Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
„Rada Liderów wskazała Sławomira Mentzena, jako kandydata Konfederacji w wyborach na Prezydenta RP, które zostaną przeprowadzone w 2025 roku” – poinformowała partia w mediach społecznościowych
„Chcemy szybko zacząć kampanię, bo przy słabym kandydacie PiS z wielu powodów nic nie jest przesadzone w wyborach” – mówił w poniedziałek 19 sierpnia polityk Konfederacji Przemysław Wipler. We wtorek 20 sierpnia Rada Liderów zdecydowała, że w wyścigu o fotel prezydencki partia wystawi Sławomira Mentzena. Szefem kampanii ma zostać sekretarz Nowej Nadziei Bartosz Bocheńczak, autor sukcesu Konfederacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Jak pisała w OKO.press Agata Szczęśniak, Konfederacja liczy, że wobec pogubionego PiS-u i słabnącej Trzeciej Drogi to właśnie Mentzen zapewni tej formacji wejście na stałe na polityczne podium. Bosak, który jeszcze do niedawna był domyślnym kandydatem skrajnej prawicy w wyborach prezydenckich, tym razem ustąpił. Zaważyć na tym miało dobro całej partii: walka o zaistnienie w politycznym centrum. A także kwestie wizerunkowe: Bosak mimo nie najgorszych notowań, ma łatkę wiecznego przegranego oraz narodowego radykała. Na korzyść Mentzena działa nie tylko świeżość, ale i biografia: w odróżnieniu od Bosaka nie jest zawodowym politykiem, jest postrzegany jako człowiek, który zna życie i odniósł sukces.
„Musimy iść szeroko i budować stabilne ugrupowanie na polskiej prawicy. Prezes Mentzen jest gotowy stanąć do rywalizacji w tych wyborach. Przygotowywał się do tego momentu od dłuższego czasu” – komentował polityk Konfederacji Krzysztof Rzońca.
Newsweek ustalił, że bank PKO BP domaga się natychmiastowej spłaty kredytu zaciągniętego przez Prawo i Sprawiedliwość na pokrycie kosztów kampanii wyborczych. Ale w kasie partii jest pusto, bo PKW wciąż nie przyjęła sprawozdania finansowego komitetu PiS
Z rocznego sprawozdania finansowego partii Kaczyńskiego wynika, że chodzi w sumie o 15 mln złotych. Prawo i Sprawiedliwość miało spłacić cały kredyt lub ostatnią ratę do końca lipca 2024. Termin nie był przypadkowy. PiS liczył, że dostanie szybki zwrot pieniędzy wydanych na kampanię do parlamentu z budżetu państwa. Ale PKW nie przyjęło sprawozdania finansowego komitetu PiS, bo wciąż bada nieprawidłowości przy wydawaniu środków w okresie przedwyborczym. Ostateczną decyzję w tej sprawie poznamy 29 sierpnia.
Jak informuje Newsweek, od sierpnia bank PKO BP, którego największym udziałowcem jest Skarb Państwa, nie tylko nakłada na PiS karne odsetki, ale żąda natychmiastowej spłaty kredytu. „Jak w końcu nie dostaniemy pieniędzy z dotacji z budżetu, to nas nie będzie” – mówi portalowi osoba z partii Kaczyńskiego.
A wiele źródeł w PKW, w tym te, z którym rozmawiało OKO.press, twierdzą, że odrzucenie sprawozdania nie budzi wątpliwości. PiS będzie mógł jeszcze odwołać się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, ale to spowoduje kolejne przesunięcia w wypłacie subwencji.
Konsekwencją odrzucenia sprawozdania finansowego jest utrata nawet 75 proc. rocznej subwencji (w przypadku PiS ok. 19,5 mln zł) oraz 75 proc. dotacji, w ramach której budżet państwa zwraca komitetom pieniądze za kampanię.
O tym, ile dokładnie może stracić PiS, pisał w OKO.press Piotr Pacewicz:
W PiS, działania PKW, rządu i banku są traktowane jako skoordynowana akcja, której celem jest pogrążenie największej partii opozycyjnej. „Nie ma żadnych podstaw do tego, aby PiS straciło subwencję; jeśli straci, będzie to po prostu kolejne kryminalne działanie tej władzy” – komentował już w lipcu prezes Jarosław Kaczyński.
TK pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł, że Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej nie ma prawa procedować wstępnego wniosku dotyczącego prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Trybunał Konstytucyjny orzekł we wtorek 20 sierpnia po trwającej około 40 minut rozprawie, że przepisy ustawy o Trybunale Stanu, które dotyczą skierowania przez marszałka Sejmu wniosku do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej oraz procedur prowadzonych przez tę Komisję są niezgodne z Konstytucją w zakresie, w jakim odnoszą się do prezesa Narodowego Banku Polskiego. Zdaniem TK pociągnięcie prezesa NBP do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu jest naruszeniem konstytucyjnej zasady niezależności tego organu.
Wyrok wydano w składzie: Julia Przyłębska, Zbigniew Jędrzejewski, Krystyna Pawłowicz, Bartłomiej Sochański, Bogdan Święczkowski.
Wniosek do Trybunału skierowała w marcu grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Miał on oczywiście bezpośredni związek ze wstępnym wnioskiem posłów rządzącej koalicji dotyczącym postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Posłowie zarzucają Glapińskiemu m.in. porozumiewanie się z rządem w sprawie skupu obligacji Skarbu Państwa, czym miał naruszyć art. 220 ust. 2 Konstytucji, działania bez upoważnienia Rady Polityki Pieniężnej przy okazji skupu obligacji.
W kwietniu TK wydał postanowienie zabezpieczające, w którym zakazał marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni oraz członkom Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej zajmowania się wnioskiem dotyczącym Adama Glapińskiego, do czasu aż zapadnie w Trybunale rozstrzygnięcie. Zarówno marszałek, jak i Komisja zignorowali to wezwanie. Tak stanie się również z wydanym dzisiaj wyrokiem, który, podobnie jak wszystkie wyroki TK wydane po 6 marca 2024 r., czyli po dniu podjęcia przez Sejm uchwały o TK, nie zostanie nawet opublikowany w dzienniku urzędowym.
To nie pierwszy wyrok, w którym TK zarządzany przez Julię Przyłębską broni Adama Glapińskiego przed postawieniem go przed Trybunałem Stanu. Jeszcze w styczniu 2024 roku TK orzekł, że pociąganie prezesa NBP do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu bezwzględną większością głosów w Sejmie jest niezgodne z Konstytucją. I stwierdził, że Sejm ma obowiązek uchwalenia ustawy przewidującej większość 3/5 w tym głosowaniu.
Pomimo faktu, że decyzja TK będą najprawdopodobniej przez większość sejmową ignorowane, nie oznacza to, że Adam Glapiński szybko usłyszy zarzuty. Doprowadzenie do go do odpowiedzialności przed TS nastręcza wiele problemów proceduralnych oraz merytorycznych, co analizowaliśmy w tekście:
W grupie odnalezionych ciał znalazł się Alex Dancyg, polsko-izraelski historyk i działacz na rzecz dialogu polsko-żydowskiego. Informację o jego śmierci izraelskie służby przekazały opinii publicznej pod koniec lipca.
Rząd Izraela oraz izraelska armia poinformowały we wtorek, że w nocy w obszarze Chan Junus odnaleziono ciała sześciu osób porwanych przez Hamas podczas ataku 7 października 2023 roku. Rodziny ofiar zostały już poinformowane. W odzyskanej grupie znalazło się ciało Alexa Dancyga, polsko-izraelskiego historyka i działacza na rzecz dialogu polsko-żydowskiego. Informację o jego śmierci izraelskie służby przekazały opinii publicznej pod koniec lipca.
Jak podaje Reuters, Hostages Families Forum, organizacja reprezentująca większość rodzin zakładników, przyjęła informację o odzyskaniu ciał z zadowoleniem, ale ponowiła zarazem apel o zawarcie z Hamasem umowy.
„Natychmiastowy powrót pozostałych 109 zakładników może zostać osiągnięty tylko poprzez wynegocjowane porozumienie. Rząd Izraela, przy pomocy mediatorów, musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby sfinalizować umowę, która jest obecnie na stole” – stwierdzono w oświadczeniu.
W tym tygodniu sekretarz stanu USA Antony Blinken przebywa ana Bliskim Wschodzie, gdzie prowadzi rozmowy mające doprowadzić do zawieszenia broni w Strefie Gazy i do zawarcia umowy o powrocie zakładników. W poniedziałek 19 sierpnia Blinken ogłosił, że premier Izraela Benjamin Netanjahu przyjął „propozycję pomostową” przedstawioną przez Waszyngton i wezwał Hamas do zrobienia tego samego.
Jak podaje Al Jazeera, Hamas nie bierze bezpośredniego udziału w tej rundzie negocjacji. Przywódcy ugrupowania twierdzą, że najnowsza propozycja USA wychodzi za bardzo naprzeciw oczekiwaniom Izraela.
Inwazja Izraela na Strefę Gazy rozpoczęła się po tym, jak 7 października 2023 r. bojownicy Hamasu zaatakowali izraelskie społeczności, zabijając około 1200 osób i porywając około 250 zakładników.
Od tego czasu izraelskie wojsko zrównało z ziemią Strefę, doprowadzając do przemieszczenia niemal cała 2,3-milionową ludność, wywołując epidemię głodu i chorób oraz zabijając – według szacunków palestyńskich – co najmniej 40 000 osób.
W poniedziałek wieczorem w rozpoczęła się czterodniowa konwencja Partii Demokratycznej, podczas której Kamala Harris i Tim Walz mają zostać już oficjalnie kandydatami na prezydentkę i wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Na scenie pojawili się m.in. Joe Biden, Hillary Clinton i sama Harris.
Joe Biden powiedział, że wybranie Harris na swoją kandydatkę na wiceprezydenta w 2020 r. było „najlepszą decyzją, jaką podjął w całej mojej karierze”. Wciąż urzędujący prezydent podsumowywał cztery lata kadencji, podkreślając, że wszystko, co udało się w tym czasie osiągnąć, jest ich wspólną pracą.
Biden nie odnosił się szczegółowo do powodów swojej rezygnacji z ubiegania się o reelekcję. W pewnym momencie powiedział tylko, że „uwielbia swoją pracę, ale bardziej kocha swój kraj”.
„Będzie prezydentem, którego nasze dzieci będą podziwiać. Będzie prezydentem szanowanym przez światowych przywódców, ponieważ już jest. Będzie prezydentem, z którego wszyscy możemy być dumni" – mówił o Kamali Harris.
W poniedziałkowy wieczór głos zabrała również Hillary Clinton, kontrkandydatka Donalda Trumpa w wyborach w 2016 roku. Demokratka, choć przegrała, to zdobyła wtedy prawie 3 mln głosów więcej, niż nominat Republikanów. W swojej przemowie szeroko odnosiła się do wydarzeń sprzed ośmiu lat i wkładała je w kontekst doświadczenia kobiet.
Powiedziała, że Amerykanie, którzy poparli ją w 2016 r., „głosowali za przyszłością, w której nie będzie żadnych sufitów dla naszych marzeń”. Stwierdziła też, że zrobiła wiele pęknięć w „najwyższym, najtwardszym szklanym suficie”, a teraz Harris jest „tak blisko przebicia się przez niego raz na zawsze”.
Dużo miejsca poświęciła też samemu Trumpowi, nawiązując do jego wyroków skazujących. "Stworzył własną historię: jako pierwszy kandydat na prezydenta z 34 wyrokami skazującymi za przestępstwa” – podsumowała.
Na te słowa tłum na konwencji zaczął skandować „Zamknąć go!” [Lock him up – ang], co było nawiązaniem do okrzyków „Zamknąć ją!” na temat samej Clinton na konwencjach republikańskich w 2016 roku.
W Chicago pojawiło się także wiele innych popularnych polityków i polityczek Partii Demokratycznej. Jedną z nich była Alexandria Ocasio-Cortez należąca do lewicowej skrzydła partii.
„Ameryka ma przed sobą rzadką i cenną okazję w osobie Kamali Harris. Mamy szansę wybrać prezydenta, który jest dla klasy średniej, ponieważ ona pochodzi z klasy średniej. Rozumie pilną potrzebę czeków na czynsz, artykułów spożywczych i recept. Jest równie oddana naszym prawom reprodukcyjnym i obywatelskim, jak i walce z korporacyjną chciwością” – mówiła członkini Izby Reprezentatów.
Sama Kamala Harris ma wygłosić swoje przemówienie dopiero pod koniec tygodnia, ale w poniedziałek pojawiła się niezapowiedziana na scenie, by podziękować Joe Bidenowi:
„Joe, dziękujemy za twoje historyczne przywództwo, za całe życie służby naszemu narodowi i za wszystko, co będziesz nadal robić, jesteśmy ci na zawsze wdzięczni. Dziękujemy, Joe!”