Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prokuratura szacuje straty Orlenu wynikające z niestosowania się do postanowień tzw. ustawy kominowej na ponad 8,3 mln złotych.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała posłankę Agnieszkę Pomaskę z KO, że wszczyna śledztwo w zawyżonych wynagrodzeń w Orlenie. Pomaska opublikowała wiadomość na platformie X.
„Będzie śledztwo ws. nielegalnych wynagrodzeń w Orlenie. Członkowie rady nadzorczej omijali ustawę kominową i okołobudżetową. Za brak nadzoru odpowie były minister Jacek Sasin. Przypomnę, że sam Obajtek zarobił co najmniej 1,2 więcej, niż powinien” – napisała Agnieszka Pomaska z KO.
Z dołączonego dokumentu dowiadujemy się, że postanowienie w tej sprawie zostało podjęte 26 czerwca 2024 roku. Śledztwem będzie objęta działalność ministra aktywów państwowych oraz rady nadzorczej Orlenu.
Z zawiadomienia prokuratury wynika, że w okresie od 15 listopada 2019 roku do 31 grudnia 2021 roku działający jako reprezentant Skarbu Państwa minister aktywów państwowych „uporczywie uchylał się” od „wykonywania praw udziałowych w spółce PKN Orlen SA”, tzn. nie podejmował działań mających na celu ukształtowanie i stosowanie w PKN Orlen zasad wynagradzania członków zarządu zgodnie z treścią tzw. ustawy kominowej".
Ten sam zarzut prokuratura kieruje wobec członków rady nadzorczej Orlenu, którzy — jak wynika z zawiadomienia — w okresie od 1 stycznia 2017 roku do 31 grudnia 2021 roku mieli dopuścić się „przekroczenia uprawnień, poprzez ustalenie wynagrodzeń członków zarządu PKN Orlen na poziomie wyższym niż określony w treści ustawy kominowej”.
Prokuratura oszacowała straty PKN Orlen z tytułu zawyżonych wynagrodzeń na ponad 8,3 mln złotych.
Sejmowa komisja regulaminowa rozpatrzy dziś wniosek prokuratury o odebranie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu. Prokuratura wnioskuje o tymczasowy areszt dla posła i planuje mu przedstawić 11 zarzutów.
Wirtualna Polska dotarła do wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu. Romanowski był wiceministrem sprawiedliwości odpowiedzialnym za nadzorowanie wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Miał brać udział w ustawianiu konkursów i wydatkowaniu środków niezgodnie z przeznaczeniem.
Śledczy w uzasadnieniu wniosku zaznaczają, że Romanowski „miał świadomość istnienia i funkcjonowania w zorganizowanej grupie przestępczej” – relacjonuje Wirtualna Polska.
Podkreślają też, że konkursy ogłaszane przez dysponenta Funduszu Sprawiedliwości, „były ustalane przez kierownictwo resortu, czyli wiceministra Marcina Romanowskiego oraz Zbigniewa Ziobrę i to jeszcze przed ogłoszeniem konkursu”. Często tylko po to, aby ich zwycięzcą była organizacja wskazana przez Marcina Romanowskiego i Zbigniewa Ziobro, bądź innych polityków Solidarnej Polski.
Jak pisze Wirtualna Polska, ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że Romanowski jeszcze miesiąc po przegranych przez Zjednoczoną Prawicę wyborach parlamentarnych przyznawał dotacje bez żadnego uprawnienia. W ten sposób miliony miała otrzymać jeszcze fundacja Lux Veritas księdza Rydzyka, która za rządów PiS otrzymała w sumie około 380 milionów złotych różnych dotacji oraz Fundacja Profeto.pl, reprezentowana przez księdza Michała O., który obecnie przebywa w areszcie.
Prokuratura zamierza postawić Romanowskiemu w sumie 11 zarzutów, większość z nich dotyczy ustawiania konkursów, jest też zarzut o udział w zorganizowanej grupy przestępczej. Cały wniosek liczy prawie siedemdziesiąt stron. Szczegóły zarzutów wobec m.in. Romanowskiego ujawniło wczoraj OKO.press i TVN24.
Minister spraw zagranicznych bardzo dobrze ocenia wizytę kanclerza Olafa Scholza w Warszawie. „Cokolwiek uzyskamy, to będzie nieskończenie więcej niż to, co uzyskał PiS” – mówił Radosław Sikorski w radiu Zet.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jest zadowolony z wyniku rozmów między kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem a premierem Polski Donaldem Tuskiem podczas spotkania w Warszawie we wtorek 2 lipca.
Scholz zapowiedział zadośćuczynienie dla ofiar niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej, ale nie padły żadne szczegóły, co zostało mocno skrytykowane m.in. przez opozycję. Jednak zdaniem Sikorskiego „cokolwiek będzie większe niż zero, które wywalczył PiS”.
„Jeśli dobrze pamiętam matematykę ze szkoły, to każda suma porównana z zero jest nieskończona, więc cokolwiek Niemcy teraz wypłacą, będzie nieskończenie więcej niż to, co uzyskał PiS, bo przypomnę, uzyskał zero” – powiedział Radosław Sikorski, odwołując się do nieistniejącego i nieprawidłowego twierdzenia matematycznego.
Na pytanie, czy Polska będzie ubiegała się o reparacje wojenne, odpowiedział wymijająco, że to „obóz PiS musi uzgodnić między sobą, czy chce reparacji, czy nie”. Dodał, że już jego poprzedniczka Anna Fotyga „stwierdziła na piśmie, że Polska reparacji się zrzekła”, a poza tym „w nocie do rządu niemieckiego sprzed 1,5 roku słowo reparacje nie pada”.
Sikorski przypomniał tu głośną notę dyplomatyczną wystosowaną do Niemiec we wrześniu 2022 roku, po tym jak zespół rządowy pod wodzą ówczesnego wiceministra Arkadiusza Mularczyka opublikował opasły raport na temat strat wojennych Polski, który szacował rzekomo należne Polsce reparacje na kwotę 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł.
Dodał, że dzisiejsza krytyka wizyty Scholza ze strony PiS to demagogia, bo „PiS się o reparacje nawet nie upomniał”. Tymczasem obecny rząd chce uzyskać „niemiecki gest przyznania się do odpowiedzialności moralnej i zadośćuczynienia wobec ofiar”.
„Cokolwiek uzyskamy, będzie to nieskończenie więcej niż to, co uzyskał PiS” – podkreślił Sikorski an antenie radia ZET.
Osoby, które w ostatnich miesiącach spędziły sporo czasu z prezydentem USA, mówią dziennikarzom New York Times, że prezydentowi coraz częściej zdarzają się momenty zagubienia – zapomina, co chciał powiedzieć, myli nazwiska, wydaje się nieobecny.
W związku z fatalnym wystąpieniem podczas debaty prezydenckiej, w trakcie której Joe Biden gubił wątki, zapominał, co chciał powiedzieć i nie kończył zdań, amerykański dziennik rozmawia z osobami, które w ostatnich miesiącach miały dużo kontaktu z prezydentem, by zweryfikować doniesienia o jego pogarszającej się formie.
Jak wynika z ustaleń dziennika, wielu z nich faktycznie informuje o pogarszającej się formie prezydenta, choć bliscy współpracownicy podkreślają, że to „wyjątki, a nie reguła”.
Joe Bidenowi ma się częściej zdarzać, że traci wątek, zapomina, co chciał powiedzieć albo wydaje się chwilowo nieobecny, co rozmówcy dziennika oceniają jako „coraz bardziej niepokojące”. Zdarza się to szczególnie wtedy, gdy prezydent jest zmęczony po intensywnej pracy.
Właśnie zmęczeniem Joe Biden tłumaczył to, jak kiepsko wypadł podczas debaty z Donaldem Trumpem.
Prezydent stwierdził, że wbrew radom swojego zespołu, w ciągu trzech tygodni przed debatą odbył kilka długich lotów, między innymi dwa przez Atlantyk, a częste zmiany stref czasowych nie pozwalały na regenerację. Zespół Bidena miał nawet skrócić czas przygotowania do debaty po to, by dać prezydentowi więcej czasu na odpoczynek – informuje dziennik. To okazało się jednak niewystarczające.
Mimo to Biały Dom zapewnia, że prezydent jest „w doskonałej formie”, a jego kiepska forma podczas debaty była wyjątkiem, a nie regułą. Wielu współpracowników Bidena cytowanych przez dziennik przytacza też wiele przykładów sytuacji, w których prezydent wykazał się ponadprzeciętną szybkością reakcji i zdolnością do szybkiego przetrawienia dużej ilości informacji.
W lutym tego roku Kevin C. O'Connor, lekarz Białego Domu, zapewniał, że pomimo drobnych dolegliwości, takich jak bezdech senny i neuropatia obwodowa stóp, prezydent jest „zdolny do służby”. Testy miały też wykazać brak choroby Parkinsona. New York Times podkreśla jednak, że od tego czasu Biały Dom nie daje możliwości zadania pytań lekarzowi.
W obozie Demokratów narasta jednak niepokój w związku z kondycją prezydenta. Pojawiają się głosy, by w trakcie konwencji, która się jeszcze nie odbyła, wybrać nowego kandydata. Także wyborcy uważają, że Demokraci będą mieli większą szansę na utrzymanie Białego Domu, jeśli zmienią kandydata. Tak uważa trzy czwarte badanych – wynika z sondażu SSRS dla CNN.
W przeprowadzonym tuż po wyborczej debacie sondażu poparcia dla kandydatów Biden przegrywa z Trumpem 6 punktami procentowymi – 43 proc. głosów do 49 proc.
Na liście potencjalnych nowych kandydatów pojawiają się nazwiska wiceprezydent Kamali Harris, która w sondażach dostaje 45 proc. poparcia wobec 47 proc. poparcia dla Trumpa, co uważa się za różnicę w granicach błędu statystycznego, gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma (48 proc. głosów dla Trumpa, 43 proc. dla Newsoma), sekretarza stanu ds. transportu Pete'a Buttigiego (47 proc. poparcia dla Trumpa, 43 proc. dla Buttigiego) oraz gubernatorki Michigen Gretchen Whitmer (47 proc. poparcia dla Trumpa, 42 proc. dla Whitmer).
New York Times podkreśla też w swoim tekście, że widocznemu pogorszeniu w ciągu ostatnich lat uległa też forma Trumpa. I to pomimo że były prezydent nie ma aż tak intensywnego trybu życia jak urzędujący.
Dziennik podkreśla, że Trumpowi często mylą się imiona i nazwiska, że formułuje wypowiedzi, które ciężko zrozumieć, a nawet zdarzało mu się przysnąć podczas publicznych wystąpień. Wyborcy także mają obawy co do wieku Trumpa, choć nie tak duże jak do wieku Bidena.
Joe Biden 81 ma lat, a Donald Trump 78.
„Istotą polityki Putina jest rewizjonizm, a największym zwolennikiem tej polityki w Unii Europejskiej uplasowanym na pozycji premiera jest Viktor Orbán (…). Orbán będzie usiłował rozmiękczać stanowisko Zachodu względem pomocy w Ukrainie i będzie to robił każdego dnia”.
Wizyta premiera Węgier Viktora Orbána na Ukrainie to nie gest przyjaźni czy zwrotu w relacjach węgiersko-ukraińskich, lecz próba rozmiękczania opinii publicznej na Zachodzie i forsowanie fałszywej, prorosyjskiej narracji na temat pokoju – uważa Paweł Kowal, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych oraz pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy.
„Orbán jest bardzo sprytny. Chociażby jego wczorajszy artykuł w Financial Times pokazuje, jak on próbuje rozgrywać Zachód i przedstawiać swoje racje (…). Dobrze, że wreszcie znalazł czas jako sąsiad Ukrainy [na wizytę w Kijowie – red.], natomiast mówieniem o rozejmie dzisiaj, w tych warunkach, jakie są, będzie rozmiękczał stanowisko Zachodu [w sprawie pomocy Ukrainie – red.] i będzie próbował to robić każdego dnia” – podkreślił Kowal w Rozmowie Piaseckiego w TVN24.
Premier Węgier we wtorek 2 lipca wybrał się z niespodziewaną wizytą do Kijowa. Utrzymywał, że to jego pierwsza wizyta jako szefa prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, którą to funkcję Węgry objęły z początkiem lipca. Wizyty zagraniczne nie mieszczą się jednak w katalogu obowiązków kraju, który sprawuje prezydencję. Prezydencja polega jedynie na organizowaniu prac jednej z unijnych instytucji – Rady UE.
Mimo to Viktor Orbán pojechał do Kijowa z absurdalną propozycją – chciał namawiać prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do ustalenia terminu zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych. Zdaniem Pawła Kowala taka narracja to „fałszywa nuta Moskwy”.
„Orbán nie jest wiarygodny w sprawach bezpieczeństwa w Europie Środowej (…). Orbán reprezentuje partie, które ja nazywam partiami Putinternu, czyli partie, które w jakimś zakresie na Zachodzie reprezentują interesy Rosji – funkcjonują jak partie demokratyczne, biorą udział w wyborach,, ale zawsze wplatają do swojego przekazu te fałszywe nuty z Moskwy. I te fałszywe nutki z Moskwy to jest dzisiaj fałszywe mówienie o pokoju" – powiedział poseł.
"Jeśli ktoś chce pokoju, to niech się wycofa z granic sąsiada” – dodał.
Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych podkreślił, że „nasz interes narodowy jest ściśle powiązany z tym, żeby Ukraińcy sobie radzili na froncie”.
Dodał, że trzeba bezwzględnie wspierać Ukrainę i „taki jest plan Zachodu, a każdy inny to jest nieszczęście dla Polski”.
„W naszym interesie jest, żeby to Ukraińcy decydowali o sobie, bo jak Orbán chce decydować za nich i coś im tam podpowiadać, to znaczy, że potem może mu przyjść do głowy nam tak podpowiadać: a dajcie spokój, a nie brońcie swojego powietrza, a po co macie umacniać granicę. To gadanie jest na rękę Putinowi, a Orbán jest w awangardzie wsparcie dla Putina (…). Na razie nic nie zrobił, co pozwalałoby mi powiedzieć mi okej, zmieniam zdanie na temat polityki Orbán względem Ukrainy i Rosji”.
Paweł Kowal podkreślił też, że Zachód nie może narzekać, że wojna trwa zbyt długo, bo Ukraina robi co może.
„W ciągu ostatnich 2 lat wojny Ukraińcy wygrali bitwę pod Kijowem, wygrali Chersoń, obronili Charków, funkcjonują jako państwo, są w stanie wystawiać armię — czego my jeszcze chcemy? Droga do zwycięstwa prowadzi przez takie działania (…). Putin nie zrealizował swoich strategicznych celów i nie możemy mu teraz na to pozwolić (…). Trzeba mobilizować Zachód i nie narzekać (…). Jakiekolwiek koncesje na rzecz Putina niczego nie dają” – podkreślił Kowal.