0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

19:00 29-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Kristina Kormilitsyna / POOL / AFPFot. Kristina Kormil...

Putin z Posejdonem. Trwa licytacja z Trumpem na broń jądrową

Putin ogłosił w czasie wizyty u rannych żołnierzy, że Rosja przetestowała nowy, wyjątkowo zabójczy dron morski „Posejdon”. Jak mówią kremlowscy czynownicy, może on „zniszczyć całe państwa” i jest to „broń zagłady”

„Wczoraj przeprowadziliśmy kolejny test kolejnego obiecującego systemu – bezzałogowego pojazdu podwodnego Posejdon. Po raz pierwszy udało nam się nie tylko wystrzelić go z okrętu podwodnego za pomocą silnika wspomagającego, ale także uruchomić jego napęd jądrowy, który napędzał pojazd przez określony czas. Pod względem prędkości i głębokości, na jakiej ten bezzałogowy pojazd [się porusza], nie ma na świecie niczego porównywalnego i jest mało prawdopodobne, aby pojawił się w najbliższym czasie. Nie są znane żadne metody przechwytywania. Poza ty, międzykontynentalny pocisk balistyczny Sarmat wkrótce zostanie wprowadzony w stan gotowości bojowej. Nie ma na świecie innego pocisku takiego jak Sarmat. I jeszcze żadnego nie mamy w stanie gotowości. Ale wkrótce to nastąpi. Pojazd podwodny Posejdon jest znacznie potężniejszy od Sarmata” – ogłosił Putin na spotkaniu z rannymi żołnierzami w Centralnym Wojskowym Szpitalu Kliniczny im. P.W. Mandryki w Moskwie.

Rannym, którzy tam trafili, Putin przyniósł w prezencie ikony (na zdjęciu) i powiedział, że ich dzieje są fantastycznym materiałem na scenariusz filmowy.

Element religijny, obietnica uwiecznienia w filmie oraz to, że Rosja ma straszną broń, która może zagrozić istnieniu świata to nowa triada motywująca Rosjan do walki w Ukrainie.

Putin powiem ogłosił, że wojna ta trwać będzie tak długo, jak będzie trzeba. Nie wyznacza już wojskowym żadnych terminów. Nie godzi się jednak na żaden rozejm. Może najwyżej kazać wstrzymać ostrzał na kilka godzin, by dowiezieni na miejsce dziennikarze obejrzeli sobie, jak wygląda sytuacja wojsk ukraińskich w Kupiańsku i Pokrowsku (który nazywa Krasnoarmiejskiem).

Jaki jest kontekst

Po załamaniu się rozmów Trump-Putin organizowanych przez Orbána w Budapszecie Moskwa zaczęła straszyć świat zagładą nuklearną. Ma to przerazić Zachód i doprowadzić Amerykanów do rozmów, które skończyłyby się przyjęciem przez Trumpa warunków Putina. Czyli oddaniem Ukrainy we władanie Rosji.

Putin odrzucił propozycję Trumpa, by przerwać wojnę na linii frontu. Zgodziła się już na to Ukraina i jej europejscy sojusznicy. Dla Putina jednak propozycja jest nie do przyjęcia, bo przyjęcie jej groziłoby katastrofa reżimu Putina. Narracja kremlowska, która spaja ten reżim, mówi o konieczności „ostatecznego zwycięstwa" nad Ukrainą – inaczej Rosji grozi unicestwienie. Kraj, który zgadza się na kompromisy, nie może być uznany za suwerenny. A – jak mawia propaganda Kremla – „po co ma istnieć świat, skoro nie będzie w nim Rosji”.

Licytacja na broń atomową

Tuż po ogłoszeniu przez Trumpa, że nie zamierza się spotykać z Putinem, propaganda Kremla doniosła, że rosyjskie wojsko przeprowadziło ćwiczenia z bronią atomową „na lądzie, morzu i w powietrzu” oraz że rozkaz Putina o odpaleniu pocisków atomowych zostanie sprawnie wykonany. Dwa dni później, 26 października, Putin ubrany już nie w garnitur, a w mundur polowy z naszywkami ze swoim nazwiskiem, przyjął od generałów raport o pomyślnym teście pocisku międzykontynentalnego o nieograniczonym zasięgu „Buriewiestnik”.

Trump pytany o komentarz, powiedział, że i tak USA mają najlepszą broń. A pociski o nieograniczonym zasięgu nie są mu potrzebne, skoro amerykański okręt podwodny z głowicami jądrowymi stacjonuje „u wybrzeży Rosji”.

„Oni [Rosja] wiedzą, że mamy atomowy okręt podwodny, najpotężniejszy na świecie, tuż u ich wybrzeży. Więc nie musi pokonywać 8000 mil. Ciągle testujemy rakiety. Putin powinien zakończyć tę wojnę, która miała trwać tydzień, a trwa już cztery lata. To właśnie powinien robić, a nie testować rakiety.”

Na to Putin ogłosił, że ma podwodnego „Posejdona”. Co być może ma być także odpowiedzią na „okręt u wybrzeży Rosji”.

Inflacja gróźb

Problem w tym, że o ile na początku pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r. atomowe groźby Putina przyjmowane były z największą powagą, teraz tak już nie jest. Dzieje się tak m.in. dlatego, że Kreml grozi atomowy odwetem „w razie zaatakowania Rosji”. Tymczasem ta od początku roku jest przez Ukraińców atakowana. Do prowadzonego od trzech miesięcy ostrzał infrastruktury energetycznej Rosji najprawdopodobniej wykorzystują oni dane wywiadowcze USA. W każdym razie Rosja jest pewna, że tak jest – tyle że stara się minimalizować skutki tych ataków i uznaje je za niebyłe. Tymczasem trzeci dzień z rzędu atakowana ukraińskimi dronami jest sama Moskwa

Jeśli chodzi o „Buriewiestnik”, to Kreml przyznał, że pocisk nie nadaje się jeszcze do przekazania armii. Putin zapowiedział jego powstanie już w 2018 r. Ale, jak zauważają niezależni analitycy, nie ma dowodu, że ostatni test pocisku rzeczywiście zakończył się sukcesem.

„Buriewiestnik” i „Posejdon” są więc teraz na pewno elementem retorycznego zwrotu Kremla. Grożąc rakietami Putin powtarza, że niesłychanie zależy mu na pokoju w Ukrainie, ale tylko na jego warunkach. I niezmiernie liczy, że Donald Trump w końcu to zrozumie.

Przeczytaj także:

18:20 29-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Ricardo Makyn / AFPFot. Ricardo Makyn /...

Huragan Melissa pustoszy Karaiby

Melissa to najsilniejszy huragan, jaki kiedykolwiek odnotowano na Atlantyku. Na Jamajce zdewastował szpitale, budynki mieszkalne i drogi. Kolejna na trasie żywiołu jest Kuba oraz Bahamy

Co się wydarzyło?

Huragan Melissa powstał ponad tydzień temu na Morzu Karaibskim. Jego pierwszą ofiarą była Jamajka, w którą uderzył 28 października, mając status najwyższej, czyli piątej kategorii w skali Saffira-Simpsona. Uderzając w ląd na południowym skraju wyspy, wiatr wiał z prędkością ok. 295 kilometrów na godzinę.

“Melissa to ładne imię, takie uspokajające. Niestety, to co w tym huraganie nie uspokaja to to, że jest bardzo powolny. Pamiętamy, że zniszczenia wywołane huraganem są tym większe, im wolniej się porusza”

- mówi dr hab. Bogdan H. Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

“Można to porównać do szlifierki, która przetoczy się przez Jamajkę i która im dłużej nad tą wyspą przebywa, tym więcej zniszczeń wyrządzi” – dodaje Chojnicki.

Po przejściu żywiołu zachodnia Jamajka została w większości odcięta od pozostałej części kraju. Ponad pół miliona mieszkańców, czyli ok. 77 proc. ludności, zostało pozbawionych prądu. Lokalne władze informują o zdewastowanych szpitalach, budynkach mieszkalnych i drogach. Pojawiają się doniesienia o rzekach płynących ulicami oraz ludziach odciętych przez wodę.

Melissa, przetaczając się z południa na północ Jamajki, osłabła na sile, i jako huragan trzeciej kategorii uderzyła w południowo-wschodnie wybrzeże Kuby. Dalej na jej drodze znajduje się inny archipelag położony na Atlantyku — Bahamy. Kiedy do nich dotrze powinna osłabnąć do burzy o kategorii 2 w skali Saffira-Simpsona.

Jaki jest kontekst?

Melissa to najsilniejszy huragan, jaki kiedykolwiek odnotowano na Atlantyku. Dorównuje huraganowi Labor Day z 1935 roku oraz Dorianowi z 2019 roku pod względem prędkości wiatru (299 km/h) i rekordowo niskiego ciśnienia panującego w oku cyklonu (892 milibarów).

“Cały huragan wpisuje się w logikę globalnej zmiany systemu klimatycznego. Wzrost temperatury ewidentnie działa wzmacniająco na takie zjawiska.

Pamiętajmy: huragany to są olbrzymy. Powstają tylko wtedy, gdy jest odpowiednio ciepła woda i odpowiednia ilość energii w środowisku. Te olbrzymy są napędzane energią. Wzrost temperatury sprawia, że są po prostu intensywniejsze”

- mówi dr hab. Bogdan H. Chojnicki.

Opracowanie NOAA (amerykańskiego IMGW) pt. “Atlantic Hurricanes and Climate Change” z 2023 roku wskazuje na to, że wraz ze zmianą klimatu opady towarzyszące atlantyckim huraganom zwiększą się o 15 proc.

Z kolei z raportu IPCC (Międzynarodowego Panelu ds. Klimatu) wynika, że wraz ze wzrostem średniej temperatury na Ziemi, będzie więcej intensywnych huraganów tropikalnych oraz wzrośnie średnia maksymalna prędkość wiatru.

Inne teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

15:35 29-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

W Kraśniku powstanie nowa fabryka amunicji

W zakładzie Mesko w Kraśniku wmurowano dziś kamień węgielny pod budowę nowej fabryki amunicji do armatohaubic Krab i koreańskich K9 Thunder

Co się wydarzyło?

Fabryka, która powstanie w Kraśniku, będzie rozbudową obecnie działającego tam zakładu produkcyjnego firmy Mesko. To jedyna firma w Polsce, która produkuje korpusy do amunicji artyleryjskiej kaliber 155 mm. Z tego rodzaju pocisków korzystają polskie armatohaubice Krab oraz koreańskie K9 Thunder, które znajdują się na wyposażeniu polskiej armii

Dzięki modernizacji istniejącej infrastruktury oraz zwiększeniu hali produkcyjnej do 9 tys. metrów kwadratowych, nowa fabryka będzie mogła wytwarzać do 150 tysięcy korpusów amunicji rocznie.

Prace budowlane ruszą jeszcze w tym roku. Ich zakończenie przewidziano na trzeci kwartał 2027 r. Od 2028 roku fabryka ma już w pełni korzystać ze zwiększonych możliwości produkcyjnych.

Jaki jest kontekst?

Oprócz nowego zakładu w Kraśniku w najbliższym czasie w Polsce mają pojawić się jeszcze dwie fabryki amunicji. Jedna z nich, jak informuje „Rzeczpospolita”, ma powstać w Pionkach na Mazowszu. Za jej realizację będzie odpowiadać Polska Grupa Zbrojeniowa, firma Mesko i francuskie Eurenco. W Pionkach mają być produkowane modułowe ładunki miotające do amunicji artyleryjskiej kaliber 155 mm. Druga fabryka ma powstać w północno-wschodniej Polsce, ale jej dokładna lokalizacja nie jest jeszcze znana.

Inne teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

12:39 29-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Afera RARS: Zarzuty dla wiceministra w rządzie PiS

CBA zatrzymało Pawła M., byłego wiceministra cyfryzacji i MSWiA w rządzie PiS. Mężczyzna miał pomagać w uzyskiwaniu zamówień z państwowych spółek dla firmy Red Is Bad, prowadzonej przez biznesmena Pawła Sz.

Co się wydarzyło?

Funkcjonariusze z CBA zatrzymali Pawła M., byłego wiceministra cyfryzacji oraz MSWiA w rządzie PiS. Zatrzymanie na związek ze śledztwem badającym nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

Pawłowi M. postawiono zarzuty płatnej protekcji oraz przyjęcia korzyści majątkowej i osobistej.

Mężczyzna miał w latach 2016-2021 powoływać się przed biznesmenem Pawłem Sz., również podejrzanym w tej sprawie, na wpływy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz w spółkach Skarbu Państwa. Paweł M. miał także pośredniczyć w uzyskiwaniu zamówień w państwowych spółkach na produkty i usługi świadczone przez firmę należącą do Pawła Sz., czyli Red Is Bad.

„W zamian za ich załatwienie, podejrzany miał zażądać zatrudnienia u przedsiębiorcy jego żony, a następnie przyjąć w bezpłatne użytkowanie samochód osobowy, którego koszty leasingu i eksploatacji zostały pokryte przez przedsiębiorcę” – poinformował prok. Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.

W związku ze swoją działalnością były wiceminister miał uzyskać korzyść majątkową „w kwocie nie mniejszej niż 60 tys. zł”.

Paweł M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w kwocie 100 tys. zł, policyjny dozór, zakazu opuszczania kraju wraz z zatrzymaniem paszportu oraz zakazu kontaktowania się z ustalonymi osobami.

Jaki jest kontekst?

Paweł M. to kolejna osoba, której postawiono zarzuty w związku z aferą RARS. Sprawę jako pierwszy ujawnił Onet w czerwcu 2024 roku, który dotarł do treści raportu przygotowanego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Według funkcjonariuszy CBA w RARS zarządzanym przez Michała Kuczmierowskiego, zaufanego człowieka Mateusza Morawieckiego, stworzono system wyprowadzania pieniędzy poprzez podmioty związane z twórcą patriotycznych koszulek. Paweł Sz., założyciel marki Red is Bad, dostawał kontrakty z pominięciem prawa zamówień publicznych, czyli bez przetargów.

Pretekstem do zakupów były sytuacje nadzwyczajne takie jak pandemia koronawirusa czy rosyjska agresja na Ukrainę. Zakupy okazywały się nadzwyczajnie drogie, bo Paweł Sz. naliczał sobie gigantyczne marże. Jak donosił Onet, najbardziej lukratywne kontrakty dotyczyły branż, w których firma nie miała żadnego doświadczenia.

Do tej pory śledczy postawili zarzuty 16 osobom, w tym szefowi firmy Red Is Bad Pawłowi Sz., byłemu prezesowi RARS Michałowi K. oraz trzem innym urzędnikom tej agencji.

Więcej o aferze RARS dowiesz się z krótkiego filmu, w którym wyjaśniamy krok po kroku, na czym polegał przestępczy mechanizm.

11:30 29-10-2025

Prawa autorskie: fot. Paulina Pacułafot. Paulina Pacuła

Wybory w Holandii. Wynik może być dużą niespodzianką

Holendrzy wybierają dziś parlament. Jeszcze dzień przed głosowaniem 40 procent badanych nie wiedziało, na kogo zagłosuje. To przedterminowe wybory po tym, jak w czerwcu 2025 z rządu wyszedł Geert Wilders, zwycięzca wyborów z 2023 roku.

Co się dzieje?

W środę 29 października Holendrzy głosują w przedterminowych wyborach parlamentarnych. To drugie przedterminowe wybory w ciągu ostatnich pięciu lat. O miejsce w 150-osobowej Izbie Reprezentantów, izbie niższej holenderskich Stanów Generalnych, walczy aż 1116 kandydatów z 27 ugrupowań. Według sondaży szansę na zdobycie mandatów ma 16 partii.

Ostatni sondaż przed wyborami wskazuje, że jeszcze dzień przed głosowaniem 40 procent badanych nie wiedziało, na kogo zagłosuje.

Na ostatniej prostej nieco spadło poparcie dominującej w sondażach skrajnie prawicowej Partii Wolności Geerta Wildersa (PVV). PVV ponownie idzie do wyborów z postulatami radykalnego ograniczenia migracji i wydalania z kraju obcokrajowców, całkowitej rezygnacji z polityk klimatycznych oraz zrównoważonego rozwoju, czy ograniczenia praw dla osób LGBT+.

Jak wynika z badania Peilingwijzer, które wylicza średnią sondażową i na tej podstawie szacuje liczbę mandatów w Izbie Reprezentantów, partia Wildersa, która w obecnym parlamencie ma 37 mandatów, jeszcze tydzień temu mogła liczyć na 29-35 mandatów, a obecnie na 24-28 mandatów. Mimo to PVV utrzymuje się na szczycie sondaży i ma szansę wygrać wybory.

Drugie miejsce w sondażach, bez zmian, zajmuje największe ugrupowanie lewicowe, połączona Partia Pracy i Zielonych (GL/PVdA). Na czele tego ugrupowania stoi były unijny komisarz ds. środowiska Frans Timmermans. Partia poszła do wyborów z mocnym programem zwiększenia dostępności mieszkań, walki z dyskryminacją, większego kontrolowania migracji i realizacji celów klimatycznych. GL/PVdA może liczyć na 22-26 mandatów. Obecnie ma 25 mandatów.

Dość nieoczekiwanie na trzecie miejsce w sondażach wysunęła się socjalliberalna, proeuropejska, postępowa partia Demokraci 66 (D66). Partia zyskała na popularności dzięki dobrym występom swojego lidera Roba Jettena w debatach. Jetten zaoferował bardziej optymistyczną, umiarkowaną alternatywę dla niezadowolonych wyborców VVD. Program D66 jest w wielu punktach zbieżny z programem GL/PVdA, a partie są dla siebie naturalnymi kandydatami koalicyjnymi. Partii, która w obecnym parlamencie miała tylko 9 mandatów, jeszcze w zeszłym tygodniu sondaże dawały 14-19 mandatów. Teraz szacunki mówią nawet o 21-25 mandatach w IR.

Niedużą stratę odnotowało ugrupowanie, które jeszcze tydzień temu zdawało się móc liczyć na najbardziej spektakularny wzrost w tych wyborach i plasowało się na drugim miejscu w badaniu, na równi z Partią Pracy i Zielonych. Chodzi o Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA), jedno z najstarszych ugrupowań na holenderskiej scenie politycznej. CDA w obecnym parlamencie miało tylko 5 mandatów, a w następnej izbie może mieć nawet 18-22 mandaty. Tydzień temu ten rezultat był jeszcze lepszy: 22-26 mandatów. Rozmówczyni OKO.press, prof. Mariken van der Velden, politolożka z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie, lidera tego ugrupowania, Henriego Bontenbala, typowała na najbardziej prawdopodobnego kandydata na premiera.

CDA poszło do wyborów z miejscami dość odważnym programem: partia proponuje np. budowę 100 nowych miast, by zwiększyć dostępność mieszkań. Ale w temacie migracji czy zielonej transformacji i klimatu program CDA jest umiarkowanie konserwatywny. Partia chce zaostrzenia polityki migracyjnej, zgadza się na procesowanie wniosków azylowych w krajach trzecich i domaga się wdrożenia bardziej rygorystycznej polityki integracyjnej. W kwestii zielonej transformacji nie opowiada się za stopniową rezygnacją z paliw kopalnych.

Tuż przed wyborami nieco wzrosło też poparcie konserwatywno-liberalnej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), która wciąż jednak musi się liczyć ze znacznym spadkiem poparcia. Niegdyś dominująca na holenderskiej scenie politycznej partia, która była trzecią siłą w obecnym parlamencie (24 mandaty) i członkiem koalicji rządzącej, może stracić nawet 9 mandatów. Badanie z 28 października daje jej od 15 do 19 mandatów.

VVD bardzo straciła w oczach wyborców, gdy liderka tego ugrupowania, Dilan Yesilgöz, zdecydowała się przełamać kordon sanitarny wokół Partii Wolności i utworzyć rząd z Wildersem po wyborach w 2023 roku. Partia w ostatnich latach dość wyraźnie skręciła na prawo. Proponuje restrykcyjną politykę migracyjną – przyjmowanie tych migrantów, których opłaca się przyjąć np. ze względu na potrzeby rynku pracy, a nie tych, którzy składają wnioski o azyl. Ma też np. postulat ograniczenia wydawania zezwoleń na budowy szkół islamskich.

Pozostałe ugrupowania obecnej koalicji rządzącej: powstały tuż przed wyborami w 2023 roku Nowy Kontrakt Społeczny (NSC) oraz populistyczny Ruch Rolnik-Obywatel (BBB) w ostatnim sondażu wypadają bardzo sławo. NSC może zdobyć 1 mandat, czyli aż o 18 mniej niż obecnie, a BBB od 3-5. Wynik tego ostatniego ugrupowania ma znaczenie, bo to potencjalny koalicjant Wildersa.

Wielki sukces w tych wyborach może odnieść też Właściwa Odpowiedź 2021 (JA21), powstała w 2020 roku z rozłamu Forum na rzecz Demokracji skrajnie prawicowa formacja, która jest nieco bardziej umiarkowaną alternatywą dla FvD i PVV. Ugrupowanie, które w obecnym parlamencie miało tylko 1 mandat, teraz może liczyć na 9-12 mandatów. Prorosyjskie Forum na rzecz Demokracji może zdobyć 4-6 mandatów, obecnie ma 3. To partie skrajnie antyimigranckie, populistyczne, postulujące rozmontowanie polityk klimatycznych i reżimów obrony praw człowieka czy walki z dyskryminacją.

Głosowanie trwa od 7:30 do 21. Uprawnionych do głosowania jest ok. 13,4 mln osób. Otwartych jest ponad 10 tysięcy punktów do głosowania, w tym 47 na największych dworcach kolejowych.

Jaki jest kontekst?

Przyspieszone wybory parlamentarne odbywają się ze względu na to, że w czerwcu 2025, zaledwie po 11 miesiącach sprawowania władzy, upadł złożony ze skrajnej prawicy (PVV), centroprawicy (NSC), konserwatystów (VVD) i partii rolników (BBB) rząd byłego szefa agencji wywiadu i bezpieczeństwa Dicka Schoofa. Do rozpadu rządu doprowadził nie kto inny, a lider skrajnie prawicowej Partii Wolności, Geert Wilders, zwycięzca wyborów z 2023 roku.

Wilders opuścił koalicję po tym, jak w maju 2025 współtworzony przez niego rząd odrzucił przygotowany przez jego ministerstwo plan w sprawie migracji i azylu. Wilders zaproponował w nim m.in. wysłanie armii do kontroli granic, zawieszenie przyjmowania wniosków o azyl, zamykanie hoteli dla uchodźców czy odesłanie do Syrii wszystkich Syryjczyków, którzy mają prawo pobytu w Holandii.

„W 2023 roku, gdy moja partia wygrała wybory, zbyt łatwo zrezygnowałem z fotela premiera. Tym razem tego nie zrobię (…). Obiecałem Holendrom restrykcyjną politykę migracyjną i walkę z przestępczością, i zamierzam obietnicy dotrzymać” – mówił Geert Wilders 30 września podczas jubileuszu 30-lecia istnienia siostrzanej wobec PVV Duńskiej Partii Ludowej.

Wilders chce być premierem, ale może nie być mu to dane.

„Pomimo że Wilders wciąż ma szansę wygrać wybory (...), to jego partia ma bardzo małe możliwości koalicyjne. W tej chwili otwarte na współpracę z PVV są właściwie tylko dwie lub trzy partie prawicowe: konserwatywna JA21, prorosyjskie Forum na rzecz Demokracji (FvD) i ewentualnie BBB – Ruch Rolnik-Obywatel, który współtworzył ostatnią rządzącą koalicję (...). Ale takiej koalicji daleko do większości” – mówiła OKO.press prof. Mariken van der Velden, politolożka z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie.

Żadne ugrupowanie nie ma dziś znaczącej przewagi nad konkurencją, więc formowanie koalicji może być trudne. Rząd, żeby powstać, musi mieć poparcie co najmniej 76 parlamentarzystów.

Wszystkie partie, które mają szansę na najlepszy wynik w wyborach – zarówno Partia Pracy i Zielonych, Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny, jak i Demokraci 66 oraz Partia Ludowa na Rzecz Wolności i Demokracji, wykluczają współpracę z PVV. Poza tym Partia Ludowa na Rzecz Wolności i Demokracji wyklucza też współpracę z Partią Pracy i Zielonych. To oznacza, że konkurować mogą ze sobą dwie większości – centrolewicowa bez VVD i centroprawicowa bez GL/PVdA. Chyba, że wynik skrajnej prawicy – PVV, JA21 oraz Forum dla Demokracji – będzie tak dobry, że to te ugrupowania będą rozgrywającymi.

Przeczytaj także: