Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prezydent Ukrainy poinformował w sobotę (19 lipca) wieczorem, że chce przyspieszyć negocjacje w sprawie zawieszenia broni.
Kijów złożył Moskwie ofertę przeprowadzenia kolejnej rundy rozmów pokojowych w przyszłym tygodniu. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w swoim wieczornym orędziu mówił: „Należy zrobić wszystko, aby doprowadzić do zawieszenia broni".
„Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Rustem Umerow poinformował, że zaproponował stronie rosyjskiej kolejne spotkanie w przyszłym tygodniu. Dynamika negocjacji musi wzrosnąć” – powiedział. Zapewnił również, że ustalenia poprzednich rozmów w Stambule są realizowane i obecnie trwają prace nad wymianą więźniów.
„Wymiana więźniów. Powrót dzieci. Zatrzymanie zabójstw. Potrzebujemy spotkania na szczeblu przywódców, aby naprawdę zapewnić pokój – prawdziwie trwały. Ukraina jest gotowa na takie spotkanie” – powiedział Zełenski. Nie podał jednak żadnych szczegółów, również tych dotyczących miejsca proponowanych rozmów.
Propozycja Ukrainy nastąpiła po tym, jak na początku lipca prezydent USA Donald Trump zagroził nałożeniem na Rosję ostrzejszych sankcji, jeśli w ciągu 50 dni nie zostanie osiągnięte porozumienie pokojowe.
W maju i czerwcu 2025 odbyły się dwie rundy negocjacji między Ukrainą i Rosją w Stambule. Podczas majowych rozmów Ukraińcy mieli usłyszeć od Rosjan ultimatum: żeby osiągnąć zawieszenie broni, Ukraina ma wycofać się z części własnego terytorium (chodzi o tereny czterech ukraińskich obwodów, które Rosja anektowała, ale nie zajęła w pełni) oraz spełnić inne – również nieakceptowalne – warunki.
Druga runda, w czerwcu, również nie przyniosła przełomu. Ukraina domagała się zwrotu przez Rosję nielegalnie wywiezionych ukraińskich dzieci, zwolnienia wszystkich cywilnych zakładników i wymiany jeńców. Ukraina w swoich warunkach zawarła gwarancję bezpieczeństwa i umożliwienie jej samodzielnego decydowania o swojej przynależności do sojuszy politycznych i wojskowych. Moskwa z kolei chciała międzynarodowego uznania Krymu oraz obwodów chersońskiego, donieckiego, ługańskiego i zaporoskiego za część Rosji. Domagała się również m.in. neutralności Ukrainy, zakazu przystępowania jej do sojuszy wojskowych i potwierdzenia statusu Ukrainy jako państwa niejądrowego.
Przeczytaj także:
W dniu masowych antyimigranckich demonstracji w całej Polsce, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji opublikowało statystyki dotyczące sprawców zabójstw i zgwałceń w ciągu ostatnich 15 lat
Rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński opublikował w mediach społecznościowych statystyki pokazujące liczbę dokonywanych rocznie w Polsce zabójstw i gwałtów oraz liczbę podejrzanych o ich popełnienie cudzoziemców.
Z danych, które dotyczą lat 2010-2025, wynika, że za rządów PiS nastąpił wzrost liczby cudzoziemców, których podejrzewano o dokonanie zabójstwa lub gwałtu. Jeszcze w 2015 roku, czyli ostatnim roku rządu Ewy Kopacz, na 1233 odnotowanych gwałtów, tylko w 3 przypadkach podejrzanymi byli cudzoziemcy. W kolejnych latach, czyli już za rządów PiS, liczba ta systematycznie wzrastała:
W 2024 roku, czyli w pierwszym pełnym roku kalendarzowym rządów Koalicji 15 października, popełniono podobną liczbę gwałtów, co rok wcześniej (1112 przypadków), ale spadła liczba podejrzewanych o popełnienie tych przestępstw cudzoziemców (48 osób).
Podobne trendy widoczne są w statystykach dotyczących zabójstw.
Dziś w całej Polsce odbyło się 80 antyimigranckich demonstracji zorganizowanych przez Konfederację. Prawicowi politycy twierdzą, że do Polski przybywa coraz więcej cudzoziemców, którzy popełniają coraz więcej przestępstw.
I faktycznie, ogólna liczba przestępstw popełnianych przez cudzoziemców systematycznie w ostatnich latach rosła. W 2015 roku polska policja zatrzymała 2 530 cudzoziemców, w 2019 – 7 774, a najwięcej w 2023 – 17 294. W 2024 roku liczba ta spadła do 16 437 osób z niepolskim obywatelstwem.
Przez cały ten czas przyrastała jednak także liczba ogółem przebywających w Polsce cudzoziemców. W 2015 roku było ich ok. 184 tys., a w 2024 roku już 1,2 mln. Wyraźny wzrost nastąpił po 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie.
I to Ukraińcy są obecnie najczęściej zatrzymywaną przez policję nacją wśród cudzoziemców. W 2024 roku policja zatrzymała ich 9753 razy – 2943 razy za jazdę po alkoholu, 930 razy za kradzieże, 461 razy za oszustwa. Ale biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce jest ok. 1,5 mln migrantów i uchodźców z Ukrainy, w tej grupie odsetek przestępczości również jest niski, wynosi mniej niż procent (0,65 proc.).
Istotne znaczenie ma także rodzaj przestępstw najczęściej popełnianych przez cudzoziemców.
„Obok jazdy pod wpływem alkoholu, jest to: podrabianie dokumentów, przestępstwa narkotykowe, bójki i pobicia, wypadki komunikacyjne, kradzież i kradzież z włamaniem, oszustwo” – tłumaczyła w rozmowie OKO.press prof. Irena Rzeplińska.
Przeczytaj także:
Organizacje migranckie i sojusznicze apelują do polskich władz: „Domagamy się stanowczych działań na rzecz ochrony bezpieczeństwa, godności i praw osób z doświadczeniem migracji w Polsce”.
„Przyszłość Polski to solidarność i silne społeczeństwo, nie ksenofobiczna nagonka” – pod tym hasłem podpisało się 38 organizacji migranckich i sojuszczniczych, m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International Polska, Fundacja Ocalenie, Polskie Forum Migracyjne i Obywatele RP.
Autorzy apelu podkreślają, że migracja nie jest zagrożeniem, ale naturalną częścią współczesnego świata, w którym ludzie przemieszczają się nie tylko z kraju do kraju, ale migrują także pomiędzy wsiami i miastami w poszukiwaniu lepszego życia.
„My, Polki i Polacy, dobrze znamy to doświadczenie. Nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie uciekali przed wojną, represjami i biedą. Czy naprawdę hasła skrajnej prawicy i 80 demonstracji pod hasłem „Stop migracji”, które odbędą się w całej Polsce, to coś, z czym możemy się zgodzić?”
Autorzy petycji zachęcają do jej podpisywania i stanowczego sprzeciwiania się nagonce wobec migrantów.
"Przypadków przemocy, mowy nienawiści i ataków motywowanych uprzedzeniami jest coraz więcej. Jeśli tego wspólnie nie zatrzymamy, Polska nie będzie bezpieczna – dla nikogo.
To test naszego człowieczeństwa – zdajmy go. Stańmy dziś po stronie tych, którzy potrzebują naszej solidarności. Bo kto stanie po naszej stronie, gdy to my staniemy się celem ataków?"
Petycję „Zero tolerancji dla przemocy” możesz podpisać tutaj.
Kilka dni temu w Wałbrzychu doszło do ataku na obcokrajowców. Sprawę jako pierwsza opisała „Gazeta Wyborcza”.
14 lipca wieczorem dzieci, które bawiły się na placu zabaw, zgłosiły rodzicom, że mężczyzna o ciemnej karnacji nagrywa je telefonem. Jeden z ojców, w ramach samosądu, zaatakował 40-letniego obywatela Paragwaju. Z relacji wynika, że uderzył go w twarz. Na miejsce przyjechała policja, a po sprawdzeniu telefonu mężczyzny, okazało się, że ten nie ukrywa żadnych niewłaściwych treści (w tym nagrań dzieci). Jak podała Wyborcza, dzień później pod hostelem, w którym mieszka zaatakowany obcokrajowiec, pojawili się kibole, którzy obrzucili budynek racami.
Od kilku tygodni środowiska prawicowe organizują samozwańcze patrole na granicy polsko-niemieckiej, których celem jest „ochrona polskiej granicy” przed masową imigracją.
Dziś w całej Polsce odbywa się kilkadziesiąt demonstracji pod hasłem „Stop migracji”. Wspierają je prawicowi politycy, m.in. poseł PiS Dariusz Matecki i wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
Przeczytaj także:
Dzisiejszej nocy rosyjska armia wystrzeliła w kierunku miast w całej Ukrainie ponad 300 dronów szturmowych i ponad 30 pocisków rakietowych. W Odessie w wyniku ataku na budynek mieszkalny zginęła co najmniej jedna osoba
Rosyjski atak rozpoczął ok. 3 nad ranem czasu polskiego. Alarm przeciwlotniczy ogłoszono najpierw w Kijowie, potem w 10 regionach w całej Ukrainie, m.in. w Sumach, Dniepropietrowsku, Chersoniu, Zaporożu, Żytomierzu i Odessie.
„Przeciwko naszym miastom użyto ponad 300 dronów szturmowych i ponad 30 pocisków różnego typu. Niszczenie celów trwa: w powietrzu wciąż znajdują się drony. Operacje ratunkowe po ataku są kontynuowane” – napisał Wołodymyr Zełenski dziś wczesnym rankiem w mediach społecznościowych.
Jak poinformowały ukraińskie siły powietrzne na Telegramie, co najmniej 5 rakiet i 30 dronów uderzyło w 12 różnych lokalizacji.
Jednym z celów był wielopiętrowy budynek mieszkalny w Odessie, w którym zginęła co najmniej jedna osoba, a sześć osób, w tym dziecko, zostało rannych. W Sumach atak uszkodził infrastrukturę krytyczną, pozostawiając kilka tysięcy rodzin bez prądu. W Pawłohradzie również cele rosyjskiego ataku również był budynek mieszkalny i ważna infrastruktura.
W ostatnich tygodniach Rosja zintensyfikowała ataki na ukraińskie miasta, celując w obiekty cywilne i infrastrukturę krytyczną.
Prezydent Wołodymyr Zełenski apeluje do sojuszników o dodatkowe wsparcie w utrzymywaniu zdolności obrony przeciwlotniczej Ukrainy: „Rosja nie zmienia swojej strategii – i aby skutecznie przeciwdziałać temu terrorowi, musimy systematycznie wzmacniać naszą obronę: więcej systemów obrony powietrznej, więcej myśliwców przechwytujących i więcej determinacji – aby Rosja poczuła naszą odpowiedź” – powiedział prezydent Ukrainy w oświadczeniu opublikowanym 16 lipca.
Dzień wcześniej Donald Trump potwierdził, że dostawy broni do Ukrainy są w drodze. Chodzi o systemy obrony przeciwpowietrznej Patriot, a także pociski i amunicję.
Przeczytaj także:
Donald Trump oświadczył, że zwrócił się do prokurator generalnej Pam Bondi o ujawnienie zeznań w sprawie Jeffreya Epsteina. Oskarżył redakcję „WSJ” o rozpowszechnianie sfałszowanego listu i zapowiedział pozew.
Prezydent USA stara się zażegnać kryzys wywołany doniesieniami o jego znajomości z Jeffreyem Epsteinem. Nakazał prokurator generalnej Pam Bondi, by wystąpiła do sądu o ujawnienie zeznań z postępowania przeciwko Epsteinowi – miliarderowi oskarżonemu o wykorzystywanie nieletnich, który w 2019 roku został znaleziony martwy w celi przed rozpoczęciem procesu.
Donald Trump napisał na platformie Truth Social, że gdyby istniały „prawdziwe dowody”, to Demokraci, którzy mieli kontrolę nad aktami przez cztery lata, to już dawno by opublikowali dokumenty przeciwko niemu.
Ujawnienia dokumentów domagają się także zwolennicy Trumpa. Sprawa nie podoba się części jego własnego elektoratu – szczególnie osobom powiązanym z ruchem MAGA – którzy od dawna domagają się ujawnienia tzw. „listy Epsteina”. W kręgach MAGA (Make America Great Again) od lat krążą plotki o rzekomej „liście Epsteina” z nazwiskami znanych osób, którym miał dostarczać młode dziewczyny. Przed wyborami prezydenckimi Donald Trump i jego ekipa obiecywali, że doprowadzą do końca sprawę Jeffreya Epsteina.
Bondi zdementowała istnienie takiej listy już w lipcu. Mimo to niepokój w szeregach Trumpa narasta, a sam były prezydent traci kontrolę nad narracją, zwłaszcza wśród swojej najbardziej lojalnych osób.
Zwolennicy MAGA są przekonani, że przestępstwa Jeffreya Epsteina były możliwe tylko dlatego, że chroniły go wpływowe struktury tzw. głębokiego państwa. I rzeczywiście – gdy w 2008 roku po raz pierwszy został skazany za nakłanianie nieletnich do prostytucji, dzięki ugodzie z prokuraturą opuścił więzienie po zaledwie 13 miesiącach. Mimo wyroku, przez kolejne lata kontynuował wykorzystywanie młodych kobiet.
Zwolennicy teorii spiskowych uważają, że Epstein został zamordowany, bo wiedział zbyt wiele o przestępstwach wpływowych ludzi. Ich podejrzenia spotęgował sam raport: prokurator generalna Pam Bondi upubliczniła nagranie z kamery monitorującej korytarz przed celą Epsteina, na którym brakowało jednej minuty nagrania.
Prezydent zapowiedział także, że pozwie „Wall Street Journal” i właściciela Ruperta Murdocha po tym, jak gazeta opisała rzekomy list z 2003 roku, w którym Trump miał złożyć Epsteinowi życzenia urodzinowe, dołączając własnoręczny szkic nagiej kobiety. Trump nazwał list „oszustwem” i „fałszywką”, twierdząc, że nigdy nie rysował żadnych kobiet i że nie używał takiego języka.
Nie wiadomo, czy sąd zgodzi się na odtajnienie zeznań, które zwykle objęte są ścisłą tajemnicą. Nawet jeśli tak się stanie, wciąż nie ma pewności, czy dokumenty odpowiedzą na pytania, które od lat napędzają teorie spiskowe wokół sprawy Epsteina.
Elon Musk, od początku sporu z Trumpem sugeruje, że prezydent USA miał bliskie relacje z Jeffreyem Epsteinem. W sieci opublikował m.in. archiwalne nagranie, na którym widać Trumpa na jednej z imprez Epsteina.
Trump nigdy nie zaprzeczył, że znał Epsteina. Przeciwnie, w 2002 roku mówił wprost: „Znam Jeffa od 15 lat. To świetny facet, świetnie się z nim bawi. Mówią nawet, że lubi piękne kobiety tak samo, jak ja, choć wiele z nich jest młodszych!”. Trump zaczął się od niego dystansować dopiero po skazaniu Epsteina w 2008 roku. W kampanii prezydenckiej w 2024 roku zapewniał: „Jestem jedynym, który zerwał z nim kontakty wiele lat temu.”
Przez lata Epstein obracał się w kręgach celebrytów i wpływowych polityków. Przyjaźnił się z księciem Andrzejem, a na jego przyjęciach pojawiali się m.in. Bill Clinton, Bill Gates i Trump. Jednocześnie budował siatkę, w której przez lata wykorzystywano bardzo młode kobiety – część z nich była nieletnia. Kluczową rolę w tym procederze odegrała jego bliska współpracownica i była partnerka, Ghislaine Maxwell, która w 2022 roku została skazana na 20 lat więzienia za handel seksualny.
Przeczytaj także: