Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Ten mężczyzna był dumny z tego co zrobił. Mówił językiem TVP. Ludzie oglądają to, wypisywany jest na paskach i potem w to wierzą. Jeśli tak dalej będzie, to dojdzie do tragedii. Jestem pełen obaw. Poradziłem sobie, ale jeśli ten człowiek miałby ze sobą nóż, to mogłoby dojść do tragedii” – powiedział Borys Budka dziennikarzom „Gazety Wyborczej” po wyjściu z komisariatu policji.
Polityk podkreślił, że
mężczyzna, który zaatakował go dziś w Galerii Katowickiej, był bardzo agresywny. Popychał go i wytrącił mu z ręki telefon.
Sprawca został już zatrzymany przez policję.
„Panie Kaczyński, to pan ponosi polityczną odpowiedzialność za to, co dzieje się dzisiaj w Polsce. Jeżeli pan nie przestanie z tym swoim chorym językiem nienawiści, jeżeli pan nie zaprzestanie atakowania Donalda Tuska, ludzi koalicji Obywatelskiej, to dojdzie do tragedii. Czy pan chce, żeby powtórzyła się tragedia z Gdańska? Czy pan zdaje sobie sprawę, panie Kaczyński, że pana wyznawcy biorą dosłownie pana słowa?” – mówił Budka po wyjściu z komisariatu.
„A jeżeli pan chce dyskutować o Polsce, to niech pan stanie do debaty z Donaldem Tuskiem przed kamerami, na żywo, nawet w tej pana reżimowej telewizji. Ale niech pan się wreszcie odważy. A jak pan nie potrafi dyskutować, to niech pan przynajmniej nie szczuje. Niech pan przynajmniej nie napuszcza ludzi na innych” – dodał.
Kierownictwo galerii potwierdza, że ok. godz. 11.00 „miał miejsce incydent związany z naruszeniem nietykalności osobistej posła Borysa Budki”.
„Poszkodowany natychmiast po zdarzeniu udał się na policję. Ochrona Galerii Katowickiej zabezpieczyła materiał dotyczący zdarzenia i w celu wyjaśnienia sprawy pozostaje w kontakcie z policją. Galeria Katowicka deklaruje gotowość do pełnej współpracy z policją w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia” – powiedziała „Gazecie Wyborczej” Marta Dobrzańska z biura prasowego Galerii Katowickiej.
Według najnowszych doniesień katowickiej „Gazety Wyborczej” do ataku na Borysa Budkę doszło nie na parkingu Galerii Katowickiej, a w jednym ze sklepów, gdzie poseł kupował skarpety.
Sprawca miał popchnąć polityka, wytrącić mu z ręki telefon i wyzywać od nazistów. Został już zatrzymany przez policję, na razie jego tożsamość pozostaje nieznana. Budka o 12.50 skończył składać zeznania na posterunku policji. Działacz śląskiej Platformy Obywatelskiej, z którym rozmawiała „Wyborcza”, podkreśla, że atakujący „mówił językiem TVP”.
Katowicka redakcja „Gazety Wyborczej” informuje, że szef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Borys Budka został pobity w piątek 22 września rano. Do ataku na polityka miało dojść na podziemnym parkingu Galerii Katowickiej w Katowicach, gdy poseł wysiadał z samochodu. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Budka około południa złożył doniesienie na policji.
„Na pewno został uderzony, uszkodzono mu telefon komórkowy. Podobno jeden z atakujących został już namierzony przez policję” – powiedział „Wyborczej” anonimowy działacz PO.
„Napad na Borysa Budkę to efekt rozkręcającej się fali hejtu i agresywnego języka w polityce. Kolejna granica została przekroczona” – komentuje rzecznik śląskiej Platformy Obywatelskiej Łukasz Borkowski.
Minister Spraw Zagranicznych i jedynka PiS w Łodzi Zbigniew Rau na swoim profilu w portalu X (dawniej Twitter) wieczorem 21 września opublikował dłuższy wpis o dyplomatycznym sporze między Polską a Ukrainą.
„Porównania Polski do Rosji, jakie pojawiły się w ostatnich dniach w wypowiedziach ukraińskich polityków, są dla społeczeństwa polskiego niezwykle obraźliwe. Prowadzą one do głębokiego przeorania polskiej świadomości dotyczącej Ukrainy i Ukraińców, nie tylko zbiorowej, ale przede wszystkim indywidualnej” – ostrzega Rau.
„W tych samych domach, gdzie spontanicznie gościliśmy ukraińskich uchodźców, przy stołach gdzie słuchaliśmy historii o ich losach, dzisiaj zastanawiamy się, jak można w jednym rzędzie wymieniać Polaków i Rosjan jako krzywdzących Ukraińców. Polska tak jak Ukraina jest od stuleci ofiarą rosyjskiego imperializmu, który próbował nas ujarzmić czy to w 1939 roku w Polsce czy w 2022 na Ukrainie gwałtami, rabunkami, wywózkami czy egzekucjami” – czytamy we wpisie.
"Pomoc Ukrainie i Ukraińcom naszego rządu była możliwa dzięki zrozumieniu, współczuciu i sympatii dla Ukrainy prawie każdej polskiej rodziny. Dlatego
obecna polityka Ukrainy jest dla nas nie tylko krzywdząca, bolesna, ale przede wszystkim obraźliwa.
Trudno zakładać, by szybko została zapomniana. Dlatego właśnie dla Ukrainy jest szkodliwa. Razem bardzo na niej tracimy. Wierzymy w zwycięstwo Ukrainy. Nie będziemy stać z boku. Ale nie damy kupczyć stosunkami z Polską, w imię prywatnych fortun i wrogich Polsce i Ukrainie obcych interesów. Konieczna będzie tytaniczna praca, aby odbudować zaufanie polskiego społeczeństwa w dobrą wolę ukraińskich władz" – zapowiada Rau.
Przypomnijmy: rząd Ukrainy ma za złe Polsce, że postanowiła utrzymać embargo na ukraińskie zboże. Rząd PiS zadecydował tak, bo walczy o poparcie rolników, którzy alarmują, że nadpodaż zboża z Ukrainy powoduje gwałtowny spadek cen. Czy „zalew” ukraińskich plonów rzeczywiście jest groźny dla polskiej wsi, sprawdził w OKO.press Marcel Wandas. „Dane z ostatnich kilku lat temu przeczą. Przede wszystkim ceny zboża w ostatnich miesiącach nie były wcale rekordowo niskie” – pisał nasz dziennikarz. Awantura zbożowa ma już jednak poważne konsekwencje dyplomatyczne: Ukraina nie szczędzi Polsce gorzkich komentarzy na forum międzynarodowym, a polski rząd coraz ostrzej reaguje i mówi o „niewdzięczności”.
Jak pisał w OKO.press Witold Głowacki, wykorzystanie antyukraińskiej retoryki w kampanii to także gra PiS o przekonanie do siebie wyborców Konfederacji.
Warszawskie posłanki Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska, Aleksandra Gajewska i Katarzyna Lubnauer na konferencji prasowej pod Warszawskim Instytutem Zdrowia Kobiet mówiły o wyborczych obietnicach KO dla kobiet. Kidawa-Błońska, Gajewska i Lubnauer są równocześnie kandydatkami KO w wyborach: pierwsza kandyduje do Senatu (okręg 43.), dwie pozostałe do Sejmu (trójka i czwórka na warszawskiej liście).
W konferencji wzięła udział także Magdalena Roguska – wiceprzewodnicząca rady miasta i również kandydatka do Sejmu (z ostatniego miejsca), dyrektorka szkoły podstawowej Wioletta Krzyżanowska oraz pracownice Warszawskiego Instytutu Zdrowia Kobiet.
„Jesteśmy dzisiaj rano na dziedzińcu przed Warszawskim Instytutem Zdrowia Kobiet, żeby mówić i zwrócić państwa szczególną uwagę na sytuację kobiet pracy: polskich pielęgniarek salowych, nauczycielek, pracowniczek socjalnych, opiekunek w żłobkach i wielu, wielu innych [...]. Polskie kobiety pracy, widzimy was, dostrzegamy wasz trud, wasze zaangażowanie” – mówiła Aleksandra Gajewska.
Posłanka KO zapowiedziała, że
dzisiejsza konferencja rozpoczyna akcję „Kobiety na wybory”.
„Będziemy przekonywać kobiety, żeby pamiętały, że ich głos ma znaczenie i to właśnie kobiety pracy mogą przeważyć tę szalę i zdecydować o przełomie. Mogą zdecydować o wygranej naszych spraw, o naszej wygranej nad [...] złą władzą Kaczyńskiego” – mówiła Gajewska.
Katarzyna Lubnauer przypomniała, że jednym z wyborczych postulatów KO jest podwyżka 20 proc. pensji dla całej sfery budżetowej, gdzie większość zatrudnionych stanowią kobiety. KO chce dać znaczące podwyżki zwłaszcza nauczycielom: w ramach 100 konkretów obiecuje, że będzie to 30 proc., nie mniej niż 1500 zł miesięcznie. Magdalena Roguska przypomniała zasługi warszawskiego samorządu w walce o dofinansowanie procedury in vitro – powrót do refundacji zabiegów to także jedna z wyborczych obietnic KO.