0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

PiS wprowadził parlament w tryb wyborczy. W Sejmie partia Jarosława Kaczyńskiego forsuje właśnie ustawę podnoszącą wysokość świadczenia 500 plus do 800 złotych na każde dziecko, a także nowelizację ustawy o referendach krajowych – pozwalającą na przeprowadzenie jednocześnie z wyborami parlamentarnymi referendum w sprawie relokacji migrantów. Z kolei Senat przymierza się do zawetowania po raz kolejny „lex Tusk”. Tym razem chodzi o prezydencką nowelizację ustawy powołującej do życia tzw. komisję ds. wpływów rosyjskich.

Kalendarz posiedzeń Sejmu na lipiec jest gęsty. Zaledwie 4 dni po tym, jak skończy się obecne, zaplanowane na czwartek i piątek 6 i 7 lipca posiedzenie, zacznie się kolejne – trzydniowe, zaplanowane na 11, 12 i 13 lipca. Na tych dwóch posiedzeniach PiS zamierza przeforsować większość swych projektów ściśle związanych z wyborami. Nieco rezerwowy charakter ma natomiast trzecie lipcowe posiedzenie – zaplanowane na 28 lipca i zaledwie jednodniowe. W sierpniu – jak co roku – posłowie mają wakacje. W kuluarach Sejmu krążą jednak pogłoski, że PiS może rozważać zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia i w tym miesiącu, jeśli tylko nie uda mu się domknąć spraw politycznie przydatnych przed rozpoczęciem finalnej fazy kampanii wyborczej.

800 plus

W czwartek Sejm zajmował się ustawą zmieniającą od stycznia wysokość świadczenia 500 plus do 800 zł. Była to pierwsza zapowiedź wyborczą Prawa i Sprawiedliwości w tej kampanii. W zdominowanym przez PiS Sejmie tu tak naprawdę jedynie formalność. Sejmowa komisja obradowała w tej sprawie w środę, w czwartek zostało przedstawione jej sprawozdanie.

Przeczytaj także:

Przypadło to Urszuli Rusieckiej z PiS. W jej sejmowym wystąpieniu istotne wydaje się jedynie to, że partia rządząca bardzo wyraźnie stara się podtrzymać propagandową narrację, jakoby opozycja demokratyczna miała być przeciw samemu świadczeniu, jak i jego podwyższeniu. Tymczasem to PiS pozwolił „zwiększyć godność polskich rodzin” – dowodziła więc Rusiecka.

„Po raz kolejny udowadniamy, że obietnica z 2015 roku jest konsekwentnie realizowana” – wtórowała jej Teresa Wargocka, przemawiająca w imieniu klubu PiS. Według posłanki PiS w 2015 roku „bieda miała twarz dziecka”, a polskie rodziny musiały brać chwilówki, by choćby zorganizować święta – za co, rzecz jasna, ma odpowiadać opozycja. „Ludzie kochani, wszystkie dzieci są warte wsparcia” – mówiła łamiącym się głosem Wargocka.

Marzena Okła-Drewnowicz z KO podkreślała, że program 500 plus nie zwiększył dzietności Polaków. O tym samym przypomniała Magdalena Biejat z Lewicy. „Ten program zwiększył dochody polskich rodzin. Ale to było w 2016 roku” – mówiła Biejat. „A teraz mamy rok 2023, 320 tysięcy dzieci żyjących w skrajnym ubóstwie oraz około miliona w ubóstwie relatywnym. To świadczenie powinno być waloryzowane stale, a nie wtedy kiedy komuś się o tym przypomni” – mówiła posłanka Lewicy. I zawnioskowała o przegłosowanie poprawki podnoszącej wysokość świadczenia już od 1 września – czemu PiS się sprzeciwia.

Przedstawiciele wszystkich klubów opozycji powtarzali – wbrew narracji PiS – że uważają program Rodzina 500 Plus za potrzebny i mający pozytywny wpływ na polskie społeczeństwo, mimo niespełnienia jego założeń demograficznych.

Głosowanie w sprawie podniesienia świadczenia do 800 złotych przewidziano na piątkowe popołudnie.

Referendum Kaczyńskiego

Sejmowa komisja sprawiedliwości zajęła się natomiast w czwartek zgłoszonym przez PiS projektem nowelizacji o referendach krajowych. Ustawa o referendach krajowych i Kodeks Wyborczy zawierały przepisy, które uniemożliwiały jednoczesne przeprowadzenie wyborów parlamentarnych i referendum. PiS chce więc sobie oczyścić grunt przed organizacją w dniu wyborów zapowiedzianego przez Jarosława Kaczyńskiego referendum w sprawie relokacji migrantów.

Samo referendum jest tak naprawdę bezprzedmiotowe

Ze względu na przyjęcie uchodźców z Ukrainy, Polska wcale nie stoi ani przed koniecznością przyjmowania migrantów w ramach unijnego mechanizmu relokacji. Nie grozi jej też wpłacanie ekwiwalentu finansowego przewidzianego w wypadku odmowy. Rządzący uparcie utrzymują jednak, że jest inaczej Więcej na tym temat w osobnym materiale Pauliny Pacuły w OKO.press.

Dla Prawa i Sprawiedliwości organizacja referendum ma być dodatkowym sposobem na mobilizację elektoratu do udziału w wyborach parlamentarnych. To właśnie wyborcy tej partii mają bowiem najbardziej niechętny stosunek do imigrantów. Więcej w osobnym materiale Katarzyny Kojzar i Michała Danielewskiego w OKO.press.

A dlaczego PiS potrzebuje do tego nowelizacji samej ustawy o referendum? Według Kodeksu Wyborczego wybory parlamentarne muszą odbywać się w godzinach 7-21. Ustawa o referendach w swym dotychczasowym brzmieniu nakazuje natomiast ich przeprowadzanie od 8 do 22. Nowelizacja ma pozwolić na przeprowadzenie referendum w tych samych godzinach, w których możliwe jest głosowanie w wyborach.

Ujednolicone mają też zostać informacje o numerach i granicach obwodów głosowania oraz siedzibach obwodowych komisji wyborczych, a także zgłoszenia zamiaru głosowania korespondencyjnego i wnioski o sporządzenie aktu pełnomocnictwa.

Lex Tusk w Senacie

Zgodnie z przewidywaniami obie komisje Senatu zajmujące się prezydencką nowelizacją „lex Tusk”, czyli ustawy powołującej do życia komisję rosyjską, opowiedziały się w czwartek 6 lipca za jej odrzuceniem. Pierwsza zajmowała się nowelizacją Komisja Ustawodawcza, po niej decyzję podjęła Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. „Ustawa o komisji ds. badania wpływów rosyjskich wręcz demonstracyjnie koliduje z Konstytucją RP” – napisało w ekspertyzie Biuro Legislacyjne Senatu.

Decyzja obu komisji oznacza, że weto kontrolowanego przez opozycję Senatu wobec nowelizacji „lex Tusk” jest niemal pewne.

Prawo i Sprawiedliwość zdawało sobie z tego wszystkiego sprawę. Początkowo zacierało ręce, czekając, aż nowelizacja wróci do Sejmu – by tam spokojnie odrzucić senackie weto. Partii rządzącej nie wyszedł jednak pierwotny plan ze zwołaniem przez marszałek Elżbietę Witek posiedzenia już na 11-13 lipca.

Głosowanie w Senacie w tej sprawie odbędzie się bowiem dopiero 13 lipca. To za późno, by Sejm mógł zająć się jego skutkami ostatniego dnia swego posiedzenia. Będzie to więc możliwe dopiero 28 lipca – a więc na jednodniowym posiedzeniu Sejmu, ostatnim przed przewidzianą na cały sierpień wakacyjną przerwą. W takim wypadku wybór członków komisji i uruchomienie jej prac byłoby możliwe dopiero we wrześniu.

Nie jest przy tym wcale pewne, czy PiS będzie konsekwentny w dążeniu do powołania komisji do życia jeszcze przed wyborami. Początkowo partia rządząca wyobrażała sobie, że będzie ona pełnić rolę politycznego bata na opozycję w szczytowym okresie kampanii wyborczej. Komisja Europejska jednak już w czerwcu wszczęła w tej sprawie postępowanie naruszeniowe, ostro zareagowały Stany Zjednoczone, zaś prezydent Andrzej Duda w kilka dni po podpisaniu i entuzjastycznym pochwaleniu pierwszej wersji ustawy przygotował jej dość daleko idącą, choć także sprzeczną z Konstytucją nowelizację – obecnie procedowaną w Senacie.

Nie można więc wykluczać, że PiS w sprawie komisji nie będzie ryzykować otwarcia kolejnych frontów – także na forum międzynarodowym. Zamiast tego po cichu wycofa się z tego pomysłu – choćby opóźniając wybór członków komisji aż do końca kadencji.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze