Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
„Rozliczenie Macierewicza będzie w tym miesiącu” — zapowiedział w Radiu Zet wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk
„We wrześniu zaprezentujemy pełen raport dotyczący działalności podkomisji smoleńskiej. Będzie również co najmniej kilkanaście zawiadomień do prokuratury w sprawie Antoniego Macierewicza, jego współpracowników i szeregu innych osób” – zapowiedział Tomczyk w rozmowie z Radiem Zet.
Podkomisję smoleńską w 2016 r. powołał Antoni Macierewicz, ówczesny szef MON w rządzie PiS. Jej zadaniem było ponowne zbadanie przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Macierewicz raport z prac komisji ogłosił w kwietniu 2022 r. Jej eksperci doszli do wniosku, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu. Do katastrofy miały doprowadzić wybuchy dwóch bomb termobarycznych. Jednej w kokpicie, drugiej umieszczonej pod skrzydłem.
We wrześniu 2022 r. Piotr Świerczek w reportażu “Czarno na białym” TVN24 ujawnił, że Macierewicz zmanipulował dowody, którymi dysponowała komisja. Uznał, że doszło do zamachu, choć z prac komisji wynikało, że katastrofa była wynikiem wypadku. Szczegółową analizę manipulacji raportu Macierewicza przeprowadziła w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk.
W maju 2023 r. senator KO Krzysztof Brejza poinformował, że „wydatki budżetowe poniesione przez MON na funkcjonowanie Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego od jej powołania do 15 maja 2023 r. wyniosły 31 121 974,32 zł”. Wcześniej przekazywał, że do lutego 2021 r. podkomisja Macierewicza wydała 22 mln zł. Tylko w ciągu roku wydała więc 9 mln zł.
Z kolei Najwyższa Izba Kontroli rok temu zbadała 23 umowy zawarte z członkami podkomisji smoleńskiej. Ich łączny koszt to 1,2 mln zł. NIK-owi nie udało się ustalić, czego dokładnie dotyczy dziewięć umów opiewających na 602,6 tys. zł. NIK zarzucił szefowi MON Mariuszowi Błaszczakowi, że nie sprawuje nad nią “właściwego nadzoru i kontroli”.
Najważniejsze wydarzenia z czwartku 5 września.
Paweł Szopa z Red is Bad ścigany „czerwoną notą” Interpolu. Oznacza to, że informacja o poszukiwaniu Pawła Szopy trafi do systemów policji i straży granicznych wszystkich 196 krajów, które są członkami organizacji. Prokuratura chce postawić Szopie i b. szefowi RARS Michałowi Kuczmierowskiemu zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej (art. 258 § 1 k.k.) oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 231 § 1 i 2 k.k.).
„Obecnym budżetem na Ministerstwo Zdrowia możemy dobrze zarządzać i nie musimy podnosić składek. Nie widzę za to szansy na jej obniżenie. Ja jestem od tego, aby ulżyć pacjentom i będę broniła tej składki” – stwierdziła w Polsat News ministra zdrowia Izabela Leszczyna.
Andrzej Domański ogłosił, że komitet wyborczy PiS dostanie dotację pomniejszoną o kwotę prawie 11 mln zł. To wynik niedawnej uchwały Państwowej Komisji Wyborczej.
Jak podaje Rzeczpospolita, oskarżony o szpiegostwo Pablo Gonzales, zanim wrócił do Rosji w ramach wymiany, zapoznawał się z aktami swojej sprawy. Prokuratura twierdzi, że nie było tam żadnych informacji stanowiących tajemnice państwowe.
Prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz złożył zawiadomienie do Prokuratury Krajowej w sprawie Małgorzaty Manowskiej. Chodzi o zablokowanie rozpoznania precedensowych pozwów o uznanie neo-sędziów SN za nielegalnych. Prezes Iustitii chce też dla Manowskiej dyscyplinarki
Prezydent Francji zdecydował, że nowym premierem zostanie Michel Barnier, polityk prawicowego ugrupowania, które zajęło czwarte miejsce w wyborach. Liderzy zwycięskiego Nowego Frontu Ludowego mówią o zamachu stanu
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zabrał głos w sprawie przeszukań w domu Roberta Bąkiewicza oraz siedzibie Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Zapowiedział zorganizowanie wiecu pod Ministerstwem Sprawiedliwości w przyszłą sobotę.
Na oddziale ginekologiczno-położniczym w szpitalu w Nowym Targu doszło do kolejnej tragedii — poinformował Tygodnik Podhalański. 25-letnia kobieta zmarła po tym, jak operacyjnie wydobyto z jej macicy martwy płód.
Głos w sprawie szpiega GRU zabrał także prezydent Andrzej Duda. „Czyżby współpraca między służbami rosyjskimi a polskimi pod rządami premiera Tuska nadal była kontynuowana?” – pytał prezydent
Pablo Gonzalez to szpieg GRU pracujący przez dwa lata w Polsce pod przykrywką jako hiszpański dziennikarz. Był jedną z osób biorących udział na początku sierpnia w głośnej wymianie, w której Rosja uwolniła i wypuściła na Zachód przetrzymywanych więźniów politycznych w zamian za uwolnienie swoich szpiegów pracujących w krajach NATO. Na moskiewskim lotnisku Gonzaleza osobiście powitał Władimir Putin.
Przed wymianą Gonzalez spędził 2,5 roku w polskim areszcie. Trafił tam po zatrzymaniu przez ABW 28 lutego 2022 roku. Kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainę Gonzalez został zatrzymany w Przemyślu, gdzie relacjonował pierwsze dni pełnoskalowej wojny dla hiszpańskich mediów.
14 sierpnia Prokuratura Krajowa skierowała akt oskarżenia, w którym stwierdzono, że Pablo González Yagüe vel Paweł Rubcow od kwietnia 2016 roku do lutego 2022 roku w Przemyślu, Warszawie i w innych miejscach, „biorąc udział w obcym wywiadzie [...], udzielał temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie mogło wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, w tym również jako państwu członkowskiemu NATO”.
Jak podaje Rzeczpospolita Rubcow, zanim wrócił do Rosji, skorzystał z przysługującego mu uprawnienia i zapoznał się z całością materiału dowodowego z toczącego się w jego sprawie śledztwa.
„Rubcow czytał akta od połowy lipca – przez dwa tygodnie. – Z materiałami niejawnymi podejrzany zapoznawał się w kancelarii tajnej ABW. Z jawnymi, w siedzibie prokuratury – wskazuje rzecznik.
Tyle tylko, że prowadzący śledztwo, dając mu dostęp do akt, nie wiedział, że 31 lipca Rubcow wyjdzie z aresztu – wszystko odbyło się w nieznanym do dzisiaj trybie” – pisze Rzeczpospolita.
Jak wskazuje gazeta – funkcjonariusz GRU mógł zdobyć informacje wartościowe dla wywiadu Rosji.
Prokuratura Krajowa odniosła się do publikacji Rzeczpospolitej.
"Nie ma żadnej prawnej możliwości odmowy udostępnienia akt podejrzanemu, wobec którego złożono wniosek o tymczasowe aresztowanie. W szczególności w takiej sytuacji nie znajduje zastosowania art. 156 § 5 kpk, przewidujący możliwość odmowy z uwagi na „ochronę ważnego interesu państwa” (wobec podejrzanych odpowiadających z wolnej stopy).
Konieczność udostępnienia akt jest więc konsekwencją złożenia wniosku o zastosowanie, a następnie przedłużenie tymczasowego aresztowania" – czytamy w opublikowanym komunikacie.
Podczas briefingu prasowego rzecznik PK zapewniał, że „w tych aktach, zarówno jawnych, jak i niejawnych, nie było żadnych tajemnic państwowych, które mogą w jakikolwiek sposób zaszkodzić Polsce (...) nie ma żadnych tajemnic, nie ma ujawnionych żadnych technik operacyjnych, żadnych danych funkcjonariuszy”. Materiał niejawny miał dotyczyć tylko „zachowania Pablo G., czyli istoty tego postępowania”.
W czwartek do sprawy rosyjskiego szpiega odniósł się także prezydent Andrzej Duda, który został o nią zapytany przez dziennikarzy podczas konferencji prasowej z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą.
„Z trudem komentuje się tę sytuację, bo rzeczywiście jest tak, że obowiązujące przepisy pozwalają, strzegąc bezpieczeństwa i interesów Rzeczypospolitej, uczynić w takiej sytuacji wyjątek i nie dopuścić nawet podejrzanego czy skazanego do tego, aby zapoznał się z aktami, zwłaszcza jeżeli są to akta klauzulowane, akta tajne” – powiedział prezydent.
„O ile pamiętam, w 2012 roku za rządów Donalda Tuska została zawarta umowa pomiędzy Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a FSB, jeżeli chodzi o współpracę. Czyżby współpraca między służbami rosyjskimi a polskimi pod rządami premiera Tuska nadal była kontynuowana? Bo tak to wygląda” – dodał.
„Takiej wypowiedzi prezydenta nie chcę komentować. Aż nie chcę wierzyć, że mógł coś takiego powiedzieć” – powiedział Tomasz Siemoniak, szef MSWiA i koordynator służb specjalnych poproszony o komentarz przez TVN24.
Minister powołał się na rzecznika PK, który wskazywał, że Rubcow nie zapoznał się z żadnymi materiałami stanowiącymi tajemnicę państwową.
Andrzej Domański ogłosił, że komitet wyborczy PiS dostanie dotację pomniejszoną o kwotę prawie 11 mln zł.
W zeszłym tygodniu Państwowa Komisja Wyborcza podjęła uchwałę stwierdzającą, że ze strony komitetu wyborczego PiS doszło do naruszeń przepisów kodeksu wyborczego aż na 3,6 mln zł. Chodzi o wybory parlamentarne w 2023 roku. Co to oznacza?
Po pierwsze PiS musi zwrócić do Skarbu Państwa zakwestionowaną sumę, czyli 3,6 mln zł. Po drugie partyjna dotacja, pokrywająca wydatki na kampanię wyborczą, zostanie pomniejszona jednorazowo o trzykrotność tej kwoty, czyli o 10,8 mln zł. Wreszcie po trzecie: zmniejszona zostanie partyjna subwencja, wypłacana co rok przez całą kadencję. Przez wszystkie cztery lata PiS straci tu 43,2 mln zł.
Od decyzji PKW przysługuje PiS odwołanie do Sądu Najwyższego. Według obowiązujących przepisów orzekać ma w tej sprawie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, kwestionowana przez europejskie trybunału. Partia zapowiedziała od razu, że skorzysta z tej ścieżki.
Przez ostatnich kilka dni niejasne było, co w obliczu decyzji PKW zrobi minister finansów, który jest odpowiedzialny za wypłaty środków. Przepisy nie precyzują postępowania w takich przypadkach. Możliwy był scenariusz, w którym minister wypłaca całość dotacji – można było argumentować, że do czasu „uprawomocnienia się decyzji”, czyli po wyroku SN, komitetowi należy się pełna pula. Drugą opcją była wypłata dotacji z potrąceniem sumy wskazanej przez PKW.
W czwartek wieczorem minister Andrzej Domański był gościem TVP Info.
„Otrzymałem decyzję PKW i po analizie tego dokumentu, tego pisma uruchomiłem wypłatę środków dla komitetów wyborczych, w tym również dla komitetu wyborczego PiS, zgodnie z decyzją PKW. 10,8 mln, prawie 11 mln zł, dotacja podmiotowa dla PiS-u została decyzją PKW obcięta. Pozostałe środki w kwocie ponad 27 mln zł zostały przekazane do wypłaty” – poinformował minister.
Domański zaznaczył, że kampania wyborcza została w ten sposób rozliczona. Jeśli chodzi zaś o trzeci krok, czyli subwencję, ministerstwo „czeka na decyzję PKW”. Skutkiem nieprzyjęcia sprawozdania komitetu wyborczego może być również całkowita utrata subwencji partyjnej aż do 2027 roku. Uchwała w tej sprawie jeszcze nie została przyjęta przez PKW. PKW podejmie ją w „nieodległym terminie”, czyli we wrześniu.
Prezydent Francji zdecydował, że nowym premierem zostanie Michel Barnier, polityk prawicowego ugrupowania, które zajęło czwarte miejsce w wyborach. Liderzy zwycięskiego Nowego Frontu Ludowego mówią o zamachu stanu
Prezydent Francji Emmanuel Macron mianował w czwartek nowego premiera. Został nim Michel Barnier, który ma 73 lata, a w czasie swojej długiej kariery politycznej był czterokrotnie ministrem, dwukrotnie unijnym komisarzem. W ostatnich latach zajmował także funkcję negocjatora UE ds. Brexitu.
Macron zwlekał z decyzją prawie dwa miesiące. Lipcowe, przyspieszone wybory parlamentarne we Francji zdobywając 180 miejsc, wygrała lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy, złożona z opozycyjnej wobec Macrona, skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona (LFI), Partii Socjalistycznej (PS), Partii Komunistycznej i mniejszego ugrupowania Ekologów. NFL nie zdobyła jednak większości w Zgromadzeniu Narodowym, która dawałaby szansę na samodzielne rządzenie.
Michel Barnier mianowany przez Emmanuela Macrona to polityk, który przez całe życie związany był z prawicą. Obecnie należy do partii Republikanie, która zajęła w wyborach czwarte miejsce z wynikiem 39 miejsc.
Liderzy Nowego Frontu Ludowego, jak podaje Reuters, zdążyli już nazwać decyzję prezydenta zamachem stanu. Jean-Luc Mélenchon ogłosił, że „wybory zostały Francuzom skradzione” i wezwał do protestów ulicznych w sobotę.
Macron liczy, że Michel Barnier, który w ostatnich latach m.in. zaostrzył swoje stanowiska w kwestii migracji, uzyska poparcie skrajnie prawicowego Zgromadzenia Narodowego, które zajęło trzecie miejsce (142 mandaty). Lider ruchu Jordan Bardella zapowiada, że partia nie zablokuje kandydata prezydenta, ale będzie apelować o to „aby główne problemy Francuzów – koszty utrzymania, bezpieczeństwo, imigracja – zostały w końcu rozwiązane”.