Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W piątek Moskwa przeprowadziła jeden z najkrwawszych ataków na Ukrainę w tym roku. Najpierw rakieta trafiła w dzielnicę mieszkalną w Krzywym Rogu. Zginęło 16 osób, w tym sześcioro dzieci. W nocy miasto znów zaatakowały drony
Co najmniej 19 osób zginęło w rosyjskich atakach rakietowych na Krzywy Róg, rodzinne miasto Wołodymyra Zełenskiego. W piątek 4 kwietnia Kreml uderzył dwukrotnie: pierwszy pocisk balistyczny spadł na dzielnicę mieszkalną w samym centrum ukraińskiego miasta. Zginęło 16 osób, w tym sześcioro dzieci. Do szpitala z poważnymi obrażeniami trafiło 30 osób, w tym trzymiesięczne niemowlę. W sumie rannych zostało ponad 50 mieszkańców Krzywego Rogu.
Z relacji lokalnych władz wynika, że rakieta trafiła w wielopiętrowe bloki mieszkalne i spadła niedaleko placu zabaw.
Jak podkreśla Reuters, było to jedno z najkrwawszych uderzeń Putina na Ukrainę w tym roku.
W nocy z piątku na sobotę Rosjanie zaatakowali Krzywy Róg ponownie. Tym razem za pomocą bezzałogowych statków powietrznych. Szef władz obwodowych Serhij Łysak poinformował, że jeden z dronów trafił w budynek mieszkalny. Doszło do pożaru, w którym zginęła 56-letnia kobieta. Siedem osób odniosło obrażenia.
Bilans wszystkich ofiar śmiertelnych ataków na Krzywy Róg to co najmniej 19 osób. Rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że celem był lokal gastronomiczny, w którym miało odbywać się spotkanie ukraińskich żołnierzy z zachodnimi instruktorami. Kreml podaje, że zginęło 85 żołnierzy i oficerów armii obcych państw. Ukraina zdementowała te doniesienia, nazywając je dezinformacją.
Wołodymyr Zełenski złożył kondolencje rodzinom ofiar. „Każdego dnia giną ludzie. Jest tylko jeden powód, dla którego to wszystko trwa: Rosja nie chce zawieszenia broni i my to widzimy. Cały świat to widzi. Każdy pocisk, każdy atak dronów dowodzi, że Rosja chce tylko wojny” – napisał w serwisie Telegram prezydent Ukrainy.
Ukraińska obrona powietrzna zestrzeliła 51 z 92 dronów wystrzelonych tej nocy przez Rosję. 31 nie dotarło do celu, co zwykle oznacza, że zostały przechwycone lub zablokowane elektronicznie. Uszkodzenia odnotowano jednak w obwodach: kijowskim, żytomierskim, sumskim i dniepropietrowskim.
W nocy z piątku na sobotę ukraińskie drony zaatakowały także kilka miejscowości w Rosji, w tym jedyny w kraju zakład produkujący światłowody.
W piątek po rozmowach z sojusznikami NATO sekretarz stanu USA ogłosił, że Donald Trump „nie zamierza wpaść w pułapkę niekończących się negocjacji” z Rosją w sprawie Ukrainy. „Sprawdzamy, czy Rosjanie są zainteresowani pokojem”, powiedział dziennikarzom w Brukseli Marco Rubi „Ich działania – nie ich słowa, ich działania – określą, czy są poważni, czy nie, i zamierzamy się o tym przekonać raczej wcześniej niż później„ – stwierdził. Amerykańska dyplomacja ma też coraz przychylniej wypowiadać się o Kijowie, stwierdzając np., że Ukraińcy – w odróżnieniu od Rosji – ”wykazali chęć całkowitego zawieszenia broni".
Kreml oświadczył w piątek, że negocjacje z Amerykanami w sprawie rozejmu na Ukrainie utknęły w martwym punkcie. Według NBC News także wewnętrzny krąg Trumpa odradzał mu ponowną rozmowę z Putinem, dopóki rosyjski przywódca nie zobowiąże się do pełnego zawieszenia broni.
Ukraina i Rosja oskarżają się o złamanie moratorium w sprawie ataków na infrastrukturę energetyczną wynegocjowane przez Amerykanów. Zełenski twierdzi, że Moskwa przeprowadziła w piątek atak bezzałogowy na elektrownię cieplną w Chersoniu, a rosyjskie ministerstwo obrony oskarża Kijów o sześć ataków na rosyjskie obiekty energetyczne w ciągu ostatnich 24 godzin.
Wśród ofiar ma być pięcioro dzieci. Jak informują lokalne władze, w pobliżu miejsca uderzenia rosyjskiej rakiety znajdował się plac zabaw
W piątek 4 kwietnia tuż przed godziną 18 szef Rady Obrony miasta Ołeksandr Wiłkuł poinformował o rosyjskim ataku. Rosjanie wystrzelili rakietę balistyczną, która trafiła w centrum dzielnicy mieszkalnej – zniszczeniu uległy wielopiętrowe bloki. Łączna liczba ofiar jest nadal ustalana. Według najnowszych informacji podawanych przez Wiłkuła zginęło 14 osób, w tym pięcioro dzieci. W pobliżu miejsca uderzenia rosyjskiej rakiety znajdował się plac zabaw.
Rannych ma być co najmniej 50 osób.
„Ludzie umierają każdego dnia. Istnieje tylko jeden powód, dla którego tak się dzieje: Rosja nie chce zawieszenia broni i my to widzimy. Cały świat widzi. Każda rakieta, każdy dron uderzeniowy dowodzi, że Rosja pragnie tylko wojny. „I tylko od nacisku świata na Rosję, od wszelkich wysiłków na rzecz wzmocnienia Ukrainy, naszej obrony powietrznej, naszych sił – tylko od tego zależy, kiedy wojna się zakończy” – napisał Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełensky w swoich mediach społecznościowych.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział w piątek, że prezydent Donald Trump nie zamierza dać się wciągnąć w „pułapkę niekończących się negocjacji” z Rosją w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie.
Rubio wypowiadał się w Brukseli po spotkaniu z sojusznikami z NATO, z których wielu wyraziło obawy wobec prób Trumpa nawiązania kontaktu z Kremlem w celu wypracowania porozumienia kończącego konflikt w Ukrainie.
„Prezydent Trump nie zamierza uwikłać się w bezowocne negocjacje o samych negocjacjach” – powiedział Rubio dziennikarzom. „W ciągu kilku tygodni, a nie miesięcy, przekonamy się, czy Rosja poważnie myśli o pokoju”.
„Jeśli (Rosjanie) nie są zainteresowani pokojem, wkrótce się o tym dowiemy i będziemy podejmować na tej podstawie kolejne decyzje” – dodał.
Choć Trump opowiada się za łagodzeniem napięć z Rosją, wyraża niezadowolenie z powodu braku postępów w kierunku zawieszenia broni.
Rubio, podkreślając wsparcie dla Ukrainy, zaznaczył, że Kijów „wykazał gotowość” do pełnego zawieszenia broni i otwarcia przestrzeni do negocjacji.
Podkreślił, że USA najpierw oczekują zawieszenia broni, a potem negocjacji w kierunku wypracowania warunków ostatecznego pokoju. Zapewnił, że Stany zamierzają współpracować z obiema stronami, chociaż zarówno Ukraina, jak i Rosja będą musiały pójść na pewne ustępstwa. „Nie zamierzamy przesądzać, jakie to będą ustępstwa, ponieważ będą one zależeć od tego, co zaakceptuje Ukraina i Rosja” – stwierdził.
Przedstawiciel administracji Trumpa dodał, że negocjacje nie mogą trwać w nieskończoność i że to nie są groźby kierowane wobec Kremla, ale wynika to z rzeczywistości, bo członkowie amerykańskiego Kongresu zaczęli już składać projekty ustaw zwiększających sankcje na Rosję. „Będzie więc rosła presja ze strony Kapitolu, by nałożyć sankcje, których nie będziemy w stanie powstrzymać, jeśli w rzeczywistości nie robimy postępów w kierunku pokoju” – powiedział.
Od ponad miesiąca ekipa Trumpa negocjuje z Rosją zakończenie konfliktu w Ukrainie.
W marcu Trump rozmawiał telefoniczne z Władimirem Putinem i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Stany Zjednoczone wyszły z pierwszą propozycją zawieszenia broni na 30 dni, która miałaby obowiązywać w przestrzeni powietrznej, na morzu i lądzie. Ukraina propozycję przyjęła, jednak Rosja się na nią nie zgodziła.
Po rozmowach rosyjsko-amerykańskich i ukraińsko-amerykańskich w Arabii Saudyjskiej obie strony wojny miały się zgodzić na zawieszenie broni na Morzu Czarnym, jednak z czasem Rosja zadeklarowała, że nie przystąpi do tego porozumienia, jeśli Zachód nie zniesie części nałożonych na nią sankcji.
Putin zasugerował przekazanie Ukrainy pod zarząd tymczasowy przed rozmowami pokojowymi. Powiedział, że administracja tymczasowa mogłaby być na Ukrainie wprowadzona „pod auspicjami ONZ, USA, krajów europejskich i rosyjskich partnerów”. Miałoby to doprowadzić do wyborów i wyłonienia rządu, by następnie „rozpocząć rozmowy na temat traktatu pokojowego”. Strona amerykańska odrzuciła propozycję Kremla.
Mimo deklaracji administracji Trumpa i prób doprowadzenia do zawieszenia broni w Ukrainie, do tej pory nie udało się doprowadzić do żadnego przełomu.
Władze Chin poinformowały o wprowadzeniu ceł odwetowych w wysokości 34 proc. na wszystkie towary importowane z USA w odpowiedzi na ogłoszone 2 kwietnia przez Waszyngton cła na chińskie produkty.
Komisja ds. Taryf Celnych Rady Państwa powiadomiła, że na wszystkie towary pochodzące z USA „do obecnie obowiązującej stawki celnej zostanie dodana taryfa w wysokości 34 procent”. Wyjątek stanowią towary, które zostały wysłane do Chin przed 10 kwietnia i zostaną zaimportowane do 13 maja — informuje PAP.
W oświadczeniu podanym na stronie chińskiego ministerstwa finansów podkreślono, że „nie będzie żadnych zwolnień ani ulg w odniesieniu do nałożonych ceł”.
Resort w osobnym komunikacie wezwał władze w Waszyngtonie do „natychmiastowego zniesienia jednostronnych środków taryfowych i rozwiązania różnic handlowych w drodze konsultacji w sposób równy, pełen szacunku i korzystny dla obu stron”. Według Chin amerykańskie cła są „typową jednostronną praktyką zastraszania”, która narusza międzynarodowe zasady handlowe i szkodzi interesom Chin, a także globalnej gospodarce.
W środę prezydent USA Donald Trump ogłosił, że na import z Chin zostanie nałożone dodatkowe cło w wysokości 34 proc. Wraz z wdrożonymi w tym roku 20-procentowymi taryfami oznacza to, że towary z ChRL będą od 5 kwietnia obarczone cłami w wysokości 54 proc. Podczas kampanii wyborczej Trump zapowiadał taryfy na poziomie 60 proc.
Jak informuje PAP, po ogłoszeniu przez prezydenta USA pierwszych ceł na chiński import w lutym Pekin odpowiedział m.in. 15-procentowymi taryfami na import węgla i skroplonego gazu ziemnego (LNG), a także 10-procentowymi stawkami na import ropy naftowej czy maszyn rolniczych. Podwojenie taryf przez USA spotkało się z kolei z odwetem w postaci ceł w wysokości od 10 do 15 proc. na import produktów rolno-spożywczych z USA.
Żeby Sejm zajął się obywatelskim projektem ustawy o nadaniu osobowości prawnej Odrze, potrzeba 100 tysięcy podpisów. Do końca kwietnia trwa zbiórka, a pod listem otwartym w tej sprawie podpisało się 225 naukowców i naukowczyń.
"Jako przedstawiciele środowisk akademickich i naukowych, wyrażamy nasze pełne poparcie dla obywatelskiej inicjatywy nadania Odrze osobowości prawnej. Uważamy, że Odra, jako kluczowy element naszego ekosystemu, zasługuje na szczególną ochronę i poszanowanie jej praw.
Zgadzamy się, że Odra ma prawo do:
Szczególnie w obliczu postępującej katastrofy klimatycznej oraz intensywnej, niszczycielskiej działalności człowieka, rzeka Odra potrzebuje uznania osobowości prawnej" – czytamy w liście otwartym dotyczącym nadania osobowości prawnej Odrze, który podpisało już 225. naukowców i naukowczyń. Ta liczba wciąż rośnie, wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. dr hab. Bogdan Wziątek, ichtiolog z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który w OKO.press wielokrotnie wyjaśniał kwestie związane z katastrofą odrzańską czy prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego znany czytelnikom i czytelniczkom z objaśniania przyczyn katastrofy klimatycznej.
List środowiska akademickiego to wsparcie inicjatywy nadania Odrze osobowości prawnej, czyli rozwiązania, jakiego w polskim prawie jeszcze nie było. Do końca kwietnia trwa zbiórka podpisów pod projektem obywatelskiej ustawy w tej sprawie. Potrzeba 100 tysięcy podpisów, które muszą zostać złożone osobiście (nie można więc podpisać się online). Wynika to z ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, według której podpis jest ważny tylko na papierze, po podaniu adresu oraz numeru PESEL.
Pomysł na nadanie osobowości prawnej rzece powstał po katastrofie odrzańskiej. Tej inicjatywie był poświęcony Marsz dla Odry w 2023 roku, wędrówka od źródeł do ujścia drugiej największej polskiej rzeki.
„Osobowość prawną posiada Magpie w Kanadzie, dorzecze rzeki Atrato w Kolumbii, Whanganui w Nowej Zelandii. Nikogo nie dziwi, że korporacje i firmy mogą posiadać osobowość prawną, tym bardziej zasadne jest nadanie osobowości prawnej realnemu podmiotowi, żywemu organizmowi, jakim jest rzeka” – pisał jeden z inicjatorów, Robert Rient w petycji, która powstała przy okazji Marszu.
Doktor Stanisław Kordasiewicz, doktor nauk prawnych, adiunkt na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego i członek Rady Fundacji Osoba Odra, wyjaśniał w rozmowie z OKO.press: „Z praktycznego punktu widzenia oznacza to, że rzeka miałaby swoją reprezentację, komitet reprezentantów, który występowałby w jej imieniu i mógłby dochodzić praw rzeki bezpośrednio. To bardzo duża zmiana, systemowa, bo gdybyśmy ją wprowadzili, to inne podmioty musiałyby liczyć się z przyrodą na takim poziomie, którego dziś w prawie nie ma. W tej chwili niestety często jest tak, że prawa natury nie są wystarczająco chronione. Mechanizmy, których do tej pory używaliśmy, już się nie sprawdzają”.
Projekt ustawy można przeczytać TUTAJ.