Przestępczość cudzoziemców w Polsce rośnie – słyszymy od tygodnia z ust polityków różnych frakcji. No to sprawdźmy
Temat przestępczości wśród cudzoziemców wrócił do debaty publicznej po publikacji „Gazety Wyborczej” o rozbijających się na warszawskich ulicach gruzińskich gangach. I szybko stał się nie tylko przedmiotem uzasadnionej interwencji państwa, ale również politycznej przepychanki, podlanej antyimigranckim sosem.
Premier Donald Tusk polecił ministrom spraw wewnętrznych i sprawiedliwości stworzenie „planu natychmiastowej reakcji na przestępczość zorganizowaną obcokrajowców”. Gotowość bojową podczas konferencji prasowej z Rafałem Trzaskowskim – prezydentem Warszawy i kandydatem Koalicji Obywatelskiej w zbliżających się wyborach prezydenckich – zadeklarował szef MSWiA Tomasz Siemoniak. „Nie możemy pozwolić na to, żeby zorganizowane grupy przestępcze składające się z obcokrajowców burzyły porządek publiczny i zmniejszały stopień bezpieczeństwa” – mówił.
Zapewnił, że rozwiązanie problemu jest najwyższym priorytetem służb, patrole zostaną wzmocnione, a luki kadrowe w stołecznej policji uzupełnione. Minister Siemoniak podał, że w 2024 roku odsetek obcokrajowców wśród wszystkich przestępców wyniósł 5 proc. I ta liczba uzasadnia, by przestępcami-cudzoziemcami zająć się w sposób szczególny.
Rafał Trzaskowski, podobnie jak podczas kampanijnych spotkań z wyborcami, stwierdził, że aby nie dopuścić do odrodzenia się przestępczości zorganizowanej znanej z lat 90., potrzebne jest stworzenie szybkiej ścieżki deportacji. „W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z deportacjami 1080 osób, więc państwo tutaj działa, a my współpracujemy ze wszystkimi służbami i dalej będziemy współpracować” – mówił Trzaskowski. Dodał, że „ludzie, którzy nie szanują w Polsce prawa, cudzoziemcy powinni być właśnie po prostu deportowani”.
PiS temat przestępczości dodało do antyimigracyjnego przekazu zamkniętych granic i gospodarczego patriotyzmu (na modłę Donalda Trumpa). „Środki finansowe z 49 domów integracji nielegalnych migrantów trzeba przeznaczyć na drogę ekspresową Suwałki-Białystok albo na modernizację dworca” – mówił podczas spotkania z wyborcami w Suwałkach Karol Nawrocki.
„Dzisiaj słuchałem pana premiera, który mówił o to, jak będzie walczył z imigrantami i gangsterami. To po co pan ich wpuszczał i podpisywał pakt migracyjny, żeby teraz z nimi walczyć?” – atakował Donalda Tuska.
Do dyskusji dołączyła także Konfederacja, uderzając w poprzedni i obecny rząd. „W niecałe 10 lat liczba przestępstw imigranckich w Polsce wzrosła ponad 5-krotnie. W 2015 roku policja wszczęła 2530 postępowań, w których oskarżeni byli cudzoziemcy. Z kolei w 2024 roku było to aż 16 437 postępowań. Wzrost jest olbrzymi, związany imigracją z Ukrainy, ale nie tylko” – pisał na portalu X polityk Konfederacji Paweł Usiądek.
Poseł Michał Wawer, też z Konfederacji, w Sejmie stwierdził, że „media głównego nurtu zaczynają dostrzegać to, co zwykli Polacy widzą od lat i widzą, że pogarsza się z miesiąca na miesiąc – że mamy w Polsce coraz więcej przestępczości imigrantów”. I powtórzył, że konieczna jest polityka zero tolerancji, której rząd Tuska nie jest w stanie wyegzekwować.
„Chodzi o wprowadzenie zasady, że jeżeli jakikolwiek cudzoziemiec zostanie przyłapany na popełnianiu w Polsce przestępstwa, to powinien podlegać natychmiastowej, bezwarunkowej deportacji z Polski i z Unii Europejskiej, bez prawa powrotu kiedykolwiek” – mówił Wawer.
A co o przestępczości obcokrajowców mówią statystyki i eksperci?
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2024 roku policja zatrzymała 16 437 obcokrajowców, którzy złamali w Polsce prawo. To o 857 przypadków mniej w porównaniu z poprzednim rokiem. Patrząc nominalnie na liczbę przestępstw, faktycznie rosła ona w czasie. W 2015 roku policja zatrzymała 2 530 osób, w 2019 – 7 774, najwięcej w 2023 – 17 294.
W tym czasie liczba cudzoziemców w Polsce również wzrosła, co najmniej 10-krotnie. Pod koniec 2015 roku liczba obcokrajowców zgłoszonych do ZUS wynosiła 184,2 tys., w 2024 – już 1,2 mln. Efektywną liczbę migrantów w Polsce szacuje się dziś na 2,5 mln. A to oznacza, że
odsetek osób popełniających przestępstwa w tej grupie nie przekracza procenta (wynosi ok. 0,65 proc.).
Dla porównania: w 2015 NBP efektywną liczbę migrantów w Polsce szacował na 220 tys., wskaźnik przestępczości w tej grupie był wyższy niż dziś i wynosił 1,15 proc. W 2019 roku efektywna liczba migrantów wynosiła 1,2 mln osób, a wskaźnik przestępczości był zbliżony do dzisiejszego (0,64 proc.).
„Udział cudzoziemców w ogólnej liczbie przestępstw rósł powoli od roku 1990, gdy mieliśmy ok. 0,3 proc., do 5 proc. dziś” – mówi OKO.press prof. Irena Rzeplińska, prawniczka i kryminolożka Centrum Badań nad Prawem Migracyjnym INP PAN.
„Ale nie ma się, co dziwić. Żyjemy w coraz bardziej wielokulturowym społeczeństwie, wśród obcokrajowców także znajdą się osoby, które łamią prawo. Musimy jednak pamiętać, że ten odsetek przestępczości jest niski, zarówno w porównaniu do obywateli Polski, jak i na tle Europy” – dodaje ekspertka.
Jaki był najczęstszy powód interwencji służb?
Jazda samochodem pod wpływem alkoholu.
W 2024 roku najwięcej sprawców przestępstw było wśród Ukraińców: policja zatrzymała ich 9753 razy – 2943 razy za jazdę po alkoholu, 930 razy za kradzieże, 461 razy za oszustwa. Ale biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce jest ok. 1,5 mln migrantów i uchodźców z Ukrainy, w tej grupie odsetek przestępczości również jest niski, wynosi mniej niż procent (0,65 proc.).
Na drugim miejscu w statystykach są Gruzini. W 2024 roku policja zatrzymywała ich 1780 razy, najczęściej za kradzieże, bo 472 razy, jazdę po alkoholu – 334 razy, posiadanie narkotyków – 200 razy.
Politycy Konfederacji utrzymują, że co dziesiąty Gruzin przebywający w Polsce popełnia przestępstwo. Gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko osoby objęte ubezpieczeniem społecznym, a z danych ZUS wynika, że w Polsce żyje ich 27 tys. – to odsetek przestępczości w tej grupie wynosiłby 6,6 proc. Ale w statystykach Straży Granicznej widać, że efektywna liczba obywateli Gruzji w Polsce jest znacznie wyższa. W 2023 do kraju wjechało 102 tys. Gruzinów, w 2024 – 77 tys. Według policji najwięcej osób, które popełniają przestępstwa, przebywa w Polsce nielegalnie. Ale do specyfiki tej grupy wrócimy niżej.
Trzecie miejsce w statystykach zajmują Białorusini, którzy w 2024 byli karani za przestępstwa 1 122 razy. Najczęściej za jazdę pod wpływem alkoholu – 178 razy, za kradzież – 130, przekupstwo – 59 razy. Zezwolenie na pobyt w Polsce w ubiegłym roku miało ponad 133 tys. obywateli Białorusi (dane Urzędu ds. Cudzoziemców). Ale osób, które realnie przebywają w Polsce, również może być znacznie więcej, bo ruch graniczny jest tu intensywny (w 2024 Straż Graniczna odprawiła do Polski ponad 1,2 mln obywateli Białorusi).
Według prof. Ireny Rzeplińskiej ważne jest, żeby mieć świadomość, o jakiej przestępczości mówimy.
„Jeśli weźmiemy pod uwagę ogół obcokrajowców, to wśród najczęściej popełnianych przestępstw, obok jazdy pod wpływem alkoholu, znajdziemy: podrabianie dokumentów, przestępstwa narkotykowe, bójki i pobicia, wypadki komunikacyjne, kradzież i kradzież z włamaniem, oszustwo” – wymienia ekspertka.
„Przestępczość wśród cudzoziemców była zawsze. W latach 90. i na początku 2000 królowała przestępczość akcyzowa, czyli handel alkoholem i papierosami. W ostatnich latach faktycznie mamy wzrost przestępczości zorganizowanej, której wcześniej nie było. Dotyczy ona głównie obywateli Gruzji, ale nie odbywa się tylko w Polsce. Z gangami Gruzinów czy Albańczyków ma problem cała Europa” – dodaje prof. Rzeplińska.
Tu warto zaznaczyć, że ogólny poziom przestępczości w Polsce spada. Z danych Eurostatu wynika, że w 2004 roku w Polsce popełniono 1,5 mln przestępstw,
20 lat później o jedną trzecią mniej – 464 tys.
To, co niepokoi służby, to wzrost udziału kradzieży i rozbojów wśród przestępstw popełnianych przez cudzoziemców, szczególnie w dużych miastach. I tu wracamy do Gruzinów.
W Warszawie gruzińska diaspora liczy ok. 5 tys. osób, a liczba przestępstw z udziałem tej grupy wyniosła 532 (to 1/5 wszystkich przestępstw popełnionych przez cudzoziemców w stolicy). 90 osób zatrzymano w związku z najcięższymi przestępstwami (rozboje, w tym brutalne napaści). Kolejne 78 osób było podejrzanych o przestępstwa seksualne.
Na problem (ale i reakcje służb) wskazują też statystyki deportacji. Z danych Straży Granicznej wynika, że z Polski wydalonych zostało w zeszłym roku w sumie 8 540 cudzoziemców. Aż 2 589 decyzji o konieczności opuszczenia terytorium RP dotyczyło Gruzinów.
Warto przypomnieć, że zobowiązanie do opuszczenia Polski dotyczy wszystkich, którzy złamią prawo, niekoniecznie musi to być przestępstwo, najczęściej chodzi o nielegalne przebywania na terenie kraju czy podjęcie nielegalnej pracy.
Rafał Trzaskowski podczas spotkań z wyborcami podaje liczbę 1 082 „deportowanych”. Chodzi tak naprawdę o przymusowy wyjazd z kraju, a nie wszystkie osoby, które otrzymały nakaz. Warto tu podkreślić, że przymusowe wydalenie stosuje się w wypadku, gdy istnieje prawdopodobieństwo ucieczki lub wymagają tego względu bezpieczeństwa państwa. Reszta osób otrzymuje pismo z datą dobrowolnego opuszczenia terytorium kraju.
Prof. Irena Rzeplińska uważa, że rozwój przestępczości zorganizowanej wymaga nie tyle dyskusji politycznej, ile aktywnego działania służb.
„Kluczowa jest tu współpraca operacyjno-rozpoznawcza policji, w tym pionów kryminalnych oraz Straży Granicznej. Dziś mamy przede wszystkim za mało policjantów, ciągle o tym słyszymy. Wyzwaniem jest też szukanie sprawców, bo część ich działalności ukryta jest w internecie. A że problem ma cała Europa, to potrzebna jest współpraca policji krajów europejskich” – tłumaczy ekspertka.
Były Komendant Główny Policji, gen. Adam Rapacki na antenie TOK.FM tłumaczył, że choć sceny, które obserwujemy na ulicach Warszawy, nie przypominają gangów z Wołomina czy Pruszkowa, to Polacy i służby odzwyczaili się od pewnych typów przestępstw.
„Kradzieże i rozboje to nie wszystko, bo grupy ze Wschodu charakteryzuje duża brutalność. Częściej używają przemocy (...) na przykład rozboje w mieszkaniu z przypalaniem czy znęcaniem się nad ludźmi po to, żeby uzyskać jakieś wartościowe rzeczy” – tłumaczył gen. Rapacki.
Nieoficjalnie same służby przyznają, że walka z tą najbardziej brutalną przestępczością cudzoziemców jest wyzwaniem narracyjnym, bo prawicy łatwo wykorzystywać konkretne przypadki do antyimigracyjnej retoryki.
„Trudno patrzeć, jak cudzoziemcy są używani jako instrumentarium w walce politycznej. A ci cudzoziemcy przyjeżdżają tutaj w do pracy. Mało tego, są sektory gospodarki, w których bez obcokrajowców po prostu nie moglibyśmy funkcjonować już dziś. Mowa szczególnie o budownictwie, rolnictwie, czy usługach”.
„Gdyby politycy poszli na budowę, zobaczyliby by pewnie pracowników z Bangladeszu, Nepalu, czy Pakistanu. Wszystkim, którzy straszą dziś migrantami, radziłabym wrócić do rzeczywistości: my już jesteśmy krajem wieloetnicznym i nic tego nie zatrzyma. Bez cudzoziemców będzie tu martwota, a nie rozwój” – komentuje prof. Irena Rzeplińska.
„Nie wolno ignorować brutalnej przemocy, ale nie można też wykorzystywać konkretnych przypadków, żeby tworzyć polityki, które wypychają stąd niezbędnych, uczciwych ludzi”.
Mieszanie do tej dyskusji Paktu Migracyjnego UE, jak robią to politycy PiS, jest czystą zagrywką polityczną. Obok Zielonego Ładu nie ma drugiej tak polaryzującej unijnej polityki.
Przypomnijmy, że kompromisowy dokument przyjęty przez UE po 10 latach negocjacji, ma dwie nogi: jedna zakłada zaostrzenie procedur azylowych na granicach, druga – dotyczy mechanizmu solidarnościowego wobec państw najmocniej obciążonych kryzysem migracyjnym.
Jedni krytykują pakt jako zbyt łagodny, inni – nadmiernie restrykcyjny i odchodzący od międzynarodowych zobowiązań, a jeszcze inni – za pusty wyraz politycznej woli.
Największym dylematem w UE pozostają nieskuteczne deportacje, które napędzają populistyczną politykę siłowego odpychania ludzi od granic.
Jak mówił w OKO.press Piotr Buras, cały koncept prawa do azylu chwieje się, bo „jeśli postawisz stopę w Grecji, we Włoszech czy nawet w Polsce, nieważne czy masz prawo do ochrony, czy go nie masz, to w tej Europie możesz zostać”.
Pakt zakłada stworzenie ośrodków detencji na granicach. I to tam miałaby odbywać się procedura azylowa. Ale jeśli państwo, z którego pochodzi migrant, nie będzie chciało go przyjąć, to nic się w skuteczności deportacji nie zmieni. W Niemczech ok. 280 tys. cudzoziemców pozostaje dziś w prawnej próżni na tzw. tolerowanym pobycie – bez legalizacji pobytu i bez możliwości odesłania do kraju pochodzenia.
Mimo że Pakt Migracyjny został wdrożony i każde z państw ma obowiązek realizować jego punkty, polski rząd już w ubiegłym roku zapowiedział, że nie stworzy żadnej infrastruktury, która mogłaby zagrażać bezpieczeństwu granic (chodzi np. o ośrodki detencyjne na zewnętrznych granicach).
Donald Tusk domagał się rewizji paktu. Chodziło o możliwość czasowego zawieszenie prawa do azylu oraz stworzenie centrów deportacyjnych poza granicami UE, do których przewożeni będą migranci na czas realizacji procedury powrotu. Dla większości państw w UE to pogwałcenie zapisów Konwencji Genewskiej – niehumanitarne eksportowanie problemu, z którym wspólnota nie potrafi sobie poradzić. Według polskiego rządu pakt migracyjny za mocno skupia się dziś na obsłudze osób, które przybywają do UE, a powinien zniechęcać do przyjeżdżania.
7 lutego 2025, po spotkaniu z Ursulą von der Leyen, Tusk potwierdził, że Polska nie będzie musiała wdrażać paktu w zakresie mechanizmu solidarnościowego, czyli przyjmowania migrantów z krajów obciążonych migracją takich jak Grecja czy Włochy. Szefowa KE podkreśliła, że Polska nadal okazuje nadzwyczajną solidarność z Ukrainą. „Przyjęła największą liczbę uchodźców z Ukrainy, gości ich od prawie trzech lat. Trzeba to absolutnie brać pod uwagę” – mówiła von der Leyen.
Zgodziła się też z Tuskiem ws. szczególnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. „To jest instrumentalizowanie migrantów, używanie ich jako broni, aby wywierać presję na Polskę. To nie jest kwestia migracji, to jest kwestia bezpieczeństwa narodowego” – podkreślała szefowa KE, dodając, że w tej sprawie Komisja Europejska będzie w pełni Polskę popierać.
Pakt ma wejść w życie w połowie 2026 roku, teraz jest czas na przygotowania. Ale Polska jest jednym z trzech krajów, które nie złożyły planów dotyczących wdrażania nowej polityki migracyjnej. Mimo to komisarz KE Markus Lammert potwierdził, że nasz kraj może zostać uznany za znajdujący się w pod szczególną presją migracyjną właśnie ze względu na liczbę Ukraińców, których przyjęła.
Niestety w Polsce duża część tej dyskusji o pakcie prowadzona jest na potrzeby krajowe. Prawica, w tym PiS, używa paktu migracyjnego jako straszaka przy każdej rozmowie o migracji. Najczęściej wykrzywia znaczenie mechanizmu solidarnościowego, z którego – co było wiadomo od początku – Polska będzie zwolniona ze względu na obciążenie uchodźcami zza wschodniej granicy. Ostatnio Karol Nawrocki mówił, że pakt migracyjny trzeba wypowiedzieć, bo to zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa – patrz rzekomo rosnąca przestępczość cudzoziemców. A w ogóle te pieniądze można wydać na inne, służące polskim obywatelom, cele. Chodzi tu wyłącznie o przypięcie oponentowi łatki proimigracyjnego.
Taka to demagogiczna dyskusja.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze