Międzynarodowa awantura o ukraińskie zboże trwa w najlepsze. Kijów zapowiada nałożenie embarga na polską żywność, a polscy politycy nie spuszczają z tonu. Nie ma na razie szans na złagodzenie sporu. Po co to wszystko?
Ukraina pozywa Polskę i zapowiada własne embargo, Unia nabiera wody w usta, a politycy PiS zapewniają, że nikt inny nie zadba o polskiego rolnika lepiej. Tak wygląda polityczny krajobraz na dwa dni po wprowadzeniu przez Polskę jednostronnej blokady na zboże z Ukrainy, po zniesieniu blokady jego importu przez Komisję Europejską.
Komisja Europejska w piątek uznała, że nie ma podstaw do podtrzymywania tego rozwiązania. Jak argumentowała Bruksela, rynek nie jest już zagrożony cenowymi turbulencjami wywołanymi przez zwiększony napływ ukraińskiego zboża do UE. Dlatego zezwoliła Ukrainie na eksport pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Polski, Rumunii, Bułgarii oraz na Słowację i Węgry. Trzy z nich – poza Polską Słowacja i Węgry – zdecydowały o przedłużeniu blokady dla ukraińskich transportów mimo decyzji Komisji. Dodatkowo Warszawa i Budapeszt rozszerzyły listę produktów objętych zakazem – Polska nałożyła embargo na ukraińską mąkę i paszę, a Węgry postanowiły o blokadzie dla 25 różnych produktów, w tym mięsa.
W OKO.press pisaliśmy już, że takie posunięcie może narazić Polskę na międzynarodowe konsekwencje. Na razie nie słychać o zapowiedziach działań ze strony Komisji Europejskiej. Korespondenci niektórych mediów w Brukseli sugerują, że Ursula von der Leyen woli przeczekać dwa tygodnie, które zostały do wyborów na Słowacji i miesiąc, który został do wyborów w Polsce. Przez ten czas może się sporo zmienić, szczególnie że sprawa nie znika z agendy unijnych organów. Polska postuluje poruszenie sprawy ukraińskiego zboża w czasie najbliższego spotkania ambasadorów krajów członkowskich przy UE i późniejszych obrad ministrów spraw zagranicznych.
Ten artykuł jest dostępny tylko dla zaangażowanych Czytelników OKO.press Zaloguj się lub załóż darmowe (na zawsze!) konto.
W OKO.press pisaliśmy już, że takie posunięcie może narazić Polskę na międzynarodowe konsekwencje. Na razie nie słychać o zapowiedziach działań ze strony Komisji Europejskiej. Korespondenci niektórych mediów w Brukseli sugerują, że Ursula von der Leyen woli przeczekać dwa tygodnie, które zostały do wyborów na Słowacji i miesiąc, który został do wyborów w Polsce. Przez ten czas może się sporo zmienić, szczególnie że sprawa nie znika z agendy unijnych organów. Polska postuluje poruszenie sprawy ukraińskiego zboża w czasie najbliższego spotkania ambasadorów krajów członkowskich przy UE i późniejszych obrad ministrów spraw zagranicznych.
Nie bez znaczenia dla Polski, Słowacji i Węgier będą też ruchy Kijowa. Ukraina chce walczyć o przywrócenie dostępu do europejskiego rynku i złożyła skargę na trzy kraje UE w ramach mechanizmów Światowej Organizacji Handlu (WTO). „Myślę, że cały świat powinien zobaczyć, jak państwa członkowskie UE zachowują się wobec partnerów handlowych i własnej Unii, bo może to wpłynąć także na inne państwa” – mówił Politico Taras Kaczka, ukraiński wiceminister gospodarki Ukraińcy zapowiedzieli, że spór może przenieść się też na drogę sądową.
Cztery kraje czeka teraz długa droga do rozwiązania sporu. Przejście wszystkich procedur przewidzianych przez WTO na pewno potrwa. W końcu Polska, Słowacja i Węgry mogą być zmuszone do wpuszczenia ukraińskiego zboża na swoje terytorium pod groźbą utraty przywilejów wynikających z członkostwa w WTO. Faktycznie nie ma na to jednak większych szans – wyjaśniają eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich.
Udostępnij:
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze