Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Nie akt serca, ale interes. Nie prezent, ale pożyczka. Nie umowa sporządzona u notariusza, ale w areszcie z udziałem notariusza. Codziennie na światło dzienne wychodzą nowe okoliczności przejęcia przez Karola Nawrockiego kawalerki w Gdańsku
Umowa na wykup 28-metrowej kawalerki została zawarta z panem Jerzym Ż. w areszcie. Tak wynika z dokumentów, którym przyjrzał się Onet. 6 maja pokazał je na konferencji prasowej Przemysław Czarnek. Twierdził, że 24 stycznia 2012 roku obie strony – Jerzy Ż. oraz Karol i Marta Nawroccy – stanęli przed notariuszem w Gdańsku.
Problem w tym, że mężczyzna przebywał wówczas w areszcie na ul. Kurkowej 12. Z informacji mediów wynika, że było to dokładnie w okresie od 19 listopada 2011 roku do 17 maja 2012 roku. A to oznacza, że Nawroccy musieli przyprowadzić notariusza do aresztu, żeby podpisać akt notarialny na zakup mieszkania. Sprawą ma zająć się Izba Notarialna w Gdańsku.
To kolejny kompromitujący szczegół w wielowątkowej aferze z gdańską kawalerką. W czwartek 15 maja dziennikarze „Gazety Wyborczej” ujawnili, że pieniądze na wykup mieszkania komunalnego od gminy z 90 proc. bonifikatą Jerzy Ż. dostał od Nawrockich jako wysoko oprocentowaną pożyczkę, niewiele niższą niż lichwiarskie stawki nielegalnie działających na rynku firm. Karol Nawrocki chciał, żeby pan Jerzy, utrzymujący się z pomocy społecznej, spłacał 20-proc. odsetki (2,4 tys. zł rocznie).
Umowa datowana jest na 15 lutego 2010 roku i została podpisana w Gdańsku. Znalazła się w materiałach zabezpieczonych przez prokuraturę po tym, jak trafiło do niej zawiadomienie o możliwym oszustwie, jakiego miał dopuścić się Nawrocki wobec pana Jerzego. Dokumenty pokazują, że Karol Nawrocki – wbrew swoim deklaracjom – od początku uczestniczył w procederze wykupu miejskiej kawalerki, a na dodatek nie robił tego bezinteresownie.
Kandydat popierany przez PiS uchyla się od odpowiedzi na szczegółowe pytania. W oczach własnego elektoratu ma go ratować gest przekazania mieszkania na cele charytatywne (kawalerka trafi do Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Dobroczynnego w Gdyni) oraz syndrom oblężonej twierdzy. Ostatnie przedwyborcze sondaże nie wskazują na to, żeby afera, która stawia Karola Nawrockiego w coraz gorszym świetle, realnie zaszkodziła mu w wyborach.
Przeczytaj także:
Jest to pierwsze bezpośrednie spotkanie od ponad trzech lat. Negocjacje będą prowadzone na niższym szczeblu niż planowano
Na zdjęciu u góry: Szef rosyjskiej delegacji i doradca Putina, Władimir Medinski, w towarzystwie wiceministra spraw zagranicznych Michaiła Galuzina (po lewej) i szefa rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) Igora Kostiukowa (po prawej), rozmawia z prasą przed planowanym spotkaniem delegatów ukraińskich, amerykańskich i rosyjskich w Stambule 15 maja 2025 r. Fot. Fot. Yasin Akgul / AFP
Według tureckiej agencji Anadolu o 10.45 (czas lokalny) powinno rozpocząć się trójstronne spotkanie, w którym wezmą udział przedstawiciele Turcji, USA oraz Ukrainy.
Na 12.30 (czas lokalny) zaplanowano rozmowy między Turcją, Rosją i Ukrainą. Spotkania odbędą się w Pałacu Dolmabahçe.
Jak pisaliśmy wcześniej, negocjacje będą prowadzone na niższym poziomie, ponieważ Władimir Putin – który zainicjował rozmowy – nie przybył do Stambułu. Rosyjskiej delegacji przewodniczy Władimir Medinski, doradcą Putina. (Medinski brał udział w rozmowach pokojowych w 2022 roku w Stambule, które zostały zakończone po odkryciu masowych grobów w Buczy). W jej skład wchodzą m.in. wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za relacje ze Wspólnotą Niepodległych Państw, organizacją regionalną zrzeszającą część byłych republik radzieckich, wiceminister obrony narodowej, dyrektor GRU, wywiadu wojskowego Federacji Rosyjskiej.
Natomiast ukraińska delegacja przybyła do Turcji reprezentowana na najwyższym szczeblu.
Według Zełenskiego Rosja po raz kolejny pokazała, że nie jest gotowa do zakończenia wojny, okazując przy tym pogardę Turcji i Stanom Zjednoczonym. Zdaniem ukraińskiego prezydenta delegacja rosyjska składała się z osób, które nie mają mandatu do podejmowania żadnych decyzji.
Wołodymyr Zełenski, który czekał osobiście na Putina w Turcji, wieczorem 15 maja po spotkaniu z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem w Ankarze, zdecydował jednak wysłać ukraińską delegację do Stambułu, „aby nie stracić kruchej szansy na negocjacje”, „a jednocześnie chcąc podjąć przynajmniej pierwsze kroki w kierunku deeskalacji, w kierunku zawieszenia broni” oraz z „z szacunku” dla prezydentów USA i Turcji.
Na czele ukraińskie delegacji stanął minister obrony Rustem Umerow. Łącznie z ukraińskiej strony w proces negocjacji zaangażowanych będzie 12 osób, m.in. wiceminister spraw zagranicznych, zastępcy wywiadów, zastępca szefa sztabu generalnego.
Według Reutersa, Stany Zjednoczone będzie reprezentował dyrektor ds. planowania polityki w Departamencie Stanu USA Michael Anton.
W nocy z 10 na 11 maja podczas konferencji prasowej Putin zaproponował wznowienie 15 maja bezpośrednich rozmów z Ukrainą „bez żadnych warunków wstępnych”. Była to jego odpowiedź na ultimatum Ukrainy i przedstawicieli Koalicji Chętnych – Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski – którzy 10 maja wezwali Rosję do 30-dniowego bezwarunkowego zawieszenia broni od 12 maja, grożąc kolejnymi sankcjami. Potencjalne spotkanie poparł również prezydent USA Donald Trump, więc Ukraina zgodziła się na rozmowy w każdym formacie.
Ukraina w Stambule będzie wymagać od Rosji 30-dniowego zawieszenia broni. Strona rosyjska postrzega dzisiejsze rozmowy „jako kontynuację procesu pokojowego w Stambule, który niestety został przerwany przez stronę ukraińską trzy lata temu”. Wówczas Rosja wymagała de facto kapitulacji Ukrainy. Jak pisaliśmy wcześniej w OKO.press, sama propozycja spotkania w Stambule nie świadczy o tym, że Rosja zmieniła swoje cele.
Przeczytaj więcej w OKO.press:
Przeczytaj także:
„Nie odpuszczamy. Nie jest tak, że tylko udzieliliśmy z mężem wywiadu i na tym koniec” – mówi pani Anita w najnowszym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”
W marcu „Gazeta Wyborcza” opisała historię pani Anity, kobiety, której ciążę terminowano w szpitalu w Oleśnicy w późnym stadium, bo w 37. tygodniu. Zabieg wykonano z przesłanki zagrożenia życia i zdrowia matki w związku z ciężką wadą płodu, u którego stwierdzono wrodzoną łamliwość kości. Wcześniej lekarze tygodniami mieli przekazywać kobiecie sprzeczne diagnozy. Po ujawnieniu najgorszego rokowania została ona wbrew swojej woli zamknięta w izolatce szpitala psychiatrycznego.
Po upublicznieniu historii największy hejt wylał się na lekarkę, która dokonała terminacji – dr Gizelę Jagielską, jedną z nielicznych ginekolożek, które otwarcie opowiadają w Polsce o tym, że przeprowadzają zabiegi aborcji. Ale także pani Anita przez prawicową część opinii publicznej została okrzyknięta „morderczynią”.
16 maja, po niespełna dwóch miesiącach od pierwszego wywiadu, pani Anita zabrała głos. W wideo rozmowie dla Wyborczej opowiada, że po samej publikacji dostała dużo wsparcia. Sytuacja zmieniła się, gdy do szpitala w Oleśnicy wtargnął Grzegorz Braun. Wówczas w sieci pojawiło się dużo dezinformacji. „Nigdzie głośno nie zostało powiedziane, że pożegnałam dziecko w dziewiątym miesiącu, bo byłam okłamywana co do stopnia wrodzonej łamliwości kości. Przebiły się jedynie informacje o lekarce z Oleśnicy, która »zabiła«. Większość internetowych trolli nawet nie zadała sobie trudu, by przeczytać artykuł i sprawdzić rzetelność przekazywanych przez siebie informacji. Ocenili sytuację na podstawie nagłówków” – opowiada pani Anita. I dalej: „Moje dziecko cierpiało już w brzuchu. W miejscu, gdzie dziecku powinno być najlepiej i najbezpieczniej. Mój Felek już wtedy się łamał, już wtedy odczuwał ból. Boję się pomyśleć, jakie katusze czekałyby go, gdyby się urodził”.
Kobieta zamierza dalej walczyć o sprawiedliwość. Przed sądami toczy się już postępowanie o bezpodstawne zamknięcie pani Anity na oddziale psychiatrycznym (temu wątkowi przyglądał się też Rzecznik Praw Pacjenta). Będą też kolejne pozwy – za to, że przez 16 tygodni kobieta była wprowadzana w błąd w sprawie rokowań dziecka. „Nie odpuszczamy. Nie jest tak, że tylko udzieliliśmy z mężem wywiadu i na tym koniec. Chcemy, żeby osoby, które zgotowały nam ten koszmar, poniosły za to odpowiedzialność” – deklaruje pani Anita.
Głos zabrała też dr Gizela Jagielska ze szpitala w Oleśnicy. W wywiadzie dla Wysokich Obcasów opowiada, że nie zamierza przestać pomagać kobietom, bo aborcja jest częścią położnictwa. „Zamierzam – tak jak do tej pory – działać zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i polskim prawem” – deklaruje.
Pytana o groźby pod swoim adresem, odpowiada, że ludzie potrafią być zaślepieni, a praca lekarza jest niebezpieczna. „Udowodniły to też ostatnie wydarzenia z Krakowa, gdzie pacjent zabił naszego kolegę, lekarza. Niebezpieczne może być nawet zaproponowanie pacjentowi innego leczenia niż to, które on sobie wyobraża” – mówi dr Jagielska.
Jako najbardziej poruszający wyraz wsparcia opisuje telefon od księdza. „Zadzwonił do szpitala, by powiedzieć, że jest mu szalenie wstyd za to, co robią inni księża i zadeklarowani katolicy [jeden z księży został zatrzymany przez policję za hejt pod adresem dr Jagielskiej]. Drugi napisał do mnie obszernego maila i podzielił się własnymi doświadczeniami, bo też pracuje w ochronie zdrowia. To bardzo budujące” – opowiada kobieta.
Po upublicznieniu sprawy w mediach prokuratura wszczęła postępowanie mające wyjaśnić, czy w Oleśnicy nie doszło do wykonania aborcji z naruszeniem prawa. Wątpliwości opinii publicznej budził fakt, że do terminacji ciąży doszło tak późno, a przed wywołaniem porodu płodowi podano dosercowo chlorek potasu. Należy jednak przypomnieć, że aborcja ze względu na zagrożenie życia i zdrowia matki jest dozwolona do ostatniego dnia ciąży. Zdrowiem matki jest także zdrowie psychiczne, co potwierdzają opublikowane przez Ministerstwo Zdrowia w 2024 roku wytyczne dotyczące przerywania ciąży. Aborcje płodów obarczonych poważnymi wadami, które możliwe były przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku z mocy tzw. przesłanki embriopatologicznej, obecnie realizowane są często właśnie w ramach przesłanki dotyczącej zdrowia. Pisała o tym szczegółowo w OKO.press Dominika Sitnicka.
