Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
W piątek, cztery godziny przed ciszą wyborczą, W „Gościu Wiadomości” wystąpił prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Powtórzył wszystkie najważniejsze elementy przekazu PiS, bił w przeciwników, zachęcił do wzięcia udziału w referendum. Odpowiednie pytania zadała Danuta Holecka.
Najpierw podsumował kampanię wyborczą:
„Ze strony naszych przeciwników ta kampania była niebywale wręcz agresywna, a nawet wulgarna. To coś smutnego, bo oznacza degradowanie naszego społeczeństwa, naszego narodu. Odwoływanie się do najgorszych grup społecznych, które zawsze istnieją. Byłoby źle gdyby ta tendencja się utrzymała”.
Następnie Danuta Holecka zapytał, czy w kampanii udało się wszystko przekazać. Kaczyński: „Wszystkiego na pewno nie, ale i tak jestem bardzo pewny siebie”.
Prezenterka usłużnie podrzuciła temat: co jest najważniejsze do przekazania Polakom w tym ostatnim momencie. Kaczyński: „Realizacja planów biurokracji europejskiej oznacza likwidację państw, w tym państwa polskiego. Te najsilniejsze państwa, czyli Niemcy się utrzymają. Tego najbardziej się obawiam”.
Zapowiedział, co się stanie, gdy do władzy wróci Donald Tusk: „Rabunek polskich finansów publicznych i pełna zależność od Niemiec i w pewien sposób także od Moskwy”.
Tradycyjnie odniósł się do zagrożenia ze strony migrantów: „Celem przyjmowania migrantów jest zmiana naszej cywilizacji. To ideologia, jest antychrześcijańską. Chce zlikwidować tę najlepszą cywilizację. Najpierw musi zniszczyć Europę i temu mają służyć migranci. Celem jest likwidacja tej kultury”.
Zapewnił, że referendum w sprawie migrantów da Polsce mocny mandat, by się temu sprzeciwić.
Danuta Holecka poprosiła zatem, by Kaczyński zachęcił Polaków do wzięcia udziału w referendum. Prezes PiS zapewnił, że referendum to najlepszy sposób, by obywatele wyrazili swoją wolę. Uznał, że bojkot referendum byłby bojkotem własnych praw.
Prezenterka TVP zapytała także prezesa: „Zapytam po raz setny: Czy chce Pan wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej”. Kaczyński zapewnił: „Nawet gdyby pani zapytała mnie o to po raz tysięczny, to znów usłyszy pani taką samą odpowiedź – nie chcę wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej, zresztą nie mogę. Ja jestem prezesem, ale jednocześnie przede wszystkim członkiem partii, która była za wejściem do Unii Europejskiej, w referendum się za tym opowiedziała”.
Ostatnie zdanie prezesa Kaczyńskiego w programie brzmiało: Nie dajmy sobie wejść na głowę!
„Głos na Koalicję Obywatelską to głos na zwycięstwo. Będziemy zwycięzcami, pierwsze miejsce w wyborach jest naprawdę na wyciągnięcie ręki. Szczęśliwej Polski już czas!” – tak lider Koalicji Obywatelskiej mobilizował swoich wyborców podczas jednego z ostatnich spotkań w tej kampanii
„My nie idziemy w niedzielę po zwycięstwo dla naszej własnej satysfakcji. Nie idziemy po to, żeby zdobyć władzę dla władzy. Idziemy po zwycięstwo, żeby zakończyć ten koszmar władzy do cna zepsutej, skorumpowanej i przemocowej, która wyciąga swoje brudne łapy po nasze pieniądze, nasze marzenia, a niekiedy i po nasze życie i zdrowie” – mówił Donald Tusk do swoich zwolenników w Pruszkowie.
Ostatniego dnia kampanii, czyli w piątek 13 października, lider Koalicji Obywatelskiej odwiedził Katowice na Śląsku, Chrzanów w Małopolsce, Jędrzejów w Świętokrzyskim oraz Pruszków.
W piątek wieczorem Donald Tusk pojawi się jeszcze w Płońsku, Olsztynku i Morągu. Czas ciszy wyborczej spędzi z rodziną w Sopocie.
Donald Tusk podsumował czas kampanii jako „najważniejsze tygodnie w jego życiu”. Sztab KO obliczył, że od oficjalnego rozpoczęcia kampanii, czyli połowy sierpnia 2023, lider KO przejechał niemal 70 tysięcy kilometrów – głównie samochodem, tuskobusem i koleją.
Dla Tuska ta kampania to zwieńczenie pracy, którą na rzecz Koalicji Obywatelskiej oraz jej wyborców, wykonywał od czasu powrotu z Brukseli. W latach 2014-2019 pełnił tam funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej.
„To najważniejsze dwa lata w moim życiu” – powiedział Tusk w Pruszkowie o swoim powrocie do polskiej polityki.
„Przed nami najważniejszy dzień w historii naszej demokracji po 1989” – dodał, odnosząc się do niedzieli 15 października, czyli dnia wyborów parlamentarnych.
„Stawka jest naprawdę wielka. Przyszłość Polski jest w naszych rękach – powiedział.
Przemówienie Tuska było niezwykle emocjonalne. Lider KO podkreślił, jak bardzo niszczący wpływ na Polskę miała jego zdaniem władza PiS.
„Jadąc do was zobaczyłem kilkanaście, czy kilkadziesiąt minut filmu o SKOK-ach" – powiedział, odnosząc się do opublikowanego dziś przez braci Sekielskich filmu dokumentalnego o aferze SKOK-ów. OKO.press pisało o tym filmie tutaj.
Tomasz i Marek Sekielscy w piątek 13 października opublikowali w internecie film „Korzenie zła” o kulisach afery Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, głównie kasy wołomińskiej. Padają w nim oskarżenia o branie łapówek m.in. wobec ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.
„Wystarczy, że się spuści trochę zasłonę, otworzy kolejne okno, wpuści trochę światła i wystarczy mieć otwarte oczy, żeby zobaczyć to całe zło” – mówił Tusk, w ten metaforyczny sposób odnosząc się do pracy dziennikarzy śledczych.
"PiS to jest mafia, PiS to są złodzieje, którzy okradli Polskę i Polaków” – skwitował partię rządzącą lider KO.
Tusk podkreślił, że trzeba przywrócić zaufanie do instytucji i oddać państwo obywatelom.
Zwrócił uwagę na to, co się działo w ostatnich dnia w polskiej armii, gdzie najwyżsi rangą dowódcy z dnia na dzień zrezygnowali z pełnionych funkcji. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak na odchodne określił ich mianem „ośmiogwiazdkowych generałów”. W ten sposób nawiązał do hasła „J...ć PiS”, które stało się hasłem przewodnim Strajków Kobiet w 2020 roku.
Tusk podkreślił, że Błaszczak niechcąco skomplementował generałów.
„My nie idziemy w niedzielę po zwycięstwo dla naszej własnej satysfakcji" – stwierdził.
"Nie idziemy po to, żeby zdobyć władzę. Idziemy po zwycięstwo, żeby zakończyć ten koszmar władzy do cna zepsutej, skorumpowanej, przemocowej, która wyciąga swoje brudne łapy po nasze pieniądze, po nasze marzenia, a niekiedy i po nasze życie i zdrowie”.
„Zła polityka może wejść wszędzie: do szpitala, do szkoły, do waszego domu. Wszędzie tam brudna pisowska polityka mogła niszczyć ludzkie nadzieje, ludzkie marzenia, czasami ludzkie życie i zdrowie” – mówił lider KO.
„Chcemy wygrać te wybory, wy chcecie wygrać te wybory, dla Polski. Żeby po latach ciemnych, smutnych, złych, znowu wnieść te najwyższe wartości. Otworzyć okna, wpuścić świeże powietrze”.
„Trzeba przestać wstydzić się wielkich słów. Taki to jest dzisiaj moment" – mówił Tusk.
I podkreślił: te najprostsze i najważniejsze słowa: Polska, ojczyzna, naród, rodzina, godność, wolność, „znowu nabierają zasadniczego sensu”.
„Nie wstydźcie się tych słów. Oni [PiS] wszystkie te wartości chcieli zabrać i splugawić, ale nie zabrali ich nam, nie splugawili. Zostawili może kilka brudnych śladów, ale jesteśmy tutaj po to, by po nich posprzątać”.
"Posprzątamy po nich, zobaczycie po zwycięstwie. Nie będzie trzeba dużo czasu, żeby posprzątać po nich” – mówił z energią Donald Tusk.
Tusk odniósł się też do tego, dlaczego symbolem tej kampanii Koalicji Obywatelskiej stał się zarys czerwonego serca.
Podkreślił znaczenie biało-czerwonych barw oraz potęgę tego prostego symbolu.
