Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Izrael jest „zmuszony do przekazywania pomocy humanitarnej do Strefy Gazy”, bo „nikt nie pozwoli nam zagłodzić 2 milionów ludzi, nawet jeśli może to być sprawiedliwe i moralnie uzasadnione” – powiedział w poniedziałek 5 sierpnia minister finansów Izraela Becalel Smotricz.
„W dzisiejszej globalnej rzeczywistości nie jest możliwe zarządzanie wojną. Nikt nie pozwoli nam zagłodzić 2 milionów ludzi, nawet jeśli może to być sprawiedliwe i moralnie uzasadnione, dopóki nie zwrócą zakładników” – powiedział Becalel Smotricz, minister finansów Izraela (na zdjęciu powyżej po prawej obok premiera Izraela Benjamina Netanjahu), na konferencji dotyczącej osadnictwa żydowskiego na ziemiach okupowanych. Smotricz w ten sposób uzasadniał, dlaczego „Izrael nie ma wyjścia i musi wysyłać pomoc humanitarną do Gazy” – donosi agencja AP.
Smotricz to polityk skrajnie prawicowego ugrupowania Religijny Syjonizm, które założył. Religijny Syjonizm to ugrupowanie nacjonalistyczne i syjonistyczne, które popiera osadnictwo żydowskie na terenach okupowanych, reokupację Gazy, odbudowę zlikwidowanych tam w 2005 roku osiedli żydowskich oraz wydalenie Palestyńczyków z ziem okupowanych. Partia jest członkiem koalicyjnego rządu Benjamina Netanjahu.
Wypowiedź Smotricza potępili liderzy wielu państw oraz szef dyplomacji Unii Europejskiej. Joesep Borrell napisał, że komentarz Smotricza jest „więcej niż haniebny” oraz jest wyrazem „głębokiej pogardy dla prawa międzynarodowego i podstawowych zasad humanitaryzmu”. Borrell podkreślił, że „celowe głodzenie cywilów jest zbrodnią wojenną”.
Wypowiedź Smotricza potępiło ministerstwo spraw zagranicznych Francji i ambasada Niemiec w Izraelu.
„Niemiecki rząd zdecydowanie odrzuca niedopuszczalne i przerażające uwagi Smotricza, że moralne byłoby pozwolić Gazańczykom umrzeć z głodu (...) Zasadą prawa międzynarodowego i ludzkości jest ochrona ludności cywilnej podczas wojny i zapewnienie jej dostępu do wody i żywności” – izraelski dziennik Haaretz przytacza komentarz niemieckiego ambasadora w Izraelu, Steffana Seiberta.
Ministerstwo spraw zagranicznych Francji wyraziło „głębokie zdumienie” komentarzami Smotricza i nazwało je „haniebnymi”. Francuski MSZ wezwał też rząd Izraela do „zdecydowanego potępienia tych niestosownych wypowiedzi” i podkreślił, że Izrael musi działać zgodnie z orzeczeniem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 26 stycznia, który nakazał Izraelowi „podjęcie wszelkich niezbędnych środków w celu uniknięcia aktów ludobójstwa w Strefie Gazy” – cytuje Haaretz.
Po wielokrotnych wezwaniach demokratki Kamali Harris, były prezydent i kandydat Republikanów na prezydenta Donald Trump zgodził się na kolejną przedwyborczą debatę.
Jak donosi agencja Reutera, sztaby kandydatów ustaliły, że do debaty dojdzie 10 września na antenie telewizji ABC. „Donald Trump wreszcie zdecydował się na debatę ze mną. Nie mogę się doczekać” – napisała kandydatka Demokratów Kamala Harris na platformie X.
Sztab Donalda Trumpa miał proponować dwie dodatkowe debaty — na antenie prawicowej telewizji Fox oraz NBC. Sztab Harris nie zgodził się na te debaty, utrzymując, że do debaty powinno ponownie dojść na antenie stacji, która zorganizowała pierwszą debatę kandydatów.
Debata Donalda Trumpa i Joe Bidena odbyła się 27 czerwca właśnie na antenie ABC. Kandydat Demokratów wypadł w niej tak źle, że tuż po pojawiły się wśród Demokratów głosy, by Biden zrezygnował z ubiegania się o reelekcję. Joe Biden ogłosił rezygnację 21 lipca, jednocześnie informując, że jego miejsce w kampanii zajmie wiceprezydentka Kamala Harris.
Kamala Harris w kampanii wypada bardzo dobrze, a jak wynika z sondaży, objęła prowadzenie nad Trumpem. Przeprowadzony w dniu 2-7 sierpnia sondaż pracowni badawczej Ipsos na zlecenie agencji Reutera pokazuje, że Kamala Harris ma 5-procentową przewagę nad kandydatem Republikanów. Na Harris głos chce oddać 42 proc. badanych, a na Trumpa 37 proc. Sondaż przeprowadzony w dniach 22-23 lipca pokazywał 3-procentową przewagę Harris (34 do 37 proc. głosów).
We wtorek 6 sierpnia kandydatka Demokratów przedstawiła kandydata na swojego wiceprezydenta. Został nim Tim Walz, gubernator Minnesoty, były nauczyciel. „Był nauczycielem i mentorem, o jakim śni każde dziecko w Ameryce i na jakiego każde dziecko zasługuje” – przedstawiła Tima Walza Kamala Harris. O wyborze Harris i o tym, jak może wpłynąć na kampanię, pisaliśmy tutaj.
Andrzej Duda uratował nominatów PiS w KRRiT przed Sejmem i Senatem. Pod Barceloną trwa obława na byłego premiera Katalonii. Ukraińska armia zajmuje kolejne miejscowości w rosyjskim obwodzie kurskim
Oto najważniejsze wydarzenia czwartku 8 sierpnia:
Trzeci dzień ukraińskiej ofensywy na terenie rosyjskiego obwodu kurskiego przyniósł nowe postępy. Znaczna część miasteczka Sudża znajduje się pod ukraińską kontrolą, podobnie jak ponad 20 rosyjskich wsi i przyczółków. Ukraińska armia wkroczyła już na około 30 km w głąb terytorium Rosji, a natarcie jest kontynuowane. Rosjanie wciąż nie są w stanie zorganizować spójnej obrony i w pośpiechu ściągają jednostki z linii frontu w Donbasie i obwodzie chersońskim. Rosyjska ludność cywilna masowo opuszcza swoje miejsca zamieszkania.
„Pan prezydent podjął decyzję w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Nie będzie potwierdzenia stanowiska Sejmu i Senatu, czyli skład obecny Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pozostaje” – ogłosiła dziś szefowa prezydenckiej kancelarii Małgorzata Paprocka. Duda miał czas do 8 sierpnia na podjęcie decyzji w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wcześniej Sejm odrzucił jej sprawozdanie finansowe. Gdyby Duda zgodził się z decyzją Sejmu, kadencja KRRiT zostałaby przerwana. Trzeba by było wybrać nowych członków Rady.
Od środy 7 sierpnia w Wielkiej Brytanii trwają masowe kontrmanifestacje przeciwko uczestnikom zamieszek wymierzonych w imigrantów. Brytyjski „Guardian” relacjonuje: „Ostatecznie liczba kontrmanifestantów przewyższyła liczbę tych, którzy popierali protesty prowadzone przez skrajną prawicę. W niektórych miejscach kontrmanifestanci odkryli, że nikt inny po drugiej stronie się nie pojawił”.
Na rogatkach Barcelony i na trasach prowadzących z miasta do granicy z Francją policja ustawiła blokady drogowe. To efekt niespodziewanej wizyty na wiecu w mieście byłego premiera Katalonii Carlesa Puigdemonta, który uciekł z kraju po uznanym przez władze Hiszpanii za nielegalne referendum ws niepodległości Katalonii. „Przez ostatnie siedem lat byliśmy prześladowani, ponieważ chcieliśmy usłyszeć głos narodu katalońskiego. Doprowadzono do tego, że bycie Katalończykiem jest czymś podejrzanym” – oświadczył polityk na wiecu, po czym zniknął w tłumie. Ostatnich dziewięć lat Puigdemont spędził na emigracji – w Belgii i we Francji.
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych nałożył na spółkę Meta zakaz wyświetlania w Polsce reklam bezprawnie wykorzystujących dzięki technologii deep fake wizerunek Omeny Mensah. Mensah padła w ostatnich miesiącach ofiarą kampanii scamerów wykorzystujących jej wizerunek do wyłudzania pieniędzy i danych osobowych od użytkowników Facebooka i Instagrama.
Prezydent Ukrainy spotkał się z dowódcami armii. Nie wchodząc w szczegóły, stwierdził, że usłyszał dobre wiadomości
W wieczornym wystąpieniu po naradzie z najwyższymi dowódcami armii prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie odniósł się bezpośrednio do ukraińskiej operacji ofensywnej w rosyjskim obwodzie kurskim (więcej na ten temat w osobnym materiale w OKO.press). Stwierdził natomiast, że wysłuchał raportu głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandra Syrskiego i że jego zdaniem raport zawiera „dokładnie te informacje, których potrzebowało nasze państwo”.
„To nie my zdecydowaliśmy, że będziemy realizowali swoje cele na wojnie. Rosja sprowadziła wojnę na naszą ziemię i powinna odczuć, czego dokonała. My z kolei pragniemy osiągnąć własne cele jak najszybciej w czasach pokoju, pod warunkiem sprawiedliwego pokoju. I tak będzie.” – stwierdził Zełenski.
Siły Zbrojne Ukrainy od wtorku prowadzą operację ofensywną w obwodzie kurskim na terytorium Rosji. Uczestniczy w niej kilka tysięcy żołnierzy a ukraińskiej armii udało się dotąd wedrzeć na terytorium Rosji na głębokość do około 30 km.
Najnowsze dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus właśnie wskazały, że miniony lipiec był drugim najcieplejszym lipcem oraz drugim najcieplejszym miesiącem w ogóle w historii pomiarów.
Tym samym zakończyła się rekordowa seria 13 z rzędu najcieplejszych miesięcy w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury. Dane pośrednie wskazują jednak, że ostatnie miesiące i lata należą do najcieplejszych od wielu tysięcy lat.
Ocieplenie klimatu jest skutkiem niekontrolowanych emisji z przeszłości. A ponieważ ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem, to nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat (co jest nierealne), miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.
Średnia temperatura powierzchni Ziemi w lipcu 2024 roku wyniosła 16,91°C – 0,68°C powyżej średniej dla lipca z lat 1991-2020 oraz o 0,04°C poniżej rekordowego – jak dotąd – lipca 2023. Miniony lipiec był także o 1,48°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego (czasy sprzed znaczącego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900.
Jest to niewiele poniżej progu 1,5°C (liczonego względem lat 1850-1900), którego ludzkość nie powinna trwale przekroczyć do roku 2100, by utrzymać wzrost temperatury na (stosunkowo) „zarządzalnym” poziomie.
Tymczasem globalna średnia temperatura za ostatnie 12 miesięcy (od sierpnia 2023 do lipca 2024) jest ex aequo najwyższa w historii, wynosząc 0,76°C powyżej średniej z lat 1991-2020 i aż 1,64°C powyżej średniej z lat 1850-1900, podaje Copernicus.
Naukowcy obawiają się również, że z czasem przekroczymy drugi próg ocieplenia, wynoszący 2°C. Oznaczałoby to więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów takich, jak powodzie i susze.
Od początku 2024 roku (styczeń–lipiec) globalna anomalia temperatury wyniosła 0,70°C powyżej średniej z lat 1991-2020, co stanowi wzrost o 0,27°C w porównaniu z tym samym okresem w 2023 roku.
Aby 2024 rok nie okazał się cieplejszy niż 2023, średnia dodatnia anomalia w pozostałych miesiącach musiałaby obniżyć się o co najmniej 0,23°C. Takie zjawisko było niezwykle rzadkie w całym zbiorze danych ERA5, co sprawia, że 2024 rok ma coraz większe szanse stać się najcieplejszym rokiem w historii.
Nie oznacza to, że nie ma żadnych dobrych wiadomości. Według zeszłorocznego raportu Climate Analytics istnieje ok. 70 proc. szans, że emisje zaczną spadać już w 2024 roku dzięki rozwojowi czystych technologii i sukcesom w ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych innych niż CO2. Jeśli tak się stanie, rok 2023 okazałby się rokiem w którym emisje gazów cieplarnianych osiągnęłyby szczyt, co byłoby zgodne z założeniami Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
Według wstępnych danych IMGW także w Polsce lipiec okazał się wyraźnie cieplejszy od średniej z lat 1991-2020 – dodatnia anomalia temperatury dla obszaru całego kraju wyniosła 1,6°C, wahając się od 0,0°C w Resku (zachodniopomorskie) do 2,6°C w Rzeszowie. Było też sucho – suma opadu przekroczyła średnią wieloletnią głównie na północy kraju w pasie od Świnoujścia do Suwałk. Na pozostałym obszarze padało niewiele – rekordowo sucho było w Bielsku-Białej, gdzie w lipcu suma opadu wyniosła zaledwie 27 proc. normy wieloletniej.