Posłowie koalicji rządzącej przyjęli wniosek o pozbawienie Ziobry immunitetu i przymusowe doprowadzenie na komisję ds. Pegasusa. W Korei Płd. parlament uchylił stan wojenny wprowadzony przez prezydenta. W Seulu demonstracje
Wygrana w Pennsylwanii przesądza wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych. Kamala Harris praktycznie nie ma już szans na zwycięstwo
W Stanach Zjednoczonym trwa liczenie głosów w wyborach prezydenckich. O wyniku decyduje siedem tak zwanych wahających się stanów: Georgia, Karolina Północna, Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Arizona i Nevada. Spośród nich Pennsylwania ma najwięcej głosów elektorskich – 19.
Już wcześniej Donald Trump wygrał w Karolinie Północnej i Georgii.
W tej chwili Donald Trump ma 266 głosów elektorskich, Kamala Harris – 188. Do wygranej potrzeba 270 głosów.
W ostatnich dniach Harris i Trump skupili kampanijne wysiłki właśnie na Pennsylwanii, prowadzili tam kampanię do ostatniej chwili.
Po tym, jak Trump wygrał w Georgii i Karolinie Północnej, wygrana w Pennsylwanii była jedyną szansą Kamali Harris, by poważnie myśleć o zdobyciu co najmniej 270 głosów elektorskich.
Zwycięstwo Trumpa w Pennsylwanii w praktyce oznacza, że wygrał wybory i po raz drugi zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Wynik wyborów z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością znamy jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników, ponieważ agencja Associated Press, National Elections Pool (konsorcjum telewizji CNN, ABC, NBC i CBS) oraz Decision Desk HQ (NewsNation, HuffPost, The Economist) zatrudniają najlepszych analityków, by dokonać projekcji zwycięzcy w poszczególnych stanach na podstawie cząstkowych wyników, kiedy mają 99,9 proc. pewności, że pozostałe do zliczenia głosy nie wpłyną już na wynik.
Prowadzimy przez cały czas stale aktualizowaną relację z przebiegu wyborów w Stanach Zjednoczonych. By poznać najnowsze informacje z USA, kliknij w tekst poniżej:
Najpierw Donald Trump zgarnął Karolinę Północną, teraz telewizja CNN prognozuje jego zwycięstwo w Georgii. Cała nadzieja Kamali Harris opiera się już tylko na Pensylwanii
Trwa liczenie głosów w wyborach prezydenckich w USA. Głosowanie zakończyło się już we wszystkich siedmiu kluczowych stanach, które zdecydują o wyniku wyborów: w Georgii, Karolinie Północnej, Pensylwanii, Michigan, Wisconsin, Arizonie i Nevadzie. Wcześniej wiedzieliśmy już, że Donald Trump wygrał w Karolinie Północnej, teraz według prognozy telewizji CNN dokłada do tego Georgię. W obu stanach do zdobycia było 16 głosów elektorskich.
W tej chwili Donald Trump ma 246 głosów elektorskich, Kamala Harris – 182. Do wygranej potrzeba 270 głosów.
By poważnie myśleć o zdobyciu co najmniej 270 głosów elektorskich, które są potrzebne do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w USA, demokratka Kamala Harris musiała wygrać w jednym z trzech stanów na wschodzie kraju: w Georgii, w Karolinie Północnej lub w Pensylwanii.
Wygrana Trumpa w Karolinie Północnej i Georgii radykalnie zawęża jej ścieżkę do zwycięstwa. Jeśli Harris nie wygra teraz w Pensylwanii, a później w Michigan i Wisconsin, w praktyce wybory będzie można uznać za zakończone.
Wynik wyborów z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością znamy jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników, ponieważ agencja Associated Press, National Elections Pool (konsorcjum telewizji CNN, ABC, NBC i CBS) oraz Decision Desk HQ (NewsNation, HuffPost, The Economist) zatrudniają najlepszych analityków, by dokonać projekcji zwycięzcy w poszczególnych stanach na podstawie cząstkowych wyników, kiedy mają 99,9 proc. pewności, że pozostałe do zliczenia głosy nie wpłyną już na wynik.
Prowadzimy przez cały czas stale aktualizowaną relację z przebiegu wyborów w Stanach Zjednoczonych. By poznać najnowsze informacje z USA, kliknij w tekst poniżej:
CNN przewiduje, że Donald Trump wygrał wybory w Karolinie Północnej i jest o krok bliżej powrotu do Białego Domu. Harris wciąż ma szansę na wygraną, ale jej nadzieję opierają się już niemal wyłącznie na zdobyciu Pensylwanii
Trwa liczenie głosów w wyborach prezydenckich w USA. Głosowanie zakończyło się już we wszystkich siedmiu kluczowych stanach – tak zwanych swingujących, czy też wahających się – które zdecydują o wyniku wyborów: w Georgii, Karolinie Północnej, Pensylwanii, Michigan, Wisconsin, Arizonie i Nevadzie. Na podstawie już podliczonych 89 proc. głosów CNN przewiduje, że republikanin Donald Trump wygrał w Karolinie Północnej i zdobędzie 16 bardzo znaczących głosów elektorskich. Trump ma już na koncie 227 głosów elektorskich, Kamala Harris – 153.
By poważnie myśleć o zdobyciu co najmniej 270 głosów elektorskich, które są potrzebne do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w USA, demokratka Kamala Harris musiała wygrać w jednym z trzech stanów na wschodzie kraju: w Georgii, w Karolinie Północnej lub w Pensylwanii. Wygrana Trumpa w Karolinie Północnej zawęża jej ścieżkę do zwycięstwa i znacznie wzmacnia szansę republikanina na wygranie wyborów. Jeśli Harris nie wygra teraz w Georgii lub w Pensylwanii, w praktyce wybory będzie można uznać za zakończone.
Szanse Harris na wygraną w Georgii są już de facto czysto matematyczne, dlatego jedyna ścieżka do zwycięstwa, jaka jej została, w praktyce wiedzie jedynie przez Pensylwanię.
Wynik wyborów z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością znamy jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników, ponieważ agencja Associated Press, National Elections Pool (konsorcjum telewizji CNN, ABC, NBC i CBS) oraz Decision Desk HQ (NewsNation, HuffPost, The Economist) zatrudniają najlepszych analityków, by dokonać projekcji zwycięzcy w poszczególnych stanach na podstawie cząstkowych wyników, kiedy mają 99,9 proc. pewności, że pozostałe do zliczenia głosy nie wpłyną już na wynik.
Prowadzimy przez cały czas stale aktualizowaną relację z przebiegu wyborów w Stanach Zjednoczonych. By poznać najnowsze informacje z USA, kliknij w tekst poniżej:
Prezes Prawa i Sprawiedliwości poinformował, że jego partia nie dostała kolejnej raty subwencji z budżetu państwa. „Prawo w Polsce nie obowiązuje”
Jarosław Kaczyński wystąpił dziś na konferencji prasowej w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Poinformował, że PiS nie otrzymała ostatniej raty partyjnej subwencji. Powołał się przy tym na art. 29 ust. 2 ustawy o partiach politycznych. Zgodnie z nim partie otrzymują subwencje w równych ratach, cztery razy w roku.
„Taka rata powinna nam być zgodnie z prawem w tej chwili wypłacona. Nie ma prawomocnych decyzji odnoszących się do naszej partii, które mogłyby podważyć tę zasadę. Ale w tej chwili prawo w Polsce nie obowiązuje, pod tymi rządami. W związku z tym pan minister finansów podjął najwyraźniej decyzję, że pieniądze nie zostaną wypłacone” – mówił Kaczyński.
W wystąpieniu prezes PiS przekonywał, że to celowa zagrywka rządu Donalda Tuska, by „zlikwidować w Polsce to, co jest fundamentem nowoczesnej demokracji, znaczy: normalną, opartą na choćby mniej więcej równych prawach, konkurencję między partiami”.
Kaczyński poprosił przy tym do „wszystkich obywateli, dla których sprawa demokracji jest ważna”, by „zechcieli wesprzeć finansowo jego partię niezależnie od swoich możliwości”.
„My nie oczekujemy jakichś ogromnych wpłat liczonych w tysiącach złotych, nam chodzi o to, żeby tych wpłat było po prostu dużo, żeby wielu polskich obywateli zaangażowało się w tę sprawę" – podkreślił Kaczyński. I dziękował dotychczas wspierającym.
Raty za partyjną subwencję faktycznie wypłacane są partiom politycznym co kwartał, o ile partie te przekroczyły w wyborach prób 3 proc. poparcia. Dwie pierwsze raty w tym roku – po 6,5 mln zł każda – trafiły na konto PiS. Trzeciej jednak – wg. informacji Kaczyńskiego – nadal nie ma.
Niewykluczone, że to konsekwencja decyzji Państwowej Komisji Wyborczej z końca sierpnia. PKW odrzuciła wówczas sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS za wybory parlamentarne w 2023 roku. Szef PKW sędzia Sylwester Marciniak tłumaczył, że taka decyzja wymusza kolejną: odrzucenie sprawozdania partii politycznej PiS. A to oznacza odebranie PiS subwencji budżetowej aż do końca tej kadencji parlamentu, łącznie ponad 77 mln zł.
Formalnej decyzji o odrzuceniu sprawozdania partii jak dotąd PKW jednak nie podjęła.
W dodatku postanowienie o odrzuceniu sprawozdania wyborczego komitetu PiS zaskarżył w Sądzie Najwyższym, twierdząc, że PKW złamała prawo. Skargą ma się zająć Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, w której zasiadają neosędziowie i która przez międzynarodowe trybunały uznawana jest za nie-sąd. Trudno powiedzieć, jak na decyzję tego organu zareaguje PKW. Wrześniowe głosowanie na posiedzeniu Komisji, gdzie członkowie mieli zająć w tej sprawie stanowisko, zakończyło się remisem i niczego nie rozstrzygnęło.
W związku z odrzuceniem sprawozdania komitetu wyborczego PiS minister finansów Andrzej Domański na początku września wypłacił partii Kaczyńskiego dotację pomniejszoną o 11 mln zł. To trzykrotność kwoty, którą zakwestionowała PKW – PiS nielegalnie wydać na kampanię 3,6 mln zł. Sumę tę partia musi zwrócić do budżetu państwa.
Teoretycznie w wyniku pata w PKW i przekazania skargi do SN, subwencja powinna jednak nadal płynąć na konto partii. O takim scenariuszu informował na początku października jeden z członków Komisji, Ryszard Kalisz.
Najwidoczniej, przynajmniej na ten moment, minister Domański postanowił jednak wstrzymać wypłatę subwencji. To Ministerstwo Finansów odpowiada za wypłatę środków partiom politycznym.
Twórca marki odzieżowej Red is Bad, podejrzewany o nadużycia finansowe w aferze wokół Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, pozostanie w areszcie do 28 stycznia 2025 roku
Posiedzenie Sądu Rejonowego Katowice-Wschód, na którym śledczy ze śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej domagali się utrzymania trzymiesięcznego aresztu tymczasowego dla Pawła S., odbyło się w poniedziałek 4 listopada 2024 roku. Sąd odroczył ogłoszenie decyzji do dzisiaj. Informację przekazał dziennikarzom prokurator Karol Zok.
„Sąd utrzymał w mocy postanowienie o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego, oznaczając czas jego trwania na 90 dni od dnia zatrzymania, to jest do dnia 28 stycznia 2025 roku” – powiedział prok. Zok. Podkreślił, że sąd, decydując o zatrzymaniu Pawła S. w areszcie, wziął pod uwagę następujące czynniki:
Obrona ma siedem dni na złożenie zażalenia.
„Oczywiście z decyzją nie zgadzamy się i będzie ona zażalona” – zapowiedział mec. Adam Klepczyński z kancelarii Dubois i Wspólnicy, obrońca Pawła S. „Uważamy, że nie ma dużego prawdopodobieństwa popełnienia przez pana Pawła czynów zabronionych, brak obawy matactwa i brak obawy ucieczki” – doprecyzował.
Paweł S. od 10 października był poszukiwany czerwoną notą Interpolu, wcześniej wystawiono za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Jeszcze kiedy był poszukiwany, sąd postanowił, że będzie aresztowany na 90 dni – ta decyzja została dziś utrzymana w mocy.
W środę 30 października S. deportowano z Dominikany, gdzie sam oddał się w ręce wymiaru sprawiedliwości. W czwartek 31 października prokuratura postawiła mu zarzuty:
Przesłuchania Pawła S. trwały aż do poniedziałku. W międzyczasie media informowały, że Paweł S. zrezygnował ze współpracy z dwoma adwokatami słynącymi z obrony postaci ważnych dla rządu PiS: Bartosza Lewandowskiego i Krzysztofa Wąsowskiego. Spekulowano, że decyzja o pozostaniu przy obrońcy z kancelarii Dubois i Wspólnicy to znak, że Paweł S. chce iść na współpracę z prokuraturą. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Paweł S. to twórca marki patriotycznej odzieży Red is Bad, którą promowali wysoko postawieni politycy PiS, w tym prezydent Andrzej Duda. Jak się jednak okazało, podczas rządów PiS biznesmen zaczął współpracować z RARS.
Według funkcjonariuszy CBA w Agencji stworzono system wyprowadzania pieniędzy poprzez podmioty związane z Pawłem S. Kontrakty zawierano bez przetargów, a pretekstem do zakupów były m.in. pandemia koronawirusa czy rosyjska agresja na Ukrainę. Zakupy okazywały się też nadzwyczajnie drogie, bo S. naliczał sobie gigantyczne marże. Najbardziej lukratywne kontrakty dotyczyły branż, w których S. nie miał żadnego doświadczenia.