Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Podczas dwóch jawnych posiedzeń, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN zajmie się dwoma protestami wyborczymi, w wyniku których ponownie przeliczono głosy w 13 obwodowych komisjach wyborczych. Do SN może wpłynąć w sumie 50 tys. protestów
27 czerwca Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN odbędzie dwa posiedzenia w sprawie protestów związanych z przebiegiem wyborów prezydenckich. Pierwsze posiedzenie zaplanowano na godz. 9, drugie na godz. 11. Oba będą jawne.
Posiedzenia dotyczą dwóch protestów wyborczych, w których SN zdecydował o dopuszczeniu dowodu z oględzin kart z 13 obwodowych komisji wyborczych m.in. z Krakowa, Mińska Mazowieckiego, Bielska-Białej i Grudziądza.
„SN wystąpił jeszcze w kilku sprawach albo z takimi odezwami do sądów rejonowych, albo sam dokonywał czynności sprawdzających, dowodowych. Przynajmniej w przypadku tych dwóch protestów będą posiedzenia jawne. Czy składy sędziowskie w innych sprawach też się na to zdecydują, to już kwestia odrębna” – powiedział w rozmowie z PAP rzecznik SN Aleksander Stępkowski.
O protesty wyborcze został zapytany dziś na konferencji prasowej Donald Tusk.
„Ja nie mam takiej intencji, żeby liczyć głosy, bo może uda się unieważnić te wybory. Ale one nie będą ważne z punktu widzenia obywateli, jeśli nie wyjaśnimy tych wszystkich protestów” – powiedział premier.
Dopytywany, czy widzi konieczność ponownego przeliczenia wszystkich głosów, podkreślił, że głosy należy ponownie przeliczyć tam, gdzie pojawiają się jakieś wątpliwości.
„Na razie z ok. 30 tys. protestów, które wpłynęły do Sądu Najwyższego, do zbadania przez prokuraturę trafiło ok. 150 z nich. Wciąż czekamy na przekazanie pozostałych protestów, żeby uczciwie ocenić, gdzie trzeba sprawdzać, a gdzie nie trzeba” – powiedział premier.
16 czerwca był ostatnim terminem na złożenie protestu wyborczego na przebieg wyborów prezydenckich, które odbyły się 1 czerwca. Protesty nadal spływają jednak do Sądu Najwyższego, ponieważ dla tych, które zostały nadane za pośrednictwem Poczty Polskiej, liczy się data stempla pocztowego.
„Do czwartku myśleliśmy, że liczba protestów przekroczy nieco 40 tys., ale w piątek drogą pocztową przyszło kolejne 5 tys. i ponoć jeszcze mają wpłynąć kolejne. Liczymy się więc ze skalą 50 tys. protestów”
- powiedział sędzia Stępkowski w rozmowie z PAP.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzygnie o ważności wyboru prezydenta RP.
Uchwała w tej sprawie musi zapaść w ciągu 30 dni od podania wyników wyborów do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem na podjęcie uchwały przez SN jest 2 lipca.
Jak podkreśla jednak rzecznik SN, rozpoznanie wszystkich 50 tys. protestów do 2 lipca będzie wyzwaniem, ale jednocześnie termin ten jest dla sądu terminem „instrukcyjnym”.
„Jeśli SN nie dotrzyma wskazanego ustawowo terminu ze względu na uwarunkowania faktyczne, to nie wywiera to żadnych skutków prawnych” – wskazał sędzia Stępkowski w rozmowie z PAP.
Przeczytaj także:
Dotychczasowy minister do spraw europejskich obejmie funkcję rzecznika rządu Donalda Tuska. Powołanie rzecznika było jedną z obietnic premiera, którą złożył przy okazji głosowania nad wotum zaufania dla rządu Koalicji 15 października po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich
Donald Tusk ogłosił, że rzecznikiem jego rządu zostanie Adam Szłapka. Dotychczasowy minister ds. Unii Europejskiej obejmie nową funkcję 1 lipca, tuż po zakończeniu 30 czerwca polskiej prezydencji w Radzie UE.
Szłapka, występując na wspólnej konferencji prasowej z Donaldem Tuskiem, podkreślił, że jego najważniejszym celem będzie informowanie o sukcesach rządu, których jest „bardzo dużo”.
"Można mówić o KPO, o babciowym, o poprawiającej się szybko jakości kolei. Sukcesów jest bardzo dużo w każdym ministerstwie
i naszym zadaniem jest to, żeby to nie obywatel musiał się dowiadywać się, jakie te sukcesy są, ale żebyśmy my umieli docierać do każdego obywatela z informacją o tym, co robimy, bo robimy naprawdę bardzo dużo" – powiedział Szłapka.
Kolejnym priorytetem nowego rzecznika będzie walka z dezinformacją.
Jak podkreślił, na co dzień wśród informacyjnego chaosu pojawia się wiele kłamstw. „Część z nich jest intencjonalna, część z nich jest po prostu bałaganem. Naszym zadaniem, całej postawionej od podstaw komunikacji rządu, będzie to, żeby z tą dezinformacją walczyć” – oświadczył Adam Szłapka.
Jak zapewnił, będzie dostępny dla mediów „każdego dnia przez 24 godziny na dobę”.
„Moim zadaniem nie będzie gwiazdorzenie i niewychodzenie z mediów, ale to, by zbudować w całym rządzie, we wszystkich ministerstwach, ekipę, która będzie gotowa wziąć odpowiedzialność za lepszą komunikację, aby wszyscy mieli każdego dnia poczucie, że wiedzą, co robimy” – zakończył rzecznik.
Adam Szłapka od listopada 2019 r. pełni funkcję przewodniczącego partii Nowoczesna, która wchodzi w skład Koalicji Obywatelskiej. Posłem jest już trzecią kadencję. Po raz pierwszy uzyskał mandat poselski w 2015 r. W ostatnich wyborach parlamentarnych otrzymał 149 064 głosów, uzyskując trzeci najwyższy wynik w kraju. Wyprzedzili go jedynie Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. W grudniu 2023 r. został ministrem do spraw Unii Europejskiej w rządzie Koalicji 15 października.
Przeczytaj także:
Wojna między Izraelem a Iranem wkracza w drugi tydzień. Minionej nocy Izrael zatakował wiele celów, Iran odpowiedział pociskami i dronami. Minister obrony Izraela przestrzega libański Hezbollah przed zaangażowaniem w konflikt
Izraelskie wojsko informuje o dziesiątkach atakach przeprowadzonych w ciągu nocy na cele wojskowe w Iranie. Armia uderzyła m.in. na Organizację Innowacji i Badań Obronnych (SPND), która zdaniem Izraela działa na rzecz irańskiego ministerstwa obrony i bierze udział w rozwoju broni jądrowej Iranu.
Dziś Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) potwierdziła także, że kluczowe budynki w irańskim ośrodku badawczym w Chondab zostały uszkodzone w czasie izraelskich ataków z ubiegłych dni. To aktualizacja oceny z wczoraj, kiedy MAEA stwierdziła, że reaktor w Chondab został trafiony, ale nie zaobserwowano żadnych skutków radiologicznych.
W ciągu minionej nocy Iran przeprowadził kolejny atak rakietowy na Izrael. W kilku rejonach kraju ogłoszona alarm przeciwlotniczy, ale jak informuje izraelska armia, obrona przeciwlotnicza przechwyciła część irańskich dronów.
Minister obrony Izraela ostrzega libański Hezbollah. Israel Katz powiedział, że cierpliwość Izraela wobec terrorystów, którzy mu zagrażają, wyczerpała się.
To odpowiedź na wczorajszą (19 czerwca) wypowiedź przywódcy wspieranego przez Iran Hezbollahu. Naim Kassem powiedział, że jego organizacja będzie działać tak, jak uzna za stosowne w obliczu „brutalnej izraelsko-amerykańskiej agresji” na Iran.
Dziś, 13 czerwca, rozpoczyna się drugi tydzień wojny między Izraelem a Iranem.
Nad ranem izraelska armia rozpoczęła zmasowane ataki na irańskie obiekty nuklearne i wojskowe. Zdaniem Izraela, Teheran ma wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by zbudować dziewięć bomb atomowych. W odpowiedzi Iran zaatakował Izrael rakietami i dronami. Twierdzi, że jego program nuklearny jest pokojowy.
W ciągu tygodnia siły izraelskie zlikwidowały najważniejszych dowódców wojskowych Iranu, uszkodziły jego potencjał nuklearny i zabiły setki cywilów. W odwetowych atakach Iranu zginęło co najmniej kilkudziesięciu izraelskich cywilów.
