabianie opozycji i uniemożliwienie İmamoğlu startu w wyborach prezydenckich. Wybory nie zostały jeszcze ogłoszone, a zgodnie z kalendarzem wyborczym powinny odbyć się w 2028 roku. Nie jest jednak wykluczone, że dojdzie do organizacji wyborów przedterminowych, bo to jedyny sposób dla Erdoğana na utrzymanie władzy.

Erdoğan wyczerpał już dopuszczalną liczbę dwóch kadencji na stanowisku prezydenta, po tym, jak zmiana konstytucji z 2017 roku wyzerowała mu ten limit. Faktycznie obecna kadencja to już trzecia kadencja Erdoğana, następna byłaby czwartą.

18 marca 2025 Uniwersytet Stambulski pozbawił burmistrza Stambułu dyplomu ukończenia tej uczelni. W Turcji dyplom ukończenia szkoły wyższej jest niezbędnym warunkiem, by wystartować w wyborach prezydenckich. Rano 19 marca władze poszły krok dalej. İmamoğlu został zatrzymany przez policję i zawieziony na przesłuchanie. Usłyszał zarzuty przyjmowania łapówek i korupcji oraz popierania terroryzmu. W ramach toczących się śledztw w tej sprawie w Turcji zatrzymano już ponad 100 osób.

To nie pierwszy raz, gdy władze w Ankarze sięgają po tego rodzaju środki, by eliminować politycznych przeciwników. Jak pisał na łamach OKO.press Jakub Szymczak, w 2014 roku współlider prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (Halkların Demokratik Partisi, HDP) Selahattin Demirtaş zdobył w wyborach prezydenckich 9,8 proc. głosów, co dało mu trzecie miejsce. W 2015 współprowadził partię do 13,1 proc. w wyborach parlamentarnych. Od 4 listopada 2016 roku przebywa w areszcie. Zarzuca mu się między innymi antypaństwową retorykę i wspieranie kurdyjskiego separatyzmu.

Próby powstrzymania przejęcia władzy dotyczyły też samego İmamoğlu. W 2019 roku, po tym, jak İmamoğlu pokonał kandydata AKP w wyborach na burmistrza Stambułu, wybory zostały anulowane i zorganizowane ponownie. Mobilizacja opozycyjnych wyborców była tak duża, że İmamoğlu wygrał te powtórzone wybory jeszcze większą przewagą głosów.

W ciągu dwudziestu lat sprawowania władzy Erdoğan zamienił Turcję z demokratyzującego się kraju o ustroju parlamentarnym w autokrację wyborczą o ustroju „superprezydenckim”. W Turcji de facto przestał obowiązywać trójpodział władz, prezydent ma władzę zwierzchnią zarówno nad sądownictwem, jak i władzą ustawodawczą. Parlament został zredukowany do roli potakująco-legitymizującej, o czym pisaliśmy w relacji z tureckich wyborów w 2023 roku.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: