Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało w piątek, że 41 zawiadomień dotyczących możliwości popełnienia przestępstwa trafiło już do Prokuratury Krajowej. 24 z nich dotyczą Antoniego Macierewicza. 10 – Mariusza Błaszczaka
Zawiadomienia do prokuratury to efekt prac specjalnego zespołu powołanego przez MON do zbadania działalności tzw podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza za rządów PiS.
„Informujemy, że wszystkie 41 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych członków „Podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego samolotu Tu-154” oraz innych osób, w tym 24 zawiadomienia dotyczące samego Antoniego Macierewicza i 10 dotyczących Mariusza Błaszczaka, zostało dostarczonych do Prokuratury Krajowej w Warszawie.” – poinformowało na swojej stronie internetowej Ministerstwo Obrony Narodowej. „Zawiadomienia są efektem prac Zespołu do spraw oceny funkcjonowania podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego. Zespół przez 9 miesięcy badał legalność, gospodarność, celowość i rzetelność działania Podkomisji, której przewodniczył Antoni Macierewicz.” – dodaje MON.
„41 zawiadomień o możliwości popełniania przestępstwa wpłynęło do Prokuratury Krajowej. 24 z nich dotyczą Antoniego Macierewicza. 10 dotyczy Mariusza Błaszczaka. Prawda jak oliwa- zawsze na wierzch wypływa” – napisał wcześniej również piątek na platformie X wiceminister obrony Cezary Tomczyk.
W czwartek w ministerstwie obrony ogłoszony został raport z prac Zespołu do spraw oceny funkcjonowania podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego, który rozpoczął swą pracę 9 miesięcy temu. Informowaliśmy już o tym w OKO.press.
Zespół stwierdził liczne nieprawidłowości w pracy komisji, zarzucił też jej niegospodarność w wydatkowaniu publicznych pieniędzy. Podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza funkcjonowała w latach 2016-2023, Macierewicz stanął na jej czele w 2018 roku, gdy stracił funkcję szefa MON. Działalność komisji pochłonęła aż 81,5 miliona złotych. 12,5 mln zł przeznaczono na „wydatki osobowe”, a rekordzista zarobił za pracę w podkomisji 900 tysięcy. Około miliona złotych wydano na ochronę Antoniego Macierewicza, mimo że ochrona ta nie przysługiwała mu z urzędu. 100 tys. zł wydano na film o działaniach podkomisji.
W 2021 roku podkomisja Macierewicza opublikowała swój raport dotyczący katastrofy smoleńskiej. „Przyczyną katastrofy była eksplozja, a przynajmniej dwie eksplozje — pierwsza w lewym skrzydle, a druga w centropłacie kilka sekund później, która zniszczyła samolot zupełnie i zabiła wszystkich pasażerów oraz załogę”- opowiadał wtedy Antoni Macierewicz.
Rzecznik PiS poinformował, że w partii nie odbędą się prawybory prezydenckie. Ich przeprowadzenia nie wykluczał wcześniej Jarosław Kaczyński. Kandydat PiS może być natomiast ogłoszony wcześniej niż 11 listopada
PiS jest już prawie gotowy do ogłoszenia swojego kandydata na prezydenta. Wybierze go Jarosław Kaczyński na podstawie rekomendacji specjalnego zespołu zajmującego się badaniem szans poszczególnych polityków – wynika z wypowiedzi rzecznika PiS
„Kierownictwo partii podjęło decyzję, że formuła prawyborów nie będzie realizowana. Prawybory to nie ten czas, zwłaszcza, że ten harmonogram w ciągu najbliższych tygodni, miesięcy jest bardzo, bardzo napięty i to jeden z głównych argumentów, który przyczynił się do tego, żeby odejść od tej formuły” – ogłosił w piątek 25 października rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek, który wystąpił w prawicowej telewizji wPolsce24.
Pytany w tej samej rozmowie o to, kiedy partia przedstawi swojego kandydat w wyborach prezydenckich, Bochenek stwierdził natomiast, że „z całą pewnością odbędzie się to w najbliższym czasie” i podkreślił, że „nie należy się przywiązywać” do daty 11 listopada, najczęściej wskazywanej przez media i polityków PiS. To właśnie 11 listopada 2015 roku została ogłoszona po raz pierwszy kandydatura Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich 2016 roku.
W PiS od kilku miesięcy toczy się proces wyłaniania kandydata w przypadających latem przyszłego roku wyborach prezydenckich. Partia Kaczyńskiego stara się wybrać do tej roli polityka, który miałby możliwie realne szanse na walkę o zwycięstwo w ich drugiej turze, co wymaga wyjścia poza odwoływanie się do tradycyjnego elektoratu samego PiS i sięgnięcia po pewien efekt nowości czy wręcz zaskoczenia. Część scenariuszy zakłada więc, że tak jak to było w przypadku Andrzeja Dudy, tak i teraz PiS sięgnie po raz kolejny po polityka spoza ścisłego kręgu kierowniczego partii. Obecnie – według nieoficjalnych przecieków z PiS – największe szanse na to mają mieć były szef MEN Przemysław Czarnek i prezes IPN Karol Nawrocki. Jednocześnie w grze są i inne nazwiska – w tym np byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Ostateczny wybór będzie oznaczał przyjęcie przez PiS określonej strategii wyborczej – siłą rzeczy bardzo istotnej także dla kandydatów pozostałych partii. Dlatego też proces wyłaniania kandydata na prezydenta w PiS jest obserwowany z uwagą nie tylko przez komentatorów polityki, ale i przez kampanijnych strategów wszystkich liczących się partii politycznych.
Pieniądze na poręczenia majątkowe za księdza Michała O. i dwie urzędniczki z MS wpłynęły już na konto – poinformował obrońca duchownego
Ksiądz Michał O. i dwie urzędniczki z ministerstwa sprawiedliwości mogą zostać zwolnieni za poręczeniem majątkowym z aresztu tymczasowego, w którym przebywają w związku z aferalnymi zarzutami dotyczącymi dotacji z Funduszu Sprawiedliwości dla kierowanej przez księdza O. fundacji Profeto.
Obrońca ks. Michała O. mec. Michał Skwarzyński poinformował w piątek 25 października, że zostały już wpłacone kaucje w wysokości po 350 tysięcy złotych mające zapewnić zwolnienie księdza i dwóch urzędniczek. Pieniądze na poręczenie za ks. Michała O. wpłacił zakon sercanów, do którego należy duchowny. Z kolei środki na kaucje dla urzędniczek z resortu sprawiedliwości przekazał pracownik prawicowych mediów, obecnie dyrektor programowy TV Republika, Michał Rachoń. Zakon wyręczył byłego premiera Mateusza Morawieckiego i byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka, którzy deklarowali, że zapłacą kaucję za ks. Michała O. z własnej kieszeni.
„Zgodnie z procedurą prokuratura powinna, po przyjęciu tego poręczenia, natychmiast wysłać nakaz zwolnienia” – podkreśla Skwarzyński.
W czwartek 24 października Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrzył zażalenie obrońców sercanina ks. Michała O., twórcy fundacji Profeto i dwóch urzędniczek resortu sprawiedliwości w sprawie przedłużenia ich tymczasowego aresztowania przez warszawski Sąd Okręgowy. Sąd uznał, że choć utrzymanie środków zapobiegawczych wobec nich jest w pełni zasadne, to na obecnym etapie śledztwa wystarczające będzie poręczenie majątkowe w wysokości 350 tysięcy złotych od osoby.
Ks. Michał O. i obie urzędniczki trafili do aresztu w związku ze sprawą nieprawidłowości związanych z gigantyczną dotacją wypłaconą przez Fundusz Sprawiedliwości stworzonej przez księdza fundacji Profeto.
Sprawę we wspólnych materiałach śledczych opisywali Maria Pankowska z OKO.press i Sebastian Klauziński z TVN24.pl.
W związku ze sprawą w marcu ksiądz Michał O. został zatrzymany i usłyszał zarzuty (początkowo nadużycia zaufania następnie zarzut zmieniono na przywłaszczenie mienia). Następnie sąd zadecydował o umieszczeniu go w areszcie tymczasowym na 3 miesiące. Zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych usłyszały też dwie urzędniczki z resortu sprawiedliwości. One również trafiły do aresztu.
Pod koniec sierpnia sąd przedłużył całej trójce areszt na kolejne 3 miesiące. To właśnie tej decyzji dotyczyło zażalenie rozpatrzone przez sąd wyższej instancji w ostatni czwartek.
To pierwszy Tęczowy Piątek bez towarzyszącej mu kampanii nienawiści ze strony władzy i publicznych mediów. To także pierwszy Tęczowy Piątek organizowany we współpracy z kuratoriami oświaty
W szkołach w całej Polsce trwa kolejna edycja Tęczowego Piątku. To ogólnopolska akcja służąca zamanifestowaniu przez uczniów i nauczycieli solidarności z młodzieżą LGBTQ+ i tworzeniu w szkołach bezpiecznej dla niej przestrzeni.
W szkołach odbywają się warsztaty i zajęcia z zakresu praw człowieka i obywatela, świadomości różnorodności płciowych, seksualnych i relacyjnych, sojusznictwa wobec osób LGBTQ+ oraz budowy przyjaznych środowisk dla osób transpłciowych.
Dzisiejszy Tęczowy Piątek po raz pierwszy w ośmioletniej historii tej inicjatywy odbywa się we współpracy z kuratoriami oświaty. Konferencja inaugurująca akcję odbyła się w siedzibie mazowieckiego kuratorium.
„Spotykamy się tutaj, żebyśmy wszyscy razem budowali szkołę równą, bezpieczną, szkołę czułości, bez obojętności, tak żeby każde dziecko w szkole czuło się ważne, zaopiekowane, bez żadnych form wykluczenia bądź dyskryminacji.” – mówiła podczas inauguracji Tęczowego Piątku mazowiecka kurator oświaty Wioletta Krzyżanowska.
„Jako Fundacja GrowSPACE dołączyliśmy do Zespołu ds. Współpracy z NGO przy Ministerstwie Edukacji Narodowej, dzięki czemu będziemy mogli stale konsultować decyzje podejmowane przez resort na rzecz dzieci i młodzieży. To ważny krok także w kontekście budowania bezpieczeństwa nieheteronormatywnej młodzieży w szkołach” – informuje z kolei Dominik Kuc z fundacji GrowSpace.
Pierwszy Tęczowy Piątek odbył się w październiku 2016 roku, a więc w rok po dojściu do władzy PiS. Ministrowie edukacji z rządu Zjednoczonej Prawicy i inni politycy prawicy prowadzili przeciwko tej inicjatywie konsekwentną kampanię nienawiści. Tęczowe Piątki były przez nich nazywane działaniami na rzecz „seksualizacji dzieci”, i elementem „ofensywy ideologicznej środowisk LGBT”. Były minister edukacji narodowej (a obecnie jeden z potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta) Przemysław Czarnek twierdził, że Tęczowe Piątki odbywają się jedynie w szkołach, w których są „nieodpowiedzialni dyrektorzy”. Były rzecznik praw dziecka a wcześniej urzędnik w resorcie Zbigniewa Ziobry Mikołaj Pawlak dowodził z kolei, że Tęczowe Piątki „łamią polską konstytucję”.
Choć prawica nie może już wykorzystać do zwalczania inicjatywy Tęczowych Piątków instytucji państwa i mediów publicznych, powiązane z nią media i organizacje wciąż próbują przedstawiać akcję w negatywnym świetle. Przed tegoroczną jej edycją organizacja fundamentalistycznej prawicy Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opracowała poradnik dla rodziców zawierający instrukcję, jak „chronić” dziecko przed Czarnym Piątkiem. Katoliccy prawnicy z Ordo Iuris tłumaczą, że najlepiej będzie „zabrać dziecko z lekcji”.
„Rosja jest gotowa do rozmów pokojowych z Ukrainą. Niedawno taką propozycję zgłosiła Turcja. Myśmy ją zaakceptowali, ale Ukraina rozmawiać nie chce” – ogłosił Władimir Putin na konferencji prasowej kończącej szczyt krajów BRICS w rosyjskim Kazaniu. Czy mu wierzyć?
Choć wypowiedź może brzmieć sensacyjnie, z tego, co mówi, Putin wynika, że jego stanowisko się nie zmienia: pokój być może, ale na warunkach Putina. Ukraina ma się poddać.
„Przedstawiciel prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana kilka dni temu zaproponował rozważenie nowych pomysłów w sprawie Ukrainy, ale Kijów odmówił” – powiedział Putin 24 października na konferencji prasowej po szczycie BRICS w Kazaniu.
„Niedawno znowu zadzwoniła strona turecka, asystent prezydenta Erdogana bezpośrednio z Nowego Jorku, i powiedział, że są nowe propozycje, które mogą zostać rozpatrzone w negocjacjach. Zgodziłem się, powiedziałem: »OK, zgadzamy się, [możemy rozmawiać] następnego dnia«, ale szef reżimu w Kijowie [tak Putin nazywa teraz prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, żeby podkreślić, że jego kadencja dobiegła końca – red.] oświadczył, że nie zamierza z nami prowadzić żadnych negocjacji” – powiedział Putin. I dodał to, co zwykle: że Ukraina nie chce pokoju, bo wtedy musiałaby znieść stan wojenny, który obecnie uniemożliwia przeprowadzenie wyborów prezydenckich. Zatem Rosja prowadzi wojnę tylko dlatego, że prezydent Zełenski boi się utraty stanowiska.
Nic więcej o propozycji Turcji nie wiadomo.
Przede wszystkim taki, że prowadzenie wojny jest teraz być albo nie być reżimu Putina. To jego życie i stanowisko od tej wojny zależy.
Jednak Rosja ponosi na tej wojny straszliwe straty, a jej gospodarka, obciążona wydatkami wojennymi i sankcjami, bliska jest przegrzania.
Jutro np. eksperci spodziewają się kolejnej podwyżki referencyjnej stopy procentowej banku procentowego. Tym razem do 20 procent (choć oficjalnie inflacji w Rosji nie ma).
Wewnętrzne powody skłaniają wiec Putina do zapewniania, że chciałby pokoju, tylko Ukraina nie chce. Dokładniejsze wczytanie się w wypowiedzi Putina pozwala zobaczyć, że Putin domaga się cały czas kapitulacji Ukrainy:
W Kazaniu Putin gości szczyt BRICS. Po raz pierwszy od trzech lat miał okazję porozmawiać na raz z przywódcami wielu krajów: od Chin i Indii poczynając, na pozostających poza BRICS Laosie i Wenezueli kończąc. Jest też nienależący do BRICS prezydent Turcji — członka NATO.
Oficjalne komunikaty ze szczytu są takie, że wszyscy przejmowali się „rozlewem krwi na Bliskim Wschodzie”. A choć w sprawie Ukrainy o „rozlewie krwi” nie mówili, to rzecznik Putina przyznał, że w każdej dwustronnej rozmowie Putina sprawa Ukrainy się pojawiała. Rosji trudno też jest udawać głównego rozgrywającego w sprawach światowego pokoju, jeśli nie przedstawi jakiejś propozycji w sprawie Ukrainy.
A szczyt BRICS w Rosji miał właśnie pokazać państwo Putina jako światowego lidera. I to lidera pokojowego. Ale Putin nie mógł się tam pokazywać na swoich warunkach, bo na szczyt przyjechali dziennikarze, w tym zachodni korespondenci z Moskwy. Stąd niespójność przekazu Putina, zmuszonego do odpowiedzi na „niedrużeskie” (nieprzyjazne) pytania.
Pytany np. przez BBC, jak ma się miłość krajów BRICS do pokoju do najazdu Rosji na Ukrainę, Putin powtórzył swoje: że to wszystko wina Zachodu, bo pozwolił krajom z pobliża Rosji wstępować do NATO, mimo że Rosji się to nie podobało. Więc teraz Zachód ma za swoje. I że wojna w Ukrainie jest, owszem niesprawiedliwa, gdyż Zachód pomaga Ukrainie (a Rosji nie pomaga).
Dziennikarz NBC News zapytał zaś Putina o zdjęcia satelitarne przedstawiające wojska Korei Północnej w Rosji. Bo jeśli Rosja rzeczywiście tak dobrze sama radzi sobie na froncie, jak opowiada Putin, to „co oni tam robią i czy nie będzie to jeszcze większa eskalacja wojny ukraińskiej?” – zapytał korespondent.
„Jeśli są zdjęcia, to coś odzwierciedlają — przyznał Putin. – Chciałbym jednak zwrócić państwa uwagę na fakt, że to nie działania Rosji doprowadziły do eskalacji na Ukrainie, ale zamach stanu z 2014 r., wspierany przede wszystkim przez Stany Zjednoczone”.
W OKO.press pisaliśmy, że skonfrontowana z 30 krajami globalnego Południa Rosja traci, a nie umacnia swoją pozycję. Bo z tej perspektywy jest mało ludnym krajem z kłopotami gospodarczymi i politycznymi oraz niepewną przyszłością. A to problem dla Putina nie tylko dlatego, że sam uważa się za władcę na światową skalę. Myślenie o swoim kraju jako o globalnej potędze jest przecież istotnym elementem rosyjskiej tożsamości. Wojna Putina zadała jej cios.