Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Potrzebny jest nowy akt zasadniczy, być może zastępczy, uchwalony w oczekiwaniu na większość dwóch trzecich” – zapowiada prezes PiS.
Portal wpolityce.pl opublikował fragmenty rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim z najnowszego wydania tygodnika „Sieci”. Prezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, że III Rzeczpospolita się skończyła, a jej grabarzem jest obecny rząd, czyli „Tusk, Bodnar, Sienkiewicz i inni”.
„Krytykowali ją ludzie obozu patriotycznego, a zabili ludzie obozu niemieckiego. I nie ma już III Rzeczypospolitej, państwa ułomnego, ale przynajmniej udającego praworządność. Mamy anarchię prawną na wielką skalę i władzę, która nie uznaje Konstytucji, ustaw, wyroków” – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Lider Zjednoczonej Prawicy zapowiada, że po zmianie władzy, najważniejszym zadaniem zwycięskiego obozu będzie stworzenie nowego systemu, „który nie będzie tak łatwy do podważenia”.
„Konstytucja uchwalona w 1997 roku upadła, i potrzebne jest uchwalenie nowej konstytucji przez nowy parlament, o ile będzie w nim większość opcji demokratyczno-niepodległościowej. Dziś jest pustka, a obecna konstytucja po prostu zawiodła, okazała się tak słaba, tak pozbawiona realnych konstrukcji zabezpieczających, że musi w to miejsce wejść coś nowego” – przekazał.
Kaczyński ma również plan B, w sytuacji, gdy zmiana Konstytucji nie będzie formalnie możliwa.
„Potrzebny jest nowy akt zasadniczy, być może zastępczy, uchwalony w oczekiwaniu na większość dwóch trzecich”
- zapowiada.
W opublikowanych fragmentach portal wpolityce.pl opisuje krótko także inny pomysł prezesa PiS. Jarosław Kaczyński mówi o tym, że „instytucje, także te dziś atakowane, muszą mieć ochronę podporządkowaną tym, którzy dają pełną gwarancję, że będą bronili praworządności”. Takim organem miałaby być „Rada Stanu, dysponująca własną siłą”. Z opisu wynika, że byłby to organ o kompetencjach wykonawczo-sądowniczych.
Ta decyzja Lewicy przesądza, że nie będzie jednego kandydata koalicji rządzącej w wyborach prezydenckich w 2025 roku
W sobotę 5 października 2024 Rada Krajowa Nowej Lewicy jednogłośnie zdecydowała, że partia zgłosi osobę kandydującą w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Lewica nie poprze zatem już w pierwszej turze osoby wystawionej przez Koalicję Obywatelską.
Jak przekazała Anna Maria Żukowska, przewodnicząca Klubu Parlamentarnego Lewicy i członkini Zarządu Nowej Lewicy, „większość głosów w dyskusji opowiadała się za kandydaturą kobiecą”. To Żukowska miała zgłosić ministrę pracy, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk jako kandydatkę.
„Jedną z opcji, którą rozważamy, będzie przeprowadzenie prawyborów na Lewicy na naszego kandydata, czy kandydatkę na prezydenta” – powiedział w sobotę Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy.
Według informacji OKO.press Lewica prowadzi badania, które mają ocenić szanse dwóch polityczek: właśnie Agnieszki Dziemianowicz-Bąk oraz Magdaleny Biejat z partii Razem.
Szerzej o sytuacji na lewicy (o podziale w partii Razem i przygotowaniach do zmiany przywództwa w Nowej Lewicy) piszemy tutaj:
Janusz Palikot jest oskarżony o oszustwa i przywłaszczenie. Chodzi o niemal 70 mln zł
Prokurator stawia Palikotowi osiem zarzutów. Siedem dotyczy podejrzenia przestępstwa oszustwa, a jeden przywłaszczenia. Według prokuratury były poseł Platformy Obywatelskiej i Twojego Ruchu miał doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy osób na kwotę niemal 70 milionów złotych. Biznesmen nie przyznaje się do postawionych zarzutów. Grozi mu nawet 20 lat więzienia.
Według Informacyjnej Agencji Radiowej zarzuty dotyczą akcji pożyczkowej Skarbiec Palikota. W ramach akcji konsumenci mogli pożyczać pieniądze spółce Polskie Destylarnie, w której zarządzie zasiada Palikot. Po półtora miesiąca akcja została zakończona, a spółka przestała spłacać odsetki od pożyczek. W trakcie zbiórki oszukiwano klientów — nie informowano ich, że środki zamiast na inwestycję mają zostać przeznaczone na spłatę wcześniejszego zadłużenia.
Wobec Palikota zastosowano areszt warunkowy. Może z niego wyjść, jeśli wpłaci milion złotych poręczenia majątkowego do 31 października. Czy aresztowany jest w stanie uzbierać tak wysoką kwotę? Sam jest w końcu w poważnych tarapatach finansowych. Zdaniem jednego z jego obrońców, adwokata Andrzeja Malickiego, rozwiązaniem mogą być... kolejne pożyczki.
„Może pożyczyć te pieniądze i z pożyczek uzbierać taką kwotę. Człowiek w biedzie poznaje prawdziwych przyjaciół. On jest w tej chwili w trudnej sytuacji, więc odnoszę wrażenie, że taką kwotę może zgromadzić przy pomocy znajomych, kolegów, bliskich” – mówił na konferencji prasowej Malicki.
Prokurator z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Łukasz Kudyk potwierdził w rozmowie z dziennikarzami złożenie sprzeciwu wobec decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie warunkowym dla Janusza Palikota. „Naszym zdaniem ten środek zapobiegawczy powinien być stosowany nie pod warunkiem, tylko powinien to być areszt tymczasowy, który pozwoli na sprawne prowadzenie tego postępowania. Uważamy, że środek wolnościowy, w tym przypadku nie spełni swojej roli” – podkreślił prokurator.
Przekazał też, że sąd podzielił w całości stanowisko wyrażone we wniosku. „Nie tylko jakość zgromadzonego materiału dowodowego odnośnie wysokiego, uzasadnionego podejrzenia popełnienia wszystkich zarzucanych Januszowi Palikotowi czynów, ale przede wszystkim odniósł się do przesłanek szczególnych, czyli obawy matactwa, obawy ukrywania się, realnego wymierzenia kiedyś surowej kary” – wyjaśnił prokurator Kudyk.
Polska 2050 podsumowuje rok rządzenia. Szymon Hołownia przeprasza swoich wyborców i chce iść do przodu. I powtarza nieprawdziwe stwierdzenia o składce zdrowotnej
Podsumowującą rok rządów Konwencję Polski 2050 w Warszawie otworzył europoseł formacji, Michał Kobosko. Zaczął od wyrażenia współczucia współczucia dla ofiar powodzi. Zrobił to na scenie pełnej wszystkich najważniejszych polityków Polski 2050, poza jednym: marszałkiem Sejmu i liderem Szymonem Hołownią. Kobosko zaprosił go na scenę. Podczas gdy Hołownia w gwiazdorskim stylu pozdrawiał wszystkich zebranych w sali, cała reszta usunęła się na swoje miejsca. A Hołownia mógł zacząć swoje długie przemówienie, podsumowujące ostatni rok.
Rozpoczął je również od nawiążania do powodzi. Dziękował ratownikom i samorządowcom. A także z dumą mówił o sejmowej zbiórce artykułów dla powodzian. Jego zdaniem akcja pokazała, że „w tym ruchu jest duch”, że Polska 2050 się nie zmieniła.
Hołownia starał się pokazać, że chociaż kluczowe zadanie – pokonanie PiS przy urnach wyborczych się udało – to przed partią jeszcze przynajmniej trzy lata współrządzenia i odpowiedzialności wobec swoich wyborców. Stwierdził też, ze zdaje sobie sprawę, jak duże były nadzieje związane z rządami partii sprzymierzonych przeciwko PiS. I dodawał:
„Dziś poza słowami wdzięczności muszą też paść przeprosiny. Musimy przeprosić wszystkich, którym nie dowieźliśmy tej nadziei, którą wiązali z tym, że siły demokratyczne pójdą do władzy, że wezmą rząd i zaczną odwracać to nieszczęście cofającego się państwa, które zafundował PiS”.
Lider Polski 2050 podkreślał, jak ważne dla jego partii jest kilka kluczowych projektów: rozliczenie PiS („Ci którzy mają siedzieć, muszą iść siedzieć”), ustawa o spółkach skarbu państwa („to nasze oczko w głowie”), budowa mieszkań („wierzymy w to, że ludzie muszą mieć mieszkania, a nie banki więcej pieniędzy”).
Gdy przeszedł do tematu składki zdrowotnej, powiedział:
„Musimy dowieźć sprawiedliwą składkę zdrowotną a nie okradanie ludzi i wmawianie im, że to jest coś, co buduje polską ochronę zdrowia, to nie buduje polskiej ochrony zdrowia. To niszczy polską ochronę zdrowia, bo zabija przedsiębiorców, małe firmy, które na tę właśnie ochronę zdrowia nie będą się już w ogóle składać, bo ich po prostu nie będzie”.
To powtórzenie i rozszerzenie kontrowersjnych słów z sierpnia, gdy marszałek mówił, że składka zdrowotna „nie leczy niczyjego zdrowia. Ona zabija polskie firmy”. Wówczas obszernie tłumaczyliśmy, dlaczego Hołownia nie ma racji. Można tylko powtórzyć za ówczesnym tekstem:
„W tej retoryce bezpośrednia finansowa korzyść dla grupy wyborców, której chce się przypodobać Hołownia, staje się ważniejsza niż solidarność społeczna i odpowiednie finansowanie publicznej ochrony zdrowia”.
Bo chodzi tutaj głównie o zdobycie poparcia przedsiębiorców, szczególnie tych niewielkich. To niebezpieczna retoryka, która prowadzi do utraty zaufania do najważniejszego sposobu finansowania naszego systemu ochrony zdrowia.
Nie istnieją badania, które pokazywałyby, że firmy rzeczywiście masowo upadają przez wysokość składki zdrowotnej. Nie ma też dowodów na to, że zwiększenie jej przedsiębiorcom obniża wpływy do NFZ według schematu podanego przez marszałka Hołownie (firmy upadają – nie płacą składki – wpływy się zmniejszają). Wpływy ze składki rosną z roku na rok, także po jej podniesieniu przedsiębiorcom.
PKW wstrzymuje posiedzenia, co odkłada rozliczenie sprawozdań partii politycznych za wyborczy 2023 rok. W Komisji trwa spór co do uznania izby SN, która jest kluczowa dla rozwiązania sprawy dotacji PiS
Państwowa Komisja Wyborcza miała zająć się w październiku sprawodzdaniem finansowym PiS. Wcześniej, w sierpniu, PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 roku.
PKW zakwestionowała 3,6 mln środków użytych w kampanii wyborczej PiS. Partia w wyniku takiej decyzji powinna zwrócić te środki. Według analizy Piotra Pacewicza, pełny koszt dla PiS to szesnastokrotność zakwestionowanych wydatków (jednorazowy zwrot zakwestionowanych środków do skarbu państwa + pomniejszenie dotacji o trzykrotność zakwestionowanej kwoty + pomniejszenie corocznej subwencji partyjnej (cztery razy) o trzykrotność zakwestionowanych środków, 1+3+(3x4)=16). To oznaczałoby stratę aż 57,6 mln zł. Ogromna kwota dla partii politycznej.
Ale orzeczenie PKW nie było ostateczne. Od decyzji PKW Prawu i Sprawiedliwości przysługuje odwołanie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. I o uznanie decyzji SN trwa w PKW spór. W Izbie tej bowiem zasiadają neosędziowie, nieuznawani przez europejskie trybunały
Dokładnie w tej sprawie – uznawania decyzji SN w sprawie dotacji dla PiS – głosowano na posiedzeniu PKW 23 września. Jak podał jeden z jej członków, Ryszard Kalisz, wynik głosowania to cztery do czterech. Zdaniem Kalisza, wobec klinczu w PKW jej przewodniczący Sylwester Marciniak uznał, że nie będzie zwoływał kolejnych posiedzeń. Jedno z nich miało się odbyć wczoraj, 4 października.
„W praktyce, w przypadku PiS-u chociażby, oznacza to tyle, że PiS będzie otrzymywał subwencję i dotacje w pełnej wysokości do czasu, aż Sąd Najwyższy nie orzeknie w tej sprawie” — powiedział członek PKW Ryszard Kalisz w TVN24.