Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Chcemy żyć w pokoju”, „Hamas precz” – z takimi hasłami na ulice Bajt Lahija wyszły tysiące Palestyńczyków. To największe protesty w Strefie Gazy od czasu wybuchu wojny
Tysiące osób wzięło udział w protestach przeciwko Hamasowi w Bajt Lahija, mieście w północnej części Strefy Gazy. Palestyńczycy zgromadzeni na ulicach wykrzykiwali: „Hamas precz” czy „Terroryści z Hamasu”. Kilka osób w tłumie niosło transparenty z hasłami: „Stop wojnie” i „Chcemy żyć w pokoju”, inni trzymali w rękach białe flagi.
Wtorkowe zgromadzenie to największy protest Palestyńczyków mieszkających w Gazie przeciwko Hamasowi od czasu zamachów 7 października 2023 i wybuchu wojny. Jak podaje CNN, w mediach społecznościowych pojawiły się wezwania do organizacji kolejnych manifestacji. „Nasze głosy muszą dotrzeć do wszystkich szpiegów, którzy sprzedali naszą krew” – piszą autorzy odezwy. "Niech usłyszą twój głos, niech wiedzą, że Gaza nie milczy i że istnieje naród, który nie zgodzi się na wymazanie”.
Po dwóch miesiącach rozejmu Izrael wznowił ataki na Strefę Gazy. Armia i agencja bezpieczeństwa Szin Bet twierdzą, że naloty są wymierzone w cywilną i wojskową strukturę Hamasu i są następstwem „wielokrotnej odmowy uwolnienia zakładników”.
Jak podał minister zdrowia Gazy, w ciągu tygodnia w bombardowaniach zabitych zostało 830 Palestyńczyków. W sumie operacja wojskowa premiera Benjamina Netanyahu, której oficjalnym celem jest wyeliminowanie palestyńskiego ruchu oporu, pochłonęła ponad 50 tys. ofiar. Kolejne 40 tys. osób musiało opuścić swoje domy – co stanowi największą liczbę uchodźców w regionie od 1967 roku.
Netanyahu, pod naciskami swojego radykalnego zaplecza, porzucił negocjacje z Hamasem i wybrał kontynuację konfliktu. Za negocjacjami i powrotem 59 wciąż przetrzymywanych zakładników (z czego 24 osoby na pewno żyją), opowiadała się większość izraelskiego społeczeństwa. Ale wielu ekspertów podkreśla, że wojna jest premierowi na rękę, bo pozwala przetrwać do kolejnych wyborów bez konieczności rozliczeń za wydarzenia 7 października 2023. Izrael wspierają Stany Zjednoczone, co potwierdziła rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. "Jak jasno stwierdził prezydent Trump, Hamas, Huti, Iran – wszyscy, którzy chcą terroryzować Izrael, ale i Stany Zjednoczone – zobaczą, ile to kosztuje, i rozpęta się piekło” – mówiła na antenie Fox News.
Przedłużająca się wojna zmienia też nastroje w Gazie. Do tej pory, Hamas, który rządzi w tej niewielkiej enklawie od 2007 roku, cieszył się względnym zaufaniem lokalnej społeczności. Mimo zabicia dużej części przywództwa, organizacji udało się pozyskać wielu rekrutów, co wciąż zapewnia Hamasowi utrzymanie kontroli nad terytorium. Na północy, gdzie wybuchły protesty przeciwko Hamasowi, w ciągu ostatnich 17 miesięcy większość miasteczek legła w gruzach. Utrudniony jest tam dostęp do pomocy humanitarnej, na której niemal w 100 proc. polegali mieszkańcy.
Agencja ONZ ds. uchodźców palestyńskich (UNRWA) poinformowała w niedzielę 23 marca, że od trzech tygodni do Strefy Gazy nie dostarczono żywności, wody, leków ani paliwa. „Każdy dzień bez jedzenia przybliża Gazę do ostrego kryzysu głodowego” – informowała agencja.
W środę 26 marca premier Benjamin Netanyahu znów groził scenariuszem okupacji Gazy. „Im bardziej Hamas będzie odmawiał uwolnienia naszych zakładników, tym silniejsze będą represje, które zastosujemy (...) Obejmuje to zajęcie terytorium i inne rzeczy” – cytuje Reuters.
Do 7 tys. zł wzrośnie wysokość zasiłku pogrzebowego. Ale rząd przyznaje, że ta kwota nie pokryje rynkowych kosztów organizacji pochówku
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, który przewiduje podniesienie zasiłku pogrzebowego z 4 tys. do 7 tys. zł. Poinformowała o tym 25 marca ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Projekt autorstwa MRPiPS zakłada również waloryzację zasiłku w zależności od wskaźnika inflacji. Jeśli inflacja w danym roku przekroczy 5 proc., świadczenie wzrośnie o wysokości inflacji.
Zasady przyznawania zasiłku się nie zmienią. Członkom rodziny będzie przysługiwać pełna kwota, niezależnie od poniesionych kosztów. Za to pozostałe osoby lub instytucje, które poniosły koszt pogrzebu – będą mogły otrzymać świadczenie w wysokości stanowiącej równowartość wydatków, ale w kwocie nieprzekraczającej 7 tys. zł.
„Godny pochówek to nie przywilej, a prawo. Śmierć bliskiej osoby to ogromny cios emocjonalny, ale często także finansowy. Koszty pogrzebu w ciągu ostatnich kilkunastu lat drastycznie wzrosły, podczas gdy wysokość zasiłku pozostawała bez zmian” – napisała w mediach społecznościowych ministra pracy.
Niski zasiłek pogrzebowy to spuścizna poprzednich rządów Donalda Tuska. W 2011 roku koalicja PO-PSL zmniejszyła wysokość świadczenia z 6,4 tys. do 4 tys. zł. I zablokowała możliwość jego waloryzacji. Żaden kolejny rząd nie kiwnął w tej sprawie palcem. A koszty organizacji pochówku wzrosły drastycznie. 4 tys. zł nie wystarczało nawet na ceremonię, która nie uwzględniała organizacji stypy. Wiele osób, obciążonych nagłym wydatkiem, popadała w ten sposób w długi.
W uzasadnieniu projektu przyjętego przez Radę Ministrów podkreślono, że nawet podniesienie świadczenia do 7 tys. zł „nie będzie odpowiadało rzeczywistym, rynkowym kosztom pogrzebu”. Z analizy szacunkowych kosztów pogrzebu wynika, że za pochówek z kremacją i nagrobkiem granitowym trzeba dziś zapłacić od 11,3 tys. zł do 13,3 tys. zł. Bez kremacji widełki w zależności od regionu wynoszą od 12,1 tys. do 14,3 tys. zł.
OPZZ na etapie opiniowania projektu, proponowało, żeby zasiłek wynosił 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia w dniu śmierci osoby, na której pogrzeb przyznawano zasiłek. W takiej wersji państwo musiałoby wypłacać dziś aż 17 tys. zł, co według MRPiPS przekracza możliwości finansowe budżetu państwa.
Ministerstwo Finansów obawia się za to, że podniesienie kwoty zasiłku spowoduje „automatyczny i nieuzasadniony wzrost cen usług pogrzebowych”.
Putin może próbować opóźnić zawarcie pełnego rozejmu z Ukrainą – przyznał Trump w wywiadzie telewizyjnym. „Robiłem to przez lata. Wiesz, nie chcę podpisywać kontraktu, chcę pozostać w grze, ale może nie chcę tego robić do końca, nie jestem pewien”.
„Myślę, że Rosja chce to zakończyć, ale być może się ociągać (could be dragging its feet). Sam robiłem to przez lata” – powiedział Trump w swoim kolejnym wywiadzie, po tym, jak się okazało, że Rosja inaczej rozumie ustalenia z Rijadu z tego tygodnia. To pierwszy publiczny przejaw wątpliwości Trumpa, czy jego przyjaciel Putin rzeczywiście pragnie pokoju w Ukrainie, wobec tego można go dzięki woli Trumpa uzyskać szybko.
Zapytany we wtorek przez reportera amerykańskiej prawicowej stacji informacyjnej Newsmax, czy uważa, że Kreml zwleka, Trump odpowiedział, że sądzi, iż „Rosja chce zobaczyć zakończenie” swojej pełnoskalowej inwazji.
„Ale być może po prostu zwlekają” – przyznał, dodając, że sam wcześniej stosował tę taktykę, aby zyskać na czasie. „Robiłem to przez lata” – powiedział Trump. „Wiesz, nie chcę podpisywać kontraktu, chcę pozostać w grze, ale może nie chcę tego robić do końca, nie jestem pewien”.
To komentarz Trumpa do tego, że Rosjanie zakwestionowali we wtorek ustalenia ogłoszone przez ekipę Trumpa po 12-godzinnych negocjacjach w Rijadzie 24 marca.
Podczas gdy Stany Zjednoczone próbują ustalić warunki porozumienia pokojowego między Kijowem a Moskwą, Ukraina i jej sojusznicy oskarżyli Kreml o blokowanie negocjacji właśnie poprzez mnożenie kolejnych warunków i żądań.
Amerykanie ogłosili 25 marca, że Ukraina i Rosja zgodziły się na zawieszenie broni na Morzu Czarnym, a USA postarają się o uchylenie część sankcji na Rosję. Moskwa tymczasem po kilku godzinach podała, że to nie tak. O żadnym rozejmie nie ma mowy, DOPÓKI Waszyngton nie wywiąże się z obietnicy zniesienia części sankcji i nie spełni innych warunków Kremla. Przy czym w miarę upływu czasu Kreml podawał tych warunków coraz więcej.
Jednym z nich ma być poskromienie Europy, która nie ustaje w pomocy Ukrainie. Ogłosił to w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow.
W tym samym wywiadzie dla Newsmax Trump zaatakował Unię Europejską: „Kraje UE udowodniły, że są gorsze od naszych wrogów” – oznajmił. „Często przyjaciele, tak zwani przyjaciele, okazują się gorsi niż wrogowie. Spójrzcie na Unię Europejską, co zrobili temu krajowi, jak go wyczyścili” – powiedział Trump. Zapowiedział, że od ceł wprowadzanych 2 kwietnia ”nie będzie wiele wyjątków".
Stany Zjednoczone nałożyły już 25-procentowe cła na import z Meksyku i Kanady . Te same instrumenty zastosowano także wobec produktów pochodzących z Chin, podnosząc na nie stawkę cła do 20 procent. USA nałożyły ponadto cła na towary z Unii Europejskiej i zamierzają podjąć działania odwetowe wobec krajów, których cła na towary amerykańskie są wyższe od cła amerykańskiego. Ottawa i Pekin już zapowiedziały podjęcie kroków odwetowych, a UE również obiecuje ogłosić je w kwietniu.
Kiedy Amerykanie opublikowali swoją wersję ustaleń z Rijadu, Rosjanie opublikowali swoją. Ustalenia z 12-godzinnych poniedziałkowych rozmów rosyjsko-amerykańskich zrozumieli inaczej. A USA mają postarać się bardziej, by zadowolić Putina
Komunikat z rozmów rosyjsko-amerykańskich z 24 marca został zapowiedziany tego samego dnia. Miał się pojawić nazajutrz. Potem jednak Moskwa ogłosiła, że rozmowy miały charakter techniczny i żadnego komunikatu nie będzie. Wtedy Amerykanie ogłosili swoją wersję zdarzeń, czyli sukces: porozumienie w sprawie handlu na Morzu Czarnym, w ramach którego postarają się złagodzić niektóre sankcje na Rosję.
Ukraińcy natychmiast ogłosili, że trzymają Amerykanów za słowo: jeśli chodzi o Ukrainę, to porozumienie o zawieszeniu broni na morzu wejdzie w życie natychmiast i że jeśli Rosja je naruszy, Ukraina zwróci się do Trumpa z prośbą o nałożenie dodatkowych sankcji na Moskwę i dostarczenie Ukrainie większej ilości broni.
Moskwa tymczasem ten „sukces” po paru godzinach „zniuansowała” („niuansami” Putin nazywa w tych rokowaniach swoje dodatkowe żądania, które zgłasza zgodnie z taktyką negocjacyjną „Tak, ale”, czyli „zgadzamy się na wszystko, ale musicie jeszcze…”).
Z komunikatu Moskwy i wywiadu szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa dla telewizji państwowej wynika, że
umowa o bezpiecznej żegludze i handlu na Morzu Czarnym w ogóle nie wejdzie w życie, dopóki Amerykanie nie załatwią zadowalającego Moskwę złagodzenia sankcji.
Rosyjscy negocjatorzy ogłosili, że te „jasne warunki” znalazły się w uzgodnionym przez strony podsumowaniu rozmów.
Wszystko to są warunki wymagające kolejnych żmudnych uzgodnień i ustaleń. Nie wiadomo, ile czasu zajmą. Ale na tym nie koniec. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow doprecyzował kwestię „gwarancji”:
„Gwarancje mogą być, biorąc pod uwagę smutne doświadczenia porozumień z samym Kijowem, jedynie wynikiem rozkazu Waszyngtonu dla Zełenskiego i jego zespołu, aby zrobili tak, a nie inaczej”.
Ławrow powiedział też, że „USA usłyszały sygnał Federacji Rosyjskiej dotyczący gwarancji”.
Ławrow też dość bezceremonialnie dał do zrozumienia, że Waszyngton musi też poskromić Unię Europejską:
„Europejczycy mają obecnie ogromną liczbę problemów” – powiedział. – „To prawdopodobnie częściowo wyjaśnia, dlaczego tak żarliwie domagają się, aby nie oddawać Ukrainy, domagają się, aby Ukraina była uzbrojona, aby nie wspominano o tym, że Ukraina nie przystąpi do NATO i UE”.
„To znaczy, że bezpośrednio przeczą administracji Trumpa, która ustami samego prezydenta, ustami sekretarza stanu Marco Rubio i ustami doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego Mike’a Waltza wyraźnie stwierdziła, że trwają wstępne dyskusje na temat parametrów ostatecznego rozwiązania i że NATO musi zostać zapomniane”.
Trump od kilku dni opowiada, że USA chętnie zajmą się nowymi zasadami zarządzania tą elektrownią i to jest teraz przedmiotem rozmów rosyjsko-amerykańskich. „Pomysł, aby jakiekolwiek organizacje międzynarodowe brały udział w eksploatacji elektrowni, wydaje się absurdalny, ponieważ ani mandat, ani kompetencje żadnej z nich nie pozwalają na udział w eksploatacji obiektów jądrowych” – ogłosił tymczasem 25 marca rosyjski MSZ.
Na koniec w tym samym wywiadzie Ławrow powiedział, że Ukraina ma trafić pod rosyjską kontrolę, gdyż
„Ukraina jest o kilka rzędów wielkości ważniejsza dla uzasadnionych interesów bezpieczeństwa Rosji niż Grenlandia dla Stanów Zjednoczonych”.
Amerykańska dyplomacja ze wszystkich sił chce przedstawić rokowania z Moskwą w sprawie Ukrainy jako sukces Trumpa. Moskwa tymczasem mnoży problemy i chce zmusić Trumpa do uznania, że Ukraina należy do rosyjskiej strefy wpływów. Cykl rozmów w Rijadzie przebiega więc wedle tego samego schematu:
Do tej pory za każdym razem Trump przyjmował rosyjską taktykę eskalacji żądań za dobrą monetę i dowód „pokojowych zamiarów”.
Dziś Trump dostał kolejne porozumienie o „rozejmie”, którego nie ma i nie wiadomo, czy będzie. Przed tygodniem taki rozejm miał dotyczyć obiektów energetycznych w Rosji i Ukrainie. Trump ogłosił sukces, ale rozejmu nie dało się wdrożyć. Nie ma on sensu, skoro Rosja-kraj agresor nadal chce kapitulacji Ukrainy, a Ukraina nie zamierza się poddać. Rosja atakowała więc Ukrainę po staremu, a Ukraina właśnie teraz zaczęła się skutecznie bronić, ostrzeliwując dalekie zaplecze frontu w Rosji. I nie ma ona żadnych powodów, by oszczędzać rosyjskie wojskowe bazy paliwowe.
W weekend negocjator Trumpa ogłosił, że żądania Moskwy, by Ukraina oddała cztery regiony nadal przez Putina niezdobyte, jest zasadne. Przyjął więc całkowicie perspektywę Kremla. I po tym Moskwa posunęła się o krok dalej: podważyła amerykański komunikat o przebiegu rozmów 24 marca, a plany Trumpa nazwała „absurdem”.
Prezydent Ukrainy zarzuca Amerykanom, że osłabiają pozycje negocjacyjne Kijowa w rozmowach z Moskwą
„Stany Zjednoczone mają pomóc Rosji przywrócić dostęp do światowego rynku eksportu produktów rolnych i nawozów. — Uważamy, że jest to osłabienie naszej pozycji i sankcji na Rosję” – mówił Wołodymyr Zełenski we wtorek 25 marca na konferencji prasowej w Kijowie. Prezydent Ukrainy skomentował w ten sposób jeden z punktów porozumienia zawartego przez USA z Rosją w trakcie rozmów w Rijadzie.
Deklaracja USA o pomocy Rosji w „przywróceniu dostępu do światowego rynku eksportu produktów rolnych i nawozów” towarzyszyła wstępnej umowie dotyczącej cząstkowego zawieszenia broni obowiązującego na Morzu Czarnym. USA obiecały też Rosj, że pomogą jej „obniżyć koszty ubezpieczeń morskich i poprawić dostęp do portów i systemów płatności dla tego typu transakcji”.