Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Ostra wymiana wiadomości między politykami obozu rządzącego – europosłami Tomaszem Porębą i Adamem Bielanem – zaczęła się od porannego wywiadu z udziałem tego ostatniego w RMF FM 3 października. Adam Bielan, szef partii Republikanie (ugrupowanie jest w koalicji z PiS) skomentował na antenie fakt, że Tomasz Poręba został w czerwcu pozbawiony funkcji szefa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości.
„To była decyzja kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, całej Zjednoczonej Prawicy, decyzja o zmianach w sztabie. Takie decyzje zawsze są bolesne, ale czasem są konieczne. Widzimy od czerwca nową dynamikę w pracach sztabu, naszej kampanii. Nie chcę komentować decyzji personalnych, najważniejszy jest efekt” – stwierdził Bielan, który sam pozostaje członkiem sztabu.
Tomasz Poręba w odpowiedzi zaatakował Bielana na swoim profilu w portalu X (dawniej Twitter).
"To chyba nie najlepszy @AdamBielan czas na twoje kłamliwe, puszczane brudnym tłustym paluchem spiny?
Skoncentruj się chłopie na kampanii, bo już niejedną położyłeś, a po Smoleńsku zostawiłeś PiS. Przypadek? Wątpię. Powiedzieć piąta kolumna to w twoim przypadku, nic nie powiedzieć" – napisał Poręba.
Adam Bielan odpowiedział mu niedługo później: „Trwa najważniejsza kampania od 1989 roku. Moja wypowiedź w RMF nie była atakiem, ale opisem sytuacji. Nerwowość jest zrozumiała, ale to zły doradca w tym ważnym czasie. Proszę o uspokojenie emocji i koncentrację na najważniejszym: na drodze do zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy”.
Napięcia między europosłami ujawniły się jeszcze w czerwcu, niedługo przed tym, jak Poręba przestał szefować kampanii PiS. Bielan krytykował wtedy posunięcia sztabu: spot z wykorzystaniem zdjęć z Auschwitz, brak odpowiednio szybkiej reakcji na marsz opozycji z 4 czerwca, awanturę o komisję ds. rosyjskich wpływów, tzw. lex Tusk.
Poręba odbijał piłeczkę na Twitterze. Nazwał Bielana autorem przegranej kampanii z 2007 r. i twarzą „ciągnących w dół niejasności wokół NCBR”. Wytykał mu też, że opuścił PiS po katastrofie smoleńskiej.
„Każdy może mieć gorszy dzień, również w polityce, szczególnie, jeśli kieruje się dużą kampanią wyborczą. Pan Tomasz Poręba nie jest już szefem sztabu i to jest mój komentarz” – stwierdził wtedy Bielan. Dodał, że zamierzał odpowiedzieć Porębie, ale zrezygnował „po rozmowie z prezesem Kaczyńskim”.
W Parlamencie Europejskim trwa debata na temat afery wizowej. Na łamach OKO.press opisuje ją Paulina Pacuła.
„To, co dzieje się w strefie Schengen, co dzieje się w państwie Schengen, wpływa na funkcjonowanie wszystkich państw strefy. Dlatego domniemane przypadki oszustw i korupcji w polskim systemie wizowym są niezwykle niepokojące. Jeżeli obywatele państw trzecich uzyskali prawo do swobodnego przemieszczania się w obrębie strefy Schengen bez przestrzegania odpowiednich warunków i procedur, byłoby to równoznaczne z naruszeniem prawa UE, w szczególności unijnego kodeksu wizowego” – mówił w czasie dyskusji w Strasburgu wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Margaritis Schinas.
"Jeżeli obywatele państw trzecich uzyskali prawo do swobodnego przemieszczania się w obrębie strefy Schengen bez przestrzegania odpowiednich warunków i procedur, byłoby to równoznaczne z naruszeniem prawa UE, w szczególności unijnego kodeksu wizowego” – podkreślił komisarz.
W debacie słychać również polskich europosłów. Działania polskich władz skrytykował Robert Biedroń. „Trzeba powiedzieć jasno, PiS stworzył mafię wizową, która naruszyła fundamenty bezpieczeństwa Polski i UE. W każdym państwie jest mafia, ale Polska stała się pierwszym państwem rządzonym przez mafię” – mówił jeden z liderów Lewicy i członek europejskiego stronnictwa Socjalistów i Demokratów.
Platforma Obywatelska odpowiedziała na poranny spot Prawa i Sprawiedliwości własnym filmem promocyjnym opublikowanym w mediach społecznościowych. „Podzieleni tracimy siłę. W pojedynkę twój głos może być za cichy. Weź go w rękę i dołącz do chóru” – słychać w nowym materiale promocyjnym Platformy. Może to nawiązywać do pojednawczych gestów wobec innych partii opozycyjnych. W czasie „Marszu miliona serc” w Warszawie Tusk wypowiadał się ciepło o Trzeciej Drodze i jej liderach – Szymonie Hołowni i Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. Na scenie podczas niedzielnego wiecu zorganizowanego przez Koalicję Obywatelską pojawili się też Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń z Lewicy.
PiS odpowiada na #MarszMilionaSerc nową serią reklam na Facebooku. I znów uderza w Tuska! Partia rządząca nie ma pomysłu na żaden inny przekaz niż atakowanie lidera Koalicji Obywatelskiej. W wizji PiS jest on władcą, który mógł i może wszystko. Dlatego należy go powstrzymać.
Dziesięć reklam, rozpoczynających się od słów: „Gdy Tusk był premierem…”, od poniedziałku jest wyświetlanych na platformie Facebook. Do tego dochodzą jeszcze dwie reklamy z hasłem „Gdy Tusk był szefem Rady Europejskiej…”.
To kontynuacja dotychczasowego przekazu partii rządzącej, która całość swojej internetowej kampanii opiera na zniechęcaniu do lidera największej partii opozycyjnej. Opisaliśmy to w niedawnym raporcie na temat reklam w sieci. Odpowiedź na marsz z 1 października jest intensyfikacją tego rodzaju działania.
Z reklam PiS-u można się dowiedzieć, że Tusk jako premier: „sprzedał wobec firmy polskiemu kapitałowi”; „podniósł wiek emerytalny”; „sprzeciwiał się programom socjalnym i wsparciu polskich rodzin”; „likwidował polską armię i wystawił nas putinowskiej Rosji” oraz „spowodował wzrost bezrobocia”. Zaś jako szef Rady Europejskiej „próbował zmusić Polskę do przyjęcia nielegalnych imigrantów”.
Wszechmoc Tuska jest eksponowana powtarzanym w każdym spocie hasłem: „Zrobił to raz, zrobiłby to znowu”.
Apel PiS-u do wyborców, zawarty w tych spotach, jest prosty: „Powstrzymaj Tuska. 15 października tylko PiS.” Na reklamy w ciągu doby wydano minimum 11 tysięcy złotych, w sumie zostały wyświetlone ponad 130 tysięcy razy. Oczywiście liczby te będą rosnąć z każdym dniem.
Spoty nakręcono w taki sposób, że nie ma w nich niemal żadnych konkretnych informacji. Tezy o tym, co ponoć robił Tusk jako premier, podane są jako pewne i udowodnione. Nie padają fakty ani liczby. W kampanijnych wideo PiS-u chodzi bowiem wyłącznie o emocje i najprostszą perswazję.
W efekcie pojawiają się tam takie „kwiatki” jak stwierdzenie, że były premier miał „spowodować wzrost bezrobocia” (zupełnie jak gdyby ręcznie sterował polską gospodarką). Próbowałam też dowiedzieć się z reklamy, przeciwko jakim programom socjalnym sprzeciwiał się Donald Tusk, ale takiej informacji w spocie nie ma. Mamy uwierzyć, że się sprzeciwiał i już.
Przekaz oparty jest na manipulowaniu emocjami odbiorców oraz ich nieświadomą percepcją. PiS wykorzystuje jeden z błędów poznawczych, tak zwany efekt czystej ekspozycji.
To zjawisko, które polega na zmianie nastawienia do kogoś lub czegoś, przez zwiększenie liczby kontaktów z tym kimś/czymś, nawet bez konieczności świadomego rozpoznawania bodźca. PiS usiłuje zmienić nastawienie odbiorców swoich spotów do lidera KO na negatywne. A tych, którzy już i tak źle o nim myślą, chce utwierdzić w ich poglądach oraz zmobilizować do udziału w wyborach.
Warto zauważyć, że według tej koncepcji nie trzeba już popierać PiS, by na niego głosować. Wystarczy być przeciwko Tuskowi. Mamy więc przykład typowej kampanii negatywnej, przeciwieństwo pamiętnej kampanii w 2015 roku, którą PiS wygrał prezentując pozytywne pomysły na przyszłość, choćby wprowadzenie 500+. Ale to już przeszłość. Dziś rządzący nie są w stanie zaproponować wyborcom żadnych pozytywnych propozycji.
Czy kampania reklamowa „anty-Tusk” przyniesie taki skutek, jakiego oczekują rządzący? To się okaże 15 października wieczorem.
„Samorząd dostanie hojną ofertę 100 proc. dofinansowania budowy mieszkania lub remontu pustostanu. Jeśli odbierze takie finansowanie, to takiego mieszkania nie będzie mógł już nigdy sprywatyzować” – mówił Adrian Zandberg w Katowicach. nawiązał w ten sposób do obietnicy Lewicy o budowie 300 tys. mieszkań na tani, dostępny wynajem. Skrytykował również PiS-owski pomysł kredytu 2 proc., który według niego wywindował ceny mieszkań – „Chcemy iść innym sprawdzonym rozwiązaniem, które jest sprawiedliwe społecznie, realnie pomaga pracownikom. Pozwoli w kolejnej kadencji parlamentu przełamać kryzys mieszkaniowy” – obiecywał Zandberg.
Wlodzimierz Czarzasty mówił z kolei o Pakcie Senackim jako „gwarancji rozsądku”. Przekonywał, że głos na opozycję powinien iść w każdym wypadku na kandydata Paktu – w okręgu obejmującym Katowice to Maciej Kopiec z Lewicy. Jego kandydatura była krytykowana przez lokalną PO – według doniesień medialnych od polityka pochodzącego z Rybnika woleli kogoś pochodzącego ze stolicy województwa śląskiego. W Katowicach oprócz kandydata Paktu i PiS-u popierany przez związek zawodowy Sierpień 80 Jerzy Markowski, były dyrektor Kopalni Węgla Kamiennego „Budryk”.