Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Sąd partyjny zdecydował. Jak informuje szef sztabu Konfederacji Witold Tumanowicz, Janusz Korwin-Mikke został wyrzucony z rady liderów, a także zawieszony w działalności członka partii. „Jeśli złamie warunki zawieszenia, Sąd Partyjny będzie rozpatrywał jego usunięcie z Konfederacji” – napisał Tumanowicz. I dodał: „Dość syndromu sztokholmskiego i tłumaczenia się z głupot”.
Skąd tak nagła decyzja? Janusz Korwin-Mikke, którego konfederaci próbowali schować w szafie na czas kampanii, tuż po ogłoszeniu wyników exit poll, wrócił z niebytu. Najpierw publicznie skrytykował strategię partii, by do drugiego rzędu przenieść tak wyraziste postaci ruchu jak Grzegorz Braun, czy on. To miało według Korwina zaważyć o jednocyforwym wyniku Konfederacji. Potem własną porażkę w warszawskim obwarzanku zrzucał na...kobiety. Przypomnijmy, że Korwin-Mikke dostał jedynkę na liście, a mimo to uzyskał dopiero trzeci wynik. Ponad dwa razy więcej głosów i mandat zdobyła żona jednego z liderów partii, ultrakonserwatywna prawniczka Karina Bosak. Korwin stwierdził, że ten rezultat to dowód na to, że kobiety nie powinny mieć praw wyborczych. Później tłumaczył się, że wcale nie chodziło mu o to, że Karina Bosak nie powinna startować, bo to mężczyźni wybierają kobiety (sic!). Ale mleko się rozlało.
Korwin-Mikke popadł w niełaskę już wcześniej. Tydzień przed wyborami, skomentował głośną aferę w świecie influencerów, w której padały oskarżenia o przemoc seksualną i wykorzystywanie seksualne osób nieletnich.
"Więc dowiedziałem się, że jakaś taka afera istnieje i żebyśmy to jasno powiedzieli: ja stoję na stanowisku w obronie praw kobiet; że to dziewczyna i matka, prawda, powinny decydować o tym, czy dziewczyna jest dojrzała czy nie. A nie jakieś grono zaślinionych staruchów w Sejmie, które się ślini: »a ty jeszcze musisz tydzień poczekać, bo jeszcze nie skończyłaś 15 lat« – perorował w nagraniu udostępnionym w sieci Korwin-Mikke.
Już wcześniej Korwin-Mikke miał podobne wpisy. Na przykład w marcu 2021 napisał na platformie X: „Na drogach ginie rocznie 3000 osób, ale dzięki temu mamy sprawny transport. Godzimy się z tym. I słusznie. Pytanie: czy nie lepiej, by 20 czy 50 dzieci więcej padło ofiarą pedofilów – ale reszta traktowała dorosłych ufnie i żyła normalnie, bez wpajanego strachu przed pedofilami?”.
Wcześniej konfederaci odcinali się od partyjnego kolegi, ale nie wyciągali żadnych konsekwencji.
Funkcjonariusze, którzy podczas wiecu premiera Mateusza Morawieckiego siłą wepchnęli posłankę Kingę Gajewską do radiowozu. nie mogą liczyć na bezkarność. Policja wszczęła postępowanie dyscyplinarne ws. bezprawnego zatrzymania
To był jeden z najbardziej bulwersujących momentów podczas minionej kampanii wyborczej. 19 września 2023 w Otwocku na spotkaniu premiera Mateusza Morawieckiego, policjanci poszarpali posłankę PO Kingę Gajewską i wepchnęli ją do radiowozu.
Dziś Gajewska w mediach społecznościowych poinformowała, że policja wszczęła postępowania dyscyplinarne wobec policjantów, którzy uczestniczyli w jej bezprawnym zatrzymaniu. „Wiatr zmian” – skomentowała posłanka w mediach społecznościowych.
19 września 2023 roku Kinga Gajewska przyjechała do Otwocka na wiec premiera Mateusza Morawieckiego. Gajewska przez megafon wykrzykiwała: „Do Polski zostało wpuszczonych 250 tys. ludzi z Afryki i Azji, a nasze wizy były sprzedawane na straganach”.
Jeszcze tego samego dnia stołeczna policja sama opublikowała nagrania z tego zdarzenia. Widać na nich, jak funkcjonariusze podchodzą do posłanki, biorą ją pod ramiona i każą iść w stronę radiowozu.
Funkcjonariusz wprowadza posłankę w błąd, podając podstawę interwencji: rzekomo nie mogła używać megafonu, bo nie zgłosiła zgromadzenia.
Policjant przedstawia podstawę prawną: art. 51 kodeksu wykroczeń, czyli „zakłócanie spokoju lub wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym”. Przepis brzmi:
„Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.
Mecenas Jacek Dubois twierdził, że ten przepis nie miał zastosowania, bo posłanka brała udział w spontanicznym zgromadzeniu, korzystała z konstytucyjnych uprawnień.
Najpóźniej po 30 sekundach od momentu, gdy podeszli do niej policjanci, Gajewska mówi: „Jestem posłem”. Na policyjnych nagraniach słychać też, jak mówi: „Proszę mnie nie szarpać”.
Na innych dostępnych nagraniach można usłyszeć, że ludzie wokół wielokrotnie krzyczą: „To jest posłanka!”, „Co wy robicie?!” Mówi to również obecny przy tych wydarzeniach inny parlamentarzysta – Paweł Zalewski z Polski 2050 Szymona Hołowni.
Na poniższym nagraniu słychać wyraźnie, jak Gajewska mówi: „Jestem posłem. Oświadczyłam to”. Po tych słowach funkcjonariusze nadal trzymają ją za ręce, popychają i ciągną. Ktoś krzyczy: „Posłanka Rzeczpospolitej Polskiej!”. Nawet po tych słowach nic się nie zmienia w zachowaniu policjantów.
Dwóch funkcjonariuszy wpycha ją do policyjnego wozu, dotykając klatki piersiowej.
21 września 2023 roku posłanka Kinga Gajewska i jej pełnomocnik Jacek Dubois zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji.
Gajewska stawiała funkcjonariuszom cztery zarzuty. Są to:
Pełnomocnik posłanki w rozmowie z OKO.press podkreślał, że nie tylko działała ona w ramach swoich obowiązków poselskich, ale korzystała z praw konstytucyjnych, jakie ma każda obywatelka. I policja nie miała żadnych podstaw, żeby ją zatrzymywać.
Do informacji Kingi Gajewskiej na Twitterze odniósł się wiceszef resortu spraw wewnętrznych Maciej Wąsik. „To nieprawda. Zakończono czynności wyjaśniające nie dopatrując się żadnych nieprawidłowości” – napisał w mediach społecznościowych.
KSP w piśmie udostępnionym Gajewskiej pisze jednak, że wdrożono czynności wyjaśniające w trybie art. 134 i ust. 4 ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji, które poprzedzają postępowanie dyscyplinarne.
O szczegóły sprawy zapytaliśmy policję, czekamy na odpowiedź.
Kamery TVN24 uchwyciły premiera Mateusza Morawieckiego opuszczającego Pałac Prezydencki. Do spotkania z Andrzejem Dudą doszło dziś koło południa. Rzecznik rządu zapewnia, że było to „rutynowe spotkanie premiera i prezydenta”. „Spotkania głowy państwa i szefa rządu odbywają się regularnie” – stwierdził Piotr Müller w komentarzu dla Polskiej Agencji Prasowej.
Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda po wyborach wypowiedział się tylko raz. W poniedziałek 16 października, jeszcze przed zliczeniem danych przez PKW, podziękował Polakom za pospolite ruszenie do lokali wyborczych. Rekordową frekwencję nazwał dowodem dojrzałości polskiego społeczeństwa. „Demokracja w Polsce jest stabilna” – mówił Andrzej Duda. „Z góry można powiedzieć, że tym, którzy zwyciężyli w wyborach – z całego serca gratuluję” – dodał.
Od ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów przez PKW minęła już prawie doba, a prezydent wciąż milczy. Nie ma ani gratulacji, ani komunikatu dotyczącego misji tworzenia rządu. Z wcześniejszych komentarzy prezydenckich ministrów wynikało jasno, że Andrzej Duda nie będzie spieszył się z wyznaczeniem terminu posiedzenia nowego Sejmu oraz desygnowaniem premiera. A w pierwszej kolejności na prezesa rady ministrów wyznaczy Mateusza Morawieckiego, a nie lidera opozycji.
Jak informuje Onet, właśnie taki scenariusz był dziś przedmiotem rozmów premiera i prezydenta.
Polski Sejm wciąż będzie należał do jednych najstarszych w Europie. Z dostępnych danych (442 z 460 przyszłych posłów) wynika, że średnia wieku wyniesie 51,2 lat, a mediana 51 lat. To więcej niż w 2019 roku, gdy statystyczny parlamentarzysta miał 50 lat.
W europejskich parlamentach barierę pięciu dekad przekracza poza Polską 18 państw. Najmłodsi ludzie rządzą:
Najstarsi posłowie nowej kadencji (bo jest ich dwóch) mają 78 lat , najmłodszy – 24 lata. Dzielą ich 54 lata.
A tak wyglądają wartości w podziale na komitety wyborcze:
Poniżej można zobaczyć przedziały wiekowe i rozpiętości w poszczególnych komitetach.
Po najechaniu kursorem na kropkę można sprawdzić wiek konkretnych posłów i posłanek.
Temat KPO znowu wraca na agendę. Tym razem w zupełnie nowej odsłonie: to politycy wciąż jeszcze obozu władzy „rozliczają” Donalda Tuska z wyborczych obietnic
„Składam tu, w Sopocie, uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach pojadę i odblokuję pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i wszyscy to odczujemy” – mówił w niedzielę 27 sierpnia 2023 szef PO Donald Tusk.
Dziś jest z tych słów jest „rozliczany” przez pisowski obóz władzy.
„Pewnie to nie pierwsze kłamstwo i nie pierwsza obietnica, która pozostanie niespełniona” – stwierdziła Beata Kempa, europosłanka PiS i była szefowa KPRM w rozmowie z serwisem wPolityce.
„Uśmiecham się, bo dzisiaj widzimy już, że nawet niektórzy publicyści zaczynają usprawiedliwiać niemoc Donalda Tuska tym, że to nie będzie takie proste. Uroczyście przyrzekał, oczywiście nie pojechał i tego nie zrobił” – komentowała Kempa.
Sprawa braku odblokowania KPO dzień po wyborach, jest mocno eksponowana w prorządowych mediach i komentowana w mediach społecznościowych.
TVP Info publikuje na ten temat artykuł i dopytuje przy różnych okazjach polityków demokratycznej opozycji o obietnicę Tuska (tu np. pytany jest o to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski).
Opozycja tłumaczy, że słowa Tuska były przenośnią. Mówiła o tym m.in. Katarzyna Lubnauer, posłanka Koalicji Obywatelskiej, dopytywana o sprawę przez reporterkę Wirtualnej Polski.
Potwierdza to Rafał Trzaskowski w odpowiedzi na pytanie TVP Info: „W momencie, kiedy pan prezydent nominuje nowy rząd, może się to stać natychmiast. Premier pojedzie i będzie negocjował z Unią Europejską odblokowanie tych pieniędzy. Dziś wciąż jeszcze mamy niestety rząd PiS-u. Wszystko zależy więc od pana prezydenta” – stwierdził Rafał Trzaskowski.
O tym, że składanie takich deklaracji jest błędem Donalda Tuska, OKO.press pisało jeszcze w sierpniu. Tego rodzaju deklaracja idealnie wpisywała się bowiem w forsowaną przez Zjednoczoną Prawicę od wielu miesięcy narrację, że blokada KPO to polityczna decyzja Komisji Europejskiej, nie oparta na żadnych rzeczowych przesłankach.
Dziś jest wykorzystywana do ataków na rząd, który jeszcze nawet nie powstał.
Także w sierpniu zadaliśmy Komisji Europejskiej pytanie o to, czy polska opozycja ma możliwość odblokować KPO w jakimś przyspieszonym trybie.
Odpowiedź KE była jasna: nie ma takiej możliwości.
"Żadna regularna płatność w ramach KPO nie będzie możliwa, dopóki Polska nie wdroży w pełni i prawidłowo trzech super kamieni milowych, w tym dwóch dotyczących wymiaru sprawiedliwości” – napisała Komisja Europejska w odpowiedzi na pytanie OKO.press.
„Jeśli chodzi o regularne wypłaty z KPO, przypominamy, że Polska zobowiązała się do realizacji trzech super kamieni milowych związanych ze wzmocnieniem ważnych aspektów niezależności polskiego sądownictwa i wykorzystaniem Arachne, narzędzia informatycznego, które wspiera państwa członkowskie w ich działaniach w zakresie zwalczania nadużyć finansowych” – czytamy w mailu Komisji.
„Oznacza to, że żadna regularna płatność w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności nie będzie możliwa, dopóki Polska nie wdroży w pełni i prawidłowo trzech super kamieni milowych” – podkreśla KE.
Komisja informuje, że „po złożeniu przez Polskę pierwszego wniosku o płatność, Komisja będzie miała do dwóch miesięcy na jego ocenę i przedstawienie wstępnej oceny Komitetowi Ekonomiczno-Finansowemu Rady, który z kolei powinien przedstawić swoją opinię w ciągu jednego miesiąca”.
Następnie przeprowadzana będzie procedura komitetowa mająca na celu podjęcie formalnej decyzji przez Komisję.
Co konkretnie musiałby więc zrobić Donald Tusk, jeśli zostanie premierem, aby odblokować KPO?
W pierwszej kolejności potrzebna jest nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym oraz ustroju sądów powszechnych, która usunie te zniszczenia praworządności, które są uwzględnione w kamieniach milowych w KPO.
Jeśli chodzi o działania bezpośrednio wpisane w kamienie milowe, chodzi o:
Żaden z tych wymogów nie został do tej pory w pełni spełniony. Nie spełni ich także tzw. lex Sęk, czyli czekająca obecnie na rozpatrzenie nowelizacja ustaw sądowych rzekomo uzgodniona przez ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka z Komisją Europejską.
Niezbędne jest więc przygotowanie projektów ustaw spełniających kamienie milowe. Takie ustawy są już przygotowane przez środowiska prawnicze – jest np. gotowy pakiet ustaw przygotowany w ramach tzw. Paktu dla Praworządności, są ustawy senackie. Jest więc na czym bazować.
Poza istotnymi reformami wymiaru sprawiedliwości, super kamienie milowe obejmują jeszcze jeden element: wdrożenie systemu Arachne. Arachne to narzędzie audytu i kontroli wydatkowania środków, które ma umożliwić ochronę interesu finansowego UE.
System gromadzi dane odbiorców końcowych funduszy, wykonawców, podwykonawców i rzeczywistych beneficjentów. Celem jest skuteczne zapobieganie konfliktom interesów, korupcji, nadużyciom finansowym oraz podwójnemu finansowaniu, a także wykrywanie i korygowanie takich nadużyć, jeśli się pojawią.
Państwo członkowskie może zaproponować własny system, ale jeśli nie spełnia on tych kryteriów, Komisja zaleci wdrożenie systemu Arachne. Te wymogi dotyczą wszystkich krajów ubiegających się o środki z Funduszu Odbudowy.
Ile to wszystko może zająć? Jeśli wziąć pod uwagę to, że samo ukonstytuowanie się nowego rządu może zająć nawet 2-3 miesiące, jeśli prezydent będzie maksymalnie odwlekał kolejne etapy tego procesu, trudno sobie wyobrazić, by cokolwiek w kwestii odblokowania KPO mogło się wydarzyć jeszcze przed końcem roku.
Nowy rząd i Sejm muszą w pełni rozpocząć pracę, by możliwe było uchwalenie niezbędnych ustaw – nawet jeśli opozycja choć częściowo będzie korzystać z istniejących projektów. Następnie rząd będzie musiał złożyć do Komisji Europejskiej wniosek o pierwszą transzę płatności z KPO. Komisja Europejska ma nawet 2 miesiące na ocenę wniosku, a potem jeszcze zgodę na wypłatę musi wydać Rada UE.
Przy sprzyjających wiatrach, środki z KPO możemy zobaczyć wiosną.
Dlatego też politycy wciąż jeszcze opozycji demokratycznej powinni powstrzymać się od takich deklaracji, jak ta złożona w sierpniu przez Tuska, czy w środę 18 października przez Ryszarda Petru.
Petru, który dość niespodziewanie wraca do Sejmu, zadeklarował we wtorek 17 października na antenie TVN24, że opozycja w dość krótkim czasie będzie w stanie odblokować zamrożone przez Brukselę środki, „bo to akurat to jest jedna z tych prostych rzeczy”. Na ile prosta, to się dopiero okaże.