Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
PiS odpowiada na #MarszMilionaSerc nową serią reklam na Facebooku. I znów uderza w Tuska! Partia rządząca nie ma pomysłu na żaden inny przekaz niż atakowanie lidera Koalicji Obywatelskiej. W wizji PiS jest on władcą, który mógł i może wszystko. Dlatego należy go powstrzymać.
Dziesięć reklam, rozpoczynających się od słów: „Gdy Tusk był premierem…”, od poniedziałku jest wyświetlanych na platformie Facebook. Do tego dochodzą jeszcze dwie reklamy z hasłem „Gdy Tusk był szefem Rady Europejskiej…”.
To kontynuacja dotychczasowego przekazu partii rządzącej, która całość swojej internetowej kampanii opiera na zniechęcaniu do lidera największej partii opozycyjnej. Opisaliśmy to w niedawnym raporcie na temat reklam w sieci. Odpowiedź na marsz z 1 października jest intensyfikacją tego rodzaju działania.
Z reklam PiS-u można się dowiedzieć, że Tusk jako premier: „sprzedał wobec firmy polskiemu kapitałowi”; „podniósł wiek emerytalny”; „sprzeciwiał się programom socjalnym i wsparciu polskich rodzin”; „likwidował polską armię i wystawił nas putinowskiej Rosji” oraz „spowodował wzrost bezrobocia”. Zaś jako szef Rady Europejskiej „próbował zmusić Polskę do przyjęcia nielegalnych imigrantów”.
Wszechmoc Tuska jest eksponowana powtarzanym w każdym spocie hasłem: „Zrobił to raz, zrobiłby to znowu”.
Apel PiS-u do wyborców, zawarty w tych spotach, jest prosty: „Powstrzymaj Tuska. 15 października tylko PiS.” Na reklamy w ciągu doby wydano minimum 11 tysięcy złotych, w sumie zostały wyświetlone ponad 130 tysięcy razy. Oczywiście liczby te będą rosnąć z każdym dniem.
Spoty nakręcono w taki sposób, że nie ma w nich niemal żadnych konkretnych informacji. Tezy o tym, co ponoć robił Tusk jako premier, podane są jako pewne i udowodnione. Nie padają fakty ani liczby. W kampanijnych wideo PiS-u chodzi bowiem wyłącznie o emocje i najprostszą perswazję.
W efekcie pojawiają się tam takie „kwiatki” jak stwierdzenie, że były premier miał „spowodować wzrost bezrobocia” (zupełnie jak gdyby ręcznie sterował polską gospodarką). Próbowałam też dowiedzieć się z reklamy, przeciwko jakim programom socjalnym sprzeciwiał się Donald Tusk, ale takiej informacji w spocie nie ma. Mamy uwierzyć, że się sprzeciwiał i już.
Przekaz oparty jest na manipulowaniu emocjami odbiorców oraz ich nieświadomą percepcją. PiS wykorzystuje jeden z błędów poznawczych, tak zwany efekt czystej ekspozycji.
To zjawisko, które polega na zmianie nastawienia do kogoś lub czegoś, przez zwiększenie liczby kontaktów z tym kimś/czymś, nawet bez konieczności świadomego rozpoznawania bodźca. PiS usiłuje zmienić nastawienie odbiorców swoich spotów do lidera KO na negatywne. A tych, którzy już i tak źle o nim myślą, chce utwierdzić w ich poglądach oraz zmobilizować do udziału w wyborach.
Warto zauważyć, że według tej koncepcji nie trzeba już popierać PiS, by na niego głosować. Wystarczy być przeciwko Tuskowi. Mamy więc przykład typowej kampanii negatywnej, przeciwieństwo pamiętnej kampanii w 2015 roku, którą PiS wygrał prezentując pozytywne pomysły na przyszłość, choćby wprowadzenie 500+. Ale to już przeszłość. Dziś rządzący nie są w stanie zaproponować wyborcom żadnych pozytywnych propozycji.
Czy kampania reklamowa „anty-Tusk” przyniesie taki skutek, jakiego oczekują rządzący? To się okaże 15 października wieczorem.
„Samorząd dostanie hojną ofertę 100 proc. dofinansowania budowy mieszkania lub remontu pustostanu. Jeśli odbierze takie finansowanie, to takiego mieszkania nie będzie mógł już nigdy sprywatyzować” – mówił Adrian Zandberg w Katowicach. nawiązał w ten sposób do obietnicy Lewicy o budowie 300 tys. mieszkań na tani, dostępny wynajem. Skrytykował również PiS-owski pomysł kredytu 2 proc., który według niego wywindował ceny mieszkań – „Chcemy iść innym sprawdzonym rozwiązaniem, które jest sprawiedliwe społecznie, realnie pomaga pracownikom. Pozwoli w kolejnej kadencji parlamentu przełamać kryzys mieszkaniowy” – obiecywał Zandberg.
Wlodzimierz Czarzasty mówił z kolei o Pakcie Senackim jako „gwarancji rozsądku”. Przekonywał, że głos na opozycję powinien iść w każdym wypadku na kandydata Paktu – w okręgu obejmującym Katowice to Maciej Kopiec z Lewicy. Jego kandydatura była krytykowana przez lokalną PO – według doniesień medialnych od polityka pochodzącego z Rybnika woleli kogoś pochodzącego ze stolicy województwa śląskiego. W Katowicach oprócz kandydata Paktu i PiS-u popierany przez związek zawodowy Sierpień 80 Jerzy Markowski, były dyrektor Kopalni Węgla Kamiennego „Budryk”.
Lider Polski2050 Szymon Hołownia powiedział dziennikarzom, że politycy opozycji jeszcze nie podjęli rozmów o koalicji powyborczej. Potwierdził też, że TVP planuje debatę liderów ugrupowań politycznych.
Szymon Hołownia dostał zaproszenie na debatę przedwyborczą od Telewizji Polskiej. TVP według medialnych doniesień ma ją zorganizować 9 października. Hołownia stwierdził, ze nie przesądza swojego udziału. „Jutro mamy spotkanie w TVP w tej sprawie, zobaczymy, jakie będą warunki. Mam doświadczenie jeśli chodzi o debaty w TVP” – mówił Hołownia w Szczecinie, podczas spotkania mediów z kandydatami Polski2050. Lider Trzeciej Drogi przyznał, że nie ma na razie rozmów koalicyjnych w sprawie utworzenia przyszłego rządu, jednak przedstawiciele opozycyjnych ugrupowań są w kontakcie i „dzielą się pracą”, która doprowadzi do wygranych przez opozycję wybory. „Chodzi o dzielenie się zadaniami i niemarnowanie energii. Najważniejszy jest każdy głos, który pójdzie na opozycję” – mówił Hołownia. Wcześniej w RMF FM przyznał jednak, że „nie uchyli się” przed przyjęciem posady w przyszłym rządzie.
Lider Polski2050 odniósł się również do nowych wątków afery wizowej, opisanych dziś przez Wirtualną Polskę.
„Słyszeliście państwo o dzisiejszych doniesieniach w sprawie kolejnej odsłony afery wizowej. Wiemy już, że Centralne Biuro Antykorupcyjne wiedziało, że taki proceder się dzieje, ale tylko jedna osoba została potraktowana przez służby w odpowiedni sposób” – mówił Hołownia, zwracając uwagę na zachowanie ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, który jego zdaniem powinien lepiej kontrolować sytuację w swoim resorcie. – „Jeśli nie wiedział, co się dzieje w jego ministerstwie, to jest złym ministrem. Jeśli wiedział, ale nic nie zrobił, to jest ministrem bardzo złym. W normalnym państwie taką osobę czekałaby dymisja.”
Lider Polski2050 przestrzegał również przed „niekontrolowanym napływem migrantów” do Polski, jeśli opozycja nie będzie miała szansy rozliczenia afer PiS-u. Podkreślał jednak, że przyszły rząd „nie będzie rządem zemsty”, a nadziei.
„Przyjdzie czas ludzi, którzy wiedzą, jak naprawić media publiczne. Wiemy, jak je zreformować, by nie było abonamentu, a by finansowały je odpisy podatkowe od wielkich firm cyfrowych. Jak z oddziałów mediów publicznych, stacji radiowych, stworzyć prężne centra produkcji kontentu, audio, wideo, cyfrowego, które będą cieszyły się dużą niezależnością” – mówił Hołownia.
„Obiecujemy, że konkursy na dyrektorów mediów publicznych będą otwarte, jawne, on-line” – mówił Adam Rudawski, dwójka na szczecińskiej liście Trzeciej Drogi. Jak dodawał, w mediach publicznych liczba reklam powinna być zmniejszona o połowę. Dodatkowo na utrzymywanych przez publicznych nadawców portalach i platformach streamingu reklam nie powinno być w ogóle. „Chcemy też, żeby treści generowane przez sztuczną inteligencję były jasno oznaczane. W mediach publicznych funkcja redaktora naczelnego powinna być też oddzielona od stanowiska prezesa rady nadzorczej” – mówił Rudawski.
O sytuacji w polskich domach dziecka i rodzinach zastępczych mówiła z kolei Agnieszka Malinowska-Wasiluk. „W tej chwili rodziny zastępcze zderzają się z murem braku zgody opiekuna prawnego na diagnozowanie swoich problemów i leczenia. Opiekun prawny często jest rodzicem, który być może jest alkoholikiem, być może siedzi w zakładzie karnym, i nie daje takiej zgody. W rodzinie zastępczej powinniśmy dać dzieciom bezpieczeństwo” – mówiła Malinowska-Wasiluk, piąta na szczecińskiej liście Trzeciej Drogi.
„Pan Rau może wystąpić publicznie na konwencji PiS-u, mimo że mówi się publicznie, że jest chory na COVID, jednak brakuje go, kiedy trzeba porozmawiać o odbudowie Ukrainy i reprezentować nasze interesy” – mówił Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej sugerując, że Rau ukrywa się przed opinią publiczną w obawie przed pociągnięciem do odpowiedzialności za aferę wizową.
„To jest polski interes. Dla polskich firm odbudowa Ukrainy to jest szansa. Dla polskich firm zbrojeniowych korzystne byłoby sprzedawanie broni Ukrainie. Oni wypowiedzieli dyplomatyczną wojnę Ukrainie, by zwiększyć swoje szanse wyborcze” – kontynuował poseł Marcin Kierwiński.
Polska w związku ze zwiększonym ruchem migrantów przywraca kontrole na granicy ze Słowacją – potwierdzili minister spraw wewnętrznych i komendant główny Straży Granicznej.
Polska przywróci kontrole na granicy ze Słowacją – zapowiedziały polskie władze we wtorkowe popołudnie.
„Zgodnie z kodeksem z Schengen kontrolę będzie można odnawiać na kolejne okresy, nie dłuższe niż 20-dniowe. Okres ten wynosił będzie w sumie maksymalnie dwa miesiące” – Tomasz Praga, komendant główny Straży Granicznej. Kontrole wrócą w nocy z wtorku na środę o północy.
Gdzie można będzie przekraczać granicę? Praga wymienił 11 takich miejsc. Będą one w województwach:
„Aby działania były najmniej uciążliwe, będzie też 11 miejsc, gdzie granicę będzie można przekroczyć pieszo. Trzeba wziąć pod uwagę to, co się dzieje w całej Europie” – mówił Praga – „Słowacja potwierdziła w tym roku ponad 23 tys. zatrzymanych migrantów. W zeszłym roku zatrzymaliśmy na tym odcinku stoparę osób. Natomiast wrzesień to już 900 osób” – mówił komendant SG wspominając o „szlaku bałkańskim” wiodącym przez Słowację i Polskę na zachód Europy.
„Władze czeskie poinformowały, że Republika Czeska podejmie analogiczne do polskiego rozwiązanie do polskiego i przywrócą tymczasowo kontrolę graniczną na granicy ze Słowacją” – mówił minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński.
Do tej pory Polska przywracała kontrole graniczne sześciokrotnie – po raz pierwszy w 2012, a ostatni w 2020 roku, podczas pandemii COVID-19.
Kamiński przekonywał, że to Unia Europejska powinna wziąć odpowiedzialność za kryzys migracyjny i „bronić granic Unii Europejskiej”, tak jak „my bronimy swojej granicy z Białorusią”. „Łatamy dziury w statku, który nazywa się Europa” – przekonywał Kamiński.
Kamiński stara się przekonać, że Polska nie ma problemu z migracją i ratuje Unię przed napływem osób przez granicę z Białorusią. Innego zdania niedawno była minsitra spraw zagranicznych Niemiec, która zastanawiała się nad przywróceniem kontroli na granicy z Polską. „Przez Polskę mogło wjechać do Niemiec 45 tys. osób bez polskich wiz” – pisała na naszych łamach Małgorzata Tomczak.