Jak poinformował Biały Dom 19 czerwca, Donald Trump podejmie decyzję w sprawie potencjalnego zaangażowania USA w ciągu dwóch tygodni. Wcześniej prezydent USA na zmianę groził Teheranowi (np. użyciem bomby „bunker buster”, która mogłaby zniszczyć obiekty nuklearne mieszczące się głęboko pod ziemią) i wzywał go do wznowienia rozmów nuklearnych zawieszonych z powodu konfliktu.
Europejscy urzędnicy organizują dziś (20 czerwca) spotkanie w Genewie z ministrem spraw zagranicznych Iranu, w którym udział mają wziąć także ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec oraz Unii Europejskiej.
Przeczytaj także:
Unijna komisarz ds. równości weźmie udział w Paradzie Równości w Budapeszcie, pomimo że szefowa KE radziła komisarzom, by tego nie robili. Hadja Lahbib przejdzie w zakazanym przez Viktora Orbána marszu razem z ponad 70 europarlamentarzystami, którzy zapowiedzieli swoją obecność
Unijna komisarz ds. równości Hadja Lahbib zapowiedziała, że ma zamiar wziąć udział w organizowanej pomimo zakazu Paradzie Równości w Budapeszcie – donosi portal Euractiv.
Lahbib będzie prawdopodobnie jedyną członkinią KE, która zdecyduje się na udział w Paradzie 28 czerwca. Jak ujawnił bowiem portal Euractiv, biuro szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen wysłało w maju do biur komisarzy wewnętrzną instrukcję odradzającą udział w tym wydarzeniu.
Jak pisał portal Euractiv powodem, dla którego KE odradzała udział komisarzom w tym wydarzeniu, była obawa przed „prowokowaniem rządu Viktora Orbána”. KE podkreśliła, że nikomu nie zakazała udziału w wydarzeniu, a jedynie odradziła go.
Rząd Viktora Orbána uważa, że organizacja Parady Równości w Budapeszcie jest nielegalna w związku z obowiązywaniem od kwietnia 2025 roku restrykcyjnego prawa zakazującego organizacji wydarzeń, które przedstawiają „rozbieżność z tożsamością odpowiadającą płci przy urodzeniu, zmianę płci lub homoseksualność”.
Organizację Parady Równości wsparł należący do Zielonych burmistrz Budapesztu Gergely Karácsony. Mimo to losy Parady wciąż są niepewne, bo w czwartek 19 czerwca węgierska policja ogłosiła, że organizacja zgromadzenia jest zabroniona.
Oprócz pochodzącej z Belgii komisarz Lahbib w węgierskiej Paradzie Równości udział ma wziąć ponad 70 europarlamentarzystów, w tym m.in. europosłowie Lewicy, a także wielu działaczy organizacji samorządowych z różnych krajów UE.
Udział w Paradzie potwierdziła też należąca do Europejskiej Partii Ludowej irlandzka europosłanka Maria Walsh. I to pomimo że należąca do EPL największa obecnie węgierska partia opozycyjna Tisza zwróciła się do europosłów z prośbą o to, by nie brać udziału w wydarzeniu. Założyciel Tiszy, europoseł Péter Magyar argumentował, że jedynie „pomoże Orbánowi” – przytacza Euractiv.
Parada Równości ma przejść przez Budapeszt 28 czerwca. Wydarzenie to ma szczególne znaczenie zważywszy na to, że reżim Orbána od lat wprowadza dyskryminacyjne regulacje, w związku z czym toczą się przeciwko niemu postępowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości oraz w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. To m.in. z tego powodu Węgry mają wciąż zablokowany dostęp do części środków unijnych.
Przeczytaj także:
Grupa robocza w Parlamencie Europejskim zbada doniesienia o rzekomych nieprawidłowościach w finansowaniu organizacji pozarządowych przez Komisję Europejską. Jej powstanie zostało przegłosowane głosami centroprawicy i skrajnej prawicy
Konferencja Przewodniczących PE zatwierdziła utworzenie grupy roboczej w Parlamencie Europejskim, która ma zbadać doniesienia o rzekomych nieprawidłowościach w finansowaniu organizacji pozarządowych przez Komisję Europejską. Chodzi o finansowanie kampanii informujących o Zielonym Ładzie, które skrajna prawica uznaje za „ideologiczną propagandę”.
Z inicjatywą utworzenia grupy roboczej najpierw wyszła grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), zrzeszająca partie narodowo-konserwatywne, w tym m.in. Prawo i Sprawiedliwość oraz Braci Włochów, oraz grupa Patrioci dla Europy (PdE), zrzeszająca takie ugrupowania jak m.in. skrajnie prawicowe francuskie Zjednoczenie Narodowe oraz węgierski Fidesz. Konferencja Przewodniczących PE nie przegłosowała jednak ich wniosku.
W zamian podobny wniosek w sprawie złożyła dominująca dziś w PE oraz UE Europejska Partia Ludowa (EPL), która zrzesza partie centroprawicowe i rządzi obecnie w największej liczbie państw członkowskich. Do tej grupy należy m.in. skręcająca dziś wyraźnie na prawo Koalicja Obywatelska, czy rządząca obecnie Niemcami CDU/CSU. Wniosek EPL poparli przedstawiciele EKR i PdE.
Jest to kolejny przykład niepokojącego wyłamywania się EPL z teoretycznie rządzącej PE nieformalnej koalicji grup proeuropejskich i prodemokratycznych, do której – poza EPL – należą: grupa Socjalistów i Demokratów (S&D, do niej należy polska Lewica) oraz grupa Odnowić Europę (RE, do niej należy Polska 2050 i Nowoczesna). Zarówno S&D, RE, jak i przy różnych okazjach dołączana do koalicji grupa Zielonych, nie poparły wniosku ws. utworzenia grupy roboczej. Grupy te uważają, że nie doszło do nieprawidłowości.
Grupy S&D, RE oraz Zieloni regularnie alarmują o tym, że EPL nie trzyma się umowy co do koalicji i coraz częściej głosuje razem ze skrajną prawicą, co ma negatywny wpływ na kierunek polityk europejskich. EPL wraz z EKR i PdE tworzy alternatywną większość, zwaną w PE „większością wenezuelską”.
To sprawia, że grupom proeuropejskiego, liberalnego centrum coraz trudniej jest wypracowywać centrowy konsensus wokół legislacji. Ofiarą tego padają m.in. polityki Zielonego Ładu oraz polityki równościowe.
Np. obecnie część grup w PE domaga się rezygnacji z wejścia w życie zakazu produkcji samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku. Konferencja Przewodniczących PE, na trwającej obecnie w Strasburgu sesji plenarnej, podjęła też decyzję o zaprzestaniu prac nad dyrektywą dotyczącą zwalczania greenwashingu. Także tą decyzję wspólnie przegłosowała centroprawica ze skrajną prawicą.
Utworzona z poparciem EPL, EKR oraz PdE grupa robocza ma zająć się badaniem rzekomych nieprawidłowości w przyznawaniu grantów na działalność organizacji pozarządowych przez Komisję Europejską.
Wątpliwości co do prawidłowości działania KE pojawiły się po tym, jak niemiecki Welt am Sontag oskarżył KE o „sekretne” przekazanie NGO-som środowiskowym 700 tysięcy euro na promocję europejskiej polityki klimatycznej oraz wywieranie nacisków na niemieckie firmy. Komisja Europejska zaprzecza zarzutom i zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Sprawa jest obecnie jednym z głównych tematów eksploatowanych przez partie eurosceptyczne do podważania zaufania do KE. W opozycji do tego grupy S&D, Odnowić Europę i Zieloni argumentują, że oskarżenia Welt am Sontag to jedynie próba dyskredytacji Komisji Europejskiej i Zielonego Ładu.
Także niektóre organizacje pozarządowe oceniają utworzenie grupy jako „motywowane politycznie” i „szkodliwe dla demokracji”. Oświadczenie w tej sprawie 19 czerwca opublikowała WWF.
„Dzisiejsza decyzja Konferencji Przewodniczących Parlamentu Europejskiego o utworzeniu grupy roboczej skupiającej się wyłącznie na finansowaniu przez UE organizacji pozarządowych może podważyć demokrację i kluczową rolę społeczeństwa obywatelskiego w kształtowaniu polityki UE” – napisała organizacja.
Grupa robocza ma działać przez sześć miesięcy. Ma zweryfikować każdy kontrakt na dofinansowanie podpisany przez KE w intersującym okresie. Jeśli wykaże nieprawidłowości, ma zarekomendować zmiany w przepisach. Grupa robocza to nie grupa śledcza, która ma szersze uprawnienia.
Przeczytaj także: