Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
„Pan prezydent podjął decyzję w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Nie będzie potwierdzenia stanowiska Sejmu i Senatu, czyli skład obecny Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pozostaje” – powiedziała szefowa prezydenckiej kancelarii Małgorzata Paprocka.
„Krajowa Rada, szczególnie w ostatnich miesiącach, działała naprawdę wobec bardzo trudnych wyzwań, przede wszystkim skrajnie nielegalnych zmian w mediach publicznych, powoływania zarządów niezgodnie z prawem” – mówiła Paprocka w rozmowie z Polsat News. Przekazała, że Andrzej Duda chce, „aby te osoby, które dzisiaj w Krajowej Radzie zasiadają, kontynuowały swoją misję”.
Duda miał czas do 8 sierpnia na podjęcie decyzji w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wcześniej Sejm odrzucił jej sprawozdanie finansowe. Gdyby Duda zgodził się z decyzją Sejmu, kadencja KRRiT zostałaby przerwana. Trzeba by było wybrać nowych członków Rady.
Przypomnijmy: obecnie zasiadają w niej Maciej Świrski, który jest jej przewodniczącym (powołany przez Sejm we wrześniu 2022 r.), Agnieszka Glapiak (powołana przez Sejm we wrześniu 2022 r.), Hanna Karp (powołana przez prezydenta w październiku 2022 r., Marzena Paczuska (powołana przez prezydenta w 2022 r.) oraz jedyna osoba rekomendowana przez obecnie rządzącą większość — prof. Tadeusz Kowalski.
Nie jest więc niespodzianką, że prezydent chciał ochronić Radę, którą w większości wybrał PiS, mający wtedy większość w Sejmie.
Podczas debat w Sejmie i Senacie nad sprawozdaniem KRRiT za 2023 r. przedstawiciele koalicji rządowej zarzucali obecnemu składowi Rady m.in. łamanie w czasie rządów PiS zasady mówiącej, że Rada „stoi na straży wolności słowa w radiu i telewizji, samodzielności nadawców i interesów odbiorców oraz zapewnia otwarty i pluralistyczny charakter radiofonii i telewizji”. Zarzucano jej również polityczną stronniczość w odniesieniu do nadawców publicznych podczas rządów Zjednoczonej Prawicy. Duda się z tą opinią nie zgadza.
Małgorzata Paprocka zapowiedziała, że „prezydent jest gotowy do rozmów w sprawie zapowiadanej przez rząd ustawy medialnej”. Chodzi o pomysł koalicji rządzącej, aby zlikwidować Radę Mediów Narodowych. W planie jest także przywrócenie KRRiT odebranych jej przez PiS uprawnień do powoływania i odwoływania władz spółek medialnych. Co więcej, Rada ma zostać powiększona, a „co 2 lata powinna następować wymiana jednej trzeciej członków”.
Demonstrujący tworzą „żywe tarcze”, żeby ochronić ośrodki dla uchodźców. Policja wcześniej ostrzegała o zagrożeniu ze strony skrajnej prawicy, która w ostatnich dniach wywołała zamieszki
Do zamieszek, wywołanych przez skrajną prawicę, doszło w Wielkiej Brytanii po brutalnym ataku nożownika na szkołę tańca w małym miasteczku Merseyside obok Liverpoolu. 17-letni napastnik wtargnął do sali, w której odbywały się zajęcia z tańca dla dzieci. Trzy dziewczynki zginęły na miejscu, a ośmioro dzieci i dwójkę dorosłych ciężko ranił. Wielką Brytanię obiegła fałszywa informacja, że napastnik jest imigrantem, który niedawno dotarł do kraju.
Skrajna prawica podsycała te informacje. Przez fake newsa w całej Anglii uczestnicy zamieszek zaczęli atakować hotele dla uchodźców, meczety oraz biznesy osób o innych niż biały kolorach skóry.
Policja ostrzegała, że w środę, 7 sierpnia, może dojść do eskalacji i zapowiedziała największą mobilizację od 2011 roku. Tego dnia na ulice brytyjskich miast wyszły masowe kontrmanifestacje. Uczestnicy mieli ze sobą transparenty „refugees welcome” (zapraszamy uchodźców), stworzyli też żywe tarcze przed centrami pomocy uchodźców.
O godz. 19:00 w Liverpoolu setki osób utworzyły żywą tarczę przed kościołem, w którym mieści się ośrodek doradztwa imigracyjnego. Do podobnych scen doszło we wschodnim Londynie i a północy stolicy, gdzie tysiące mieszkańców i aktywistów zebrało się, by trzymać transparenty z hasłami: „Jesteśmy jedną rasą ludzką” i „Zjednoczmy się przeciwko nienawiści”.
W Brighton antyimigracyjnych protestujących otoczyła policja — dla ochrony, bo było ich znacznie mniej niż uczestników kontrmanifestacji, która przerodziła się w uliczny festiwal z muzyką i tańcami.
Brytyjski „Guardian” relacjonuje: „Ostatecznie liczba kontrmanifestantów przewyższyła liczbę tych, którzy popierali protesty prowadzone przez skrajną prawicę. W niektórych miejscach kontrmanifestanci odkryli, że nikt inny po drugiej stronie się nie pojawił”.
Jewgienij Poddubny, znany wszystkim w Rosji „korespondent wojenny”, został ciężko ranny pod Kurskiem. Ustabilizowano go na oddziale intensywnej terapii i przewieziono do szpitala w Moskwie. Miał odzyskać przytomność.
Propaganda Kremla podaje szczegółowe informacje na temat jego zdrowia, bo Poddubny jest „znajomym” wszystkich Rosjan, którzy oglądają telewizję albo śledzą internet. Jego relacje z frontu są w prawie każdym programie informacyjnym, ma profesjonalny kanał w Telegramie z kilkusettysięczną widownią. Jest odznaczany i zauważany przez Putina.
Ledwie dzień wcześniej Poddubny relacjonował sytuację pod Kurskiem (na zdjęciu u góry). Przekonywał, że armia Putina „niszczy oddziały ukraińskie”. Nie było to bardzo przekonujące, bo Poddubny nie podawał szczegółów, tylko pokazywał, jak nad regionem latają samoloty wojskowe.
Wiadomość o ranieniu Poddubnego (przez chwilę mówiono nawet, że zginął) dotyka jakoś każdego Rosjanina. Pokazuje też, że ukraińska akcja pod Kurskiem nie ma tylko militarnego znaczenia.
Według oficjalnych informacji rosyjskich z godz. 10, Rosjanie nadal „wstrzymują próby przebicia się przez Siły Zbrojne Ukrainy w kierunku Kurska”. Propaganda powtarza frazę Poddubnego o „niszczeniu oddziałów ukraińskich”.
Spółka należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu finansowała wydarzenia, podczas których promowali się kandydaci PiS, startujący z okręgu Kielce.
Onet dotarł do roboczych ustaleń audytu w Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Wynika z nich, że spółka Świętokrzyska Grupa Przemysłowa Industria, w której ARP posiada 100 proc. udziałów, wydała co najmniej 578 tys. zł na wydarzenia, podczas których promowali się kandydaci Prawa i Sprawiedliwości, walczący o mandaty w okręgu kieleckim. Wszystko odbywało się przed wyborami 15 października.
Na zdjęciu: była ministra spotu Anna Krupka, która brała udział w wydarzeniach finansowanych przez Industrię.
Industrią od października 2022 r. zarządzał Szczepan Ruman, który wcześniej pracował jako m.in. dyrektor biura zarządu ds. strategii w TVP z czasów Jacka Kurskiego.
Co dokładnie finansowała spółka? Onet wymienia szereg wydarzeń, a wśród nich m.in.:
Zarówno Krupka, jak i Lipiec, zaprzeczają, by konsultowali z Industrią kalendarz imprez przed wyborami.
Wspieranie kampanii to nie wszystko. Z roboczych ustaleń audytu wynika, że w czasie prezesury Szczepana Rumana Industria dokonała leasingu dwóch luksusowych samochodów — wartej ponad 302 tys. zł tesli model Y i BMW X7 o wartości ponad 506 tys. zł. Teslę kupiono jako dowód na to, że Industria jest liderem „zielonej transformacji” – jest to w końcu samochód elektryczny. To jednak nie przeszkodziło w zakupie drugiego samochodu, BMW X7 palącego od 10 do 16 litrów benzyny lub ropy. Runan zlecił również zakup dwóch volvo v90, po 350 tys. zł za sztukę.
Amerykański sąd federalny uznał, że Google działał nielegalnie, utrzymując monopol w dwóch obszarach: wyszukiwania online i reklam testowych. Resort finansów we współpracy z ministerstwem zdrowia pracuje nad wprowadzeniem opłaty „małpkowej”. A NIK złożył zawiadomienia do prokuratury w sprawie 800 plus
Oto najważniejsze wydarzenia dnia:
Amerykański sąd federalny uznał, że Google działał nielegalnie, utrzymując monopol w dwóch obszarach: wyszukiwania online i reklam testowych. Sprawa wytoczona cyfrowemu gigantowi przez Departament Sprawiedliwości USA była określana mianem „stanowiącej egzystencjalne zagrożenie” dla wieloletniej strategii firmy. W toku postępowania ujawniono, że Google płacił firmom takim jak Samsung czy Apple za to, by jego wyszukiwarka internetowa była domyślnie ustawiona na produkowanych przez nich urządzeniach. Tylko w 2021 roku na zdławienie konkurencji Google wydał 21 miliardów dolarów.
Według amerykańskiego sądu była to nieuczciwa praktyka, która uniemożliwiała innymi platformom pozyskiwanie nowych użytkowników. „Google jest monopolistą i działał jako monopolista, aby utrzymać swoją przewagę” – stwierdził w swoim orzeczeniu sędzia Amit Mehta.
Według prokuratora generalnego Merricka Garlanda wyrok jest „historycznym zwycięstwem narodu amerykańskiego”. “Żadna firma – bez względu na to, jak jest duża lub wpływowa – nie stoi ponad prawem” – napisał Garland w oświadczeniu. “Departament Sprawiedliwości będzie nadal energicznie egzekwować amerykańskie przepisy antymonopolowe” – dodał.
Jak podaje BBC, nie jest jeszcze jasne, jakie kary spotkają Google i bliźniaczą spółkę Alphabet. Wysokość grzywny ma zostać ustalona na kolejnym posiedzeniu. Google już zapowiada apelację od wyroku.
Ukraiński wywiad wojskowy informuje o nalocie na okupowaną Kosę Tendrowską, niedaleko Krymu. Rosjanie mieli ponieść straty wśród żołnierzy.
Do operacji wojskowej miało dojść wczoraj, 6 sierpnia 2024 roku. „W nocy grupa powietrznodesantowa Sił Specjalnych wylądowała na Kosie Tendrowskiej i zniszczyła pojazdy opancerzone wroga, w tym MT-LB i wrogi system walki elektronicznej, a także zniszczyła rosyjskie fortyfikacje” – informuje HUR, ukraiński wywiad wojskowy.
Z oficjalnych informacji wynika, że ukraińscy zwiadowcy wycofali się bez strat. Natomiast rosyjscy żołnierze mieli podczas walk ponieść straty. „Dokładna liczba jest w trakcie ustalania” – zaznacza ukraiński wywiad wojskowy. Dodaje, że nie jest to pierwsza udana operacja na okupowanej przez Rosjan Kosie Tendrowskiej. Podobne działania są częścią większego planu Ukraińców.
Kosa Tendrowska jest wąską mierzeją o długości około 65 km i szerokości do 1,8 km. Znajduje się u wybrzeży obwodu chersońskiego, który pozostaje częściowo okupowany przez Rosjan po inwazji w lutym 2022 roku. Natomiast do uwolnienia Chersonia doszło 11 listopada 2022 roku.
Palestyńskie ugrupowanie Hamas wyznaczyło nowego przywódcę – Jahja Sinwara. Ma zastąpić Ismaila Haniję zamordowanego niedawno w Teheranie.
Od 2017 roku Sinwar pełnił funkcję lidera grupy w Strefie Gazy. Według informacji BBC przywódcy Hamasu jednogłośnie wybrali Sinwara na nowego przywódcę ruchu.
61-letni Sinwar był jednym ze współzałożycieli aparatu bezpieczeństwa Hamasu. Jest uważany za drugą najbardziej wpływową postać w grupie po Ismailu Hanije. Według nieoficjalnych informacji ma być jednym z pomysłodawców ataków na Izrael 7 października 2023 roku.
Sinwar odrzuca jakiekolwiek pojednanie z Izraelem i jest uważany za jedną z najbardziej radykalnych postaci Hamasu.
Pod koniec lat 80. Sinwar założył służbę bezpieczeństwa Hamasu znaną jako Majd. Jej zadaniem było m.in. ściganie domniemanych palestyńskich kolaborantów z Izraelem.
W 1988 r. zorganizował porwanie i zabójstwo dwóch izraelskich żołnierzy oraz zabicie czterech Palestyńczyków, których podejrzewał o współpracę z Izraelem. Został skazany na cztery wyroki dożywocia. W 2011 roku razem z ponad tysiącem innych więźniów został uwolniony przez Izrael w ramach wymiany izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, przetrzymywanego przez Hamas ponad pięć lat w niewoli.
Sinwar obecnie znajduje się na szczycie listy najbardziej poszukiwanych osób w Izraelu. Rząd USA dodał Palestyńczyka do listy terrorystów, a prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego wystąpił o nakaz jego aresztowania.
Obecne miejsce jego pobytu nie jest znane. Po atakach 7 października nie pojawiał się publicznie.
Od kilku dni pojawiają się informacje o rosnącym napięciu na Bliskim Wschodzie. Iran i jego sojusznicy grożą odwetem za zabicie Hanije. Poprzedni lider zginął 31 lipca 2024 roku w Teheranie, dokąd przyjechał do Iranu na inaugurację kadencji nowego prezydenta tego kraju.
Hamas oraz jego sojusznicy o zabójstwo obwiniają Izrael. Izrael nie skomentował sprawy.
Resort finansów we współpracy z ministerstwem zdrowia pracuje nad wprowadzeniem opłaty „małpkowej”. Codziennie sklepy sprzedają 3 milion małych butelek z alkoholem, 1/3 z nich Polacy kupują do południa. O przyszłości małych butelek z wysokoprocentowym alkoholem, znanych pod nazwą „małpki”, mówił w środę 7 sierpnia na antenie Radia Zet minister finansów Andrzej Domański.
„Jeśli chodzi o “małpki”, to jesteśmy w kontakcie z Ministerstwem Zdrowia. Są one zwłaszcza kupowane w godzinach rannych, to zjawisko negatywne, także dla gospodarki. Rozmawiamy tu o wprowadzeniu opłaty małpkowej, bo te alkohole są stosunkowo tanie” – zapowiedział minister. Nowa opłata mogłaby wejść w życie już od 2025 roku. Domański podkreślił, że nie wymaga to trudnych zmian legislacyjnych. Jednocześnie zastrzegł, że rząd nie zamierza podnosić akcyzy na alkohol. „Nie zmieniamy »mapy drogowej« dotyczącej alkoholu. Żadnej dodatkowej podwyżki z naszej strony tu nie ma” – mówił.
Małpki to hit sklepów monopolowych. Są tańsze, kompaktowe i łatwiej dostępne. Komitet Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk uznał, że to właśnie małe butelki o pojemności nieprzekraczającej 200 ml, są głównym powodem wysokiego poziomu spożycia alkoholu w Polsce. „Ponad miliard małpek sprzedawanych rocznie, to ponad trzy miliony małpek sprzedawanych dziennie. Nawet trzy i pół miliona” – tłumaczył dr Daniel Śliż z PAN. Już w 2019 roku media, na podstawie badań firmy Synergion, informowały, że Polacy do południa kupują milion„małpek”. Do końca dnia ta liczba wzrasta trzykrotnie. I choć ogólne spożycie wódki w Polsce spada, „małpki” trzymają się wysoko. Z danych Centrum Monitorowania Rynku wynika, że w 2023 roku 60 proc. najtańszej wódki sprzedało się właśnie w formie „małpek”. Małe butelki rządzą też w sektorze wódek smakowych.
Najwyższa Izba Kontroli pięć zawiadomień w prokuraturze złożyła po sprawdzeniu wykorzystania budżetu za rok 2023. Skontrolowała Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, IPN, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i biura Rzecznika Praw Dziecka. Chodzi o podejrzenie niegospodarności w związku z reklamą i promocją 800 plus.
„W przypadku ministerstwa rodziny mamy do czynienia z niegospodarnością. Chodziło głównie o 800 plus i promocję decyzji, jeśli chodzi o zmianę kwot finansowania rodzin z 500 na 800 zł. To było z urzędu, więc nie było potrzeby robienia reklamy, która miała miejsce, zwłaszcza w okresie wyborczym. Nasi kontrolerzy uznali, że mamy do czynienia z poważną sprawą dotyczącą niegospodarności ze środków publicznych” – mówił prezes NIK Marian Banaś w rozmowie z PAP.
Według NIK „dysponent części Rodzina, wnioskując o przyznanie środków z rezerwy ogólnej w kwocie 10 mln zł na działania informacyjno-promocyjne dotyczące podwyższenia od stycznia 2024 roku świadczenia wychowawczego, nie przygotował żadnego planu działań, jak również nie oszacował wysokości środków niezbędnych do ich realizacji” – pisze NIK. „Poniesione wydatki w kwocie 9,6 mln zł, głównie na organizację 95 pikników 800 plus, Izba uznała za niecelowe i niegospodarne”.
Przypomnijmy, że w całym kraju Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej od lipca do września 2023 roku organizowało kampanię informacyjną o wzroście świadczenia na dziecko 500 plus do 800 plus. Rządząca wtedy partia Jarosława Kaczyńskiego forsowała ustawę podnoszącą wysokość świadczenia na każde dziecko. Nowelizację podpisał prezydent Andrzej Duda. Pikniki odbywały przed oficjalnym startem kampanii wyborczej i pojawiali się nich wtedy politycy PiS.
Premier Danii Mette Frederiksen 39-letni mężczyzna zaatakował 7 czerwca 2024 roku. Wieczorem wracała przez plac Kultorvet w centrum Kopenhagi ze spotkania w ramach kampanii swojej partii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Napastnik podszedł do szefowej rządu i uderzył 47-letnią kobietą pięścią w prawe ramię. Chwilę później został zatrzymany przez policję. Lekarze stwierdzili u Frederiksen lekkie uszkodzenie odcinka szyjnego kręgosłupa.
Sąd w Kopenhadze aresztował mężczyznę pod zarzutem uderzenia pięścią premier Danii. Okazało się, że jest Polakiem. A w Danii przebywa od 2019 roku. W dniu ataku był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Według policji atak nie miał motywu politycznego, ale wiedział, kim jest kobieta, którą atakuje.
W środę sąd w Kopenhadze skazał Polaka na cztery miesiące więzienia i wydalenie z Danii. Okolicznością łagodzącą był brak motywu politycznego ataku, a także niewielkie obrażenia, jakich doznała polityczka. Mężczyźnie groziło nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Obrońca Polaka Henrik Karl Nilsen argumentował w sądzie, że po zdarzeniu Fredriksen „nie miała nawet siniaka”. W sądzie Polak powiedział, że „miał zły dzień” oraz że „był pod wpływem alkoholu”.
Po tym, jak siły ukraińskie przekroczyły granicę Rosji i wkroczyły do obwodu kurskiego w rejonach sudżańskim i kurskim, Władimir Putin zorganizował spotkanie z członkami Rady Bezpieczeństwa
Resort obrony w Moskwie poinformował, że 22. Brygada Zmechanizowana Sił Zbrojnych Ukrainy „siłami 300 żołnierzy, przy wsparciu 11 czołgów i ponad 20 bojowych wozów opancerzonych, zaatakowała pozycje jednostek ochraniających granicę państwową Federacji Rosyjskiej w rejonie miejscowości Nikołajewo-Darjino i Olesznia, bezpośrednio przylegających do granicy rosyjsko–ukraińskiej”. Na razie nie da się zweryfikować tych informacji. Ukraińskie wojsko opublikowało nagranie z obwodu kurskiego, które można zobaczyć tutaj.
Władimir Putin zwołał pilną naradę, w której wzięli udział szef MON Andriej Biełousow, szef Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow, dyrektor FSB Aleksander Bortnikow i sekretarz Rady Bezpieczeństwa Siergiej Szojgu. Putin stwierdził, że ukraińskie uderzenie jest „prowokacją na dużą skalę”.
Jak podaje meduza.io, Gierasimow miał podczas narady poinformować Putina, że „tysiące żołnierzy ukraińskich” przeszło do ofensywy, „której celem jest zdobycie terytorium rejonu sudżańskiego”.
Dla ruchu osobowego pomiędzy Polską i Białorusią otwarte jest dziś jedno przejście graniczne Terespol-Brześć. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na pytanie dziennikarza niezależnego białoruskiego portalu Zerkalo przypomniał, że obecny rząd nie dokonywał korekt.
„Przejście w Bobrownikach zostało zamknięte przez poprzedni rząd w odpowiedzi na niesprawiedliwe aresztowanie i skazanie Andrzeja Poczobuta, który niestety nadal przebywa w więzieniu” – powiedział Radosław Sikorski.
„Data otwarcia przejść granicznych zależy od okresu pozbawienia wolności Andrzeja Pochobuta” – utrzymuje szef MSZ Polski.
Andrzej Poczobut jest polsko-białoruskim dziennikarzem, działaczem społecznym. Reżim Aleksandra Łukaszenki uwięził go w 2021 roku. Został skazany na osiem lat. 50-letni Poczobut siedzi w więzieniu w Nowopołocku. Przez ciężkie warunki więzienne jego stan zdrowia się pogarsza.
„Polski romantyk, który wierzy w wolną Białoruś, na dodatek bardzo antysowiecki, nie toleruje tego całego chamstwa, bezczelności, prymitywizmu” – mówił w wywiadzie z Piotrem Pacewiczem Bartosz Wieliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Wywiad można przeczytać tutaj:
W rozmowie z portalem Zerkalo szef polskiego MSZ powiedział, że Polska walczy razem z Unią Europejską o więźniów politycznych. W białoruskich więzieniach ich może być ok. 1400 osób. „Łukaszenka wie, że bez zakończenia represji nie będzie powrotu do gry z Zachodem, którą sprytnie prowadził przez dziesięciolecia” – powiedział Sikorski.
Na pytanie o negocjacje ws. uwolnienia Poczobuta szef polskiej dyplomacji odpowiedział tak:
„Negocjacje to zbyt szumne słowo. Strona białoruska po prostu wie, że ze względu na solidarność kulturową sprawa obywatela Białorusi, ale Polaka z kultury i tożsamości, Andrzeja Poczobuta, jest nam szczególnie bliska i że uważamy oskarżenia przeciwko niemu za całkowicie sfabrykowane”.
Sikorski zaznaczył, że polskie władze oddzielają zwykłych Białorusinów od władz w Mińsku. Obywatele Białorusi, w przeciwieństwie do obywateli Rosji, mogą wjeżdżać do Polski swoimi prywatnymi samochodami. Ograniczenia dla Rosjan wynikają z sankcji Unii Europejskiej. Ale pomiędzy Polską a Białorusią nie może funkcjonować umowa o małym ruchu granicznym.
„W czasie, kiedy na Białorusi nie było więźniów politycznych, kiedy Białoruś była członkiem Partnerstwa Wschodniego, kiedy wydawało się, że reżim szuka dróg wzajemnego porozumienia z Unią Europejską, nie tylko zawarliśmy taką umowę, ona została w pełni ratyfikowana przez stronę polską (w 2010 r. – przyp. red.). Potem przeszła przez parlament białoruski i w ostatniej chwili nie została ratyfikowana przez Łukaszenkę. Proszę więc zauważyć, że po naszej stronie jest otwartość. Do tanga trzeba dwojga” – dodał Sikorski.
W środę 7 sierpnia aktywiści Greenpeace protestowali przeciwko uzależnieniu Polski od drogiego i brudnego paliwa z importu. Akcję zorganizowano na jeziorze przy elektrowni Rybnik, gdzie PGE planuje zbudować dodatkowy blok gazowy o mocy 882 megawatów. Według prognoz Polskich Sieci Elektroenergetycznych, polityka rządu doprowadzi do wzrostu zużycia gazu w energetyce z dwóch do dziesięciu miliardów metrów sześciennych w 2034 roku.
„Za 10 lat prawie wszystkie nasze elektrownie węglowe będą już na zasłużonej emeryturze i musimy je szybko czymś zastąpić. Koncerny energetyczne pchają nas w gaz, czyli w inne drogie i wysokoemisyjne paliwo, które na dodatek musimy sprowadzać z zagranicy. Taka polityka zagraża naszemu bezpieczeństwu energetycznemu i spowoduje kolejne podwyżki cen energii” – mówi Marek Józefiak, rzecznik i ekspert ds. polityki energetycznej Greenpeace. „Rząd premiera Tuska musi zawrócić z tej ślepej uliczki, w którą wpędziła nas polityka Prawa i Sprawiedliwości i odblokować energię z wiatru, która jest trzy razy tańsza od energii z węgla i gazu”.
Jak podaje Greenpeace, obecnie wiatraki pokrywają 15 proc. zapotrzebowania Polski na prąd. Odblokowanie inwestycji mogłoby podnieść ich moc czterokrotnie w ciągu najbliższych 15 lat. Aktywiści wskazują, że rozbudowa elektrowni wiatrowych to też szansa dla polskiego rynku pracy: zatrudnienie w rozwijającej się gałęzi energetyki mogłoby szukać od 50 do 100 tys. osób.
„Mimo ogromnego poparcia społecznego dla zielonej energii, rząd już kilka razy przekładał odblokowanie wiatraków. I to, pomimo że ceny prądu w Polsce należą do najwyższych w Europie. Odczuwamy to wszyscy na rachunkach. Dla wielu branż naszej gospodarki dostęp do taniej energii z wiatru to wręcz być albo nie być” – mówi Józefiak. I dodaje, że inwestycje w energię wiatrową znalazły się na liście stu konkretów Koalicji Obywatelskiej na pierwsze sto dni rządów. „Niedługo minie 250 dni nowego rządu i nie można z tym zwlekać ani dnia dłużej”– komentuje ekspert.