„Ja dosłownie w ułamku sekundy zrozumiałem, jaka moc, jaka siła kryje się w tym najprostszym symbolu. Niektórzy śmiali się ze mnie, kiedy powtarzałem: żeby naprawdę mieć czelność ubiegać się o władzę, trzeba umieć kochać (…). Żeby brać odpowiedzialność za Polskę, trzeba kochać swoich bliskich, swoje dzieci, wnuki. Bo tylko wtedy jesteśmy w stanie kochać naszą ojczyznę, swoje miasto, swoją kulturę”.
Dalej Tusk zarysował wyraźny i dość populistyczny w swej konstrukcji podział: ludzie dobrej woli mają prosty wybór – nie głosować na PiS.
„Nikt, kto kocha swoich bliskich, nikt, kto marzy o wolnej szczęśliwej ojczyźnie, nikt, kto wie, czego chce polska kobieta, matka, żona, córka, siostra, nie może zagłosować na PiS. Wszyscy ludzie dobrej woli mają prosty wybór”.
Dodał, że stawka tych wyborów jest wielka. Są nią „poważne kwestie polityczne” oraz „nasze bezpieczeństwo”.
Tusk podkreślił też, że to nie pierwszy raz, gdy Polki i Polacy są „w tak przełomowym momencie swojej historii”.
„Ludzie na całym świecie podziwiali Polskę za to, co zrobiliśmy w czasie Solidarności, w czasie bezkrwawego obalenia komunizmu i później, kiedy budowaliśmy nasz nowy polski dom”.
Dodał, jak bardzo cieszyło go, gdy gdzie na świecie słyszał, że „Polska to miejsce, gdzie się dzieją się cuda”.
„Dzisiaj Polska jest osamotniona, ponieważ Kaczyński ma obsesję” – powiedział Tusk. I dodał: „Jeśli ktoś wybiera samotność, jako filozofię życia i później ma władzę, to skazuje ojczyznę na samotność”.
„Na tym polega problem, oni mają samotność w głowach” – stwierdził.
„Nikt myślący, nikt uczciwy, żadna patriotka i żaden patriota, nie może mieć już wątpliwości: oni wyprowadzają naszą ojczyznę na manowce, narażają nas na geopolityczne ryzyka. I gdzieś tam z tyłu głowy, w tajnych planach Kaczyńskiego i PiS-u, jest też wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej. Nie miejcie wątpliwości – to jest ich plan”.
„A Polska jest sercem Europy” – dodał.
„Zwyciężymy po to, żeby rozliczyć zło, żeby naprawić ludzkie krzywdy i pojednać polski naród. Do tego potrzebna jest siła” – podkreślił.
„Dzisiaj mówię to całej Polsce: głos na Koalicję Obywatelską to jest głos na zwycięstwo. Będziemy zwycięzcami, pierwsze miejsce w wyborach jest naprawdę na wyciągnięcie ręki. Szczęśliwej Polski już czas”.
W ostatnich godzinach kampanii Donaldowi Tuskowi towarzyszył reporter OKO.press Robert Kowalski:
„Wszystkie hieny, których pełno w Europie na nas się rzucą, jako na tych, którzy ośmielili się sami zbudować podstawy naszego dobrobytu” – mówił Jarosław Kaczyński na wiecu PiS w Sandomierzu.
„Ależ moc, ależ energia!” – tak Rafał Bochenek rozpoczął finał kampanii PiS. Ale fajerwerków podczas wiecu w Sandomierzu wcale nie było. Przemówienie wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego oparte było na dychotomii, która organizowała całą, toporną kampanię Prawa i Sprawiedliwości.
Dobry PiS, zły Tusk.
Kaczyński pytał więc zgromadzonych w Sandomierzu „kibiców” rządzącej partii, czy chcą Polski rządzonej z Berlina lub Moskwy. W odpowiedzi dostał krótkie: „Nie”.
Pytań było więcej:
Dalej było o państwie silnym militarnie albo bezbronnym, które nie ma armii, a bronić chce się na linii Wisły. A także o rządzie, który chce chronić obywateli, więc nie zamierza ani wpuszczać „nielegalnych migrantów”, ani podnosić wieku emerytalnego.
„Czyli chcecie być bezpieczni i to jest normalne” – mówił do mieszkańców Sandomierza Kaczyński. „Mogę wyciągnąć wniosek, że nie chcecie Państwo, by naszym krajem rządził niejaki Tusk” – dodał.
W odpowiedzi tłum podniósł hasło: „Do Berlina”.
„Dziś głos na każdą partię opozycji oznacza głos na Tuska. Nie dajcie się oszukać” – apelował Kaczyński. „Jesteśmy dziś jedyną formacją polityczną, która gwarantuje, że wasze »nie« będzie wysłuchane; że Polska dalej będzie szła drogą, którą odniosła ogromne sukcesy społeczne i gospodarcze” – dodał.
W całej kampanii PiS brakowało pozytywnej wizji programowej na najbliższą kadencję. Rządząca partia wolała odsunąć horyzont czasowy kolejnych sukcesów. Dlatego w Sandomierzu Jarosław Kaczyński opowiadał odległe bajki o tym, że za 8-10 lat dogonimy gospodarczo Francję i prześcigniemy Włochy i Hiszpanię. A gdzieś na końcu tej drogi wyprzedzimy także Niemcy. „To będzie sukces tysiąclecia. Taki sukces może zapewnić tylko nasza formacja” – mówił Kaczyński.
„Oni mogą wam zapewnić tylko państwo rządzone z zewnątrz, okradane, spychane w nicość. Państwo, w którym Polacy nie będą obywatelami” – dodał prezes PiS.
Kaczyński straszył też reformą ustrojową Unii Europejskiej. „Nawet sprawa lasów państwowych nie będzie wówczas polską sprawą” – mówił. Przekonywał, że naszym sąsiadom nie podoba się, że Polska jest coraz silniejsza, dlatego chcą, żebyśmy stracili niepodległość. „Wszystkie hieny, których pełno w Europie na nas się rzucą, jako na tych, którzy ośmielili się sami zbudować podstawy naszego dobrobytu. W tym siłę militarną – już dziś ją tworzymy” – mówił Kaczyński. „My się nie zgodzimy na euro, nie zgodzimy się na nic takiego, co podważy naszą niepodległość. Część uprawnień oddaliśmy UE, ale to wszystko. Jesteśmy w Unii, chcemy być w Unii, ale w Unii, gdzie są państwa suwerenne” – dodał.
Zachęcał też do wzięcia udziału w referendum. „Cztery razy »nie«. Pamiętajcie!” – mówił prezes PiS.
O liście PiS opowiadał tak: „Lista numer cztery to jest lista Polski niepodległej, suwerennej, demokratycznej; Polski pomyślności, szans dla wszystkich. Taką Polskę warto poprzeć, takiej Polsce warto dać szansę”.
Po Kaczyński na scenę wszedł premier Mateusz Morawiecki. Stwierdził, że są co najmniej trzy powody, dla których PiS musi wywalczyć trzecią kadencję:
„Najbliższa niedziela to nie są wybory raz na cztery lata. To jest niedziela raz na pokolenia. Dlatego wszystkich rodaków proszę, abyście wzięli los Polski z miłości w swoje ręce. I tą emocją się kierując, podjęli właściwą decyzję” – mówił premier, po czym doprecyzował, na czym polega ten właściwy odruch serca. „W referendum cztery razy »nie« i głosując na kandydatów PiS. Wybór jest prosty. Po jednej stronie PiS, po drugiej stronie koalicja chaosu i fermentu” – mówił premier.
Elżbieta Witek zwróciła się z przekazem do kobiet. Było o bezpieczeństwie i rodzinie.
„Kobiety, które tworzą wielką siłę w naszym kraju czują się tutaj bezpiecznie, jest u nas stabilnie i spokojnie. Widzimy trwające wojny na Ukrainie i w Izraelu. My zapewniamy bezpieczeństwo. Nie dajmy się sprowokować i nie przejmujmy się hejtem rzucanym ze strony opozycji” – mówiła Witek.
„Kobiety w Polsce są silne. Brawo dla polskich kobiet i polskich matek! Kiedyś było bardzo trudno, nie było pracy, a jeżeli była to bardzo ciężko można było to pogodzić z wychowywaniem dzieci. My to wszystko zmieniliśmy – teraz kobiety są spokojne, rozwijają się zawodowo jednocześnie mając wiele praw i przywilejów i godzą pracę z wychowaniem dzieci” – dodała.
Podczas konferencji prasowej Państwowej Komisji Wyborczej, przewodniczący Sylwester Marciniak poinformował, że zliczanie głosów potrwa najpóźniej do wtorku, 17 października, do południa.
Pytany o to, czy komisje zagraniczne zdążą policzyć głosy w ciągu 24 godzin mówił, że nigdy wcześniej do opóźnień nie dochodziło. „Przy zaangażowaniu członków obwodowych komisji wyborczych, nadzorze konsulów i naszym nie powinno być problemów” – stwierdził Marciniak.
Jednocześnie uchylał się od odpowiedzi na pytania, czy PKW ma furtkę, by dopuścić do uznania głosów, które spłyną do PKW po ustawowym terminie 24 godzin.
Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Nadleśnictwie Ostrowiec Świętokrzyski mówił, że Lasy Państwowe są w niebezpieczeństwie. Jakim? Sprawdzamy
„Lasy Państwowe są takim łakomym kąskiem. Już od wielu lat trwają próby ich przejęcia, prywatyzacji, od razu, albo częściowo, krok po kroku” – mówił Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Nadleśnictwie Ostrowiec Świętokrzyski. "Dzisiaj mamy do czynienia z takim zamachem z zewnątrz, ze strony UE, która chce zaliczyć lasy do tych dziedzin, gdzie mamy tzw. kompetencje dzielone. Co w istocie oznacza przede wszystkim kompetencje UE. A jeżeli UE to Bruksela. Jeżeli Brukseli to oznacza Niemiec. Czyli krótko mówiąc, polskie lasy byłyby przynajmniej w wielkiej mierze pod niemiecką kontrolą – stwierdził prezes PiS.
Wszystko, co mówił Kaczyński w Ostrowcu Świętokrzyskim jest nieprawdą.
Prezesowi PiS chodzi o unijną propozycję, żeby leśnictwo dopisać do tzw. kompetencji dzielonych. Zmiany miałyby dotyczyć art. 4 traktatu o UE, który przewiduje, że kompetencje dzielone między UE a państwa członkowskie stosują się do takich dziedzin, jak m.in. rynek wewnętrzny, transport i środowisko. Leśnictwa do tej pory wśród „kompetencji dzielonych” nie było.
Unia jednak w takich dziedzinach „dzielonych” nie przejmuje wszystkich kompetencji, wbrew temu, co mówi Kaczyński. Jak sama nazwa wskazuje, kraje dzielą się z Unią. W praktyce UE przyjmuje tzw. zasadę pomocniczości, czyli przejmuje kompetencje dopiero wtedy, kiedy uzna, że zrealizuje zadanie lepiej od kraju członkowskiego.
Bruksela nie oznacza Niemiec, więc Niemcy nie mieliby nic wspólnego z naszymi lasami, nawet gdyby leśnictwo wpadło na listę kompetencji dzielonych.
To jednak kłamstwo powtarzane przez PiS i Suwerenną Polskę od miesięcy. Przegłosowano nawet ustawę „w obronie polskich lasów”, o której pisaliśmy w OKO.press:
Jeśli już ktoś „prywatyzuje” lasy, to wchodząca w skład Zjednoczonej Prawicy Suwerenna Polska. Partia obsadza wszystkie kierownicze stanowiska w Lasach Państwowych.
Nic dziwnego zresztą, że Suwerenna Polska nie chce dzielić się z nimi taką żyłą złota, jaką są Lasy Państwowe.
W 2022 roku LP miały rekordowy przychód: 15,2 mld zł. To o 50 proc. więcej niż w 2021. Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot podaje, że blisko 90 proc. z tej kwoty (13,5 mld) LP zarobiły na sprzedaży drewna z publicznych lasów. Rekordowy był również zysk: 986 mln netto. To o 285 mln więcej niż w 2021.
Leśnicy coraz głośniej sprzeciwiają się upolitycznieniu LP. Leśniczy Mariusz Borowski z Nadleśnictwa Resko (woj. zachodniopomorskie) przyszedł na wiec Donalda Tuska, by opowiedzieć o problemach Lasów Państwowych. W późniejszej rozmowie z „Wyborczą” mówił: „Chcieliśmy w ten sposób odciąć się od tych, którzy mówią o sobie, że są leśnikami, a nawet nie mają wykształcenia w tym kierunku – nie mówiąc już o doświadczeniu czy wiedzy – a zajmują wysokie stanowiska w LP. Przykłady znane są wszystkich leśnikom, np. wspomniany pan Matecki [Dariusz Matecki, przewodniczący Suwerennej Polski w woj. zachodniopomorskim – od aut.] czy rzecznik całych Lasów Państwowych, Michał Gzowski, czy też nadleśniczy Nadleśnictwa Lipka (RDLP Piła). Wcześniej w LP też były problemy, ale nie było czegoś takiego jak dziś”.