Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Najkorzystniejszy dla notowań PiS i Konfederacji był sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM, najlepszy dla opozycji – Kantar dla TVN. Reszta wiarygodnych sondaży pokazuje wynik w okolicach remisu. Z tego krajobrazu wyłania się wynik bliski remisu
Nasze omówienie zaczniemy od badania Kantar dla TVN, ukończonego w czwartek 12 października. Nie dlatego, że jest najkorzystniejszy dla opozycji, ale z tego powodu, że ten konkretny pomiar po pierwsze został wykonany na wyższej niż zwykle próbie (1702 osoby), a po drugie, zasłużył sobie na pole position niezwykłe trafionym badaniem w 2019 roku. Wtedy również ukończony tuż przed ciszą wyborczą sondaż (i również na większej niż zazwyczaj próbie), przewidział wynik wyborów w punkt – różnice w poparciu dla partii w badaniu i wyborach nie przekraczały 1 pkt. proc.
Gdyby i tym razem Kantar trafił, wynik 15 października byłby następujący:
Taki rozkład poparcia z całą pewnością dałby większość opozycji, a przeliczenia głosów na mandaty wahają się od ok. 240 do ok. 250 dla koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy.
Większość sondaży podaje jednak wyniki, które prognozują rozkład poparcia oznaczający wynik w mandatach w okolicach remisu. Większość z nich daje małą przewagę koalicji PiS i Konfederacji, ale przy tak zaciętym wyścigu nawet 1 punkt procentowy w jedną lub drugą stronę może dać zmianę mandatowych zwycięzców. Dlatego sensowniej jest po prostu mówić o remisie, czy też prognozy, która mieści się w zapożyczonym z wyborów USA określeniu „too close ta call” – wyniki są zbyt blisko siebie, by wskazać zwycięzcę.
Remis w sensie ścisłym – 230 mandatów dla opozycji, 229 mandatów dla PiS i Konfederacji (i 1 mandat Mniejszości Niemieckiej) – prognozuje ukończony w czwartek 12 października sondaż pracowni Pollster dla „Super Expressu”. Jego wynik jest następujący;
Warto zwrócić szczególną uwagę również na sondaż IBRiS dla Polsat News, również ukończony tak jak Kantar 12 października i również przeprowadzony na dużej próbie – 1921 osób. Wynik wyborczy wg tego sondażu (czyli w tym wypadku po rozłożeniu proporcjonalnym 7,5 proc. niezdecydowanych) byłby następujący:
Taki rozkład poparcia dałby prawdopodobnie minimalną przewagę w mandatach koalicji PiS i Konfederacji.
Poważne badania dające nadzieję PiS i Konfederacji są dwa: Estymatora dla tygodnika „Do Rzeczy” oraz Ipsosa dla... OKO.press i TOK FM.
Zacznijmy od Estymatora, ponieważ został ukończony później – 11 października. Prognoza wyniku wyborczego jest w nim następująca:
Taki wynik wyborczy dałby koalicji PiS-Konfederacja ok. 240 mandatów w przyszłym Sejmie, głównie ze względu na wyższe niż w innych badaniach notowania Konfederacji.
Ipsos dla OKO.press i TOK FM został ukończony najwcześniej ze wszystkich omawianych sondaży, bo we wtorek 10 października i prawie w ogóle nie uwzględniał np. efektu debaty wyborczej w TVP – po jej zakończeniu przeprowadzono tylko 10 proc. ankiet. Wynik wyborczy wyłaniający się z naszego sondażu byłby następujący:
W mandatach to niemal dokładne odwrócenie sondażu Kantara i ok. 250 mandatów dla koalicji PiS i Konfederacja.
Z tego badawczego miszmaszu można wysnuć kilka w miarę pewnych wniosków:
Jeśli dotarliście do tego miejsca, specjalnie dla was niespodzianka: sondaż CBOS, którego wyników tu nie podajemy z powodu astronomicznej liczby niezdecydowanych, prognozuje w swoim ostatnim przed wyborami badaniu poparcie dla PiS o 10 pkt. proc. niższe niż w analogicznym sondażu w 2019 roku. Co sytuowałoby wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości w okolicach wyniku sondażu Kantar dla TVN.
Hołownia woli Kosiniaka od Prokopa? Na pewno za nim tęsknił. Trzecia droga kończy swoją kampanię niesiona sondażami dającymi nadzieję na dobry wynik
„Ustaliśmy. Od dwóch tygodni jesteśmy w miejscu, w którym czujemy, że wiatr wieje nie w twarz, a w plecy” – komentował wyniki ostatnich sondaży Szymon Hołownia.- „Mówili nam: program nikogo nie interesuje. A teraz tysiące ludzi pytają nas o program. Pytają: to zrobicie ze szkołą, to z ochroną zdrowia?” – mówił podczas spotkania kończącego kampanię Trzeciej Drogi w Grodzisku Mazowieckim.
„Czujemy odpowiedzialność, jesteśmy w stanie wciąż odpowiedzialność za Polskę. Pokolenie 40-latków – matek, ojców, walczy o wspólną Polskę” – kontynuował Władysław Kosiniak-Kamysz. – „Albo Trzecia Droga, albo, nie daj Boże, trzecia kadencja PiS-u” – przekonywał lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, który w czasie swojego wystąpienia mówił między innymi o postulacie ułatwienia działalności gospodarczej wysuwanym przez koalicję PSL-u i Polski2050.
„Położyliśmy fundament pod zupełnie nową politykę, po erze polaryzacji. To się stało dzięki waszej pracy. Dzięki temu, że wytrwaliśmy, że wytrwaliśmy” – mówił lider Polski2050. – „Zagłosujmy z uśmiechem, a nie z zaciśniętymi zębami, jak postulowała nasza ulubiona Beata” – podsumował odwołując się do słów Beaty Szydło, która podczas spotkania z wyborcami polecała, by na PiS głosować nawet „z zaciśniętymi zębami i zamkniętymi oczami”, bo „to tylko cztery lata”.
„Dziś miałem live'a z (Marcinem, byłym telewizyjnym współpracownikiem Hołowni – przyp. aut.) Prokopem, ale musiałem tu wrócić do ciebie” – wyznawał Hołownia z czułością Kosiniakowi-Kamyszowi.
„Dziękuję tym, którzy głosują sercem. Wiem, że jest część wyborców wybiera z rozsądku, z roztropności. Wam też dziękujemy. Słyszymy, że warto głosować w mniejszych okręgach, słyszymy też o rekordowych wynikach rejestracji wyborców zagranicą” – kontynuował z podziwem Kosiniak-Kamysz. – „Pamiętajcie o Trzeciej Drodze, ona też prowadzi do waszych domów. Bardzo w was wierzymy. Zagranica głosuje na Trzecią Drogę” – mówił lider PSL.
„Nie ma lepszego miejsca, jak Grodzisk Mazowiecki, by mówić o rodzinach wielodzietnych, w końcu tu zaczęła się promocja Kart Dużej Rodziny” – chwalił się polityk jednym z dokonań rządu PO-PSL dodając, że jego koalicja z partią Hołowni zadba o nauczycieli i uczniów. – „Szkoła musi pokazywać im, jak poruszać się po skomplikowanym świecie” – przekonywał.
„To jest piękny moment. Za dwie i pół godziny politycy są zobowiązani, żeby się zamknąć, poczekać, aż wypowie się naród. To bardzo dobry i kojący moment dla wielu z nas. W ciszy, skupieniu i szacunku, z naszymi rodzinami, które poniosły olbrzymie ofiary związane z kampanią, będziemy czekać, za czym opowie się naród. Czuję w kościach, że będzie w tym głosie dużo nadziei” – stwierdził Hołownia.
Koniec kampanii na Rynku Głównym w Krakowie. Konfederacja nie wjechała na konwencję TIR-em, ale za to Mentzen przyleciał helikopterem, żeby opowiedzieć o „wywracaniu stolika”
Konfederacja kończy kampanię wyborczą na krakowskim rynku. Chcieli wjechać na niego „TIR-em Wolności”, czyli ciężarówką obklejoną numerem listy partii i jej postulatami. Okazało się jednak, że Konfederacja nie złożyła potrzebnych dokumentów – koniecznych, żeby móc wjechać na płytę Rynku Głównego.
Urząd miasta poinformował Konfederację, że musi uzupełnić wniosek, a dodatkowo do wjazdu ciężarówką na krakowski rynek musi mieć zgodę Zarządu Dróg Miasta Krakowa. To on wydaje zgody na „wjazd pojazdów na drogę wewnętrzną Rynku Głównego powyżej 7,5 tony”.
„Wnioskodawca został także poproszony o uzasadnienie celu wjazdu samochodów podanych we wniosku” – pisali do nas pracownicy biura prasowego krakowskiego magistratu. Dziś, na kilka godzin przed startem ostatniej konwencji okazało się, że ciężarówka na Rynek nie wjedzie.
W poprawionych dokumentach Konfederacja nawet o to nie wnioskowała – wiedząc, że nie ma szans na zgodę. Partia dostała pozwolenie jedynie na postawienie mobilnej sceny.
Po godz. 19:00 wystąpili na niej: Grzegorz Płaczek (kandydat z okręgu katowickiego), Karolina Pikuła (okręg rzeszowski), Przemysław Wipler (kandydujący z woj. kujawsko-pomorskiego), Anna Bryłka (okręg koniński), Witold Tumanowicz (okręg chełmski), Konrad Berkowicz (okręg krakowski), a także Grzegorz Braun, Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen.
Bardzo długa (ponad dwuipółgodzinna!) konwencja na krakowskim rynku kręciła się wokół kilku sprawdzonych tematów: sprzeciwu wobec socjalu dla Ukraińców, złej Unii Europejskiej, szkodliwych szczepionek, wspomnień o COVID-19 i obniżeniu podatków. Powtarzały się zapowiedzi o „wywróceniu stolika”.
Karolina Pikuła, kandydatka z Podkarpacia chciała udowodnić, że kobiet Konfederacji „są setki”. „Nie są na listach na siłę, są, bo są dobre, są specjalistkami, działają charytatywnie, społeczne. Jesteśmy w całej Polsce”. Podkreślała, że Konfederacja „zajmuje się prawami kobiet”. Jakimi prawami? „Poprawa warunków na porodówkach, hospicja perinatalne, lepsza opieka okołoporodowa, która ma wpływ na demografię, a bez tego nie ma przyszłości narodu polskiego”- odpowiadała Pikuła.
Zaraz potem zaczęła krzyczeć: „Tu jest Polska!”. Tłum nieśmiało odpowiedział. „Precz z socjalem dla Ukraińców”- mówiła. Tę myśl podchwycił również Grzegorz Braun i obok haseł „stop ukrainizacji Polski” dodawał „stop usraelizacji Polski”. Zapewnił, że nie pozwoli na przeniesienie nam stolicy do Kijowa ani na Bliski Wschód.
Nad pomocą Ukrainie pochylił się także Przemysław Wipler. Ubolewał: „Oddali im 40 proc. polskich czołgów”. Witold Tumanowicz dodawał: „Nie ma bezinteresownej pomocy”. Z żalem mówił o tym, że Polska, pomagając Ukrainie, nie „dbała o polską rację stanu”. Podczas gdy „Zełeński dba o ukraińską rację stanu”.
Zachęcał tłum do okrzyków: „PiS, PO, jedno zło!”.
„Ludzie którzy rządzą Polską udawali, że Konfederacja nie istnieje. W TVP wyborcy PiS nie słyszeli o nas, nie wiedzieli, że istniejemy, dopóki Bosak ich nie zdziwił [podczas debaty- od aut.]. To jedyna partia, której politycy mieli 0 godzin, 0 minut i 0 sekund w programach publicystycznych. Boją się nas” – mówił Przemysław Wipler.
Anna Bryłka, jedna z dwóch kobiet, które pojawiły się na scenie, próbowała zainteresować tłum unijną polityką klimatyczną. „Fit for 55 to niekorzystne rozwiązanie. Nie podołamy temu” – mówiła. „Wy, jako użytkownicy samochodów czy domów ogrzewanych gazem, zapłacicie” – straszyła.
Krakowski kandydat, Konrad Berkowicz, opowiadał o pandemii COVID-19. „Rok temu zdarzyły się trzy cudy. Nagle wirus przestał być groźny, maseczki stały się niepotrzebne, a Ukraińcy zostali wpuszczeni bez szczepień. Odczułem to na własnej skórze: jeszcze dzień przed wojną dostawaliśmy za brak maseczki kary w Sejmie. Dzień później wszyscy byli bez maseczki. Zdarzył się jeszcze jeden cud: zakrzywienie przestrzeni. Inflacja rok przed wojną wynosiła 8 proc., ale [wg rządu] spowodowana nie zamykaniem gospodarki, tylko właśnie wojną w Ukrainie. To kompromitacja propagandy” – opowiadał.
Pod koniec konwencji na scenie pojawił się Krzysztof Bosak. W swoim wystąpieniu mówił o:
Jako ostatni na scenie pojawił się Sławomir Mentzen, który przyleciał do Krakowa helikopterem. Pochwalił się, że tak dotarł do pięciu miast. „Mówią, że to drogo? 10 spotkań, 10 miast, między tym trasa helikopterem. Ale to wciąż tańsze niż jeden piknik 800 plus”- mówił Mentzen.
Zapowiedział, że nie chce już „tłumaczyć się za Korwina”, choć „robi to od lat”.
„Robią z nas świrów, degeneratów, żeby ludzie nie chcieli na nas głosować. Ale ludzie chcą głosować” – mówił Mentzen, zapowiadając, że Konfederacja będzie miała „dwucyfrowy wynik” (ostatnie sondaże przewidują jednak poparcie rzędu ok. 8 proc.). Oskarżał również KO o kradzież pomysłów z programu wyborczego Konfederacji. Przykład? Podniesienie kwoty wolnej od podatku. „Jak mówiłem to ja, to nie było na to pieniędzy. Jak mówi to Tusk, to nagle jest ciekawe rozwiązanie” – żalił się.
Po długim przemówieniu, wygłoszonym z wyświetlonym za plecami hasłem „Dom, grill, trawa, dwa samochody i wakacje dla każdego Polaka”, zapowiedział: „Osuszymy to bagno”.
A potem zachęcił: „Teraz przestańcie zajmować się polityką. Idźcie na piwo”.
Jak zwykle obejrzeliśmy „Wiadomości” TVP, żebyście wy nie musiały i nie musieli.
W ostatnim przedwyborczym wydaniu „Wiadomości” zrobiły przegląd hitów. Dosłownie, bo specjalne wydanie wyglądało, jak lista przebojów – przebojów PiS i przebojów „Wiadomości”. I było dłuższe, zaczęło się już o godzinie 19.
Na samym początku „Wiadomości” puściły zestaw agresywnych wypowiedzi z różnych demonstracji opozycji. To były niemal dwie minuty nasyconego agresją materiału – wykrzywione twarze, często w dużych zbliżeniach, podrasowane kolory.
Cel był ewidentny: pokazać, że opozycja nienawidzi i stale obraża zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.
Ten materiał zakończyło hasło, którym również opozycja posługuje się w swoich profrekwencyjnych materiałach: „Oni pójdą na wybory, a Ty?”
Następna godzina była kondensacją najważniejszych przekazów PiS z ostatnich dni: że Tusk jest zły, że cudzoziemcy są źli, a PiS Polskę przed całym tym złem obroni. Te materiały nawet nie udawały informacyjnych.
Szybki montaż, rytmiczna muzyka, podkręcone kolory. Jak w teledyskach, a nie w programach informacyjnych. I nieustanne powtórzenia. Już ciągu 10 minut „Wiadomości” zdążyły kilka razy powiedzieć to samo.
„Wiadomości” przypomniały opinię Jarosława Kaczyńskiego o rządach Tuska: „Polska była rabowana i będzie rabowana”. Przypomniały też jak Lech Kaczyński ostrzegał w Tbilisi przed Rosją.
Było o tym, że PiS obniżył bezrobocie i wiek emerytalny, a także dał 500 plus i dodatki emerytom. Padły słowa o tym, że Tusk szykuje „zniewolenie pracowników”. Był materiał o tym, że opozycja zamierza niszczyć Jana Pawła II. I tradycyjnie – wiele o migrantach, którzy przybędą do Polski, jeśli PiS ich nie powstrzyma.
W pewnym momencie w ramach dłuższego materiału „Wiadomości” po prostu puściły piątkowy spot PiS o tym, że „Oni... to on”. W finale kampanii PiS przekonuje, że głosowanie na którąkolwiek z opozycyjnych partii to w istocie głosowanie na Donalda Tuska. Cel jest tu ewidentny: zniechęcić wyborców, którzy wahają się, czy nie zagłosować na Trzecią Drogę, Lewicę lub Konfederację.
Nawet jak na urągający dziennikarstwu informacyjnemu standard TVP było to coś nowego.
Przez ostatnie dni TVP Info puszczało co prawda spoty PiS w serwisach informacyjnych, ale zapowiadali je jako spoty. Tym razem po prostu wmontowali materiał wyborczy w swój materiał. Zresztą, też będący materiałem wyborczym PiS.
Takie to były „Wiadomości”: tak jak przez ostatnie lata – pozbawione wiadomości, za to przesycone propagandą.
Po „Wiadomościach” najpierw została nadana rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, a później wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego.
Lewica kończy kampanię zestawem marzeń. O solidnych usługach publicznych, dobrobycie i równości. Ale także Polsce, którą chce się kochać i w której „ludzie po prostu się lubią”
Najpierw przemówienia pod Pałacem Kultury i Nauki, potem Silent Disco na bulwarach wiślanych. Tak kończy się kampania Lewicy. Na scenie wystąpiła dziś jej szóstka liderów i liderek. To była ostatnia szansa, by przypomnieć stawkę niedzielnych wyborów, opowiedzieć w skrócie swój program i zachęcić do mobilizacji.
„Od kilkudziesięciu lat nie było tak ważnych wyborów” – zaczął Adrian Zandberg. „Wbrew pozorom nie chodzi tylko o to, że czas odsunąć PiS od władzy. My chcemy zdecydowanie więcej. Chcemy Polski, która będzie naprawdę wolna, która będzie naprawdę demokratyczna, która szanuje prawa człowieka, w której troszczymy się o siebie nawzajem, w której jest solidarność nie z wielkiej litery, ale międzyludzka, zwykła. Taką Polskę możemy zbudować wspólnie” – mówił.
„Pytacie nas, jak czuliśmy się na ścianie wschodniej. Czuliśmy się genialnie, bo ludzie wszędzie chcą zmiany” – kontynuowała Magdalena Biejat. „Mówiliśmy, że musimy pokonać Konfederację i doprowadziliśmy do mijanki. Ta ostatnia prosta to szansa, żeby sprowadzić wszystkich do parteru. W Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Chełmie – wszędzie tam walczymy o to, żeby wyszarpać PiS i Konfederacji po jednym mandacie; żeby Lewica w przyszłym rządzie była jak najsilniejsza” – mówiła posłanka Lewicy.
Biejat i Zandberg przypomnieli najważniejsze punkty programu Lewicy: dostępne, tanie mieszkania na wynajem, bezpłatna i legalna aborcja, 35 godzinny tydzień pracy, podwyżki dla budżetówki, sprawiedliwa transformacja, równość małżeńska.
„Nie dajcie sobie wmówić, że wasz głos jest mniej warty. W te wybory zagłosujcie z nadzieją. Wybierzmy wspólną Polskę, wybierzmy przyszłość, wybierzmy Lewicę” – apelowała Biejat.
Włodzimierz Czarzasty obiecał, że po wyborach Lewica będzie współtworzyć demokratyczny, silny i stabilny rząd.
„Nie wierzcie partiom, które mają proste odpowiedzi na trudne problemy. Kto będzie budował drogi, szpitale, szkoły? Mądrze wydawane podatki i świadczenia to element każdego demokratycznego państwa, które nie oszukuje obywateli, tylko mówi im prawdę”- mówił jeden z liderów Lewicy.
„Marzę o Polsce, w której będzie dobra szkoła i żłobki. Marzę o Polsce, w której będą szpitale, w których będą leczyć się i bogaci i biedni, bo nie wszystkich stać, żeby leczyć się prywatnie. Marzę o tym, żeby młodzi ludzie mieli mieszkania, żeby mogli pojechać na wakacje. Marzę o tym, żeby transport publiczny normalnie funkcjonował; żeby była niezależna kultura i to nie tylko w dużych miastach. Marzę o Polsce takiej, którą chciałoby się kochać. Czy ja chcę za dużo?” – mówił Czarzasty. „Nie, bo marzę, żebyśmy byli po prostu szczęśliwi, żeby nikt nami nie pluł w twarz. Marzę o kraju, w którym ludzie się po prostu lubią” – dodał Czarzasty.
Przekonywał, że głos na Lewicę to głos na mądrych ludzi. „To ludzie tacy jak wy, którzy znają normalne życie, lubią ze sobą rozmawiać, lubią wypić ze sobą wino, po prostu lubią żyć” – mówił Czarzasty.
Anna Maria Żukowska dodała, że Lewica w nowym rządzie będzie domagać się jawność umowy koalicyjnej. „Zagwarantujemy budowę mieszkań, prawa kobiet, równość małżeńską. Tego dopilnujemy” – mówiła.
Na koniec na scenę wyszli Joanna Scheuring-Wielgus i Robert Biedroń.
„Powoli tracimy głosy, ale wierzymy, że dzięki temu zyskamy miliony waszych głosów w niedzielę” – zaczął Biedroń.
Po czym oboje przedstawili wyliczankę powodów, dla których warto zagłosować na Lewicę. „Jeżeli chcecie, żeby prawa kobiet były przestrzegane; jeżeli chcecie, żeby ksiądz płacił podatki; jeżeli chcecie, żeby były budowania mieszkania dla milionów, a nie milionerów; jeżeli chcecie równości małżeńskiej; jeżeli chcecie, aby usługi publiczne były silne i nie zostawiały nikogo w tyle; jeżeli chcecie, żeby wszystkie zwierzęta były chronione; i jeżeli chcecie polityki bez agresji – głosujcie na Lewicę”.
„Mam do was prośbę. Po tym spotkaniu, wyślijcie SMS-a do znajomych. Napiszcie na Facebooku, że głosujecie na Lewicę. Zadzwońcie do babci, do księdza, do lekarza. (...) Nie zabieramy babci dowodu, idziemy wszyscy głosować na Lewicę. Do zobaczenia w wolnej Polsce” – skończył Biedroń.