Przeczytaj także:
Rekordowo niskie poparcie dla Rafała Trzaskowskiego w I turze, Nawrocki bez zmian, dalszy spadek Mentzena i zacięta walka między Biejat, Hołownią i Zandbergiem, z najlepszym jak dotąd wynikiem tego ostatniego. To wyniki nowego sondażu Opinii24 dla TVN i TVN24
W pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski może liczyć na 29 procent poparcia – wynika z sondażu Opinia24 przeprowadzonego dla „Faktów” TVN i TVN24 w dniach 14-15 maja 2025. To spadek o 2 punkty procentowe w porównaniu z poprzednim sondażem tej pracowni przeprowadzonym w dniach 6-7 maja 2025 roku. To rekordowo niski wynik kandydata KO w badaniach Opinii24. W historii wszystkich poważnych sondaży w tej kampanii prezydenckiej Trzaskowski dotychczas tylko raz spadł poniżej 30 proc. poparcia (w sondażu IPSOS w połowie kwietnia).
Na kandydata PiS Karola Nawrockiego głosować chce 25 proc. ankietowanych – tyle samo, co w poprzednim badaniu.
12 procent deklaruje głos na kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena – spadek o 2 pkt proc. To najniższy wynik Mentzena we wszystkich dotychczasowych badaniach Opinii24 dla TVN i TVN24.
Kandydat partii Razem Adrian Zandberg może liczyć na 7 procent poparcia (+2) – to jego najlepszy wynik w badaniach tej pracowni. 7-procentowe poparcie ma też kandydat Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (+2). Tuż obok jest kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat – 6 procent (bez zmian).
I dalej: Grzegorz Braun – 4 procent (bez zmian), Krzysztof Stanowski – 2 procent (+1), Joanna Senyszyn – 2 procent (bez zmian), Marek Jakubiak – 2 procent (-1), Artur Bartoszewicz – 1 procent (bez zmian).
Niezdecydowanych jest 2 procent respondentów, 1 procent odmówił odpowiedzi.
Druga tura z udziałem Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego wyglądałaby następująco:
Na wariant „nie wiem/trudno powiedzieć/ jeszcze nie zdecydowałem” wskazało 5 procent respondentów. 2 procent odmówiło odpowiedzi.
Afera z kawalerką najwyraźniej nie zaszkodziła istotnie Nawrockiemu, choć w tej sprawie niemal codziennie ujawniane są nowe fakty stawiające kandydata PiS w złym świetle.
Różnica między Trzaskowskim a Nawrockim w II turze – 3 pkt. proc. – jest rekordowo mała w badaniach pracowni Opinia24.
Badanie zostało wykonane przez Opinia24 za pomocą wywiadów telefonicznych CATI, na reprezentatywnej próbie 1002 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat, w dniach 14-15 maja 2025.
Przeczytaj także:
W związku z tym, że Władimir Putin nie przyjechał do Turcji, negocjacje będą prowadzone na niższym poziomie. Według Zełenskiego w ten sposób Rosja po raz kolejny pokazała, że nie jest gotowa do zakończenia wojny.
15 maja 2025 prezydent Ukrainy przyleciał do Turcji, żeby wziąć udział w negocjacjach pokojowych z Rosją. W nocy z 10 na 11 maja podczas konferencji prasowej Putin zaproponował wznowienie 15 maja bezpośrednich rozmów z Ukrainą „bez żadnych warunków wstępnych” w Stambule. Zełenski się zgodził.
Do Turcji przybyła delegacja ukraińska reprezentowana na najwyższym szczeblu. Wraz z prezydentem przybyli minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha, szef Kancelarii Prezydenta Andrij Jermak, minister obrony Rustem Umerow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Andrij Hnatow, szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Maluk oraz przedstawiciele wszystkich agencji wywiadowczych. „W celu podjęcia jakichkolwiek decyzji, które mogą doprowadzić do oczekiwanego sprawiedliwego pokoju” – wyjaśniał Zełenski.
Natomiast prezydent Rosji się nie stawił, wysłał delegację o niższym poziomie na czele z Władimirem Medinskim, swoim doradcą. (Medinski brał udział w rozmowach pokojowych w 2022 roku w Stambule, które zostały zakończone po odkryciu grobów masowych w Buczy).
Wołodymyr Zełenskij spotkał się w Ankarze z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem, a potem porozmawiał z dziennikarzami.
Według Zełenskiego Rosja po raz kolejny pokazała, że nie jest gotowa do zakończenia wojny, okazując przy tym pogardę Turcji i Stanom Zjednoczonym. Zdaniem ukraińskiego prezydenta delegacja rosyjska składała się z osób, które nie mają mandatu do podejmowania jakichkolwiek decyzji.
„Oczekujemy jasnej i zdecydowanej odpowiedzi ze strony naszych partnerów” – mówił Zełenski.
Donald Trump, który jest z wizytą w Arabii Saudyjskiej i nie wykluczał, że może się pojawić w Stambule, jeśli przyleci Putin, tak zareagował na jego nieobecność:
„Dlaczego on [Putin] miałby jechać, jeśli mnie tam nie ma? Nie sądziłem, że Putin mógłby to zrobić, gdyby mnie tam nie było” – cytuje Trumpa Sky News.
Jednocześnie, „aby nie stracić kruchej szansy na negocjacje”, „a jednocześnie chcąc podjąć przynajmniej pierwsze kroki w kierunku deeskalacji, w kierunku zawieszenia broni” oraz z „z szacunku” dla prezydentów USA i Turcji, Zełenski zdecydował się wysłać do Stambułu ukraińską delegację, na której czele stanął minister obrony Rustem Umerow. Łącznie z ukraińskiej strony w proces negocjacji zaangażowanych będzie 12 osób.
Ukraina w Stambule będzie wymagać tylko jednego – 30-dniowego zawieszenia broni.
Według wstępnych informacji pośredniczyć w rozmowach ukraińsko-rosyjskich będą przedstawiciele Stanów Zjednoczonych oraz Turcji.
Jak podaje „Ukraińska Prawda”, podczas konferencji prasowej w Konsulacie Generalnym Federacji Rosyjskiej w Stambule szef rosyjskiej delegacji Medinski, powiedział, że jego zespół negocjacyjny ma „wszystkie niezbędne kompetencje i uprawnienia do prowadzenia negocjacji”. Strona rosyjska postrzega dzisiejsze rozmowy „jako kontynuację procesu pokojowego w Stambule, który niestety został przerwany przez stronę ukraińską trzy lata temu”. Wówczas Rosja wymagała de facto kapitulacji Ukrainy. Jak pisaliśmy wcześniej w OKO.press, sam fakt odwołania do Stambułu świadczy o tym, że Rosja nie zmieniła swoich celów.
Według Medinskiego rosyjska delegacja jest zainteresowana „znalezieniem możliwych rozwiązań i punktów kontaktowych” w celu „ustanowienia długoterminowego pokoju”, ale wcześniej konieczne jest „wyeliminowanie podstawowych przyczyn konfliktu”. Według ukraińskich komentatorów politycznych takimi przyczynami jest po pierwsze ukraińska państwowość i suwerenność, po drugie, rozszerzenie NATO – według Putina sojusz ma wrócić do stanu przed 1999 roku.
Według źródeł „Ukraińskiej Prawdy” negocjacje odbędą się jutro, 16 maja. Oprócz przedstawicieli Ukrainy i Rosji w Stambule mogą pojawić się sekretarz stanu USA Marco Rubio i wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff.
Przeczytaj także: